sobota, 29 września 2018

Matka naszej niepodległości.

Jarosław pierwszy raz powiedział prawdę. Słyszałem na własne uszy. Rzekł mianowicie tak:
- Nie wolno nam dopuścić, aby ludzie wiedzieli, że kłamiemy.
Oto słowo boże.

Kaczyński zrobił jeszcze coś, co ma ręce i nogi. Został ojcem... niepodległości.
To ja się pytam...
Kto jest matką? A może znów jakieś kolejne niepokalane poczęcie?
Bo na moją skromną znajomość biologii i piosenki Budki Suflera, to do tanga trzeba zawsze dwojga.

Poszukajmy zatem dzisiaj matki.  

Wedle moich analiz jest nią poseł Jacek Sasin. Skoro bowiem wie, kto jest ojcem, a każda matka ojca swoich dzieci zazwyczaj zna, no to ja mu wierzę. 

Dzisiejszy poseł Sasin w czasach, w których cysorz Jarosław zostawał ojcem naszej niepodległości, oscylował wokół wieku jak najbardziej rozrodczego. 
Myślę o roku 1988, w którym to Jacek był pięknym dziewiętnastolatkiem, a Jarek dobiegał nieuchronnej czterdziestki. Dla cysorza, i innych królów, to przedostatni dzwonek w walce o sukcesję. Z kotem mu nie wyszło, jego wacek zaczynał domagać się sikania na siedząco, a viagry nie wymyślono. 
Został mu tylko Jacek. Przystojna i ochocza (jak mniemam) menścizna), mieszkająca wówczas (nomen omen) w Ząbkach. 
Oczywiście doskonale zdawał sobie sprawę, że, jakby to delikatnie ująć, nie tędy droga..., a młodzian był wówczas szeroko otwarty na różne eksperymenty, więc wiedział, że to raczej nie ząbki zagrają główną rolę w zostaniu matką. 

Moja wyobraźnia jest zbyt uboga, aby opisać sam akt prokreacji naszej niepodległości. Nawet nie chcę tego robić ze względu na obyczajność. Zastanawia mnie tylko jedno...
To ilu mamy rodziców naszej Polski?
Jest już jakiś Jezus robiący za ojca, jakaś matka Jezusa robiąca za matkę i mamy Jarosława-ojca...
Wprawdzie panna Krycha przedstawiła jeszcze kilku kandydatów na matkę tysiąclecia takich jak choćby JPII i Wyszyński,  ale to chyba fejk.

Rodziców zwycięstw jest zawsze wielu. W zależności od tego (to słowa samego cysorza...), kto ową historię pisze. Teraz piszą poddani pislamowi, a ja napisałem dziś swoją. 
I kto mi zabroni?

Żeby jednak nie było, że ja to wyłącznie o historii, to zasunę kawałek z gatunku fajans-fikszyn.

Rok 2119 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia.  Cesarz Jarosław, ojciec naszej niepodległości, ukończył lat 170. Wybudowana ze składek prawdziwych Polaków willa cysorza chyli się ku upadkowi. Krystyna Pawłowicz, wciąż piękna i na topie, dama, dobiegająca lat 167, zjada w sejmie siedemnaście tysięcy czterysta osiemdziesiątego hamburgera i popija dietetyczną colą. 
Smród towarzyszący wybuchowi jej trzewi trafia w potylicę posła Jenota (lat 140) i, siłą rozpędu, rozpierzcha się po sejmowej sali.  
Terlecki (170 lat), jest w siódmym niebie i nawala zapachami niczym żul denaturatem w projekcie Melina+.

Dwudziestą drugą kadencję urząd prezydencki dzierży Andrzej Duda (147 lat) i wciąż się uczy. 
W szkołach chwilowo jeszcze nie uczą czego tak Jędruś namiętnie się uczy, bo ich uczą tylko religii
Beatka nasza kochana także piastuje urząd wicka i wreszcie dostała konkretne zadanie.
Będzie swoim głosikiem usypiać krowy w rzeźni.
Jan Tomaszewski (171 lat) trenuje Torpedo Grozny.
Donald Tusk (162 lata) jest, jak zawsze i wszystkiemu winny, a ja (lat158) wciąż mam miliony powodów, aby Was męczyć własnym blogiem, za który dostaję Nobla od samego Nobla. 
Lat 286.

I będzie tak aż do momentu, w którym pani wiceminister zdrowia ogłosi, że:
- Przyczyną śmierci jest zgon.

I proszę się nie dziwić, że pieprze dziś takie głupoty, bo wczoraj, o mały figiel, nie zabiłbym się we własnej kuchni i jestem na prochach przeciwbólowych.

Słowo moje na niedzielę jednak musi być i amen.


niedziela, 23 września 2018

Żaryn czyli polskie drogi

Za przeproszeniem poseł (A fuj!) Żaryn obwieścił wszem i wobec, że drogi są, ale jakby ich nie było. Dopiero drogi, które będą, ale wcale ich nie musi być, będą tymi właściwymi drogami, które będą!
Chyba wyjaśniłem to raz na zawsze!
No!
I proszę mi tu nie pierdzielić, że poseł Żaryn jest kompletnym idiotą, bo wszyscy o tym doskonale wiedzą oprócz posła Żaryna.
Muszę to teraz napisać!

Jak mnie te podłe chamy z Platformy i PSL skrzywdziły tymi swoimi drogami, których właściwie nie ma, to normalny horror.
Zawsze jak jadę na grzybki to jest tak...
Wypadam z Łodzi na drogę szybkiego ruchu, której w zasadzie nie ma. Krew ludzkiej krzywdy dalej zlewa się po niej wodospadami, a permanentne łamanie prawa sprawia, że czasem muszę zwolnić do setki, aby utrzymać trakcję na połamanym zakręcie. Przed Łaskiem stoi zwodniczy znak informujący, że na Łask to trza w lewo, ale droga prowadzi na ślimak w prawo. Niech Was bóg broni tam skręcać, bo wypadniecie na drogę, która jest i prowadzi do Łasku. Lepiej pojechać prosto drogą, której nie ma ciut dalej, aby dojechać do Łasku.
Ma to dwie zalety.
Możemy porzucać kurwami za jazdę 140 na godzinę, co jest niebezpieczne i dojechać szybciej do Łasku, co jest z kolei bez sensu, bo Łask nam nigdzie nie spierdoli choćbyśmy leźli tam na kolanach, tyłem dookoła Europy, przez Fatimę, Korfu, Czernobyl i, za przeproszeniem, Kłajpedę.
W międzyczasie klimat się zmienił, ale znów mamy wczesną jesień i grzybki za Łaskiem powypychały ściółkę w oczekiwaniu na mojego noża.
Zwykle, wchodząc do lasu, krzyczę na nie żeby zlazły się do kupy, bo od dziecka nie lubię bawić się w chowanego, ale france nie chcą.
Załóżmy jednak, że mój bagażnik wypełnił się już grzybami po brzegi i wracamy.
Hola, hola! Nie tak łatwo!
Powrót do Łodzi jest niemniej okrutny, bo lecimy autostradą, której nie ma i nagle widzimy znak z napisem: Łódź w prawo. Ale to nie jest w prawo, bo to kolejny ślimak i właściwie to skręcamy w lewo na inną autostradę, której także i oczywiście nie ma. Krew wymordowanych pracowników od budowy autostrad zalewa przednią szybę i kilka bocznych.
Nie skręcajcie na nią, bo wjedziecie do Łodzi od dupy strony.
To bardzo trudny odcinek. Nigdzie nie można nawet się odlać, bo kible miały już być, ale właściwie to ich jeszcze nie ma.

Panie pośle (A Fuj!) Żaryn...
Rozumiem, że pańskie cotygodniowe wycieczki do Rydzyka odbywają się bitymi drogami przez las. I słusznie! Autostrady, których nie ma, nie są dla Żarynów. Są dla prostych ludzi jadących na grzybki, których, kurwa, też nie ma.
Bowiem nawet w środku najgęstszego lasu każdy zaskroniec już wie, że jak jedzie Żaryn, to zaraża swoją głupotą wszystko między autostradami, których nie ma.

We czwartek jadę na grzyby. Chroń mnie panie boże!


Uwaga! Żaryn myśli.

sobota, 22 września 2018

Kornel i jego wyborcy

Nie posądzam Krzywoustego Starego o złą wolę. On promuje elektorat, który jest mu najbliższy.
Urna, trumna, trumna, urna i heja do przodu.
Zapewne w zaświatach jego zmarli pobratymcy zacierają  z radości swoje kościste dłonie, że wciąż mają wpływ na świat doczesny. Dając nowe prawa umarlakom pis tworzy nową jakość w prawodawstwie ogólnoświatowym.
Na szczęście ja, po mojej nieuniknionej śmierci... tu strzelę fragment mojego nienapisanego jeszcze testamentu..., odcinam się od doczesności i mam głęboko w dupie wszystko to się później wydarzy.
A każdą urnę wyborczą, którą napotkam w piekle, gdzie, wedle katolickich guseł niewątpliwie trafię, będę olewał swoim trupim moczem.
Zawsze zdumiewa mnie szał ledwo żyjących pierdzieli, dla których pozostawienie choćby cząstki zapachu własnego moczu na jakimś drzewie jest priorytetem.
Gówno mnie obchodzi co stanie się z moim truchłem, a żonka już wie, że trzeba mnie spalić, a resztki wysypać do kibla i spuścić wodę.
Nasze życie jest warte tyle, co zrobimy żyjąc.
Po jaką cholerę wydawać na świeczki?
Jeżeli ktoś, za życia, był cokolwiek wart i został w pamięci żyjących, to wystarczy.
Mnie świeczki potrzebne nie będą. Jeżeli Wam, to zróbcie sobie dobrze.
Stary myśli inaczej. Zagania umarlaków do popierania ledwo żyjących.
Proponuję mu porobić sobie z nimi zdjęcia na bilbordy z hasłem:

- Zmarł w 2006, a mimo to mnie popiera! Jestem zajebisty!

Surrealizmem dzisiejszej Polski Salvador Dali byłby zachwycony.
Ja nie jestem.
Po duecie Jarek z Leszkiem nadeszła kolej na Morawieckich.
Jeden i drugi jest wystarczająco debilny, aby mniemać, że ich pokrzywione mordy są komuś potrzebne do szczęścia, a ich megalomania przydatna.
Nie są!
To tylko choroba psychiczna.

I to było moje słowo na niedzielę.
Darek


piątek, 21 września 2018

Smarzowski, "Kler"... i kilka innych filmów

Będę dziś śmiertelnie poważny.

Jest taki film pt. "Oto Ameryka". To dokument pokazujący nakręcone sceny z życia wariatów, dziwaków, samobójców, fanów obrzydliwego jedzenia i takie tam inne inszości. W wielkim skrócie należałoby wszystko to, co tam pokazują, określić mianem - obrzydliwość.
Desperatów zachęcam do zobaczenia tej już dość starej produkcji. Dwie pełnometrażowe części obrzydliwości.
Koniec pierwszej wieńczy nagranie z egzekucji prądem w amerykańskim więzieniu. Kamera stoi może metr od twarzy skazańca.
I wiecie...
Przygotowania, zakładanie tych wszystkich opasek na oczy i twarz, czapeczek z prądem...
Chwila przerwy i start.
Oszczędzę szczegółów. Potworna scena.
W takich przypadkach trudno się nie zastanowić nad własnym stosunkiem do kary śmierci.

A teraz z innej beczki.
Jednym z moich ukochanych filmów jest "Skazani na Shawshank" z Timem Robbinsem i Morganem Freemanem. Filmowy Red (Morgan...), gra w nim starego skazańca osadzonego za młodu na wiele lat odsiadki. Co pewien czas bezskutecznie stara się o warunkowe zwolnienie. Za trzecim razem je dostaje.
Zawsze urzeka mnie jego tekst o przyczynach popełnienia przestępstwa.
Nie wie otóż, nie pamięta, kim był ów młody człowiek, który się tego dopuścił. Dziś jest starcem nie mającym niczego wspólnego z tamtym młokosem. To inne zupełnie postaci, a jemu jest już całkowicie obojętne czy komisja przychyli się do jego prośby, czy nie. Nie zna i nie pamięta życia poza więzieniem; tu jest jego dom.
Wychodzi na wolność i jedzie do przyjaciela, który zwiał z Showshank po dwudziestu kilku latach odsiadki za niepopełnione przestępstwo.
Odrobina pozytywnej energii...

Pamiętacie "Krótki film o zabijaniu" Kieślowskiego?
Okropna i przemyślana zbrodnia młodego człowieka na taksówkarzu.
Wyrok: Kara śmierci!

Zawsze targają mną te same wątpliwości pod koniec filmu i opisanych filmów powyżej.
W tym przypadku zrozumiałem, że jest to manifest przeciw zabijaniu. Niestety, ja odczytuję to trochę inaczej...
Wymierzenie wyroku nie jest karą. Siedzenie w celi śmierci także. Do nikogo nie dociera bowiem fakt, że jego śmierć za przestępstwo jest nieuchronna. Ale jest.
W tym filmie karą zaczyna być wyprowadzenie skazańca na egzekucję i jego świadomość, że za kilka chwil umrze. Z jednej strony jest mi go szkoda, ale z drugiej zadaję sobie pytanie:
- Dlaczego o ma być traktowany lepiej od osoby, którą zabił z zimną krwią? Z rozmysłem i zimną kalkulacją. Dlaczego nie zastanowił się wcześniej?
Ostatnie chwile jego życia dogłębnie mu to uświadamiają. I to jest właściwa kara.

Zapewne gdyby dostał dożywocie, podobnie do Reda, po wielu latach, zdałby sobie sprawę, że nie jest już tym samym człowiekiem, że zapomniał samego siebie, ale, czy w imię obecnie rozumianego człowieczeństwa, zawsze musimy na to czekać?
A kto nam zagwarantuje, że tacy ludzie są... hmmm... zresocjalizowani? Że nie zabiją ponownie?
Buntuję się przeciw podobnemu myśleniu.
Nie chcę płacić na ich resocjalizowanie aby, po wielu latach, nie okazało się, że mam jednak rację.

Wybaczcie, ale musiałem to kiedyś napisać. 
 
"Kler" Wojciecha Smarzowskiego opowiada o pedofilii w kościele. O przekrętach, tuszowaniu prawdy, o bezdusznym świecie w szponach kościelnej mamony będącej jedynym ich bogiem, dla której kler posunie się do każdego świństwa, aby tylko ochronić "swoich".
Mało tego.
Kościół nam mówi, że  za pedofili powinniśmy się modlić, bo to taka nieszczęśliwa grupa.
To co możemy dla nich jeszcze zrobić oprócz modlitwy? Oby nic.

Do więzień nie trafią, kasa płynie spokojnym nurtem, a miss kosmosu - Sobecka - najohydniejszy babsztyl w galaktyce, do spółki z Rydzykiem i biskupami, przekona pisowską swołocz o boskich aspektach pracy kleryków przy rozdziewiczaniem dziesięciolatków na plebaniach.
Być  może powstanie kiedyś film, który wzbudzi moje wątpliwości w tym względzie. Póki co uważam, że pedofilia jest takim okrutnym złem, że żadna kara nie jest relatywnie okrutną, aby zrównoważyć jego szkody.

Nie widziałem filmu "Kler" i nie wcale jestem pewien czy chcę go zobaczyć.
Mam nadzieję, że zrozumieliście dlaczego...


środa, 19 września 2018

Gdyby Chopin żył...

Facet do faceta mówi przy piwku:
- Moja żona to mówi... i mówi... i mówi...
- A o czym ona tak mówi?
- Tego nie mówi.

Identyczny problem ma pis. Ci także nie wiedzą o czym mówią. Na szczęście dla nich ich elektorat i tak nie rozumie niczego co słyszy i koło się zamyka. 
Równoległy świat pislandii żyłby sobie zapewne spokojnie gdzieś w odległej galaktyce, a rząd rozdawałby tępej tłuszczy pieniądze jako bonusy za wysłuchiwanie swoich bredni i dopieszczanie własnego ego. Nikt nie przejmowałby się skąd owa forsa się bierze, bo wiadomo, że od rządu, a jeżeli ktoś chce coś dostać, to na kolana i morda w kubeł. 
Tak by zapewne było. 
Na szczęście jeszcze nie jest.
Chwilowo jest tak...

Cały elektorat pis przypomina rozmowę bardzo starego małżeństwie leżącego w łóżku.
On
- Pamiętasz jak ja mam na imię?
Ona
- A na kiedy jest ci to potrzebne? 

Sami "rządzący" zaś to wielka i gorejąca rana zamiast mózgów. 
Przykłady?
Weźmy taką Krystynę...

Pani Krystyno, że tak delikatnie zacznę, niejaki Fryderyk Chopin, muzyk, urodził się w roku 1810, a zmarł  trzydzieści dziewięć lat później. Nawet średnio wyedukowany orangutan dojdzie  natychmiast do wniosku, że Chopin jednak żył. 
Ja rozumiem, że pani poziom intelektualny dalece odbiega nawet od naczelnych, ale wypadałoby wiedzieć, że aby pani zdanie posiadało jakikolwiek sens, należałoby dodać okolicznik "dzisiaj". Inaczej jest ono pozbawione elementarnej logiki. 

Nie jestem aż tak naiwny, aby spodziewać się od pani, osoby podobnie tępej i niedouczonej  choćby jej grama.
Proponuję, przed pani nieuniknioną śmiercią, ograniczyć spożywanie tłuszczów nasyconych. Te nienasycone także pani wyraźnie szkodzą.
I znów przypomniał mi się dowcip...
Przepraszam. Lasem idzie kobieta o urodzie Sobeckiej i spotyka zboczeńca. Takiego kompletnego, bo inny zwiałby na widok jej postury i twarzy, takiej z gatunku: "mówią wieki", na koniec świata. Ale nie on. Dlatego piszę: kompletny. Podchodzi bliżej i mówi:
- Pani... taka sama... w środku lasu...
- Nie boję się, bo wilków tu nie ma, a seks to nawet lubię.

Ależ się zbrzydziłem!

Kryśka użalała się onegdaj, że pewnego razu otoczyła ją na ulicy grupa zwyrodnialców krzyczących do jej kształtnych uszątek, że jest... wiecie kim i dlaczego... po którym to wydarzeniu dwa dni bolał ją jej pusty sagan. 
Widać echo zaatakowało jej banię i miotało się w te i wewte jak muchy w wychodku. 
Pewnie był się  rozpłakał nad jej marnym żywotem, ale przypomniałem sobie mój stary wpis, który brzmiał jakoś tak...

Zapewne nie tylko ja odnoszę wrażenie, że pislamabad to organizacja i skupisko największych nieudaczników w historii ludzkości. Takich najbardziej pazernych i głupich, których każda inicjatywa jest spektakularną porażką, a ich wypowiedzi wywołują, w cywilizowanym świecie, jedynie niesmak i zażenowanie.  

Duduś pojechał do USA oddać Trumpowi 125 miliardów złotych na zakup jakiegoś amerykańskiego gówna do strzelania i nawet nie dostał krzesła do podpisania umowy. 
Mało nie zwróciłem śniadania po zobaczeniu fotki z dumnym Trumpem i karykaturalnego uśmiechu Jędrusia stojącego grzecznie obok. 
Wybaczcie, ale do kurwy nędzy...
Nawet Gomułkę świat darzył większym szacunkiem niż tego kmiota. Dramat!
Jedźmy dalej...

Krzywousty... (jakież to trafne określenie!), znany pod ksywą "Premier" jeździ po kraju autobusem i pierdoli przedwyborcze głupoty zamiast rządzić. 
Jego podwładni poznikali. Posłowie pis nie mają pojęcia o co ich pytająi jak odpowiadać, bo nie dostali wytycznych.

A nad tym wszystkim czuwa zramolały cysorz. Doktor nie znający żadnego języka obcego, srający w pampersa właściciel kota, otoczony wianuszkiem ochroniarzy wynajętych za sto tysięcy złotych miesięcznie. Z emeryturą sięgającą osiemdziesięciu tysięcy rocznie nie licząc dochodów z bycia posłem. Z wrednym ryjem bezzębnego socjopaty, na widok którego mam ochotę kupić CKM i strzelać. 
A do tego wszystkiego mamy polski kościół. 
Bandę utuczonych knurów opętanych mamoną. Cmentarne hieny pasące się na nieszczęściu zwykłych ludzi, sączące jad przeciw wszystkim, którzy ośmielają się protestować.

Wierzcie mi... Wielokrotnie życie nauczyło mnie starej zasady, która mówi, że jeśli masz miękkie serce, to musisz mieć twardą dupę. 
Poczułem to na swojej dupie wiele razy, bo jestem naiwny.
Naukę mam z tego taką, że na więcej się już nie zgodzę. 
I żaden parszywy oszust i półanalfabeta z pisu nie przekona mnie do żadnej swojej teorii. 
Wisienką na tym torcie z odchodów jest niejaki Wilkos z Kielc, o którym traktował mój ostatni wpis. 
Nie wiem jak bardzo musiałbym skurwić swój mózg, aby zacząć popierać debili, oszustów i kompletnych pojebów z pislamu.
Żywię nadzieję, że nie jestem w tym osamotniony. 
Wywalmy to ścierwo w najbliższych wyborach, bo nie będziemy mogli spojrzeć na siebie niedługo w lustrze.



KONS TY TUC JA!

sobota, 15 września 2018

Łenter Center czyli pan suwnicowy z pis

Uważni przeglądacze internetu zapewne trafili na to określenie, które padło z ust wybitnego działacza pislandii, z zawodu bodaj suwnicowego. Ja nigdy niczego do suwnicowych nie miałem i każdy zawód darzę szacunkiem. Pod warunkiem, że poprzestają na przesuwaniu zwrotnic na kolei. Jeżeli jednak, zamiast tego, zamarzy im się polityka, no to dupa zbita.

Żeby daleko nie szukać, weźmy takiego mnie.

Moja głupia gęba codziennie przeraża mnie w lustrze, zawsze dostaję sromotny łomot od syna i żonusi we wszystkie możliwe gry, w które gramy, klnę jak szewc i raz na tydzień zmieniam majtki. Tyłem do przodu.
Ilość moich wad i wyczynianych głupot jest wręcz gigantyczna, ale jednego nie robię. Nie robię z siebie pośmiewiska. Aż tak głupi to ja nie jestem.
W przeciwieństwie do owego suwnicowego.
Być może pierdolnęła go kiedyś jakaś lokomotywa, albo miał zbyt pobłażliwych rodziców, dość na tym, że jego wysoka samoocena powala ze śmiechu bardziej od tornada kategorii piątej.
Zdaję sobie sprawę, że aby znaleźć sobie miejsce w rządzącej dziś partii, należy być idiotą, najlepiej kompletnym. Takim genetycznym. Z rozłożystym drzewem genealogicznym potwierdzającym głupotę wstecz do jedenastego pokolenia co najmniej.

Nie łudźcie się! Populacja tępaków wciąż będzie nam rosła za sprawą polityki Zalewskiej, kleru i szeroko rozumianej polityki sprowadzenia narodu do rangi bezmyślnej tłuszczy z różańcami w ręku i gębą pełną kościelnych wafelków, z poprzez których sączył się będzie jad przeciwko wszystkim znającym tabliczkę mnożenia i alfabet.
Suwnicowy z pisu nie jest tu żadnym pierwiosnkiem. Nie jest już nawet kępą przebiśniegów. Zaczyna być standardem wyznaczającym nowe trendy w sprowadzaniu ludzkości i jej największego atrybutu, inteligencji, do roli prostych haseł z ambony. 

Głupota może i bywa zabawna, ale tylko do pewnego momentu. Mnie ona dość dawno przestała już śmieszyć.
Nie mogę znaleźć   zdjęcia bohatera mojej dzisiejszej opowieści, a le mam zamiennik.
To pysk Jurka Targalskiego. Nic o nim nie wiem, ale jest z pisu.
I wystarczy.
To było moje słowo na niedzielę.
Amen


piątek, 14 września 2018

Musicie to wiedzieć!

Duduś odznaczył Orderem Orła Białego:

Są to (w kolejności alfabetycznej): Stefan Banach, matematyk; abp Antoni Baraniak SDB; bp Juliusz Bursche; Ignacy Daszyński, polityk; Roman Dmowski, polityk; ks. Szymon Fedorońko, duchowny prawosławny; Halina Konopacka, lekkoatletka; Hilary Koprowski, lekarz; Janusz Korczak (Henryk Goldszmit); Wojciech Kossak, malarz; Zofia Kossak-Szczucka; Leon Kryczyński (Mirza Najman), prawnik, historyk i działacz społeczny; Kornel Makuszyński; Olga Drahonowska-Małkowska i Andrzej Małkowski, współtwórcy polskiego harcerstwa; Stanisław Mierzwa, adwokat i działacz ruchu ludowego; Jędrzej Moraczewski, polityk; Leon Petrażycki, filozof i działacz polityczny; Maciej Rataj, polityk; Władysław Stanisław Reymont; Maria Skłodowska-Curie; generał Stanisław Sosabowski; Baruch Steinberg, naczelny rabin Wojska Polskiego, zamordowany przez NKWD w Katyniu; Karol Szymanowski, kompozytor i Stefan Żeromski.

Wprawne oko zobaczy, że na owej liście jest pięciu księzulków, trzech polityków, jacyś działacze polityczni, kilku artystów, generał, matematyk...
No i Maria Skłodowska-Curie.

Nieśmiało przypomnę, że owa wielka dama światowej nauki, wyjechała z Polski w roku 1891 i nie wróciła nawet po pierwszej wojnie... Nie śmiem nabijać się z Pani Marii, ale sądzę, że, gdyby żyła, z pewnością oddałaby swój order Mikołajowi Kopernikowi.
Weźmy teraz takiego Reymont...
Dostał Nobla za "Chłopów", ale ponieważ chłopy to dziady, powinien przekazać order Mickiewiczowi. Jak najbardziej pośmiertnie. 
Żeromskiego pewnie uhonorowano za wizję szklanych domów w programie Żule+.

Dobra, mógłbym się tak znęcać na Dudusiem do rana, ale, ponieważ mam dobre serduszko, podrzucę mu kilka dodatkowych postaci, którym przeróżne odznaczenia i medale by należało przyznać.

Weźmy takiego Jana III Sobieskiego...
Jak większość zapewne słyszała, skroił Turkom dupy pod Wiedniem, a w nagrodę otrzymał jedynie galopującego syfa od swojej Marysieńki.

Panie Duduś! Może by tak Virtuti Militari?
Dostało go już dwadzieścia sześć tysięcy luda, a on co? klozetowa szczotka?

"Jaś nie doczekał"... napisała w przypływie jasnowidzenia Konopnicka, która także musi jeszcze poczekać.

A cóż powiedzieć o zasługach Andrzeja Kmicica na Jasnej Górze?
No może chociaż jakiś Brązowy Krzyż Zasługi za skopanie dupy Kuklinowskiemu?

"Krzyż z Mieczami Orderu Krzyża Niepodległości", jak dał w pysk, należy się Władysławowi Jagielle! Ma ktoś jakieś wonty?  A może wąty?

Dlaczego?
Nie pojmuję...
"Krzyża Prymasa 1000-lecia" nie powieszono jeszcze na szyi Mieszka I? To kto wpuścił tę sukienkową swołocz między Wisłę a Odrę? Antyszczepionkowcy?

Pewnie zadajecie sobie teraz pytane: A jak to zrobić, skoro już nie żyją? Głupie pytanie. Duduś swoje sposoby widać ma. Zapytajcie jego.
Jedynym, którego można uhonorować czymś, że się tak wyrażę... namacalnym, i zawiesić mu coś  na szyi, jest Zygmunt III Waza, który sterczy na swojej kolumnie już cztery wieki. Rządził nieudolnie krajem blisko pół wieku, ale był dobrym katolikiem i też mu się należy, jak psu zupa, co najmniej, Krzyż Zasługi dla Bazyliki św. Brygidy w Gdańsku.

Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz...
Dlaczego nikt z odznaczonych dudusiowymi orderami nie ma w naszym kraju żadnego pomnika, a krasnal bliźniak ma ich już kilkaset?
Za chwilę dojdą nas plotki, które po dwóch latach staną się naszą świetlistą prawdą, że Lesio, w przerwach na odkrywanie tablicy Mendelejewa, stworzył większość polskiej literatury pisanej, wstrzymał słońce, zajebał Turków, napisał Króla Rogera i II Sonatę Fortepianową A-dur. Jebnął rekord świata w rzucie dyskiem i wymyślił matematykę.
No to ja się teraz pytam...
Po chuj nam rozdawać medale wszystkim nieżyjącym?
Cholera, zapomniałem. Lesio tyż nie żyje! Ale jest jego bliżniaczek!
Zawieście mu więc te wszystkie odznaczenia, medale, ordery... i niech spierdala na bambus.

Gwarantuję wszystkim, że bez tego dupka światu nic nie grozi. Albo inaczej...
Wiele przestane grozić.


środa, 12 września 2018

Nasza świetlana przyszłość


Chciałem dziś napisać o najbardziej zakutej pale, spośród zakutych pał na świecie, wabiącym się Wojciech Cejrowski.
Nie napiszę. Szkoda nawet piętnastu minut mojego życia na pisanie o nikim. WC, a nim tylko szczyny z gównem. Zmarnowałem dziesięć sekund i wystarczy.
Podobną miłością pałam do większości gamoni spod znaku prawicy.
Mój poprzednie wpis krytykujący internautów za gremialne publikowanie wszystkich o tych, którym są oni przeciwni, także i mnie otworzył oczy.
Bo powiedzcie...

Dlaczego nasze życie, w ohydnych oparach kaczystów, ma równać zawsze w dół? Gdyby jakimś kosmicznym pechem formacja zrównania inteligencji z poziomem dna latryny, wygrała kolejne wybory, to... albo będziemy musieli zniżyć się do ich poziomu i wypisać z Unii, a prawie całe zaskórniaki oddać toruńskiemu belzebubowi, a za resztę postawić pałac Kaczyńskiemu.
Będziemy także codziennie uczęszczać na dobrowolne msze, oglądać wyłącznie telewizję polską, radośnie popierać pięćdziesiątą ósmą wersję macierewiczowych zmaz i do końca naszego żywota wysłuchiwać jak to zbliżamy się do prawdy. Będą co chwila lać nas po mordzie, policja będzie nas pałować za krzywe spojrzenie, nastanie zakaz szczepień przeciwko zakaźnym chorobom.
Chorzy na raka będą traktowani, jak w średniowieczu, odizolowaniem od społeczeństwa, a nasze granice, pełne minowych pól będą strzegły zastępy tłuków z WOT z kosami na sztorc. I będziemy mogli pojechać tylko na Węgry i do Etiopii celem wylizywania bosych stopek boga intelektu, niejakiego WC. 
Opisana powyżej kryształowa przyszłość zbliża się do nas wielkim krokami. Jeszcze tylko wybory do samorządów, europarlamentu i sejmu.
Jak to cudownie, że zawierzyliśmy nasz kraj facetowi, który zmarł dwa tysiące lat temu. I jego matce.

Głosujcie na pis! Tylko on najlepiej uświadomi Wam, może kiedyś... jacy w tym kraju mieszkają debile.


niedziela, 9 września 2018

Dlaczego to robicie?

Zbliżają się wybory do samorządów. To bardzo ważne wybory, bo dowiemy się po nich kto będzie rządził w Polsce przez kolejne lata.
Na poziomie podstawowym.
Kto naprawi nam ulice i wywiezie śmieci. Wybierzemy także prezydentów miast, wójtów i samorząd terytorialny. I będziemy musieli z tym żyć cztery kolejne lata.
Bardzo mnie to martwi, bo musimy wybrać maksymalnie dobrze.
Niestety, symptomy nie wróżą najlepiej, bo... co ja widzę?
Widzę, że wszyscy wyborcy pana Trzaskowskiego na prezydenta Warszawy publikują wyłącznie zdjęcia Jakiego.
Jaki powiedział to, tamto, owamto. Jaki wbił gdzieś szpadel...
Jaki, Jaki... wszędzie Jaki!
Co do cholery Wam odbiło?
Co to za kampania na rzecz wyboru Trzaskowskiego? Pogięło Was do reszty? Prawie zero wiadomości o kandydacie, a o jego kontr... całe walizki.
Czarno to widzę.
Wypychacie tego pisowskiego pierdolca na czoło nieustannie o nim pisząc, mówiąc i publikując jego głupią gębę na wszystkie możliwe sposoby.
Chcielibyście być na miejscu Trzaskowskiego?

I to samo jest z każdym, który kandyduje na jakieś stanowisko, a nie jest z pisu. Zakrzykujecie go  bezustannie pieprząc o kontrkandydatach od Kaczora.
Powiedzcie mi, tak z ręką na sercu, czy pisowski ogląd świata aż tak nadwerężył pozytywne myślenie, że nie widzicie własnych błędów?
Nie wygrywa się niczego totalną abnegacją wyznawanych wartości i przerzucaniem ich na animozje do innych.
Pisałem o tym wielokrotnie, ale dzisiaj muszę znowu...
I zapamiętajcie to po wsze czasy!

Polityka rządzi się taką zasadą:
- Nieważne jak się o kimś pisze, byleby dobrze napisać nazwisko.

Prawie wszyscy, którzy są za kimś, w jakiejś grupie, robią wszystko, aby tylko nie napisać o tym, kogo popierają i dlaczego.
Te wszystkie krańcowo debilnie reklamowane wpisy z wypowiedzi chociażby Krychy, albo Tarczyńskiego, to czemu niby mają służyć?
Czy uważacie, że jest jeszcze ktoś, kto nie wie, że Pawłowoczówna jest idiotką? Trzeba wałkować to w nieskończoność dla durnej satysfakcji z samego siebie, że ja to taki, kurwa mać, odkrywczy?
Zaśmiecacie milionami udostępnień beznadziejne wpisy do grup, które  mają kogoś popierać, a nie być przeciwko czemuś.Kompletne pomylenie pojęć!
Za cholerę nie mogę pojąć podobnego sposobu myślenia.
Jak się chcecie powkurwiać na widok Macierewicza, to włącznie tw trwam.
Ja o nim słuchać nie chcę!
Mam tego dość i z coraz większym wstrętem przeglądam wpisy w grupach, do których należę.
Zerknijcie, w wolnej chwili, na publikowane w nich wpisy pod tym właśnie kątem i uderzcie się w pierś. Nie dla mojej satysfakcji, ale żeby dotarło do Was, że nie tędy droga do pokonania pisu.
Nocnik już stoi.
Kto pierwszy wsadzi tam rączkę?

Światełkiem w tunelu jest tylko postać Roberta Biedronia, przeciw któremu nie ma żadnego kandydata do internetowej obstrukcji.

Opublikuję poniżej jego zdjęcie. Wcale nie po to, abyście komentowali jego twarz i poglądy, ale po to, aby pokazać, na koniec, jakiś pozytyw.


Popieram Biedronia i chciałbym, abyście i Wy to robili.
To było moje, spóźnione lekko, słowo na niedzielę.
A teraz słucham tych, których obraziłem...

piątek, 7 września 2018

Nigeria

Jest dla mnie oczywiste, że to bardzo niechodliwy tytuł na posta dla polskiego czytelnika No, bo co ma nas niby obchodzić jakieś państwo w Afryce zachodniej?
Otóż powinno!
I już mówię dlaczego...
Wytrzymajcie ten tekst do końca, a zrozumiecie.

Dwadzieścia osiem lat temu, kiedy pracowałem jeszcze na tak zwanej "państwowej posadzie", mój kolega z firmy postanowił zacząć zarabiać za granicą. Wybór, przypadkowo zresztą, padł na Nigerię. Zrobił jakieś kursy, poduczył się w języku angielskim, i dostał pracę w jednym z nigeryjskich miast, którego nazwy nie pomnę. Był, a mam nadzieję, że jeszcze jest, inżynierem elektrykiem.
Pojechał.
Rok później, będąc w kraju na wakacjach, wpadł na ploty do naszej firmy i opowiedział mi kilka historii, z którymi, w wielkim skrócie, teraz się z Wami podzielę.
Przeciętny Nigeryjczyk to taki gość, który zwykle szwenda się po swoich okolicach bez określonego celu.
Chce mu się kupę, to przykuca, oddaje kiść bananów na chodnik i źga dalej. Przyroda w godzinę zmieni jego kupę w proszek.
Jeżeli już uda mu się zatrudnić do pracy - pracuje do pierwszej wypłaty, a potem znika do czasu, aż wyda zarobione pieniądze.
Później wraca.
Czasem...
Wypada więc mieć pięć... sześć... zmian, bo na dwie nie ma co liczyć.
Nigeryjczycy są także właścicielami samochodów.
Doradzono koledze, a musicie wiedzieć, że większość tamtejszych firm jest w tam w rękach Arabów, aby kupił największego rzęcha na rynku, bo kultura jazdy samochodem w Nigerii nie istnieje. Owszem, zdarza się, że jakiś Nigeryjczyk wystawi rękę przez nieistniejące okno sygnalizując, że skręca, ale w którą stronę, to już nie wiadomo.
 Nigeria to najbardziej zaludniony kraj w Afryce. 
 Obecnie żyje tam około 170 milionów ludzi, a statystyczna matka rodzi sześcioro dzieci.
Za nieługo ludność Nigerii przekroczy pół miliarda.

I tu dochodzę do sedna sprawy...

Panie Kaczor...
Przenieś się pan, razem ze swoim pisem, do Nigerii, i pokaż pan światu jak powinna przebiegać chrystianizacja naszego globu.
W końcu wszyscy wywodzimy się z Afryki, a ty jesteś naszym przywódcą!
Wróć do korzeni!
Jarek!
Ty mój kochany dzióbasku!
Dasz radę!



czwartek, 6 września 2018

Spotkanie z rolnikami czyli Maybach dla ubogich

Opiszę dziś film, który przysłała mi moja znajoma. Proponuję przeczytać. To oczywiście skróty, ale post i tak będzie długi. Obiecuję, że pierwsza część będzie z lekka wkurwiająca, ale druga zabawna.

Bohaterowie:
- Jakiś Rydzyk
- Jakiś księżulo
- Jakaś baba
- Jakiś dziad
- Jacyś słuchający
- Prowadzący spotkanie

Księżulo (wiecznie uśmiechnięty).
- Wiecie jaki pan bóg jest zaskakujący? Wybrał sobie naród Polaków żeby naprowadzić ludzkość do dnia ostatecznego. Czyli my, kochani, tak najtrzeźwiej mówiąc (brawa), żyjemy w epoce, w której pałeczkę po Żydach i Niemcach, przejęli Polacy. Zobaczcie państwo! W ostatnich pięciu wiekach, najważniejsze rozstrzygnięcia w dziejach globu, dokonały się za pośrednictwem współpracy Polaków z bogiem!
Cięcie

Rydzyk o bitwie warszawskiej

- 15 sierpnia oni zobaczyli na ciemnym jeszcze niebie potężną i wielką postać niewiasty, która trzymała w rękach dwie tarcze, a obok, przy sobie, miała husarię polską. I setki tych bolszewików przeraziło się i uciekali. Zatrzymało się chyba na Wołominie.

Jakaś baba...
Temat: film polski.

- Oto kilka przykładów w jakiś sposób teatr uzwięrzęca człowieka. Tematem jest zdrada małżeńska
Mąż zdradza żonę ze zwierzęciej, a później usypia...
Chodzi o kozę.
Inny spektakl, w którym pokazano erotyczne sceny z obcowania aktorki z rośliną...
Kolejne przykłady to suczka dziwnie zachowująca się wobec i aktora jego pieszczot erotycznych.

Cięcie

Jakiś facet...

- Bo rzeczywiście Polska staje na nogi! To bardzo cieszy, ale nie możemy o tym... na tym,  poprzestać. Mamy świadomość, że niektórymi gałęziami trzeba jeszcze mocniej potrząsnąć, aby wszędzie dotarło zdrowe i trzeźwe myślenie. Aby wzmocnić władzę na czas kolejnych wyborów.

Cięcie

Inny facet...

- Marks i Engels to ci sami ludzie, którzy tworzą dziś nowy porządek świata.

Cięcie

Inna baba. Tłuściutka i młodziutka.

- Jednocześnie chciałam poruszyć sprawę naszego hymnu narodowego. Jeżeli my dalej będziemy śpiewali:
- Dał nam przykład Bonaparte...
... który był satanistą, walczył przeciwko kościołowi i niszczył chrześcijaństwo, a my będziemy o nim śpiewać, to nigdy nie będziemy wolni.

Cięcie

Ksiądz...
 - Jeżeli zapytamy o udział procentowy Żydów niemieckich w unicestwianiu narodu polskiego... Wtedy Żydzi amerykańscy nie zażyczą sobie ani jednego dolara amerykańskiego, bo wtedy my wystawimy rachunek i poprosimy o dziesięcioprocentową spłatę długów rzeszy niemieckiej w pomocy w zagładzie Polaków.

Końcowe wystąpienie Prowadzącego spotkanie

- Niniejszym witam państwa bardzo serdecznie...

No to teraz, kurwa, ja!

W 1519 roku Magellan skończył opływać ziemię. Na pokładzie jego statku funkcję pierwszego oficera pełnił niejaki Alvares Baptista Morawiecki. Człowiek, któremu zawdzięczamy nazwę Ocean Spokojny.
Tymczasem, w Europie, wojska polskie uderzyły przez Pomezanię na Królewiec. Dowodził nimi wielki Hetman, kurwa, koronny, niejaki Mikołaj Firlej-Morawiecki.

10 kwietnia roku 1525 Albrecht Hohezollern złożył hołd lenny Zygmuntowi Staremu Krzywoustemu na krakowskim rynku. Niejaki Mateusz Matejko pierdolnął o tym wielki obraz.

Niewiele lat później syn Krzywoustego Pierwszego zakochał się nieszczęśliwie w niejakiej Barbarze Radziwiłłównie, z domu Pawłowicz, i nie powił z nią żadnego potomstwa. Tym cudownym sposobem ród Radziwiłłów przetrwał odradzając się po wiekach w osobie ministra zdrowia.

Rok 1572 to był ważny rok. Sławetną rzeź hugenotów we Francji, dokonaną rękoma hrabiów z Tusków, prawie szczęśliwie przerwał baron Hugo Dupont Moravetion's z Lotaryngii.
Trzy lata później, niejaki Henryk De Valois, z domu Walesa, spierdolił z polskiego tronu za namową rosyjskiego szpiega, Putinowa, do Francji.
Rok 1609.
Hetman Żółkiewski zdobywa Moskwę i odzyskuje Smoleńsk. Główna zasługa zwycięstwa spoczywa jednak w dłoniach jego szwagra, niejakiego Karczewskiego z domu Jaki.
1655 to rok, w którym do głosu przychodzi kolejne pokolenie zdrajców z rodu Tusk i szwedzki potop, bo o nim tu mowa, który hamuje niepozorny szlachcic z Żoliborza, niejakii Cichomir Chwalibób Kaczyński wsławiając się rozjebaniem największej szwedzkiej kolumbryny pod Jasną górą i słowami:
- Naści piesku kiełbasy. 
Szacuje się, że około dziesięciu procent populacji warszawiaków, którym dane było przeżyć potop, zawdzięczają życie bohaterskiej postawie Augustusa Macierewicziusa z Litwy, który osłaniał własnym ciałem wszystkich razem i każdego z osobna. Uzupełnieniem stanu mieszkańców zajął się później przenajświętrzy Patryk z Opola.
Przemierzając dzieje Najjaśniejszej nie sposób nie wspomnieć o rodzie Terleckich, dzięki którym Jan III Sobieski nawalił się, podsuniętym mu przez nich, butaprenem rozpieprzając w drobny mak armię Kara Mustafy pod Wiedniem.
Lista zasług potomków dzisiejszych władców Polski jest tak długa, że mógłbym wymieniać ją bez końca, ale po kuta?!
Wystarczy włączyć radio marysia
To tam, potomkowie rodu Mybachów, Ferrari i Lamborghinii, rozdają bezdomnym swoje gabloty, które ci oddają biednemu kwestarzowi z Torunia.
Widocznie dlatego, że przed świtem zobaczyli na niebie wielką postać niewiasty z dwiema tarczami, a obok niej zastępy husarii.

Amen


wtorek, 4 września 2018

Krzywousty Pierwszy Stary...

... oznajmił, że Krzywousty Pierwszy Młody, byłby lepszym przewodniczącym Rady Europejskiej od Tuska.
Byłby?
Toż to wszak on, do spółki z Adenauerem, Churchillem, Hallsteinem, Spinellim, De Gasperim, i kilku innymi, był jej ojcem.
Źle napisałem!
Jedyne on był ojcem, a tamci tylko suchymi szwagrami.
Ciekawych znaczenia określenia "suchy szwagier" odsyłam do książki Urbana pod tytułem: "Ja jako były".
Stary przekazał swoje geny Młodemu aż w nadmiarze, ale...

- "Z krzywego kawałka drewna, z jakiego stworzony jest człowiek, nie da się zrobić nic prostego" - powiedział Immanuel Kant w osiemnastym wieku zapewne nie znając historii ogromnego bloku marmuru na rzeźbę Dawida.

W jednym Stary ma rację.

Schizofrenia jest chorobą dziedziczną. Odnoszę nawet wrażenie, że kolejne pokolenia multiplikują jej objawy.
Nie mam zamiaru ich przytaczać. Internauci zrobili to lepiej i o wiele śmieszniej. Zastanawia mnie co innego...
Niechby nawet Krzywousty Młodszy zarabiał na swoim premierostwie i milion na tydzień, to gdzie trzeba mieć swój honor i jaja, aby robić z siebie aż takiego wała przed całym światem? Jak można, z pozycji historyka, pleść podobne pierdoły o historii?
I jeszcze jedno.
Ponad połowa Polaków, i jakże słusznie, pluje Morawieckiemu w twarz i wyśmiewa. Całemu cywilizowanemu światu skręca kichy na jego widok, a on dalej swoje. Nie rozumiem tego. Dla mnie to zwykły gamoń.
Mam głęboko w dupie jego zarobione miliony. Jak je rozda ubogim, to może zacznę go szanować.

Sekretarka Billa Gatesa przeznaczyła na cele charytatywne miliard dolarów. Sam Gates ponoć siedemnaście miliardów.
A ta kutasina rozdaje po pięć stów z podatków ciężko pracujących ludzi odbierając im wypracowane na emerytury pieniądze.  Za poparcie w wyborach.
Jestem zbyt głupi, aby ogarnąć po jaką cholerę to robi!? Do czego dąży? Do czego dąży cała ta swołocz i czego chce?
Mało im samochodów, ochroniarzy, nie wiem... pałaców... Czy z nich są aż tacy debile, że nie zdają sobie sprawy, że każdy tego typu reżim został rozpieprzony z wielkim hukiem i wyniesiony na kopach już tysiąc razy?

Głupota ludzka nie zna żadnych granic.
Stary z Młodym są tu świetnym przykładem.

Kaligula wyprawił wojsko cesarstwa do walki z falami, mianował swojego konia na senatora, nazwał go Incitatusa i posadził w senacie.
Nasz cysorz wybrał niedopieszczonego schizofrenika na drugi urząd w państwie i nazwał go premierem.
Panie Stary...
Aby rządzić Unią nie wystarczy mieć krzywego ryja. Może nabiorą się na niego idioci od Rydzyka, ale na Europę to pan nie licz.

Jest takie określenie: mizantropia.
W wielkim skrócie jest to niechęć do gatunku ludzkiego. Nie jest to uczucie skierowane do poszczególnych ludzi, ale do ogółu populacji. Z sobą na czele.
Ludzie pokroju Morawieckich czy Kaczora, tacy właśnie są. Nie lubią nikogo, nawet samych siebie.
Bo gdyby lubili, nie staraliby się wynosić mizantropii do rangi religii.



niedziela, 2 września 2018

Dominika Arendt-Wittchen

Jak nisko musieliśmy już upaść, aby podobne indywidua, zamiast zajmować się czyszczeniem chlewów tuż po zdjęciu chomąta, na przerwie od orki, bezkarnie policzkowały kobietę domagającą się szanowania konstytucji, to ja tego już pojąć nie umiem. Nie chcę się zniżać teraz do poziomu pisowskiego tępactwa, ale zrewanżować się muszę.
Bo ten obleśny babsztyl nie spoliczkował jednej kobiety.

On zbezcześcił, obraził i bezczelnie dał w mordę całemu naszemu narodowowi, całej naszej tysiącletniej historii i wszystkim, którzy czują się Polakami!
W tym i mnie.
A ja sobie nigdy nie pozwolę na bezkarne obrażanie mnie i wszystkich  wartości, w które wierzę.
Co to kurwa jest?!
Już Auschwitz czy jeszcze jakieś jebane getto?
Jeżeli skali tego rozpasanego chamstwa i wychodkowej buty jeszcze ktoś nie umie dostrzec, to niech nadstawi drugi policzek. W końcu to słowa samego Jezusa.

Te... ponoć... obchody niepodległości, są jakąś pieprzoną farsą pełną kretyńsko napuszonego nacjonalizmu i pseudo uroczystości dla skończonych debili.
Ten cały Duda ze swoim nadętym pyskiem Mussoliniego, ta armia spoconych knurów w sutannach... Ta cała swołocz Kaczo-dupo-lizów... jest zwyczajnie straszna i wzbudza we mnie instynkty, o których pojęcia nie miałem, że we mnie tkwią.
Nie możemy dopuścić, za żadne skarby, aby to bydło rozlało się bardziej po świecie, bo jestem przekonany, że nie ograniczą się tylko do Polski.
Bo oni chcą rządzić światem! Ich megalomania wyraźnie to wskazuje.
Chcą być Hitlerem, Stalinem, Mao i Bogiem w jednym. Chcą być wszystkim. Kaczor chce być wszystkim.
Reszta dla niego to psiarnia do posług.

Dominika Arendt-Wittchen chce być właśnie takim, chwilowo jeszcze bezkarnym, pit bull terierem bez kagańca.

Otóż nie jesteś!
Jesteś jedynie rozwydrzonym ratlerkiem.
Spróbuj mnie ugryźć?