sobota, 25 maja 2019

Ostatni wpis

Witamy wszystkich czytelników bloga.

Darek odszedł od nas 22 maja. Dziękujemy za śledzenie wpisów Prostaka. Będziemy za nim tęsknić...

Rodzina

czwartek, 25 kwietnia 2019

Misiewcz jeszcze posiedzi

Dostałem wczoraj smsa. Otworzyłem. Jakiś "znajomy" poinformował mnie, że Misiewicz zostanie za kratkami. Dołączył też filmik.
Jakież trzeba mieć puste życie, aby rujnować je na rozsyłanie podobnych pierdół!
Panie koleś, którego dramatycznie nie chcę poznać....  Nie męcz się na przyszłość, bo historia Misiewicza jest mi doskonale obojętna i mam głęboko w dupie jego losy.
Nie czytam także żadnych wpisów o kimkolwiek z pisu, mam gdzieś wypowiedzi opozycji o pisie, a jak słyszę słowo  "polityka", to przed oczami staje mi Morawiecki z rozczapirzonymi łapskami, pieprzący kolejne kłamstwa na tematy, o których nie ma zielonego pojęcia.

Jakie to szczęście, że w piątek zepsuł mi się zasilacz do komputera i cały tydzień nie musiałem go włączać. Facebook w telefonie proponuje mi do oglądania wpisy o podobnie wybitnie intelektualnych walorach, a więc tego nie oglądam od dawna.

Wyjeżdżałem wczoraj z bramy. Jest otwierana automatycznie. Przed bramą stała jakaś niemłoda sarna i gapiła się w telefon. Brama się otworzyła, ja podjechałem pod wątpliwej jakości tyły owej damulki, a ona stoi.
Co jak co, ale klakson to mam cholernie głośny. No to jak jej zatrąbiłem...
Ludzie!
Życie jest takie ciekawe, a większość ograniczyła je do ekraniku, który dostarcza tyle wiedzy, co mina śpiącego na waszym łóżku kota. I tylko od was zależy, czy resztę życia spędzicie zachłystując się każdą pierdołą i każdym mrugnięciem przymkniętej powieki swojego pupila,
Mało kto czyta dziś książki. W radio słuchamy wyłącznie drętwej muzyki i reklam, a najważniejszą sprawą naszego życia jest to, czy Misiewicz wyjdzie z pierdla po trzech miesiącach. A ja nie wyjdzie - to nieokiełznany entuzjazm!
Co się porobiło, że aż tak udało się wyprać polskie mózgi?

I tak, na koniec, dla bardziej dociekliwych...
Przeczytajcie komentarze do wpisu, załączonego zdjęcia, i wyszukajcie choć jeden sensowny komentarz, a zrozumiecie o co mi chodzi.





piątek, 19 kwietnia 2019

Święta na opak

Kościół katolicki zostawia furtkę dla tych, którzy chcą go opuścić. Nazywa się ona aktem apostazji.
Opiszę jak to działa.
To bardzo ciekawe.
Przeczytajcie.

Przychodzi do proboszcza gostek z odpowiednim pismem w trzech egzemplarzach, koniecznie potwierdzonym przez dwóch świadków, i przedstawia problem.
Proboszcza zwykle nie ma. Sprawę załatwia więc wystraszony wikary, który pyta na wstępie tak...
- A do jakiego kościoła chcesz się zapisać?
- A co to pana obchodzi? Do żadnego!
- Rozumiem... - wikary udaje, że rozumie, ale drąży, bo ma obowiązek odwieść potencjalnego apostatę od jego decyzji.
- Ale dlaczego chcesz odejść z naszego kościoła?
Grzeczność za grzeczność.
- Nie wierzę w boga.

Przerwę na chwilę.

W owym piśmie muszą się znaleźć opisane poniżej informacje. W razie braku którejkolwiek z nich , nasza "prośba" jest o dupę potłuc.
Muszą więc być...

- dane personalne odstępcy
- wyraźna informację o woli wystąpienia z kościoła
- motyw czynu
- informację, że osoba występuje z własnej nieprzymuszonej woli
- informację, że odstępca jest świadom konsekwencji tego czynu
- dane o dacie chrztu i parafii

Pominięcie choćby jednego punktu dyskwalifikuje na starcie i dalej możecie pisać na Berdyczów.
No to teraz wyobraźmy sobie, że idziemy na zakupy.
- Poproszę masło.
- Nie ma masła, ale proszę napisać w trzech egzemplarzach odpowiednią notkę po chuj ci, człowieku, masło!?

Kościół nie sprzedaje masła. Nie sprzedaje nam nic. Handluje wyłącznie strachem zaszczepionym nam przez zapowietrzone średniowieczem babcie.
Współczuję klechom, bo goniąc króliczka, wyraźnie pomylili drogi i zapomnieli, ze coraz trudniej nabrać im wykształconych ludzi na biblijne brednie.
Dlatego przyjęli inną taktykę.

Wasze pisma o apostazję giną w kościelnych odmętach na wieki. I nie wiem jak byście byli zdesperowani w swoim akcie powiedzenia klechom:
- Odpieprzcie się wreszcie ode mnie!
Wszystko jest na nic, bo usłyszycie od wikarego coś w tym stylu...
- Wyślemy pana pismo do kurii i proszę czekać na odpowiedź.

Rzecz w tym, że kuria nie ma obowiązku takiej odpowiedzi wam przysłać i możecie czekać kolejne dwadzieścia lat. Wciąż więc jesteście dziećmi jedynego słusznego boga, a jak, w międzyczasie, pierdykniecie w ramy, to kościół zainkasuje odpowiednie opłaty za wrzucenie waszego truchła do dziury.

Pamiętacie zapewne nieśmiertelne słowa Jurka Stuhra w filmie "Kingzasjz"
- Ja wiem, że polococtowcy nas nie kochają, ale my tak długo będziemy ich kochać, aż oni wreszcie nas pokochają.

W tym zdaniu zawiera się cała filozofia kościoła.

Kilka dni temu spłonęła perła europejskiej średniowieczna perła architektury, katedra Norte-Damme w Paryżu.To wielki cios dla światowego dziedzictwa. Kilku bardzo bogatych ludzi przekazało na jej odbudowę wiele setek milionów Euro.
A co się dzieje u nas?
Krzywy Ryj rozłożył rączki i obiecał pomoc. Czysta groteska.
Rydzyk natychmiast zaczął sprzedawać cegiełki, z których wyniknie tyle samo, co z ratowaniem stocznią w Gdańsku.
Terlikowski zaś doszukał się działań szatana.

I karuzela się kręci.
Wielkie słowa, zero czynów...

Nie próbujcie oficjalnej drogi wyjścia z kościoła, bo szkoda Waszego czasu. Po prostu przestańcie obsługiwać i finansować tę gównianą instytucję raz na zawsze, bo nic tak dobitnie nie przemówi do wyobraźni kościelnych nierobów, jak odcięcie im kasy.

Od niepamiętnych czasów nie chodzę do kościoła ze święconką. Robi to moja żonusia, której wydaje się ciągle, że utrzymuje tradycję dawania na tacę za kilka kropelek brudnej wody. Nie wcinam się w to, bo nie lubię walki z wiatrakami.
I w tym właśnie problem.
Żebyśmy nie wiem jak, jako społeczeństwo, byli bezwyznaniowi, to i tak zakorzeniona siła średniowiecznej ciemnoty ma nad tak wieloma władzę, właściwie cały mój dzisiejszy wpis jest nic nie wart.
Trochę mi tego szkoda, bo gwarantuję, że nieświęcone jajka zachowują te same właściwości żywieniowe jak te, które udało się poświęcić za dychę. Może za wyjątkiem tych higienicznych.

Mamy dziś tak zwany Wielki Piątek. Kolejne święto wymyślone na potrzeby wyrwania pieniędzy z kieszeni naiwniaków.
Pamiętacje!
Kler nam nie odpuści do czasu, aż my nie o(d)puścimy kościołów.

I czego by tu Wam życzyć...

Wzbogaćcie się na tyle, abyście w czasie owych wielkich katolickich uniesień, pływali sobie na wodnych skuterach po błękitnych wodach Karaibów i wysyłali swoje selfiki proboszczowi.

 A Zdrowych i Wesołych dla tych biedniejszych.


Czy nie pora przestać na swoim grzbiecie wozić swoich prześladowców?

sobota, 13 kwietnia 2019

Debile i katastrofa w Smoleńsku

Debil numer jeden.

Andrzej Rosiewicz, którego onegdaj nawet lubiłem, powiedział, mniej więcej, tak...
- Ja to sobie przemyślałem! Taki samolot, którym leciał prezydent, to był samolot wojskowy, bo to był lot wojskowy pilotowany przez wojskowych. A taki samolot jest świetnie zabezpieczony i nawet jak wpadnie do lasu, to skosi pół hektara i poleci dalej. Co mu tam jakaś brzoza!

Cytat jest niedokładny, bo walę go z pamięci, ale sens raczej zachowałem.
Andrzej, którego kiedyś lubiłem...
Masz 74 lata, a wciąż nosisz muszkę cyrkowego klauna. Błagam! Nie zajmuj się już myśleniem.  Kontroluj nasączenie pampersa, chodź do geriatry, nie jedz masła.
A nade wszystko nie występuj przed kamerą! 

Miałem wątpliwą przyjemność dwukrotnie zbierać szczątki samolotów po katastrofach lotniczych. Wojskowych samolotów. Pisałem już o tym, ale powtórzę...
Samolotu po zderzeniu z ziemią zwyczajnie nie ma! Największymi kawałkami są zwykle silniki. Cała reszta to pył.
Kawałki mają wielkość paczki fajek.
Osobiście zebrałem może trzy kilo pilota. Przede mną lekarz zebrał do woreczków może dwadzieścia pięć kilo przez dwa dni i odpuścił. Mnie było łatwiej, bo nad nadpsutymi resztkami latały już muchy.
Nikt nie wie gdzie się podziało pozostałe pięćdziesiąt kilogramów.
Chcecie więcej realizmu?  Proszę bardzo.
Znaleźliśmy połowę ręki połamanej w dwudziestu miejscach i spalonej. Dolną szczękę z fragmentem policzka i kawałek pleców. Wszystko rozrzucone na połowie hektara. Reszty części nawet lekarzowi nie udało się rozpoznać.
Tyle zostaje z człowieka kiedy "opancerzony" samolot wojskowy się rozbija. Pusty Tu 154 waży 55 ton, paliwo jeszcze kilkanaście, a sto osób to jeszcze 7 ton. A gdzie bagaże i cała reszta, której nie wymieniłem? I to wszystko zapierdala 200 km/h.

Dawno temu jechałem ulicą na rowerze. Była niedziela rano i pustki. Ponieważ coś psuło mi się w przerzutce, co pewien czas zaglądałem między nogi. Nagłe usłyszałem głośny huk i już nie jechałem, a leciałem 2 metry nad asfaltem, bo jakiś kutas wystawił pusty śmietnik na jezdnię.
Dziesięć kilometrów na godzinę katapultowało mnie na dobre osiem metrów.
Przełóżcie to sobie teraz na 200 km/h!
Nawet, gdy jakimś cudem przeżyjesz, to wciąż lecisz. Twoje ciało rozrywane jest po drodze na strzępy i zanim wyhamujesz, jesteś podzielony jak gyros.
Koniec. Kropka.
Byłeś, a po sekundzie cię nie ma. Twój mózg nie jest w stanie tego nawet zarejestrować. Najpiękniejsza śmierć.
Nie szargaj więc, cymbale w groteskowej muszce, świętości ludzkiej śmierci!

Drugim debilem wcale nie jest Antoś. Nigdy nie zniżę się do napisanie choćby jednego zdania na temat tej kreatury.

Drugim jest Bierecki. Kurwa, senator. Człek o uśmiechu zdychającej na syfilis lamy, spółdzielca w mordę i hochsztapler,doklejony do kaczej dupy kaczym gównem. Patriota.

I tak jak Antoś, który, broniąc swojego zafajdanego poletka, czuje się dowartościowany jedynie wówczas, kiedy okrąża je rządową limuzyną, tak i ten twarzak zrobi wszystko, aby dobudować na swojej posiadłości kolejny basen.
Jaką traumą, dla normalnego człowieka, byłoby wynurzenie się z odmętów prywatnego kąpieliska senatora i zobaczenie takiego  uśmiechu jak ten...



To właśnie ten pysk uczy Polaków patriotyzmu.
To on, do końca swoich zafajdanych dni, będzie mi próbował wmówić, kto jest moim zbawcą, a kto nim nie jest.
Spierdalaj na bambus, mości Bierecki.

Zauważyliście pewnie tę pełzającą zmianę w stylistyce wypowiedzi pisowskich trolli...

- My jesteśmy tacy dobrzy, tak chcemy się ze wszystkimi dogadać! Usiądźcie z nami do okrągłego stołu, a my wam określimy warunki, na których będzie to możliwe.
Powiedzmy to sobie wprost...
Takich warunków nie ma!
Ma was wydusić dżuma, zeżreć cholera, a resztę zdziesiątkować syfilis.
Jest dla was jeszcze jedna szansa...
To operacje plastyczne.
Przeczytałem ostatnio taki spicz:
Dziecko Alicji Bachledy-Curuś będzie miało nową i piękną macochę.
Okazuje się, że Colin Farrell ujeżdża od niedawna Angelinę Jolie, a Brad Pitt zasuwa na ręcznym.
Świat jest ciężko popierdolony!
Nie tylko u nas.
I tym optymistycznym akcentem zakończę dziś moje słowo na niedzielę.
Niech będzie pochwalony.
Amen

środa, 10 kwietnia 2019

Lekcja historii

Prawicowcy piszą, że strajk nauczycieli nie powinien mieć miejsca, bo jest dotkliwy. A jaki ma być strajk?
W  roku 1981, w lato, strajkowała połowa Polski. Nie jeździła miejska komunikacja, wszystkie zakłady stały; już nie bardzo pamiętam co w ogóle działało, ale marzeniem wszystkich było wyjebanie komuchów spod żłoba.
I to się stało. Wymagało wprawdzie wyrzeczeń i zaciśnięcia zębów w imię celów wyższych, ale komunistyczna swołocz dostała w końcu łupnia.
Nie przypuszczałem w moich najbardziej mokrych snach, że po czterdziestu niemal latach, trzeba będzie powtarzać ten sam schemat.
Komuchy, te prawdziwe...
Ta pislandzka bladź bez krzty honoru, wrednie kłamliwa i jeszcze bardziej bezduszna w  zawłaszczaniu kraju niż stalinowskie komuchy, musi wyginąć z polskiej historii raz na zawsze.

W czasie tamtych strajków, gdzieś tak po swoją skórą, trochę się tego wszystkiego bałem. Kilka lat straszenia Polaków Kuroniem i Michnikiem zrobiło swoje. Nie wierzyłem im i nienawidziłem komuny.
W sklepach stał tylko ocet i zielony groszek w puszkach, a ja musiałem codziennie zasuwać do swojej dziewczyny dziesięć przystanków tramwajowych.
W mojej Łodzi rządził niepodzielnie pan Słowik z Solidarności, nieudacznik po dwóch klasach szkoły piekarskiej, ukrywający swoją indolencję pod płaszczykiem dziesięciomilionowego związku zawodowego i robiący raban w tramwajach.
To wyobraźcie sobie przez chwilę moje ówczesne dylematy...
Tu komuna, a tam ćwok.
W co zainwestować?
Tylko mi tu teraz proszę nie pieprzyć, że dziewiętnastolatek powinien to, czy tamto. Spytajcie dzisiejszych maturzystów ile jest 6x8!
Uroda owych czasów polegała wyłącznie na tym, że byłem młodzieńcem. Cała reszta to syf.
No i historia zatoczyła sobie kółko.
Buractwo przy władzy, a tępa, postkomunistyczna bryła przykościelnych debili, wciąż sra ze strachu na słowo Michnik.
Obawiam się, że jest to choroba, na którą jedynym lekiem jest śmierć.

Strajk nauczycieli powinien dzisiaj stać się dla tych, którym pis nie odebrał jeszcze umiejętności wyciągania własnych wniosków możliwością głośniej deklaracji co chcemy w przyszłości.
Bo...
Albo zabrniemy na kolejne czterdzieści lat w kaczą dupę, albo wypieprzymy tę sitwę średniowiecznych pojebów tam, gdzie jest ich miejsce.
W tak zwane pizdu

A cała reszta reszta, która nie jest w stanie tego zrozumieć, niech się pierdoli.

Napiszę to jeszcze raz...
Strajk nauczycieli daje nam dziś wielką ku temu okazję okazję, a naszym nadrzędnym obowiązkiem jest go popierać aż do zwycięstwa.
A jak stanie komunikacja to se kupcie rowery.
Albo benzynę.
I murem za nauczycielami, bo to dziś jedyna realna siła mogąca mogąca przerwać to pisowskie szaleństwo.




niedziela, 7 kwietnia 2019

Ile kosztuje nas krowa

Wielkiej piękności, a jeszcze większej mądrości, imć pan Kaczy Kuper, woli świnie od ludzi. I krowy woli tyż.
Oniemiałem wczorajszego wieczora. Do dziś targają mną sprzeczne emocje, ale spróbuję się wznieść powyżej swoich pierwotnych instynktów i nie rzucać wyłącznie bluzgami.
Oceńmy zatem na trzeźwo sobotni spicz cysorza i to, co z niego wynika.

Myślę sobie otóż, że ta drabinkowa bladź, po ośmiu latach dochodzenia, wreszcie doszła; i ogłosiła światu, że wytrysk kaczej spermy capi oborą i chlewem. Chyba trudno się z tym nie zgodzić...
Ale może wcale tak nie jest...
Równie  dobrze może być tak, że, w związku ze strajkiem nauczycieli, chciał nam przekazać swój stosunek do edukacji, a krowy i świnie posłużyły mu za przenośnię i mówi do nas tak...

- Ja pierdolę szkoły, przedszkola, nauczycieli i ich rodziców, a edukację waszych pociech mam w dupie. Popierający mnie mają być bandą spolegliwych kmiotów; cały świat powinien taki właśnie być, bo tylko wówczas ja będę mógł wami rządzić.
Koloratkowi pedofile głośno temu przyklaskują, bo to ich żywotny interes. Ich być, albo nie być... To ich 14 miliardów na rok!
Jest o co walczyć?
Jestem niemal pewny, że pieprzenie kaczora o krowach i świniach jest płaszczykiem do przykrycia kolejnych afer, które niebawem nam zafundują.

Stanę się teraz odrobinę pompatyczny...
Nadchodzi koniec rządów tej przebrzydłej formacji.
Zapewne widzieliście wiele razy jak to Hitler namaszczał piętnastolatków i wysyłał ich na front. Kaczor go przebija i wysyła do walki o własną Polskę krowy i świnie. Po części ma rację, bo nikt przy zdrowych zmysłach za tym piździelcem nie pójdzie.

Wracam zatem do mojego tytułowego pytania...
- Ile zarabia krowa?
Już odpowiadam:
- Kryska Pawłowicz zarabia w sejmie 72 tysiące.
- Zalewska 123 tysiące.
- Mazurek przyjęła prawie 200 tysięcy rocznie.

Może te trzy krowy wystarczą?


poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Prima Aprilis

Mógłbym teraz napisać, że Terlikowscy biorą rozwód, Kaczyński miał zawał, albo że Pawłowicz jest w ciąży z Rydzykiem. I pewnie wielu by się na to nabrało, a ja miałbym niezłą radochę.
Będąc dwa lata temu w Anglii podarłem sobie spodnie. Po powrocie do domu podarłem je jeszcze bardziej, właściwie to tak na zupełnego maxa, włożyłem je i opublikowałem zdjęcie z opisem, że oto właśnie kupiłem najnowszy krzyk mody od Armaniego za jedyne 149, 99 funciaków; i co wy na to?

- Lepsze spodnie kupisz na rynku za dychę! - odpowiedział jakiś obrażony na mnie mózg...

Słyszałem dziś w radio, że jakiś gostek, z tak zwanych "totalnych", napisał, że cysorz przekazał 50 tysięcy na konto Birgfellnera i ma w planach rozliczyć się z kolejnych niezapłaconych faktur.
Nawet gips na ścianach moich pokojów zorientowałby się, że to żart.
Ale przecież nie ten "koń, który mówi", ta bezdennie durna paniusia, Beata Mazurek, robiąca za rzecznika prasowego pislandii. Jedynie ona wywlekła przed kamery swoją końską urodę i zaprzeczyła. Nawet panna Pawłowiczówna nie była aż tak głupia!
Olać to.
Są przecież i inne kwiatki.

Kaczyński zapewnił mnie niedawno, że dał mi wreszcie wolność.
To tak, jakbym odciął sobie w robocie rękę, przyszyliby mi ją, a po dwóch latach rehabilitacji Jaruś by ogłosił, że to dzięki niemu mogę się wreszcie porządnie podetrzeć.
Jaruś!
Wal się ze swoją paranoją!
Ani myślę napisać, że jesteś mistrzem robienia ludziom wody z ich mózgów, bo nie da się zrobić wody z wody.
Kaczorze!
Mam swoją wolność od niepamiętnych czasów i żaden Gierek, Jaruzelski, Schetyna... a tym bardziej żadna kacza dupa, nie jest mi jej w stanie jej dać ponownie.
Ani odebrać!
Bardzo mnie teraz korci napisać coś o spędzie faszystów w sali przeora Kordeckiego na Jasnej Górze, ale nie napiszę, bo to dramatycznie przekracza próg mojej zdolności do rozumienia dowcipów.
Nawet tych primaaprilisowych.