niedziela, 19 stycznia 2014

Kolejną niedzielę okryły mroki średniowiecza. Zakute w przezroczyste zbroje mżawki, nasze rydwany tkwią sennie na ulicach. Czasem jakiś namol przebija się z hukiem do właściwej warstwy szkła; jedzie do Biedronki. 800 metrów.
- No jak to po co? Mineralna wyszła!
- To kup też mąkę!
- Jaką?
- Wygląda jak koka, wiesz...
- Taki biały proszek, kumam. W razie czego zadzwonię.
- Dupek...
Brak zrozumienia dla mentalności rycerza kompensujemy sobie łamiąc na pierwszej szybie plastikową łopatkę do usuwania zmarzliny .
- Szag by to!
Ale od czego mamy sąsiadów? I domofony!
- Karol! Masz to... takie cholerstwo, do szyb?
- Poczekaj, zaraz zejdę.
...................................................
- Włącz ogrzewanie, może spłynie.
- Albo poleję gorącą wodą...
- Może najszczysz, będzie szybciej.
- Ty... ten spod ósemki dziś rano prawie się rozpłakał na widok swojej zamarzniętej kochanki.
- Toyota, a w środku idiota...
- Podobno już kupił wycior do wydechu, bo tam tyle brudu!!!
- Chodź na piwo.
- A ty myślisz, że po co zszedłem?
- Muszę jeszcze kupić mąkę.
- Jaką?
- Wygląda jak koka, wiesz...
- Taki biały proszek? Kumam.
Nie, żebym  zaraz pisał jakieś opowiadania. Brak inteligentnego dialogu powoduje tylko tęsknoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz