środa, 31 października 2018

Parada oszustów

Wszyscy kłamiemy. Taka jest nasza natura. Kłamstwo wpisało się w nasze życie wraz z pierwszymi słowami wypowiedzianymi przez pierwszego mówiącego człowieka.
Nie ma na świecie nikogo mówiącego wyłącznie prawdę, ale za to jest wielu, z ust których słyszymy wyłącznie kłamstwa.
Ci są najgorsi, bo tak się w nim zatracili, że kłamstwo i oszustwo sami uważają za prawdę. Swoistymi mistrzami w tym fachu są oczywiście politycy.
Cała pislandia łże ohydnie i bez mrugnięcia okiem, a Kaczyński z Morawieckim wejdą do annałów kłamstwa na wieki wieków. Nie wejdzie do nich Antoś, bo to zwyczajny mitoman i debil. Krycha z Suskim także. Z tego samego powodu.

O kłamcach i wariatach to chwilowo tyle.
Przejdźmy do dorobkiewczów.

Ci, przynajmniej w naszym kraju, wywodzą się z grupy około-partyjnych lizodupów pracujących chwilowo na etatach... powiedzmy... wiceministrów. To taki ktoś, kto odwala zwykle robotę za szefa w nadziei, że jego pan wykroi mu niebawem cieplutki fotelik prezesa jakiejś spółki.
Szansa jest niewielka, bo tych lepszych spółek jest około setki, dlatego też i rotacja jest wielka.
Pół roku, rok w porywach, i następny. Trzeba zdążyć dać zarobić jak największej grupie najwytrwalszych.
Nie bądźmy jednak naiwni. Taki prezesio dostaje wprawdzie milion czy dwa w roku, ale nie po to zrobili go prezesem, aby o owych milionach bezczelnie się pławił.
Ma zobowiązania!
- Dostaniesz dużą bańkę, ale połowa pod stołem dla nas. Masz jakieś wąty?
Kto by miał!

I tak to sobie płynie.
I nikt nikogo nie złapie za rączkę.
I wszyscy są hepi.
I tak jest na całym świecie.

Myślicie, że PO z PSL robiło inaczej?

To jest polityka na skalę globalną, bo partie muszą mieć za co żyć. Tu liczy się każdy grosz.
Chyba nikt nie jest na tyle naiwny, że partie żyją ze składek!
Bez jaj!
Polityka to biznes. Im większa skala - tym większy.
Po to się do niej idzie. Cała reszta to bajki dla naiwnych.
Wystarczy zerknąć na działalność największych mistrzów w tym fachu czyli...
kler.

Macie jakieś wątpliwości?
No to pokażcie mi inną firmę działającą dwa tysiące lat! Ba! Sto pięćdziesiąt!
Firmę, która niczego nigdy nie wyprodukowała, nikomu niczego nie dała oprócz "dobrego słowa", a sra forsą?
Powtórzę to.
Przez dwa tysiące lat!

I to jest najważniejszy powód, dla którego na słowa "kościół katolicki". "wiara", "bóg", i innych tego typu pierdół, dostaję torsji.

Wracając do początku mojego wpisu...
Każda partia to, dla mnie przynajmniej, taki rodzaj kościółka. Każdy jej przywódca, to taki chrystusik, który mieni się być Chrystusem, i który działa na zasadach opisanych powyżej.
On także nie chce nic robić.
Chce być!
Jak myślicie?
Po jaką cholerę Kaczor chce wystawić pomniki braciszka w każdej wsi?
Bo wie, że za kilkadziesiąt lat nikt ich nie rozpozna. On stawia pomniki sobie.
Cała reszta to otoczka. 

Muszę się teraz, na koniec, odwołać do Kazimierza Sejny, autora książki pt. CK Dezerterzy i jego słów...
- "Nie ma w języku ludzi kulturalnych dostatecznie obelżywych słów, które mogłyby określić takie postępowanie. Nie kwalifikujesz się pan nawet dla sądu dla ludożerców... buszmenie! Jesteś nędznym gadem, omyłkowo nazywanymi człowiekiem.
Panie oberlejtnant Kaczyński! Niech pan stąd wyjdzie, bo ja nie mogę na pana patrzyć - bydlaku! Precz!!!"


wtorek, 30 października 2018

Czy ktoś się ze mną nie zgadza?

Wszyscy kłamiemy. Taka jest nasza natura. Kłamstwo wpisało się w nasze życie wraz z pierwszymi słowami wypowiedzianymi przez pierwszego mówiącego człowieka.
Nie ma na świecie nikogo mówiącego wyłącznie prawdę, ale za to jest wielu, z ust których słyszymy wyłącznie kłamstwa.
Ci są najgorsi, bo tak się w nim zatracili, że kłamstwo i oszustwo sami uważają za prawdę. Swoistymi mistrzami w tym fachu są oczywiście politycy.
Cała pislandia łże ohydnie i bez mrugnięcia okiem, a Kaczyński z Morawieckim wejdą do annałów kłamstwa na wieki wieków. Nie wejdzie do nich Antoś, bo to zwyczajny mitoman i debil. Krycha z Suskim także. Z tego samego powodu.

O kłamcach i wariatach to chwilowo tyle.
Przejdźmy do dorobkiewczów.

Ci, przynajmniej w naszym kraju, wywodzą się z grupy około-partyjnych lizodupów pracujących chwilowo na etatach... powiedzmy... wiceministrów. To taki ktoś, kto odwala zwykle robotę za szefa w nadziei, że jego pan wykroi mu niebawem cieplutki fotelik prezesa jakiejś spółki.
Szansa jest niewielka, bo tych lepszych spółek jest około setki, dlatego też i rotacja jest wielka.
Pół roku, rok w porywach, i następny. Trzeba zdążyć dać zarobić jak największej grupie najwytrwalszych.
Nie bądźmy jednak naiwni. Taki prezesio dostaje wprawdzie milion czy dwa w roku, ale nie po to zrobili go prezesem, aby o owych milionach bezczelnie się pławił.
Ma zobowiązania!
- Dostaniesz dużą bańkę, ale połowa pod stołem dla nas. Masz jakieś wąty?
Kto by miał!

I tak to sobie płynie.
I nikt nikogo nie złapie za rączkę.
I wszyscy są hepi.
I tak jest na całym świecie.

Myślicie, że PO z PSL robiło inaczej?

To jest polityka na skalę globalną, bo partie muszą mieć za co żyć. Tu liczy się każdy grosz.
Chyba nikt nie jest na tyle naiwny, że partie żyją ze składek!
Bez jaj!
Polityka to biznes. Im większa skala - tym większy.
Po to się do niej idzie. Cała reszta to bajki dla naiwnych.
Wystarczy zerknąć na działalność największych mistrzów w tym fachu czyli...
kler.

Macie jakieś wątpliwości?
No to pokażcie mi inną firmę działającą dwa tysiące lat! Ba! Sto pięćdziesiąt!
Firmę, która niczego nigdy nie wyprodukowała, nikomu niczego nie dała oprócz "dobrego słowa", a sra forsą?
Powtórzę to.
Przez dwa tysiące lat!

I to jest najważniejszy powód, dla którego na słowa "kościół katolicki". "wiara", "bóg", i innych tego typu pierdół, dostaję torsji.

Wracając do początku mojego wpisu...
Każda partia to, dla mnie przynajmniej, taki rodzaj kościółka. Każdy jej przywódca, to taki chrystusik, który mieni się być Chrystusem, i który działa na zasadach opisanych powyżej.
On także nie chce nic robić.
Chce być!
Jak myślicie?
Po jaką cholerę Kaczor chce wystawić pomniki braciszka w każdej wsi?
Bo wie, że za kilkadziesiąt lat nikt ich nie rozpozna. On stawia pomniki sobie.
Cała reszta to otoczka. 

Muszę się teraz, na koniec, odwołać do Kazimierza Sejny, autora książki pt. CK Dezerterzy i jego słów...
- "Nie ma w języku ludzi kulturalnych dostatecznie obelżywych słów, które mogłyby określić takie postępowanie. Nie kwalifikujesz się pan nawet dla sądu dla ludożerców... buszmenie! Jesteś nędznym gadem, omyłkowo nazywanymi człowiekiem.
Panie oberlejtnant Kaczyński! Niech pan stąd wyjdzie, bo ja nie mogę na pana patrzyć - bydlaku! Precz!!!"


czwartek, 25 października 2018

Kubica to przy Szydłowej pikuś

Pierwsza dama polskiego zadupia kocha prędkość.
Bo prędkość, wedle Einsteina, robi kolosalne zamieszanie w czasie. Zapewne Beatka nasza kochana usłyszała coś o tym w tv "Trwam w Głupocie" i w miejscu, w którym nawet mój żółw ma śladowe ilości mózgu, zrodziła się obsesja przegonienia nieubłaganie nadciągającej starości.
Jej prosta konstrukcja, niczym konstrukcja cepa, wygląda więc tak:
Pół cepa lata w powietrzu, a druga połowa ją napędza.
Szydłowa zatem napędza cepa za kierownicą, którego zadaniem jest odmłodzić część cepa z tyłu.
No i ten zespół bio-mechanizmów wsiada do piętnastu limuzyn w nowej stolicy i zaczyna zapierdalać na złamanie karku w stronę stolicy starej. aby nasz "ukochany sen nocy letniej" zdążył wydoić krowy przed zmierzchem,
A pamiętajmy, że dnie są coraz krótsze.
W sumie to nawet ją trochę rozumiem. Przesiadka z Zetora do wypasionej beemki musi wyzwolić w buraku syndrom poparzonego szczura.
I wszystko może byłoby w porząsiu, gdyby nie nieustannie tamujący ruch trutnie ośmielający się przeszkadzać pierwszej damie polskiej polityki ku drodze do młodości.

Szczęściem dla Szydłowej jest śmierć Leppera. Tylko on miał trochę jaj, aby przekonać szalenie wolno myślących towarzyszy od pługa, do wywalenia kup gnoju na autostradach.
Z wielką przyjemnością zobaczyłbym bowiem dziś film o tym, jak to buraki wpadają w wielką kupę gówna.

Skończę na dziś, bo mój czas biegnie normalnym trybem i nie wypada mi go marnować na rozpisywanie się o ludziach pokroju lorelay Szydło.





środa, 24 października 2018

Lekcja czytania i pisania na wesoło

Napiszę dziś o słowie, z którym wielu Polaków chce się identyfikować, ale niewielu rozumie z jakiego powodu.
Mam na myśli wyświechtane nad miarę słowo "szacunek", które przybrało ostatnio swoją skrótową formę "szacun".
Szacun oznacza wszystko i nic. Jest nadużywane przez wszystkich, ale ogólnie rzecz biorąc oznacza aprobatę. Niech sobie będzie. Język ewoluuje. 
W dobie telefonicznych skrótów i tak nie prezentuje się źle.
Ale...
Pisząc swojego bloga staram się jednak używać języka polskiego z obszaru zwanego literackim. To takie coś, co opisuje rzeczywistość nie w formie: no thx, dozo czy nara.
Być może sprawdza się to w telefonach, ale gdybym pierdzielnął wpis w stylu:
"To YOLO! Zrobimy se SWAGA i grzejemy na BFF. Ale jak będzie BTW to nic nie czaję i jestem  Noob.

Konie z rzędem temu, kto zrozumie co napisałem, ale próbujcie.

Docierają do mnie różne opinie o moich wpisach, a ja się staram się ze wszystkich sił nie czepiać nikogo, kto je komentuje. Rozumiem, że często jadą tramwajem do pracy, że telefony sugerują słowa, które często mają się nijak do treści wpisu, że ludźmi targają emocje.
Zapewne są jeszcze tysiące innych powodów, dla których publikowane odpowiedzi mijają się z logiką ich autorów. Często niechcący.
Wierzcie mi...
Rozumiem to i zanim komuś odpiszę, próbuję wyłowić prawdziwy sens odpowiedzi.
Czasem jest jednak tak...
Wstawiam na bloga zdjęcie Jenota Tarczyńskiego, ale piszę o czymś zupełnie innym. Czasem jednak  i jego gęba mówi coś o treści mojego wpisu, a zdjęcie nabiera sensu po przeczytaniu całości.
Ale po co przemęczać mózg czytaniem piętnastu zdań złożonych podrzędnie!
Odpowiedź jest zwykle taka:
 - Tychuju!

I teraz nie wiem, czy to określenie dotyczy mnie, Tarczyńskiego, czy może jakiegoś żula - współpasażera z autobusu.

Legitymować się polskim dowodem osobistym, nawet zakończenie z wyróżnieniem gimnazjum, nie zwalnia nas od tak beznadziejnego prostytuowania języka.
Zapewne każdy z Was oglądał program: Matura to bzdura...

No to, żeby zacytować pewnego rosyjskiego klasyka, napiszę na koniec...

- Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie!

Dobranoc


poniedziałek, 22 października 2018

Chcecie dobrobytu to przeczytajcie to do końca!

Wysłuchuję komentarzy do wczorajszych wyborów. Pis chwali się wygraną. 
Ich wygrana wygląda tak: 
Dostali 32 % głosów i cieszą się, że jest to więcej niż w ostatnich wyborach. 
No to zerknijmy na to z mojej strony, której, dziwnym zbiegiem okoliczności, nikt nie dostrzega. 
Pis w czasie ostatnich wyborów do samorządów był w głębokiej dupie i nikt z nich nie śnił o wygranej do czegokolwiek. 
Krótko potem Komorowski i jego wyborczy sztab zdjęli majtki i wypięli swoje gołe dupy Kaczorowi. Ten zaś wysłał najgłupszego swojego przydupasa na prezydenta. Zrobił to bez przekonania i wyłącznie z konieczności. 
Bo tak wypadało zrobić.
I w tym momencie stało się coś, czego ja nie za bardzo mogę zrozumieć. 
Wygrana Dudusia wyzwoliła w Polakach tak niewiarygodne pokłady kretynizmu, że spora część narodu wymyśliła sobie, że pis może być jakąś rozsądną alternatywą dla Platrofmersów.  
Tu właśnie zaczyna się dramat.
Kościół szybko podchwycił pomysł zawłaszczenia kolejnych części niezawłaszczonego jeszcze imperium i poparł pis. Zmobilizował elektorat moherowego ciemnogrodu i już, w rok później, na kaczystan zagłosowała armia najdzikszych ameb. 
Platformersi byli jeszcze na tyle durni, że niebezpieczeństwa nie dostrzegli.  
I stało się. 
W sprawę włączył się jeszcze pierdolnięty Kukiz, który wyeliminował głosy lewicy tworząc Kaczorowi szeroką aleję ku średniowieczu.
Nie chce mi się teraz analizować programów z serii "coś tam +", które są wyborczą papką dla najbardziej leniwych świrów, ale i one zagrały niebagatelną rolę w ich zwycięstwie. 
My wam damy! 
Siedźcie w domach, głosujcie na nas i płodźcie dzieci, a my zatroszczymy się o resztę. 
Gówno młodych obchodzi reszta. 
Wszyscy chcą mieć teraz i tutaj. 
Komuna u progu. 
Oni jej jeszcze nie przeżyli i wydaje się im, że można tak mieć na zawsze. 
Czemu więc komuna upadła skoro było tak dobrze? Trzeba było ją zostawić. 

Pis to komuniści w odsłonie z dwudziestego pierwszego wieku.
Wielkie słowa, mało treści i zero pomysłów. 
Będą zapewne rządzić do czasu, aż minie koniunktura i skończą się pieniądze na te wszystkie plusy.
A wówczas to właśnie oni, jako pierwsi, wyjdą na ulice, aby urwać pisowi jaja. 

Nie ma tak dobrze, aby jacyś rządzący mogli w nieskończoność zdobywać pieniądze, by je tylko rozdawać. Kiedyś źródełko wyschnie i wrócimy do strajków, kartek na mięso, cukier...
 i pierdolenia, że nie mamy innego wyjścia.
Ja to przeżyłem i wierzcie mi, że najlepszą drogą do dobrobytu jest dbanie o swoje potrzeby we własnym zakresie i na swoje możliwości.
A jeżeli kogoś na to nie stać, nie umie bądź nie chce, to jest już kego prywatna sprawa. 
Pomaganie tym najbiedniejszym jest naszym obowiązkiem, ale musimy najpierw na to zarobić. Wszyscy!

Bogate państwo jest efektem bogactwa jego obywateli. Pokażcie mi jeden bogaty kraj, w którym panuje narodowa bieda!
Jeżeli tego nie zrozumiemy, to pislandia doprowadzi nas niedługo do kompletniej ruiny i będziemy musieli zaczynać wszystko od nowa.  
Do roboty, a nie do urzędu po zasiłek!
Zrozumcie to wreszcie do jasnej cholery, bo tracę cierpliwość.

P.s.
Czy któraś młoda matka, bez zawodu i pracy, pomyślała kiedyś za co będzie żyć jak jej dzieci skończą osiemnaście lat? A może jakiś niespełna trzydziestoletni dziś gamoń zastanowi się za co planuje żyć po pięćdziesiątce?


niedziela, 21 października 2018

Cisza wyborcza

Wróciłem z głosowania ok. 19,00 i jestem dobrej myśli.

Mam sąsiada, który, co tu ukrywać, nie wylewa za kołnierz. Spotkałem go w sklepie lekkim południem i powiedział mi tak:
- Walnąłem setkę przed głosowaniem żeby ogarnąć myśli, a teraz walnę przed obiadem drugą ku pomyślności.

To nie jest zwolennik Kryśki ani cysorza, ucieszyłem się zatem jego słusznym wyborem przed głosowaniem, w jego trakcie, i po, na tyle, że też kupiłem sobie bronka, którego nie omieszkałem zmiażdżyć jeszcze przed obiadem ku swojej zdrowotności i na pohybel pislandii.
Wciąż mam bowiem wiarę w mądrość Polaków tak srogo dotkniętych chwilowym zaćmieniem mózgów przed trzema laty.
Dość już tego!
Nie przyjmuję do wiadomości, że ta banda darmozjadów mogłaby dzisiaj wygrać! Polacy nie są aż tak głupi!
Byliśmy wczoraj na spóźnionej parapetówce. Skromna uroczystość w gronie sześciu osób. Sympatycznie, ale bez fajerwerków. Trudno było nie zejść na temat wyborów.
Wyszło tak...
Wprawdzie większość zna jakiegoś pislamistę w swoich kręgach, ale nigdzie nie jest to nawet połowa znajomych. Każdego więc dręczy proste pytanie...
- Gdzie on są?
Ja nie wiem. Słyszę, że mieszkają na Podhalu i kresach wschodnich, że zasiedlają wsie i okolice, w których jedyną wyrocznią od zawsze był proboszcz. Taki rodzaj synergii bezmyślności pod dowództwem wysysacza mózgu w sukience.
Mój tata urodził się na wsi, mama również. Jestem więc pierwszym pokoleniem "miastowych", ale nigdy, żadne z nich, nie dało powodów do wstydu bycia kimś gorszym, z takiej proboszczowskiej bajki, w której głos jednego klechy skraca intelekt parafian czyniąc z nich bezmyślne owieczki na wytyczonej drodze ku wyimaginowanej wieczności. Jedynie słusznej rzecz jasna.
Bo ludzie na wsiach są mądrzy swoją wiejską mądrością. Są tylko oszukiwani od dziecka.
Wystarczy im tylko pokazać alternatywę, a oni zrobią resztę.
Wierzę w to i nie mam do nikogo pretenski.
Pis zawłaszczył rejony najłatwiejsze, bo wiedzieli, że wszędzie indziej dostaną wpierdol.
Kampania fundowania narodowi lamp naftowych zamiast żarówek, w dwudziestym pierwszym wieku, nie ma żadnej przyszłości.
Wkrótce, bo może jeszcze nie dzisiaj, zdadzą sobie z tego sprawę najtwardsze nawet mózgi z tych, którzy dziś wybrali pioswców.
Ale to proces.
Jest mi bardzo przykro, że taki długi, bo ja jestem cholernie niecoierwilwy.
Ilość głosujących w dzisiejszych wyborach, w moim rejonie, budzi we mnie optymizm.
Jest teraz 20, 51
Za chwilę dowiemy się czy pora pakować manatki i spieprzać stąd jak najdalej, czy zostać.

Gdybym się jednak w całym moim dzisiejszym wpisie mylił, to dam znać na którym kontynencie mnie szukać.

Jeszcze cztery minuty.


piątek, 19 października 2018

Bogowie i demony czyli wybory

Niedawno napisałem, że to nie będą wybory, a bardziej plebiscyt o tym, w jakiej Polsce chcemy się obudzić w najbliższy poniedziałek.
Czy dalej zawierzamy nasz kraj jakimś mitycznym bogom, czy raczej wolimy powierzyć przyszłość ludziom nieopętanym religią.
Może najwyższy czas przenieść naszą wiarę w czyny nadprzyrodzone na ziemię?
Nigdy nie słyszałem, aby ktoś, jakiegoś boga, z czegoś rozliczył, a ten posypał głowę popiołem i rzekł:
- Mea cupla!
Ja wiem, że bogowie zawsze nieomylni są i basta!
Ich ziemscy przedstawicie takoż!
Najdurniejsze zaś jest to, że owi bogowie do nikogo się nigdy nie odezwali i trudno wymagać od nich pomyłki.
Przełożę to na język na język polski.
Osławiony Kim Ir Sen rządził Koreą 48 lat. Wiecie ile razy wypowiedział się publicznie?
Jeden raz!
Niewiarygodna, ale prawdziwe.
Ta koreańska pacynka została odznaczona 230 medalami, odznaczeniami i zaszczytnymi tytułami w siedemdziesięciu krajach.
W roku 1956 otrzymał Order Odrodzenia Polski. Ale ją nam odrodził!
Zaraz zemdleję.
Ma także swój 170 metrowy pomnik, a jego pysk widnieje na wszystkich koreańskich banknotach.

Nauka z tego jest taka, że aby stać się bogiem, należy zamknąć dziób.
Pewnie dlatego wredny ryj posła, bo nie posłanki, Pawłowiczówny, na polskiej stówie miejsca nie znajdzie, bo cierpi ona na tak zwane: "ierdolenie bez sensu o wszystkim".
Podobne schorzenie dotyka większości pislamskich pojebów z Jakim, Tarczyńskim i Morawieckim na czele.
W tym miejscu wypada mi przytoczyć nieznany fragment biblii...

"I bóg stworzył Jarosława z Lechem i rzekł:
-  Oni to rządzić będą! A Lecha do siebie powołamy najpierw, aby zdał nam relację... tak, fejs tu fejs, z posługi swojej, bośmy się ze świętym Piotrem owego feralnego dnia na otwarcie browaru, na drugim końcu nieba, się wybrali i brzozę przeoczylićśmy się ośmieli, o którą samolot jebnął".

To jest pierwsze, i jedyne, wyznanie boga na internetowym forum.
Jarek... Jak chcesz bogiem zostać, to dam ci radę...
Stul pysk!

Ministerstwo cyfryzacji opublikowało niedawno zdanie składające się z tysiąca słów.
Jedno zdanie!

Wracając do wyborów...

Na trzy dni przed wyborami wojewoda łódzki ogłosił, że oto, pani Zdanowska, nie ma prawa być prezydentem Łodzi, ani kandydować na to stanowisko ponownie.
Rewelacyjny tajming, który pozwolił urzędującej Pani Prezydent zdobyć dodatkowo piętnaście punktów procentowych.
A gdybyś się tak, Panie Wojewodo, jednak zamknął?
Polityka nie jest dla debili!
Jest wredna i bezduszna, ale takie kmioty jak Pan, Panie Wojewodo, wyjadą z niej na kopach już wkrótce za sprawą małomównego skurwiela nazwiskiem Kaczyński.
Pis to nasza plaga. To fruwająca głupota w oparach katolickiego absurdu. To zło, z którym musimy się raz na zawsze uporać.
A wy, nasi wybitni przywódcy, pokazujcie swoje facjaty jak najrzadziej chyba, że wyglądacie jak Johnny Depp co najmniej, a nie jak to coś z polskiego piedestału...


wtorek, 16 października 2018

Szczepionki

Kompletnie nie znam się na szczepionkach i nie mam bladego pojęcia o tym, czy są one bezpieczne dla naszego, i naszych pociech życia, czy nie. Wiem tylko tyle, że po okolicznym pobliskiego rynku często przechadzają się sędziwe niewiasty, których nogi przypominają uchwyty kombinerek, a odległość między kolanami to dwadzieścia centymetrów lekko licząc. Wloką zwykle za sobą wózki na zakupy, które ja nazywam respiratorami i kołyszą się na boki jak kaczka.

A teraz będzie najważniejsze zdanie całego posta.

Nie chcę być niegrzeczny, ale czy nie jest to efektem braku szczepień przeciw krzywicy?

Może nie jest, nie znam się, ale wolno mi mieć podejrzenia, że jednak jest.
Z czasów mojej młodości pamiętam, że wiele, bardzo wiele, osób chodziło straszliwie zgarbionych. Z  opowieści mojej mamy wiem, że taki był również mój dziadek. Dzisiaj takich ludzi jest niewielu.
Wyprostowaliśmy się jakoś tak sami z siebie, czy jest to jednak efektem szczepień?
Zerknijcie uważnie wokół siebie...
Dzisiejsze dwudziestolatki, znów oczywiście to nie jest reguła, są często zatłuszczonymi lochami, którymi każdą porą wylewa się hamburger z frytkami i dietetyczna cola, a przecież nie garbią się w tak dramatyczny sposób jak ludzie kiedyś i krzywych nóg jednak nie mają.
Czemu?
A może to efekt szczepień właśnie szczepień?
Tego znów nie wiem i nie mam żadnych kwalifikacji, aby o tym pisać, ale znów targają mną wątpliwości.

Osoby wypowiadające się przeciw obowiązkowym  szczepieniom swoich dzieci pieprzą takie farmazony, że nie chce mi się tego wszystkiego słuchać. Obawiają się szczepionek, a przez całe lata karmią swoje pociechy paskudztwami z fast foodów, bo dostaną jajko niespodziankę w promocji  z tłumaczeniem, że nie mają czasu.
Sranie w banię.
Kilka dni wstecz zobaczyłem z auta nastolatkę z pieskiem na spacerze. Była niewielka wzwyż, za to w poprzek już niekoniecznie. I miała na sobie t-shirt z numerem 99 na plecach. Zrozumiałem to jako jej przesłanie...
Ważę tylko 99 kilo!
Wprawdzie zjem dziś jeszcze osiem hot-dogów, ale trzy spacerki z ratlerkiem pozwolą mi tę wagę utrzymać.
Heja i do przodu.

Od niepamiętnych czasów mój żołądek zaciska się na widok KFS, McDonaldsów i innych, zaimportowanych z USA świńskich żarć, dla ludzi pozbawionych elementarnego smaku.
Może by tak wynaleźć szczepionkę na przywrócenie smaku? Daję głowę, że narobi ona mniejszych szkód w organizmie naszej ukochanej pociechy od tego paskudztwa.
Widziałem pewien program w tv o spożywaniu cukru. Człek żywiący się gotowym jedzeniem spożywa dziennie 22! łyżeczki cukru dziennie.
22 łyżeczki!
Ja tyle zużywam przez rok!
To nie szczepionki zabijają ludzkość. Zabija je nasza głupota!
Przykładem może być pewien chory wpis w necie brzmiący jakoś tak
"Mój syn zmarł na drugi dzień po szczepionce. Jechał rowerem i zabił go samochód".
Dna idiotyzmu nie ma.

Grubas może oczywiście schudnąć, ale krzywicy wyleczyć się nie da.

Na szczęście ja tego już nie dożyję, ale za osiemdziesiąt lat powrócimy do powyginanych wszelkimi chorobami staruchów, którzy, wlekąc za sobą respiratory, będą dziękować rodzicom za brak szczepień w dzieciństwie. 

Wyprostowaliśmy się jakoś tak sami z siebie, czy jest to jednak efektem szczepień?
Zerknijcie uważnie wokół siebie...
Dzisiejsze dwudziestolatki, znów oczywiście to nie jest regulmimo że są często zatłuszczonymi lochami, którymi każdą porą wylewa się hamburger z frytkami i cola, krzywych nóg jednak nie mają.
Czemu?
Może to wina szczepień?
Grubas może schudnąć, krzywych nóg wyleczyć się nie da.
Antyszczepionkowcy najwyraźniej chcą, aby ich dzieci, w przyszłości, chodziły jak foki, zarażały ospą i innym cholerstwem całą okolicę.
Tylko wtedy będą szczęśliwi.
Gratulacje!
Przeżyłem na tej planecie 57 lat. Zaszczepiono mnie przeciwko wszystkiemu. moich rówieśników także. Nie ma wśród nich nikogo, kto by wyglądał jakby przepłynął ocean na beczce, nikt nie ma na gębie śladów ataku hordy dzięciołów i żaden nie zapadł na autyzm ani schizofrenię.
Może z wyjątkiem tych, którzy oklaskują pislandię, ale tu szczepionki są na nic.
Proponuję wynaleźć szczepionkę przeciwko głupocie.
Coś takiego zmieni wiele ...





hcą, aby ich dzieci, w przyszłości, chodziły jak foki, zarażały ospą i innym cholerstwem całą okolicę.
Tylko wtedy będą szczęśliwi.
Gratulacje!
Przeżyłem na tej planecie 57 lat. Zaszczepiono mnie przeciwko wszystkiemu. moich rówieśników także. Nie ma wśród nich nikogo, kto by wyglądał jakby przepłynął ocean na beczce, nikt nie ma na gębie śladów ataku hordy dzięciołów i żaden nie zapadł na autyzm ani schizofrenię.
Może z wyjątkiem tych, którzy oklaskują pislandię, ale tu szczepionki są na nic.
Proponuję wynaleźć szczepionkę przeciwko głupocie.
Coś takiego zmieni wiele ...




sobota, 13 października 2018

Masz równości w Lublinie

Żeby od samego początku była jasność. Nie jestem przeciw takim marszom, ale także wcale mnie one nie rajcują. Są częścią demokracji, którą szanuję. Jeżeli jakakolwiek grupa jest się w stanie zwołać, aby zamanifestować swoje poglądy i ma na to odpowiednie zezwolenia, to psim obowiązkiem państwa jest dopilnowanie bezpieczeństwa imprezy.
Tylko państwo dysponuje bowiem na to środkami i jest od tego jak dupa od srania.
I koniec! Zero tłumaczeń.
Inaczej popadniemy w anarchię, a tam każdy będzie uzurpował sobie prawo do prawa rozumianego wyłącznie po swojemu. To już nie jest demokracja, a bezhołowie. 

Ostatnie trzy lata są destrukcją nie tylko wartości, o które walczyliśmy od drugiej wojny światowej, ale, przede wszystkim, systematyczne poróżnianie społeczeństwa, tworzenie jakiś pojebanych sortów oraz budowania podziałów.

Odpowiedź na proste pytanie: Do czego to może doprowadzić? daje nam historia w setkach przekazów, ale ja opowiem tylko o jednym.

W dawnej Jugosławii rządził Josif Broz zwany Tito.
Nie wiem czy wiecie dlaczego tak długo udawało mu się wiązać w sojuszu tak wiele zwaśnionych z sobą narodów. A to jest bardzo ciekawe, bo wcale nie dlatego, że zorganizował antyfaszystowski ruch oporu i stawił czoła Hitlerowi.
Tito urodził się w odpowiedniej wsi.
Tak, wsi!
W miejscu, co do którego nikt nie miał swoich ksenofobicznych pretensji. Był człowiekiem z właściwej wsi dla większości Jugosłowian. Szanowano go za to najbardziej.
Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć jakie reperkusje poniosła za sobą jego śmierć...
Fakt, że był dyktatorem niczego nie zmienia, bo wiecie co stało się gdy Tito zmarł.
Podobna historia dotyczy Iraku i Saddama Husajna chociażby.
Skomplikowane to sprawy, w które zawsze miesza się polityka globalna, ale ja dziś nie o tym. Interesuje mnie Polska.

Załóżmy, że Wałęsa wyrósł na satrapę, przejął rządy i został dyktatorem. Nikomu się to oczywiście nie podoba, ale kraj radzi sobie całkiem dobrze. Weszliśmy do Unii i Nato, mamy w portfelach Euro.
Z dziesięciu milionów ludzi z Solidarności zostały trzy.
Długopis z papieżem, matka boska w klapie, wykształcenie zasadnicze, siedmioro dzieci i pokojowa nagroda Nobla...

A teraz, dla odmiany, zobaczmy co zaserwował Polsce Kaczyński.
Doktor praw. Na stanie kot i dziurawe buty. Zapyziały ryj niespełnionego w życiu gamonia.
Powiem to otwarcie...
Morderca brata bliźniaka. Nie mam co do tego cienia wątpliwości.
Ohydny troll, którego jedynym marzeniem jest dorównanie kreaturom typu Pol Pot czy albański Enver Hoxha. Mniej inteligentny od Castro i głupszy od mojego żółwia. Chodzący horror wlekący za sobą niemoty pokroju Pawłowiczówny czy Suskiego. Lepszy sort dla intelektualnych ameb.
Miast demokracji - zamordyzm.
Miast wolności słowa - modlitwa.
Zgromadzenia tylko dla nas, prawo to gówno, konstytucja - obraza, kłamstwo - obowiązująca reguła.

Spokojnie. Nie zagubiłem wątku.
Nasz demokracja wpadła w gówno i mamy teraz tak, jak w tym dowcipie...

Wybiło szambo. Przyjechał szef-fachura z młodym, do jego naprawy.
Szef zanurkował, wyłonił się po chwili i mówi:
- Młody! piętnastka!
Zanurkował ponownie, wyłonił się z szamba i mówi:
- Młody! Siedemnastka!

Zabulgotało i szajs spłynął.
- I widzisz młody! - rzekł szef - Jak nie będziesz się uczył, to zawsze będziesz tylko klucze podawał.

Pewna niewiasta skrytykowała mnie niedawno za mój język pisząc o nim: koszmarny.
Fakt, w słowach to ja nie przebieram.
Lubię też solić potrawy, namiętnie wpierniczam mięso zamordowanych zwierzątek i nie obchodzi mnie globalne ocieplenie. Chcę wsiąść do mojego auta i cieszyć jego przyspieszeniem jak w startującym samolocie. Chcę oglądać marsze równości i lekko jebniętych gejów z wyciętymi spodniami na dupie.
Nie chcę oglądać rozmodlonych i klęczących po drogach świrów, bo to oni niebawem zniszczą nam nasz świat.

I to było moje słowo na niedzielę.




czwartek, 11 października 2018

Pedofile

Wydana została w Polsce książka po tytułem: "Życie na maksa. Poradnik uczuciowo seksualny".
Pewne katolickie wydawnictwo, którego nazwy nie będę wymieniał, rzuciło się na ową książkę niczym szczerbaty na suchara i rozpowszechnia ją w naszych szkołach jako zalecana lektura.
O autorze wiem niewiele, ale jest nim francuski księżulo. To zresztą bez znaczenia.
Ważne jest to, co napisał.
A jest to kosmiczny stek bzdur wpisujący się świetnie w narrację katoli zajmujących się, między innymi, sprawą pedofili, za których powinniśmy się moglić którzy, dla przypomnienia...
Każą się za nich modlić, zrozumieć ich, a tak właściwie to przypisać winę swoim dzieciom i sobie.
To takie oczywiste!
Wszak każdy dziesięciolatek wręcz marzy o nieskalanej pracą i wypielęgnowanej dłoni swojego kapłana we własnych majtkach.
Pisze on tak:

Pytanie.
- Jak sobie radzić z molestowaniem?
Odpowiedź.
- "Trzeba molestującemu okazać szacunek i być miłą... miłym. W żadnym wypadku nie bądź niegrzeczna, bo poniżysz go i zranisz. Bądź miła, bo będzie się czuł urażony".
I kolejny kwiatek...
- "Głodne czułości nastolatki prowokują noszeniem stringów".

Gdyby, wedle tej logiki, nastolatki chodziły w barchanach do kolan, pedofile wyginęli by jak dinozaury.  
Narracja robienia ofiary z przestępcy to jest to, co proponuje nam dziś wypłoszony filmem "Kler" kościół.
Kościelne buce nie mogą już negować faktów pedofilii, ale mogą starać się je tłumaczyć na swój pokrętny sposób..
Zatopieni w oparach kretynizmu wierni i tak łykną najgłupsze nawet argumenty, aby tylko odsunąć od siebie potrzebę jakiejkolwiek krytyki.
Ksiunc powiedzieli! Reszta to chuj.
I co to kogo obchodzi, że im bardziej ofiara molestowania jest potulna, tym śmielej sprawca sobie poczyna.
Tego typu logika wyzwala we mnie jedynie mordercze instynkty.

Nie lubię ludzi siedzących w pierdlu. Nie pojmuję jak można popełnić bezczelne przestępstwo, a później robić z siebie ofiarnego kozła.
Ale z jednym się z nimi zgadzam...
Ich wstręt do pedofili jest właśnie taki, jaki powinniśmy mieć wszyscy. Zero tolerancji! Niech ich własna dupa też zmierzy się z owym błogosławieństwem seksu pod przymusem z grupą wytatuowanych trolli w więziennej celi. Niech im okażą szacunek, zrozumieją i będą mili.
Gwarantuję, że szybko zrozumieją!

Przyznaję to z lekkim bólem serca, ale ja dla takich ludzi szacunku nie mam za grosz i gówno mnie obchodzi czy wszystkich ich trafi szlag za godzinę i, czy pedofilia jest chorobą.
Tolerancja też ma swoje granice, a pociąg seksualny do dzieci jest tak przerażająco obrzydliwy, że choćby nawet tylko jeden ksiądz na świecie był nią dotknięty, to przekreślam całe to towarzystwo z kretesem i na zawsze. Nie może być bowiem tak, że najniższe instynkty zabijają zdrowy rozsądek. Ktoś, kto nad nim nie umie zapanować, a tym bardziej księża, zasługują na pogardę. To nasz największy wrzód na dupie, a ludzie, którzy to akceptują, są ich wspólnikami. I nie wiem, czy nie jest to jeszcze gorsze.

Książka zboczonego kleryka to śmierdzące gówno, a upublicznianie jej w szkołach jest naszą narodową tragedią fundowaną nam przez zboczeńców z Jezusem na ustach, wobec których obiektywizmu zachować nie umiem.


 
To jest właśnie ten gość, który karze być miły dla zboczeńców.
Będziecie mili?

sobota, 6 października 2018

Plecaki i polityka

Czego ten premiero-podobny twór jeszcze w swoim życiu czegoś nie zrobił?
To taka nasza kobieta pracująca z Czterdziestolatka.
Teraz już wiemy, że był także, jako dziecko, wywożony do lasu.
No to ja pamiętam!
Także wywiozłem do lasu swojego syna.
Ba!
Wywiozłem go nawet za granicę, w góry, nad morze. Sporo razy wywoziłem go na Mazury i Warmię.
W razie gdyby Łukasz rzucił się w politykę, to właśnie dostał kawał martyrologii....
Bity raczej nie był, ale kto to może, po tylu latach, udowodnić?

Zapewne, pod garniturami, Mateo jest cały w esbeckich bliznach, a świetnie wycelowany liść, skrzywił mu uśmiech na wieczność.

Podobnie rzecz się ma ze świętym Patrykiem.
To niebywale... wręcz zadziwiająco wykształcone monstrum inteligencji, sądząc po krzywym pysku, także brało łupnia po lasach. Niebawem o tym powie sam, bo wybory na pasem.
Chwilowo zaczął się chwalić skończonym kursem w Barcelonie. A wiecie kto ten kurs zorganizował?
Krajowa Szkoła Administracji Publicznej im. Lecha Kaczyńskiego.

Jedźmy dalej autostradą dostaw najwybitniejszych umysłów z krzyża zdjętych.
Zacznę od fraszki Sztaudyngera.

 - "Z taką nogą, z takim pyskiem,
     Stu cnót mogła być siedliskiem"

Zapamiętajcie!
To "Dama Zakonu Grobu Bożego w Jerozolimie".
Jak bardzo muszę zweryfikować moje standardy dotyczące dam?

Teraz mój ulubieniec: Stasiek Kogut, senator!
To dopiero mózg!
Absolwent Studium Zawodowego w Grybowie. O lat związany z kolejnictwem.

- "To agonia polskiej kolei. - rzecze Kogut... - Jeżeli najlepszy dotąd przewoźnik, PKP Cargo, ma straty prawie 200 mln zł, a dotychczas odnotowywał zyski nawet do 2 mld zł, to ja pytam, co to oznacza i komu na tym zależy? Jak Cargo ma konkurować ze spółkami prywatnymi, jeżeli dwukrotnie więcej bierze za przewóz towarów?"
Pierwszego konia wybrał na senatora Kaligula, drugiego my. Historia zatoczyła kółeczko. 

Koniec wieńczy dzieło.
Moim dzisiejszym końcem jest Jarosław.
Opiszę go tak...

To poseł na sejm I, III, IV, V, VI, VII i VIII kadencji.
7 x 4 = 28
Dwadzieścia osiem lat, pół mojego życia, nasz kraj płaci niemałe przecież pieniądze, aby ta gnida mogła mnie wkurwiać.
Może już wystarczy?

Znów sięgnę do Sztaudyngera, aby, słowem mistrza, zobrazować w miarę delikatny sposób to, co ja zmieściłbym w dwóch słowach.

- "Ludzie mali nie cierpią swojej skali".
- "Najkrótsze nóżki mają kłamstwa i kaczuszki".
I ostatnie...
- "Nim język puścisz w taniec, załóż na mordę kaganiec".

Ponieważ zbliża się sobotnia północ, a ja zrobiłem sobie drinka, po którym zawsze wstrząsają mną poetyckie wzloty, pozwolę sobie, dodać jeszcze jeden wierszyk, który właśnie spłynął na mnie niczy pył piroplastyczny na Pompeje.

Gdyby ze wszystkich na świecie małp
Zrobić jedną małpę nad małpy,
Taką małpę, że ten co chciałby 
Spojrzeć na nią choć jeden raz
Musiałby patrzyć przez cały czas. 

I gdyby ta małpa była ministrem
Od edukacji na przykład
I byłaby taka cholernie kurewska
To jakby mogła mieć na nazwisko?
Proszę dokończyć -
 
I to było moje mocno spóźnione, ale zdążyłem, słowo na niedzielę.




piątek, 5 października 2018

Cysorz w Hollyłódź

Do Łodzi zjechała niedawno śmietanka pisowskiej inteligencji z Jarosławem Niewielkim na czele. Zakotwiczyli w wyremontowanych niedawno od podstaw pofabrycznych budynkach Grohmana, a zwących się dziś Łódzką Strefą Ekonomiczną i zaczęli nadawać swoje farmazony.
O Łodzi wie najwięcej cysorz rzecz jasna. Przyjeżdża tu bowiem nieustannie od lat, parkuje swoje auto w okolicach ulicy Piotrkowskiej, przechadza się po centrum i odwiedza nocne kluby...
A to zagra coś na gitarze i zaśpiewa dla przechodniów, a to walnie sztacha maryśki ze starymi kumplami z wojska, czasem jebnie piwo i wraca. Łodzianin z krwi i kości, który zna bolączki mojego miasta najlepiej.

Niemal przez ścianę z Grohmanem jest, a raczej była, największa fabryka w Łodzi, którą zaszczycił kiedyś Papa Drugi swoim przenajświętszym obliczem. Nazywała się UNIONTEX. Właściwie to także było Grohmana, ale do spółki z Scheiblerem. Ci dwaj, i Izrael Poznański, dwóch Szkopów i Żydzisko, zrobili z miasta centrum europejskiej produkcji tkanin. Budowali nie tylko fabryki. Powstawały domy dla pracowników zakładów, szkoły, szpitale, parki i cała reszta infrastruktury potrzebnej do życia w dużym mieście.
Oczywiście byli i inni fabrykanci, ale nie będę się nad tym rozwodził.
Dlaczego, tak obeznany z Łodzią Jarek, nie wybrał na swoje lotne spicze popapieskiej fabryki? Dwa grzybki w barszczu to dla niego za wiele?
Nie.
Uniontex to dziś kupa gnoju i setki poprzechylanych i dziurawych budynków, do których strach się nawet zbliżyć, a obecność JPII pomogła fabryce jak foce czapka.
I żeby nie było...
Włodarze miasta, z panią Zdanowska na czele, której osobiście nie lubię, systematycznie pozbywają się resztek tego syfu i budują wszystko od zera. Tak powstała owa Strefa Ekonomiczna, do której żoliborski znawca Łodzi łaskawie kazał się przywieść i zapowiedział, że..
Cytuję z pamięci...

- Trzeba walczyć, walczyć i jeszcze raz walczyć w budowaniu łódzkiego społeczeństwa! Powtarzam: praca, wysiłek, wiara i jeszcze raz wiara. Trzeba wierzyć i zwyciężymy!

Pamiętacie ten skecz...

- Ty chuju jebany! Ty zapluty kłamco! Wypierdalaj stąd i żebym cię więcej tutaj nie widział! Ale mi skurwiel ciśnienie podniósł! Ty chuju ty! Czy ty myślisz, że w Łodzi jest osiemset tysięcy debili?!

A teraz zobaczcie tę rozsypującą się Łódź; tonącą w śmieciach i syfie katastrofę, którą jedynie tylko  ów pokurcz, obserwujący świat z wysokości półtora metra, chce nam naprawić.

















Zapraszam do mojego miasta wszystkich, którzy nie chcą nam tu niczego budować. Sami damy sobie radę.



środa, 3 października 2018

Jeść się chce

Jest taki stary dowcip...
Zebranie związkowe, pełna sala, a na mównicę wychodzi przewodniczący związku i zaczyna...
- Wywalczyliśmy już wolne soboty i teraz należy walczyć o wolne piątki! A jak już wywalczymy wolne piątki, to musimy zacząć walczyć o wolne czwartki! A jak już wywalczymy wolne czwartki, to musimy zacząć walczyć o wolne środy! A kiedy wywalczymy wolne środy, to musimy zacząć walczyć o wolne wtorki! A jak wywalczymy już wolne wtorki, to nadejdzie pora walczyć o wolne poniedziałki! A jak wywalczymy wolne poniedziałki, to, może... zaczniemy przychodzić do pracy tylko, powiedzmy, w środę!
Jeden ze związkowców unosi dłoń i pyta:
- W każdą środę?

Rafalska, nie wiem od czego jest ten rudy babsztyl, zakomunikowała, że należy zacząć walczyć o soboty bez handlu. Za jakiś czas powie, że należy zacząć walczyć o piątki, potem czwartki... Kojarzycie ciąg dalszy, bo nie chce mi się pisać.
W następnej kadencji mojego ukochanego pisu będziemy kupować chleb we środę, pomiędzy godziną 11,00, a 11, 34. Nie wiem co z marchewką i karczkiem, bo czasu niewiele, a żreć się człowiekowi chce cały tydzień.
Co nam zostaje?
Niedziela!
A co w niedzielę?
Kościelne wafelki po spowiedzi!

Chyba już wiecie dlaczego nasz Duduś pierdoli takie głupoty.
Z głodu!