wtorek, 30 maja 2017

Świat Kubicy

Myślałem, że będąc na wakacjach, nie dotrą do mnie informacje o podobnych imbecylach, co niejaki Świat (imienia na szczęście nie znam), ale, k...a, dotarły.
I apiać to samo...
Miękka ziemia, mała prędkość... Ledwie taka, z jaką Kubica pieprznął w beton i miał jedynie kilka otarć.

Poseł Świat był redaktorem "Nowego Świata".

Moja sąsiadka, to są trudne tematy, myła okno na parterze i spadła na chodnik. Cholera wie z jaką prędkością, ale mogła jakieś 200 już zdążyć rozwinąć, bo leciała głową w dół.
Zeszła z tego świata na miejscu.

Poseł Świat ukończył polonistyczne studia.

Pewna stewardesa, to są trudne tematy, wyleciała z rozbitego samolotu z dziesięciu kilometrów, prosto w stóg siana. 
Też miała na liczniku jakieś 200.
Przeżyła.

Poseł Świat wiele lat pracował na Poczcie Polskiej w marketingu.

Robert Kubica, to są trudne tematy, rozbił kiedyś auto z mniejszą prędkością niż dwieście na godzinę i do dziś ma kłopoty ze zdrowiem. Michael Schumacher jechał na nartach i jest nieprzytomny dwa lata.

Poseł Świat był redaktorem "Herolda Dolnośląskego".

Wymieniłem chyba wszystkie osiągnięcia posła Świata prócz tego, że został posłem. Ale... aby zostać posłem pisu, to są trudne tamaty, wystarczy być kompletnym idiotą, a to właśnie świat Świata. 
Nie wiem za jakie grzechy muszę wysłuchwać kolejnych porcji bełkotu o lądowaniu kupy złomu o masie dziewięćdziesięciu ton, to są trudne tematy, z niewielką prędkością dwustu na godzinę, na zielonym mchu wedle brózki. To są trudne tematy, a ja jestem na wakcjach i trudne tematy gówno mnie obchodzą.

Nie wiem z jaką prędkością i w co pieprznął imć Świat tak mocno, że jego móżdżek wciąż lewituje poza doczesnymi szczątkami Świata, ale to są z wielką pewnością trudne tematy, których nie chce mi się drążyć. 
Chciałem się tylko dziś pochwalić, że w trudnych tematach jestem na bieżąco.
Jutro mam z żonusią dwa trudne tematy...
Przepłynąć się statkiem czy iść do muzeum Vikingów? Jak mi radzicie?



wtorek, 23 maja 2017

Pisać każdy może

Poczytałem sobie bloga niejakiego DziejPi (nie będę wymieniał imienia i nazwiska), ksywa Szerszen. To zapewne jakaś uboga odmiana szerzenia, ale jakoś mi to wisi i nie będę analizował. Gostek wyraźnie cierpi na bezmyślny słowotok. To wisi mi także. Ale, do ciężkiej cholery, jeżeli już ktoś napina się aby coś napisać, to nie wystarcza zlepek samych słów. DP o tym nie wie i wali to, co ugniata mu wątrobę; bez żadnej logiki, bez puenty, bez sensu...
Oczywiście jego mniemanie o sobie jest wyższe od Czomolungmy. Zacytujmy tę prozę...

"PRAWDA O RZĄDACH PO-PSL, NIE CZYNI MNIE FANEM PiS
Nie jestem ani fanem PiS, ani żadnej innej przestępczej organizacji, ale jestem wrogiem tych z PO- PSL. To oni, PO- PSL zachowują się tak, jakby nigdy wcześniej nie wyrządzili nam oceanu krzywd, tak, jakby nigdy wcześniej nie sprawowali razem władzy przez 8 lat, tak jakby nigdy wczesnej nie sprawowali władzy z innymi koalicjantami.
... okazali się większymi zbrodniarzami wobec nas Polaków niż III Rzesza. Nie dokonali na nas ludobójstwa tylko dlatego, że byli zbyt słabi by tego dokonać! Być członkiem PO- PSL, to znaczy być czystej krwi łotrem wyzbytym empatii wobec ludzi, być czystej krwi złodziejem, zdrajcą, oszustem i cmentarną hieną. W naszym kraju osoba która okrada trupy, nazywa się cmentarna hiena. PO okradli trupy rabując im 2700 złotych zasiłku pogrzebowego! Więc określenie ich mianem cmentarnych hien ma pełne uzasadnienie! Kim wg was jest Bronisław Komorowski -ich prezydent, który dla swojej rozrywki, dla radości, zabija zwierzaki? Gdyby prawo nie chroniło ludzkiego życia, to taki Komorowski polowałby na nas tak samo jak teraz poluje na zwierzaki. Zabijałby nas tak samo, tacy „ludzie” mają mentalność morderców i ten zwyrodniały morderca zwierzaków był prezydentem PO- PSL!"

Napisał to 17 maja tego roku. Nie będę zniżał się do komentarza.
Podobnych idiotów, którym wydaje się, że mają ludziom coś do przekazania, jest mnóstwo. Dobra, czytajmy dalej...

Kolejne osiągnięcia tandemu kryminalistów z PO- PSL, to ustawa, która pozwalała odbierać biednym rodzicom dzieci z powodu biedy. Naprzód tym rodzicom władze PO- PSL zabierały pracę, likwidując kolejny zakład pracy! Ta ustawa niczym nie różniła się od odbierania nam dzieci przez III Rzeszę. NICZYM! „Dzięki” tej ustawie, powstała nowa gałąź działalności gospodarczej dla swojaków z PO- PSL, pod nazwą „opłacalny chów obcego bękarta” Za jednego „bękarta” swojak otrzymywał 1500 złotych netto, poza tym, swojak i żona swojaka, jako tatuś i mamusia, stawali się rodziną zastępcza i otrzymywali miesięcznie po 1600 złotych netto każde! Nie trzeba być inteligentnym by wiedzieć, że chów jednego „bękarta” był mniej opłacalny niż kilku „bękartów,” że to w interesie swojaka było, by na utrzymanie bękarta wydać nie 1500 złotych miesięcznie, tylko jak najmniej i różnicę pomiędzy otrzymana kwotą 1500 złotych na utrzymanie „bachora” , a rzeczywiście wydaną swojak miał dla siebie! Normą było i być może jest nadal, karmienie „bękartów” psim pokarmem, jest tańszy i kaloryczny! Ubieranie „bękartów” w salonach szmatek su. To są fakty. Zabicie bękarta przez swojaka było traktowane jak wspólna bójka zabitego dziecka z „tatusiem” Gwałt na dziewczynce 11 letniej, przybranego tatusia - policjanta, który skończył się ciążą i porodem, to wyrok 2 lata w zawieszeniu. Takie sądy, tacy prokuratorzy, taka władza. Ale i to nie są wszystkie osiągnięcia uroczego tandemu PO- PSL. Pomijam złodziejski hop sztos TK pod wodzą Jędrusia Rzeplińskiego, który uznał, że pieniądze OFE wpłacane przez przyszłych emerytów są własnością kryminalistów z PO- PSL i nie podlegają zwrotowi. Jak widać kryminaliści z PO- PSL nie mieli żadnych zahamowań by wyrządzać nam krzywdę. Dziś popierać te kanalie mogą i popierają tylko i wyłącznie takie same kanalie jak ci z PO- PSL, takie same! Celowo nie wkleiłem w ten artykuł kilkadziesiąt nierozliczonych afer V niemieckiej kolumny z PO- PSL. Moim zdaniem by napluć na nich wystarczy wiedza, którą przekazuję w tym krótkim artykuliku. Dla porządku dodam. 2 lutego 2011 roku PO, PSL, PiS, SLD, RUCH Palikota, ustanowili dzień 1 marca. dniem święta morderców wyklętych. Na pohybel autorom tej haniebnej ustawy gloryfikującej naszych ludobójców, na pohybel kanaliom i ich wszystkim apologetom. Skoro ludobójcy niewinnych ludzi są gloryfikowani jako bohaterzy, to kim są ich ofiary? Jak traktować ofiary gdy ich kaci są bohaterami? 17.05.2017

Przestudiujcie afery wykryte przez DżejPi Szerszena, który zapewne popiera mądrości naszego sepleniącego juroposła z muszką. 



Znikam ze świata blogerów co najmniej na tydzień. Mam nadzieję, że nie będziecie z tego powodu specjalnie płakać. Odezwę się po powrocie ze Szkocji do Anglii, bo wcześniej nie będę mieć dostępu do komputera.

sobota, 20 maja 2017

Co jest gorsze? Wystąpić w Opolu czy...

Chyba się starzeję...
Właściwie to zacząłem się starzeć od momentu poczęcia, ale wówczas tego jeszcze nie dostrzegałem. Świadomość dopadła mnie przedwczoraj, kiedy to kupiłem sobie butelkę bezalkoholowego piwa "Karmi" i stwierdziłem, że bardziej mi smakuje niż to z procentami.
W końcu nie o to chodzi, aby się urżnąć, a o to, aby czerpać przyjemność ze spożywania.
W przeciwieństwie do niektórych...


Pijani czy wariaci, jak myślicie, którzy lepsi?
Taki, mniej więcej, wybór mamy w dzisiejszym rządzie. Osobiści skłaniam się ku pijanym, bo wariat na gazie...
Widoczna na fotce posłanka, ni cholery nie wiem jak się wabi, z pewnością dziesięć minut później zapadnie w kojący letarg, a ten szajbus obok pójdzie się pytać o carycę Katarzynę i dostanie za to pieniądze z podatków.
Ciekawe czy szpitale psychiatryczne w Polsce są gotowe na przyjęcie mocno nieokreślonej ilościowo, acz zacnej, grupy Napoleonów, Koperników, Galileuszy i Freudów? Bo żeby być Szekspirem, to trza chociaż umieć pisać.
W zacnym świecie budowlańców, w którym obracam się już niezłych parę lat, jest takie powiedzenie o klientach:
Całe życie z wariatami...
Nie będę tego rozwijał, bo to temat na całą książkę, myślę jednak, że po włączeniu TVP natychmiast zrozumiecie o co mi chodzi.
I dopiero w tym momencie dochodzę do tego, o czym planowałem dziś napisać.
Tat tarada tam tam tat tat tam tamdarara...
Rozpoczynamy jubileuszowy Konkurs Piosenki w Opolu! Wystąpią: Maryla Rodowicz (albo nie... co i rusz zmieniają się zdania...), i...
Dalej wybitny zarządca TVP chwilowo się waha, bo wybór ma gigantyczny.
- Zenek Martyniuk, który:
Występował gościnnie w zespole Select, nagrał też jeden album w duecie z Waldemarem Oksztulem! Z tym Oksztulem z U2? Ja pierdolę!
Na tym kończymy listę uczestników festiwalu, będzie zajebiście.
Dzień pierwszy.
Nawalone smrodem kościelnego kadzidła mohery już zrzucają staniki, przypinają firankowymi żabkami różańce do sutków i robią szpagaty na balkonkach. Bilety rozprowadził ojciec dyrektor w zamian za  emerytury, święcona woda leje się strumieniami, a onr ochrania pierwszą opolszcznicę ku chwale Adolfa.
Dzień drugi.
Czesław Niemen dostaje jacht za piosenkę "Dziwny jest ten świat", Jasio Pietrzak pokazuje twarz Faraona, a bosy Cejrowski opowiada o życiu seksualnym dzikich z San Escobar. Podkład muzyczny zapewnia Zenek Martyniuk utworem o wieloznacznym tytule: "Zenek blues". Wieczór kończy smoleński apel, paciorek i sztuczna mgła. Amok widowni dopełniają fruwające balkoniki.
Dzień trzeci.
Tęczowe dymy. Na estradę wlewają się posłanki Pawłowicz z Sobecką ciągnąc rydwan uwity z białych róż, na którym dumnie siedzi poseł Mikron z kotem.

Gigantyczny sukces festiwalu!
Niemal wszystkie mohery z widowni zeszły do Hadesu, Kurski płacze... Zza głośnikowych kolumn wystają szpilki najebanej posłanki, której nie znam z nazwiska.

No to teraz widzicie czym grozi picie bezalkoholowego piwa...




czwartek, 18 maja 2017

Tęsknoty słomianego wdowca


Miałem dziś nie pisać, ale siedzę sam w domu, a nie mam granatu, by się rozerwać, więc jednak coś nasmaruję.
Ponieważ żona sobie pojechała w delegacje i żyję w ogromnym strachu o nią, bo podróż daleka, a autostrady okupują kibole, udałem się więc do apteki i grzecznie mówię:
- Poproszę nervosol.
- Co proszę?
- Chyba, kurwa, mówię! NERVOSOOOOL!!!

Moje nerwy, w połączeniu z nadwrażliwością żołądka (czytaj - sraczki) i bezwzględnie postępującym Altzheimerem, to najgorsze połączenie wszystkich chorób, bo jak mnie dopadnie to trzeba przecież biec.
Pojawia się jednak problem dokąd?
Podobno najlepszym lekarstwem na podobne dolegliwości jest zwykły smalec... (taki dżem ze świni...) i mało znane warzywo zwane bestseller.
Problem oczywiście nie dotyczy hipsterowych wegetarian grających w rosyjską ruletkę, którzy kładą na talerzu sześć pierogów, w tym jeden z glutenem...

Dzień bez żonusi prawie zawsze obfituje w niestandardowe przygody. Akumulator w moim aucie pokazał mi fakersika i zostałem zmuszony do poruszania się komunikacją publiczną. Niestety, nowe trasy autobusów w Łodzi są zagadką nawet dla tych, którzy je opracowali, a coś dopiero dla mnie, korzystającego z nich trzy razy na dekadę! Mają jednak pewną zaletę...
Znalazłem otóż, w autobusie, portfel z dokumentami na nazwisko Stasiek Kowalski i okrągły tysiąc złotówek. Szybko zadzwoniłem do toruńskiego radia...
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica.
- Na wieki wieków synu! Z czym dzwonisz?
- Znalazłem portfel, a w nim prawo jazdy i tysiąc złotych...
- Słucham cię synu uważnie...
- Może puśćcie dla Kowalskiego jakąś ładną melodię?
- Nie lepiej przekazać pieniądza nam? W imię Boże...
- Wolę za nie kupić walutę i iść do fryzjera.
- Rozumiem, ale zapewne wiesz, że Maryja nie chodziła do fryzjera...
- A Jezus jeździł Mybachem? - grzecznie pytam.
Piiiiiiiiiiiiii...
Krótko potem przysiadła się do mnie bardzo brzydka dziewczyna i pyta:
- Nudzisz się koleś?
- Aż tak to nie...
Byłem wściekły więc mówię:
- Pocałuj konia w dupę, bo popękały ci usta!
- A taki całus je nawilży?
- Nie, ale powstrzyma cię od ich oblizywania.
- Oj przestań! zagadnęłam cię, bo chcę się o coś spytać... Mam takie małe piersi. Jak je powiększyć?
- Musisz codziennie przecierać się między nimi papierem toaletowym.
- I to pomoże?
- Nie wiem, ale na wiele kobiecych dup pomaga...

Oczywiście, że jestem seksistą... i bardzo śmieszy mnie dowcip o teściowej, która poszła do piwnicy po ziemniaki, potknęła się, skręciła kark, a zięć zrobił spaghetti.

Nie przeczę że jest w tym trochę winy żonusi, która kiedyś, w przypływie melancholii, rzekła do mnie:
- Gdybym kiedyś miała funkcjonować tylko dzięki jakiejś maszynie, to proszę, odłącz mnie.
- Nie ma sprawy.
- Ej! Co ty robisz? Zostaw ten router!

Może, tak na koniec, opowiem jakiś seksistowski dowcip?

- Dobry wieczór. Czy ja mogę z Jolą?
- Żony nie ma w domu.
- Pytałem tylko czy mogę...





wtorek, 16 maja 2017

Zdechł pies

Cały czas próbuję doszukiwać się w dzisiejszych czasach czegoś zabawnego. Dla kogoś, kto kocha drwić z napuszonych idiotów, wytykać im ich wady i bezmyślność, to złote czasy. Przykładem jest choćby "Ucho Prezesa" bijące, od pierwszego chyba odcinka, rekordy oglądalności w necie.
I super!
Każda satyra, drażniąca do szpiku kości rządzących nami oszołomów, ogromnie mnie cieszy. I choć nie jestem wielkim fanem "Ucha...", jego idea zasługuje na olimpijskie złoto.
To właśnie Robert Górski, Klaudia Jachira i... hmmmm... niewielu innych, robią dziś to, co mojemu sercu jest najbliższe.

Wciąż nie mogę pojąć, jak mogliśmy dopuścić, aby jakiś gówniany człowieczek, nie sprawujący żadnej realnej władzy, trząsł naszym krajem, a wokół jego słów toczyła się cała polityka jednego z większych państw w Europie!
Jego teatralnie nadęty, patetyczny, pozerski, kabotyński i megalomańsko-wściekły styl wypowiedzi, przestał mnie już nawet denerwować. Pieprzony kreacjonista! 
Jestem tym wszystkim, tak zwyczajnie i coraz bardziej, zniesmaczony.

Być może dlatego pokazywana przez Roberta Górskiego wizja Kaczora, takiego dobrodusznego dziadziusia, choć z podtekstem: "To ja, wasz Józek Stalin", nie mieści się w moich kategoriach pluralizmu.
Takich ludzi trzeba tępić, tu ośmieszanie na nic.
Dostrzegam radykalizowanie się moich poglądów. Coraz trudniej mi dostrzec w rządach zidiociałych faszystów śmieszności.
Macierewicz, Szyszko, Ziobro... Pojeby z onr...

Kogoś z Was to jeszcze śmieszy?

Pieprzu dosypujecie także i Wy komentując moje wpisy tak mało parlamentarnym językiem.
Trochę zazdroszczę Robertowi Górskiemu wciąż jeszcze kabaretowego spojrzenia na naszą rzeczywistość.

Mój dzisiejszy wpis jest po części efektem wysłuchanej audycji niedawno o byłym księdzu, Wojciechu Gilu, zasranym zboczeńcu, gwałcącym na Dominikanie dzieci, a odsiadującym karę siedmiu lat pierdla za pedofilię. Ich spółka z biskupem Wesołowskim, którego bóg, na szczęście, powołał już do swojego nieba na pasterza przebywających u siebie owieczek, była ze wszech miar owocna, ale mnie przyprawiła o torsje. 
Z tego nie da się kpić! Zabiłbym podobne kreatury bez mrugnięcia okiem, a ktoś, kto ma własne dzieci, musi przyznać mi rację!
Mam dziś ochotę zwyczajnie zjebać wszystkich których nie cierpię, ale się nie da. Za dużo tego i za bardzo się rozlazło.
I właśnie w tym momencie wyratować mnie może tylko dowcip...

Partyjne zebranie...
Wstaje jeden i mówi:
- Nazywam się Walczak, walczyłem - walczę i będę walczył!!!
Zrywa się drugi:
- Nazywam się Pieprz...
- Siadajcie towarzyszu...

A jednak można :)




niedziela, 14 maja 2017

Pęknie czy nie pęknie? That is the question...

Rok 1986 to był dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia.Współcześni kronikarze wspominają otrzymanie praw miejskich Kisielic oraz zakończenie szkoły podstawowej przez niejakiego Stanisława Piętę. Ówczesny piętnastolatek, miast całe dnie męczyć swoją, jakże jeszcze przecież niewyrośniętą parówkę, poszedł w opozycję i wstąpił do zasadniczej szkoły zawodowej o profilu elektryczno-energetycznym. Działania przyszłego posła były zaplanowane w każdym szczególe. Równolegle bowiem do nauki wymiany bezpieczników na schodowych klatkach późniejszy, i jakże dziś wybitny parlamentarzysta, zorganizował siatkę opozycyjną do zwalczania parkujących na ulicach fiatów126p i Zaporożców. Późniejsze wyniki śledztw Stanisława Pięty dobitnie wskazują na niepoliczalną wręcz ilość milicyjnych komend, pod którymi grupa wybitnych opozycjonistów kradła z samochodów wszystko co popadło ze szczególnym uwzględnieniem broni palnej i portfeli. Jako, że tej pierwszej, ni kuta, znaleźć nigdzie nie mogli, za drugie kupowali piwo. Stasiek, już wówczas o wyglądzie nobliwego siedemnastolatka, dwoił się i troił, aby owo piwo natychmiast dostarczać wysuszonym na wiór elewom w bielsko-bialskiej jednostce wojsk ochrony Bielska-Białej. I okolic.

Taki to martyrologiczno-opozycyjny obraz swój maluje nam dziś poseł Stasiek. Nasza duma i intelektualna pięta rozkochanych w debilach nosicieli gromnic.  
Stachu Pięta jest dzieckiem kochanym przez pic... znaczy pis. Trza mu dokupić tylko karocę.

A inne?
Są oczywiście i takie, najlepiej jeszcze nienarodzone; te w formie plemników przebijających się ospale do jaja. O nich to trajkoczą bez przerwy, bo tylko one ich nic nie kosztują, a temat zastępczy - jak ulał. Przy okazji zapłodnią kilka tysięcy leciwych moherów, te kolejne setki sąsiadek z drugiej klatki, które wprawdzie nadają się do rodzenia dzieci jak holenderski wiatrak do mielenia kawy, ale mają powód, by wyskoczyć do najbliższej parafii podrzucając proboszczowi kolejne pięć dych w intencji zakupu nowych karoc. Bo Audi A6 to przeżytek; mają zbyt wąskie drzwi na proboszczowe dupy. A proboszcza dupa to priorytet.  

Nie jestem na bieżąco z pociechami: od żłobków do podstawówki, ale sam fakt posyłania dzieci do szkoły o rok później jest oczywistą próbą umysłowej degradacji. Poseł Stasiek jest tu przykładem. O ile dobrze pamiętam, mój syn, w tzw. "zerówce" zdecydowanie mógł pójść już do szkoły, bo umiejętności czytania i pisania posiadał, o tyle poseł Stanisław nie zdradził się z tą wiedzą do dzisiaj. I takich potrzebuje cysorz! I dla takich właśnie obumarli producenci batów, lejcy i orczyków wstają dziś z grobów; dla nich to biskup Dydycz codziennie wpycha piętnaście kilo mięcha na dzień w swój kałdun serwując dzisiejszym adeptom plastyki jedną godzinę nauki w tygodniu jedynie w siódmej klasie i codzienną religię.
Religię czego?
Klękania przed przeżartymi capami?  
A rodziców, bojących się posyłać sześciolatków do szkoły, powinno się karać za głupotę.

czwartek, 11 maja 2017

Europejsaty uniokrata

Wyprane mózgi prawicy, od czasu do czasu, także tryskają elokwencją.
Wczoraj dostałem komentarz do mojego posta pt. "Francuska Robota", który zacytuję w całości:
 
"Europejsaty uniokrata, który pisze "nie cierpię żadnego przejawu faszyzmu gdziekolwiek" to żart tygodnia".

Napisał go jakiś imć Paweł Kowalczyk, którego ośmielam się nie znać. 
Jego profil prezentuje nam zdjęcia krów na wybiegu. 
Czy rzeczony Kowalczyk zaplątał się między nie - nie pisze; czy owe mećki były się przyczyniły do zrozumienia europejsatych uniokratów - wątpię, bo my...
... "Europejsaci Uniokraci" nie piszemy dla krów, nawet tych z wolnego chowu, tak rześko hasających od świtu po noc na kaczych łańcuchach wśród własnych placków. 
Mleko i pieczarki...
To wszystko co taka wyedukowana krowa może nam dostarczyć biegając bezmyślnie po polu. Purysta dopowiedziałby, że jest jeszcze przecież spory kawał mięcha, ale armatnie ścierwo interesuje mnie teraz najmniej. Prawicowi entuzjaści europejskich dopłat do szyszkowej stodoły, w zamian za zwycięstwo 1: 27, zasługują tylko na naręcza białych róż, które Kim Dzonk Kacz przeklął wczoraj z drabinki. 
Szczerze mówiąc... 
Opinia imć Kowalczyka o mnie wisi mi kalafiorem i może sobie pisać wszystko to, co jego łaciaty umysł jest w stanie spłodzić. Zainspirowało mnie coś innego...

Nie sądzę, aby ów Kowalczyk był w stanie sam wymyślić to tytułowe określenie przeciwników kaczyzmu. Jego profilowe zdjęcie, intelektualne możliwości i przynajmniej trzy byki w krótkiej ripoście nie dają mu na to szans.
Chłop się jednak stara i dlatego ja, teraz, w swoim europejsatym umyśle, wymyślę kilka określeń na prawicowych półgłówków...
- Miśkowszczycy
- Mohery Wyklęte (już niedługo...)
- Pęknięte Opony
- Kaczodupolizy (banalne)
- Obraz nędzy i rozpaczy (onr)
- Drabinoidalne studium miesiączki
- Ósmoklasiści 
- "PPP" - Partia Prawdziwych Pojebów
- "SUKO!" - Słodycz Ust Kiszonej Ogórki
- Fani Rozpiętego Rozporka 
- Drabina Dla Każdego
- Rydzyk w Maśle
- Prawo i Sprawiedliwość
- Kaczor - Orban: dwa bratanki 
- Nocne Zmazy Gromnicy
- Zapach Karocy
- To Dla Nich Żyjemy!





poniedziałek, 8 maja 2017

Fransucka robota

Najbardziej lubię pisać o rzeczach, na których kompletnie się nie znam.
Wczorajsze zwycięstwo Macrona jest takim przypadkiem. 
Właśnie się doczytałem, że Le Penówna dostała od rodaków wyborczego liścia. 
I gitarrra! 
Bo nie cierpię żadnego przejawu faszyzmu gdziekolwiek, a już w kraju Degasa, Gauguina, Renoira, zamków nad Loarą i francuskiej miłości - to już wcale. 

Oczywiście nie jestem aż tak naiwny, aby sądzić, że faszyzujące twory spod wieży Eiffela nie znajdą zaraz wytłumaczenia swojej przegranej i nie zechcą przekuć ją w gigantyczne zwycięstwo, ale to jest już bez znaczenia. 
Francuski faszyzm przegrał i kropka. 
Najpiękniejsze jest jednak to, że tym sposobem przegrywa także i polski, a to cieszy mnie o wiele bardziej. Wyedukowani na wycieraczkach pod zakrystią, nauczyciele jedzenia Francuzów widelcem, z pewnością nie zadali sobie trudu dowiedzenia się, że onegdaj posługiwanie się widelcem było raczej heretycką demonstracją, którą kościół, jak każdą nowość, długo potępiał, bo na nowości wyczulony jest bardziej niż świnia na trufle. 
Kaczystan dostał więc kolejnego kopa w swoją prawicową dupę i pozostaje mu z wolna pakować manele, bo na pieprzeniu o Smoleńsku niczego już nie ugra. 
Nie łudźmy się jednak, że nowa władza we Francji będzie dla nas jakimś zbawieniem. 
Gdyby Le Penówna została prezydentem, starałaby się rozpieprzyć całą Unię, a Macron postara się zepchnąć Polskę do zaścianka Europy, a to z powodu rządów Kaczyńskiego i jego świty. 

Innymi słowy...
Należy co prędzej ukrócić władzę tego szeregowego posła, który zresztą powinien być już na emeryturze. 
Źle napisałem. Należy go zwyczajnie olać! 
Niech sobie rządzi własną trzódką bez kamer i mikrofonów albo powoła się na premiera, w innych przypadkach - totalny ignor!
Ale tu się pojawia kolejny problem... Obawiam się, że nikt tego nie chce... Kaczor jest potrzebny, bo jest personifikacją zła i symbolem pislandii. Bez niego, wciąż przecież rządząca prawica, rozpadłaby się za szybko i mógłby nadejść jakiś nowy Kukiz i na nowo poharatać ledwo podleczoną twarz Platformy. 
Z PO tak właśnie jest. 
Za często oglądają się za siebie; za bardzo dbają w flanki w sytuacji, w której trzeba iść ostro do przodu i wbić się w przeciwnika klinem. Rozdzielić, rozgonić i zdeptać!
Schetyna tego nie umie. Nie umiał Tusk, ani nikt inny przed nim. Wszyscy, nawet SLD, kłaniali się klerowi i dopieszczali tych, których należało dawno zgnoić. 
Efekty? Szkoda gadać... 
Wracając jednak nad Loarę...

Francuzi to dumny, ale i odpowiedzialny naród. Najlepiej świadczy o tym frekwencja wyborcza. Bierzmy z nich więc przykład, bo gdyby do ostatnich wyborów poszło siedemdziesiąt procent Polaków, wynik byłby z pewnością inny! 
Ale po co?!
My lubimy eksperymenty i "après caresser leurs parties génitales".
 
No to głaskajmy się dalej, bo:



niedziela, 7 maja 2017

Liczyrzepy czyli... co będzie jutro w TVP

To ile osób manifestowało dziś w Warszawie? Według pislandii dwanaście tysięcy...
Kompletna porażka totalnej opozycji zapowiadającej oblężenie stolicy.
Jaruś wydał osąd i trzeba mu wierzyć, bo nasz najukochańszy Kim Dzonk Kacz wie wszystko najlepiej. Mentor tuzów pokroju Płaszczakowych dzióbków i mokre sny moherowych dziewic wypełzł ze swojej nory, zapiął rozporek, wypił herbatkę i trysnął geniuszem po raz kolejny. Niezwyciężona armia kaczych dupolizów, z wdziękiem grzechotnika, trzeszczy od samego rana o klęsce Marszu Wolności. Co i rusz kolejny gość "Wiadomości" bagatelizuje jego zasięg zmniejszając, w efekcie, liczbę demonstrantów do czterdziestu kilku rzekomych, acz kompletnie pijanych, popleczników Schetyny spod Otwocka, ściągniętych do stolycy w kajdankach, w skradzionych Ziobrze więźniarkach; ludzi po trzyletnich gimnazjach, a więc bezmyślnych i niewiedzących niczego o ogromie prac Trybunału Konstytucyjnego po reformie, o gigantycznej pracy komisji od wyjaśniania smoleńskiego morderstwa na prezydencie Polski, od mgieł i pancernych brzóz.
Konstruktywne opinie Pietrzaka, Zelnika i tego łysego capa od "Warto Rozmawiać", zasypują grób "Marszu...", a panna Pawłowiczówna uklepuje piasek łopatą szczerząc zębiska jak chomik w rui. Mohery walą różaniec za różańcem, jakiś biskup gromi z ambony pedofilów z KOD-u, Rydzyk dostaje dwadzieścia baniek na odwierty święconej wody w San Escobar, a Jędruś jedzie na narty pierdyknąć siedemsetny paciorek ku czci wypełnionych wodorem opon przestarzałego do granic możliwości dwuletniego BMW. ONR wpada w rozpacz. Zastrzega sobie prawo do demonstracji na każdym większym placu w Rzeczypospolitej do końca tysiąclecia...
Rozświetlony wizją Tysiącletniej Dobrej Zmiany, na drabinkę z Castoramy, wkracza wódz! Ostoja każdego matecznika profesora Szyszko, propagator wolności i demokracji, mąż wszystkich żon i żona każdego z mężów po osiemdziesiątce - Kim Dzonk Kacz!
- Hurrrraaaa! Niech Żyje!
Mohery mdleją.
Kamery "Telewizji Republika" zalewa sperma Sakiewicza, którą namiętnie zlizują Ziemkiewicz z Gmyzem, a Terlikowski płodzi z niej dziecko.

Jutro niedziela. Warto oglądać!
Nasza demokracja... możliwe, że jest najlepsza w Europie. Zaraz po tej białoruskiej.
Ale przed węgierską! 
Chyba muszę skończyć już pisać, bo obawiam się o moje podroby.
Taka skaza pisowska z alergią na różaniec.




piątek, 5 maja 2017

Mohery a ciała astralne

Cóż by można o nich ciekawego napisać? Żyją w swoim świecie atakowane oceanem i zmieniającą się pogodą, huraganowymi wiatrami lub palącym słońcem. Nie poddają się nigdy. Najładniej im na tle zachodzącego słońca. Są cudem natury i są w Irlandii.


Będę tam za cztery tygodnie.
Mohery rodem z Kaczystanu kompletnie mi wiszą.

Ktoś, niedawno, uparł się i drążył moją wątrobę pytaniami w rodzaju:
- Dlaczego dodałem zdjęcie facetów grających w skata do wpisu o onr? bo on nie rozumie...
Bo to organizacja dla idiotów, a ja nie mam najmniejszego zamiaru jej reklamować na swoim blogu... co więcej...
Mam już tak kompletnie po dziurki w nosie pislandzkich pysków, tak namiętnie rozpowszechnianych w osiemdziesięciu procentach wszystkich wpisów, że przeglądanie Facebooka zaczyna mi brzydnąć.
Oczywiście nie jestem idiotą i zdaję sobie doskonale sprawę, że są one formą naszego zniechęcenia i walki, a właściwie obrony, przed tą populistyczną zgrają, ale... Do jasnej cholery!
- Jeżeli ktoś pisze o Kaczyńskim, to po diabła dodaje jego zdjęcie! Jest ktoś, kto nie wiej jak on wygląda? Mnie to pachnie masochizmem.
Żyjemy w świecie obrazków, słowo pisane znaczy coraz mniej. To przykre, ale tak jest.
Już teraz słychać głosy, na razie tylko w formie żartów, aby zlikwidować maturę z języka polskiego.
Powody są dwa, ale tylko jeden w miarę rozsądny...
- Od języka polskiego ważniejszy jest angielski (To ten rozsądny...).
- Nawet dziecko zna język polski więc po co mamy się go uczyć?

W sumie to matmę znamy także na poziomie wystarczającym na co dzień... Zatem może i ten przedmiot do kosza? Pozostaje nam tylko zazdrościć angielskim dzieciom, bo nie słyszałem, aby one musiały męczyć swoje obrazkowe mózgi nauką polskiego.

I tu zaczynam macać teorię kwantową, paradoksy obserwatora i slipy gościa o jakże staropolskim nazwisku Lanza... Nomen omen: Robert.
Jego biocentryczna teoria podróży naszej świadomości do innego wszechświata, dopiero w momencie naszej śmierci rzecz jasna, zapewne uwzględnia znajomość kilku tysięcy języków funkcjonujących na naszym globie.
Jak to fajnie przeczytać o tym, jak dusza plemnika, znaczy... plemiennika, z Tutsi, wdaje się w filozoficzne dywagacje z podbiegunowym Finem o kosmologii.

Wyszedłem niedawno do sklepu po piwo. Minąłem grupę zawianych młodzieńców, z których jeden powiedział tak:
- On ma dzisiaj lajwa na wieczór. Ma, kurwa, lajwa!
 Moja przyszłe ciało astralne nie skumało o co mu szło, a to w końcu mój ziomal.
Panie Lanca...
Pieprzysz pan głupoty!
Bo jeżeli ja nie wiem o czym mówi Łodzianin na mojej ulicy, to przekonaj pan najpierw mohery z rydzykowego klopa, żeby zrozumiały o czym dziś napisałem. 

wtorek, 2 maja 2017

Krótka historia onr (za cholerę nie napiszę tej nazwy dużymi literami!)

Kładę diamenty przeciwko kozim bobkom, że żaden skretyniały łysol, niosący zieloną flagę z idiotycznym logo, nie ma zielonego pojęcia o historii. Jakiejkolwiek.
Sorry, przesadziłem.
Zapewne wiedzą kto wygrał ostatni mecz pomiędzy "Iskierką Śmierdnica" a "Dromaderem Chrząstów". I z pewnością znają nazwisko środkowego napastnika "Spartakusa Szarowola", który strzelił karnego "Atlanticowi z Dębniańskich Chałupków" w odwecie za spadek "Kanarków Małachowice" do pięćdziesiątej czwartej ligi mistrzów zmuszając tym samym "Thrash Attack Lipiny" do baraży z "Replayem Owczary" na stadionie "Żyrzyniaka Żyrzyn", który, jak to ogólnie wiadomo, jest ciężko zwaśniony ze "Żbikiem Nasielsk" przeciwko "Jaguarowi Wolanów". A to przez ich lewego obrońcę, który olał "Olimpiakos Tarnogród" dla "Tajfuna Jartypory" i jest lewakującym pedałem.
- Długo?
- Nieważne! Trzeba tylko "Ciężkowiankę Ciężkowice" podłożyć pod "Gladiatora Sławoszewo", aby "Borusja Kościelna" wypieprzyła "Cyklon Kończewice" do pięćdziesiątej piątej ligi mistrzów! Oczywiście pod warunkiem, że "Huragan swędów" podłoży "Koziołka Lublin" "Albatrosowi z Szufranowej" pedała z "Tajfuna..."
Spoko! Tylko do czasu, w którym Rozencwajgowa nie wykupi "Abrahama Zelów"! Jasne?
- Oczywiście, że tak!
Musicie przyznać, że ogarnięcie takich zawikłanych zależności wymaga nie lada intelektu, a opisana historia ma zajebisty potencjał bycia nowym "Sękiem" z kabaretu "Dudek".
Krótki ten dzisiejszy wpis, ale po dwunasty godzinach pracy nie stać mnie na nic więcej.
onr...
Szable w dłoń!
Wasz założyciel, Jan Mosdorf, wcale nie był Żydem!


poniedziałek, 1 maja 2017

Give me your hand

Zawsze przed wyjazdem za granicę zamęcza mnie moja nienachalna znajomość języków obcych i zawsze obiecuję sobie ją poprawić. I poprawiam... pomagając sobie rencami.
Będąc pierwszy raz we Włoszech chcieliśmy kupić sobie toster do grzanek. Pojechaliśmy "do miasta". Zatrzymaliśmy się gdzieś w centrum i pytam przechodnia:
- I would like to buy an electric toaster...
Cisza i wielkie oczy.
- Ich würde einen elektrischen Toaster kaufen... - próbuję pojechać Merkelową.
- Cosa?
- Niente, mi dispiace...
Tyle wiedziałem...
Sytuacja powtarza się kilka razy.
Aż wreszcie...
- I would like to buy an electric toaster... ELECTRIC TOASTER!
- Naturalmente, ho capito! - rzekł wreszcie pewien nobliwy Włoch i zaprowadził mnie do warsztatu elektryka samochodowego.
Tostera nie kupiliśmy.
Podjechaliśmy jeszcze na stację benzynową paliwka popić. 
- A co mi tam! - pomyślałem płacąc za tankowanie.
- One more thing... I would like to buy an electric toaster... - zaryzykowałem, uśmiechając się na widok zasuszonej starowinki z drugiej strony lady.
I znów wyszedłem na idiotę, bo owa babulinka operowała angielskim na takim poziomie, że zrozumiałem tyle: 
- Musi się pan wrócić do San Vincenzo i... - tu nastąpiła ciemność.

Przed dwoma laty, będąc w Anglii, w York, robiłem często zakupy w takim jakimś niewielkim markecie wielkości Biedronki. Zawsze przy kasie gość zza lady zadawał mi takie samo pytanie, które
wywoływało u mnie dreszcze, bo go nie rozumiałem, ale na wszelki wypadek odpowiadałem:
- No, thanks.
Przy ostatniej wizycie wreszcie doszedłem o co mu chodziło. Pytał czy chcę wziąć paragon. 
 
Podobnych przygód przypominam sobie sporo, ale zawsze były one opłakiwane przez moje dobre samopoczucie i wstyd mi do dzisiaj kiedy je sobie przypominam.
Ludziska! Uczcie się języków obcych! Wychodzenie na idiotów jest cholernie przykre dla naszego ego. 
Dla mojego na pewno... 
Za trzy tygodnie wyjeżdżamy na wakacje do Anglii. Będziemy też w Szkocji i w Irlandii. Ciekaw jestem ile razy, tym razem, dam ciała...
Ale uczę się zawzięcie szekspirowskiej mowy i każdą swoją codzienną czynność staram się tłumaczyć na angielski spowalniając swoje ruchy do poziomu leniwca.  
Wiecie co mi najbardziej pomaga w nauce?
To głupie, ale teksty Beatelsów, które w sporej liczbie znam na pamięć, chyba od końca liceum...
-
Is there anybody going to listen to my story
All about the girl who came to stay?
She's the kind of girl you want so much
It makes you sorry
Still, you don't regret a single day.
Ah girl! Girl!

Nie bądźmy doktorem Kaczyńskim!
- EEEEE...AAAAAAAA! I don't...