środa, 29 listopada 2017

Kompleks Edypa

Ponieważ jestem kompletnym idiotą, ale lubię się czasem ciut dokształcić, wyguglowałem sobie takie temat:
Napisałem: "Cechy polityków"
No i już wiem.
Polityk to:

1. Uczciwość
2. Realne obietnice
3. Szacunek
4. Kręgosłup moralny
5. Pewność siebie
6. Samodyscyplina
7. Niezadowolenie ze stanu obecnego
8. Konstruktywna krytyka
9. Zdolności interpersonalne
10. Wewnętrzna równowaga

Po przeczytaniu powyższych rewelacji zrobiłem sobie herbatkę, której raczej nie lubię, ale która posiada jedną cechę: gorąca-parzy. To ona powstrzymuje mnie teraz od steku bluźnierstw cisnących mi się usta.

- Polityk i "Uczciwość" mają się do siebie tak, jak filmowa prawda o Godzilli walczącej z mega-rekinem na plaży w Międzyzdrojach.

- Ich "Realne obietnice" kojarzą mi się z filmową prawdą o Godzilli walczącej z mega-rekinem na plaży w Międzyzdrojach.

- "Szacunek"... Owszem, każdy polityk o niego zabiega. Mamy ich darzyć wielkim szacunkiem.

- "Kręgosłup moralny"... Szyjny czy piersiowy? A może bardziej ten lędźwiowy... Albo najlepiej jeszcze odrobinę niżej? Amatorom moralności poniżej lędźwi proponuję dużo wazeliny.

- "Pewność siebie" to u polityków cecha niezbędna. Któż inny bowiem odważy się nasrać na waszą wycieraczkę, zadzwonić i poprosić o papier?

- "Samodyscyplinę" oglądamy po prawej stronie sejmu. Jedynie tam intelektualne pokraki codziennie udowadniają światu jaką przyjemność sprawia im rola kaczego podnóżka. Sam wódz nie pozostawia zresztą co do tego żadnych wątpliwości pieprząc wszystko i przedkładając sejm nad atlas z kotami.

- Mamy także speców od "Niezadowolenia ze stanu obecnego". Na pierwszy plan wysuwa się tu poseł Niesiołowski, któremu wprawdzie trudno odmówić swady jego wystąpień i ich celności, ale, przynajmniej dla mnie, na zawsze zostanie współtwórcą ZCHN. Formacji mającej niebagatelny wpływ na odrodzenie się ksenofobów pokroju Tarczyńskiego czy Pawłowczówny. 

- "Konstruktywną krytykę" uprawia ponoć Nowoczesna. Być może... Zobaczę.

- Co do "Zdolności interpersonalnych" to stawiam na Piotrowicza. Nikt tak nie umie przekonać wszystkich do tego, jaki z niego kutas.

- "Wewnętrzną równowagę" trzeba zwyczajnie olać. To w polityce termin nieznany. Opisał go kiedyś Sigmund Freud i nazwał "Kompleksem Edypa". Bo żeby być dobrym politykiem trzeba najpierw zabić własnego ojca i spłodzić dzieci ze swoją matką.

Jakieś uwagi?



niedziela, 26 listopada 2017

Papież

Pierwszy i ostatni raz zobaczyłem na własne oczy JP2 13 czerwca 1987 roku. Jechał ulicą Piotrkowską do łódzkiej katedry, a ja przepychałem się do hufca Łódź - Śródmieście.
Byłem harcerzem. Takim trochę oszukanym, ale byłem.
To dziwne i trudne czasy.
Na szczęście niecały rok później pojąłem zonę i standardy dziwaczności życia w trudzie nabrały jakże odświeżających barw.
Dobra, nie będę sobie dalej bruździł, bo przecież nie o mój życiorys dziś chodzi.

Papież siedział w swoim papa-mobile i machał ręką. Trzydzieści sekund później znikł (a może zniknął?) mi z oczu na zawsze. Przejechał, a ja mogłem wreszcie przejść na drugą stronę ulicy.
Zero wrażeń.
Zapewne część czytających za chwilę oskarży mnie o obrazoburstwo, ale Wojtyła nigdy nie był moim idolem. Nie znosiłem wręcz rozpasanych ambicji budowania gigantycznych ołtarzy na całym świecie, na dwie godziny, dla jakiegoś Stand-upu.
Powiecie zaraz: To przecież nie on kazał!
Bidulek! Zaraz się rozpłaczę! On nie chciał, a oni mu budowali...

Największym przekleństwem katolicyzmu jest doktryna o nieomylności papieża. Pozwala ona wprawdzie przyznać, że kościół jest czemuś winien i można poprosić o przebaczenie, ale zawsze należy dodać, że stało się to w słusznej sprawie. Gdyby jednak coś, to zawsze można dopowiedzieć, że papa prosił o wybaczenie boga, nie zaś poszczególne grupy, które ucierpiały z winy chrześcijan. Wszystkim ogólnie wiadomo o wielkości wstawianej lipy, no ale jakże można negować kościelne kłamstwa!
I kółko się zmyka.
Kowal zawinił - cygana powiesili!
Doktryna działa, rozmodleni - zachwyceni, i można jechać z koksem dalej. Można, na przykład, zamknąć dzioby jakiejś mniejszości produkcją kolejnych świętych.
W tym nasz papa przebił wszystkich innych papieży do dnia sądu ostatecznego. Wyprodukował ich 480 sztuk! Uprościł procedurę kanonizacyjną, obniżył wymagania dla potencjalnych świętych i skrócił wymagany okres od śmierci kandydata do rozpoczęcia procedury beatyfikacyjnej.
No to do kogo modli się katolicka ciemnota?
Przykłady?
Służę uprzejmie...

- Alojzie Stepinac, prymas Chorwacji. Skazany na 16 lat więzienia za współpracę z ustaszami i nawracanie na katolicyzm niekatolickich Serbów. Prowadził politykę eksterminacji mniejszości w celu stworzenia państwa jednolitego religijnie. No jaki on cudowny był!
Chorwackie obozy koncentracyjne były często pod rządami ojców franciszkanów.

- Miroslav Filipovic-Majstrovic, komendant obozu w Jasenovacu, ksywa "Szatan", zabijał ludzi motyką.
- Petar Bzica zabił swoim ulubionym nożem 1360 osób.
Nawet, kurwa, faszyzujący Włosi ratowali przed nimi cywilów!
W roku 1998 Wojtyła ogłosił Stepniaca męczennikiem i uczynił świętym!

- Jose de Anchieta ksywa: "Miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje".
Kazał wymordować, w szesnastym wieku, każdego "złoczyńcę" stawiającemu "opór ewangelii". Wojtyła nazwał go apostołem Brazylii i beatyfikował w 1980 roku.

- 3 września roku 2000 JP2 ogłosił błogosławionym papieża Piusa IX. Możecie o nim przeczytać w moim wcześniejszym wpisie, w który wkradła się literówka i zrobiłem z niego Piusa XI.

- Josemaria Escriva de Balaguer. Pierwszy prałat Opus Dei. Określany jako megaloman, pro-nazista, zarozumialec i antysemita. JPII wręcz go czcił i pospiesznie beatyfikował.

Nie mam najmniejszego zamiaru zanudzać czytaczy pełną listą beatyfikacyjnych "osiągnięć" papieża-Polaka, ale mam jeszcze jeden przykład ciśnie mi się pod klawiaturę...
Jest nią wstrętna jędza, znana pod ksywą: "Matka Teresa z Kalkuty", której o wiele więcej było do "gwiazdorstwa" niż miłosierdzia. Katolicka fanatyczka, która chrzciła nędzarzy na siłę przed ich śmiercią, a umierającym odmawiała pomocy lekarskiej i podawania środków przeciwbólowych tłumacząc, że: "Cierpienie jest piękne". Obłuda tego babsztyla symbolizować się może choćby jej stosunek do irlandzkiego referendum w sprawie rozwodów, w którym agitowała przeciwko nim tłumacząc jednocześnie księżnie Dianie, po rozwodzie z Karolem, jakoś tak:
- To dobrze, że już po wszystkim! I tak nikt nie byłby szczęśliwy.
Fanatycznie walczyła z aborcją. Papa Karol nie zdążył doprowadzić do jej beatyfikacji, ale od czego mamy jego następców...
Wiecie co mnie najbardziej ciekawi?
Pamiętacie pogrzeb JP2?
Na jego trumnie leżała biblia...
W pewnej chwili "boski wiatr", zapewne, otworzył księgę.
Ciekawe na której stronie i co chciał nam z niej przekazać. To cholernie intrygujące!
Nie mnie, bo dla mnie był to tylko wiatr, ale cholerna szkoda, że nikt nie wpadł wcześniej na pomysł włożenia w to miejsce zakładki...

Chciałbym w tym momencie skończyć, bo to fajny koniec, ale nie mogę...

Zwróćcie uwagę na to, do kogo mamy się dziś modlić?
To żaden papież i żadne beatyfikowane barachło.
To Lech! To on przebija dziś wszystkich. To jego kreują na boga.
Już wolę tego starego.

Podobno, w trakcie pontyfikatu JP2,  na katolicyzm przeszło trzysta milionów ludzi. Mam nadzieję, że śmierć mniej znaczącego Kaczora tylu samo ludzi odstręczy od pisu.


środa, 22 listopada 2017

Policja

Naskrobię dziś post o naszej kochanej policji, ale najpierw dwie mądrości od najmądrzejszych.

Kempa rzecze: Drzewa zagrażają kierowcą!Nie kierowcom tylko kierowcą!

Takie coś nazywają schizofrenią paranoidalną. Proponuję zmienić leki na mocniejsze.
Zrobiłem szybki rachunek sumienia i wyszło mi, że objechałem w życiu naszą planetę jakieś piętnaście razy, jako kierowca, i nigdy żadne drzewo mnie nie zaatakowało.

Szyszko zaś rzekł: "Dokonamy terminu..."

Panie wielki profesorze przez małe "p"... Dokonać to można "zmiany", "wyboru" albo "bohaterskiego czynu..." Pan dokonujesz "zamachu" i mam wielką nadzieję, że szybko dokonasz pan swojego "nikczemnego żywota". Nie pozdrawiam.

No to przejadę się po naszej policji, o której, nie wiedzieć czemu, nigdy nie napisałem.
A przecież  jest o czym, bo policjanci są najbardziej zastraszoną grupą zawodową w Polsce. Zdumiewa mnie z jaką łatwością, ci ponoć odważni ludzie, rozmiękli niczym wygotowany pampers. I to na widok tego oślizgłego płaza: Płaszczaka!
Jeszcze nigdy w historii polska policja nie wdepnęła w takie gówno jak dziś. O ile pamiętam to właśnie ona zawsze cieszyła się największym zaufaniem społeczeństwa.
Nigdy nie przebierałem w słowach więc i tym razem powiem to otwarcie.
Wybraliście sobie zawód, który może z was równie łatwo zrobić i bohatera i kurwę. Spacyfikowano was i wycięto wam jaja. Zniżono do rangi chłoptasiów na posyłki ustawiających barierki odgradzające rozmodloną ciemnotę od społeczeństwa.
Bronicie kilkuset przed milionami.
Czego się boicie?
Tej garstki oszołomów czy reszty, na którą dziś wychodzicie z pałami?
To nie ta garstka będzie was już niebawem rozliczać... płacić wam emerytury i pensje.
To my!
Oczywiście...
Można być wrodzoną idiotką jak Kempa...
Można być skurwielem pokroju Szyszki...
Można tym wszystkim także zarządzać jak pewien schorowany, brzuchaty, schizofrenik.
Wydaje mi się, że nadchodzi dla policjantów pora wyborów za kim się opowiadają. Mam nadzieję, że nie za propagowaniem "Mein Kampf", bo tego to już nikt wam nigdy nie daruje.

No to dałem kolejną okazję do usunięcia mojego posta z annałów internetu. Musicie jednak wpaść do mnie także po laptopa, bo wszystko zapisuję. Ostrzegam jednak, że mam trzy laptopy, komputer stacjonarny i kilka przenośnych pamięci. Przenoszę także wszystko w swojej głowie, a do niej dostęp mam wyłącznie ja.
Wesołych Świąt i mokrego dyngusa. 


niedziela, 19 listopada 2017

Osudy dobrého vojáka Švejka za světové války

Dawno zrozumiałem, że z oczywistych przyczyn nie uda mi się wymyślić języka, który dotarłby się do zakutych pislandzich łbów. Takiego języka bowiem nie ma. Wypróbowałem to kilku kato-pislamistach sporadycznie komentujących mojego bloga. Rzucę z pamięci kilka przykładów.
Ktoś mi napisał...

Źle zacząłem. Wszyscy piszą bardzo podobnie. Brzmi to jakoś tak: "POwinnes sie POwiesic POjebancu".
Zakres słów przypomina pustynną florę, inteligencja jej faunę, a odkrywczość jest równa próbie znalezienia na Saharze ziarenka piasku.

Ostatni mój wpis raczył skomentować jakiś mózg o jakże polskim imieniu Zygfryd.
Przytoczę go w całości, bo gostek zapewne spędził całą noc na szlifowaniu swojej wypowiedzi. Brzmi on tak:
 
"Zyje3sz w normalnym Kraju widocznie ty masz braki i jak swędzi cię głowa to polecam szampon DX2,może przestaniesz pajacować". Koniec cytatu.
Tak wygląda zbliżenie pislandczyka z ideałem pozytywnej krytyki. 

Ten przydługi wstęp zapłodnił mój ptasi móżdżek i przypomniał mi kilka cytatów z opowieści Jaroslava Haska o dzielnym wojaku Szwejku. Dla jasności przekazu, mądrości Józefa Szwejka, ubogacę kilkoma fotografiami.

"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było".


"Zaczął przepytywać, co też pijają ci niby abstynenci; całkiem słusznie wyrozumował, że czysta woda byłaby nawet dla abstynentów napojem okrutnym".



"Chudych ludzi nieco trudniej zapamiętać, ponieważ jest ich na świecie bardzo dużo. Tworzą oni większość, jak to się mówi"

.
"Nie mogłem się dokształcać, bo mnie do czytelni nie wpuścili, a nawet wyrzucili, bo myśleli, że przyszedłem kraść palta".


"Gdyby wszyscy ludzie byli mądrzy, to na świecie byłoby tyle rozumu, że co drugi człowiek zgłupiałby z tego".



 "Nie zmieniłem się, bo nie miałem na to czasu".


"Bardzo mi przykro, ale w wojsku byłem poddany superarbitracji z powodu idiotyzmu i urzędowo zostałem przez nadzwyczajną komisję lekarską uznany za idiotę. Ja jestem idiota z urzędu".


"Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że wszystko jest w porządku, tylko kot jest gałgan i zeżarł kanarka, ale posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że kota już pan nie ma. Zeżarł pastę do butów i pozwolił sobie zdechnąć. Wrzuciłem go do piwnicy, ale do sąsiedniej".


"Z pustym żołądkiem nie ma co pchać się do latryny.
Jakie to głupie, gdy żołnierz zabiera z sobą różne niepotrzebne rzeczy i dźwiga ponad siły. Zmęczy się takim dźwiganiem, gdy wlecze tyle tobołów, i potem nie może lekko wojować.


"W ogóle dużo jest na świecie takich rzeczy, których robić nie wolno, ale można. Najważniejsze to żeby spróbować, czy zakazanej rzeczy zrobić nie można".

 

"Raczy pan znajdować się w burdelu, panie lejtnant. Ludzie bowiem różnymi chadzają drogami".


"Otom i ja – rzekł Szwejk wesoło. – Proszę o szklankę piwa. A gdzież pan Palivec? Czy też już w domu?
Zamiast odpowiedzi pani Palivcowa zaczęła płakać, wzdychać; każdym słowem wyrażała swoją rozpacz, akcentując osobliwie:
– Dostał… dziesięć… lat… przed… tygodniem.
– No, to już sobie tydzień odsiedział – rzekł Szwejk.



Niemałą część terytorium Chile zajmuje pustynia Atakama, na której nie ma życia nawet w postaci komórkowej. Jarosław byłby zatem najmniejszą na niej istotą. Szerokiej drogi! Wasz Józef Szwejk.

czwartek, 16 listopada 2017

Przeczytajcie to z uwagą do końca

No to pozwolę sobie ponauczać dziś tej historii, której nie wypada wręcz nie znać.
Proponuję więc kilka minut koncentracji. To nie boli. Będzie to wpis o ogromnych zasługach kościoła katolickiego.

Uczeni już dawno udowodnili, że wszystkie cztery, uznane przez kościół katolicki ewangelie, były po wielokroć przerabiane i poprawiane.

- Do trzeciego wieku wyznawcy chrystianizmu ni cholery nie słyszeli o wieczystym dziewictwie matki Jezusa.

- W roku 319 cesarz Konstantyn ustanowił prawo zwalniające kler od płacenia podatków i służby w armii.

- W roku 355 uwolniono biskupów spod nadzoru sądów świeckich.

- W roku 381, do obowiązującej dotychczas konstantyńskiej "dwójcy świętej" cesarz Teodozjusz dołączył trzecią osobę czyli tzw. "ducha świętego".

- W roku 391, pewnie w ramach podzięki za oświecenie ich duchem świętym, chrześcijanie spalili w Aleksandrii największą ówczesną bibliotekę na ziemi, w której przechowywano ok. siedmiuset tysięcy starożytnych zwojów. Zamknięto także wszystkie akademie kończąc tym samym jakiekolwiek nauczanie poza murami kościołów, a na soborze w Macon biskupi głosowali nad jakże istotnym problemem... Czy kobiety mają duszę?

- W roku 593 papież Grzegorz I wymyślił sobie czyściec. Tak celem uzdrowienia finansów kurii rzymskiej poprzez sprzedaż odpustów od kar czyśćcowych. W końcu trzeba było z czegoś im żyć.

- W roku 715  napisano modlitwy do matki Jezusa, a z dziesięciu przykazań usunięto drugie, które brzmiało: Nie uczynisz sobie obrazu litego, ani żadnej podobizny tego, który jest na niebie w górze i na ziemi nisko, ani tych rzeczy, które są w wodach pod ziemią. Nie bedziesz się im kłaniał ani służył.
Ponieważ jednak przykazań winno być dziesięć podzielono ostatnie przykazanie mówiące o niepożądaniu ani żony, ani osła, ani wołu... Na dwie części... No i znów dostaliśmy dziesięć przykazań. Jak mają Żydzi.

Niestety, powstał rodzaj próżni w obrazach, ale, jak można się było spodziewać nie na długo, bo już dziesięć lat później w Rzymie zaczęto czcić "Święte obrazy". Otworzono drogę do handlu obrazami, szkaplerzami, krzyżami i posagami. Biznes musiał się przecież kręcić...

- W roku 813 ustanowiono święto wniebowzięcia NMP.

- I tak, już w X wieku, cała Europa znalazła się pod panowaniem kościoła załamując całkowicie aktywność na polu medycyny, techniki, nauki, sztuki i handlu, a rozpoczynając tym samym najbardziej mroczny okres w historii Europy.
Pewnie pamiętacie nieprawdziwą datę chrztu Polski... To było właśnie wtedy.

- W roku 1095 papież Urban II wezwał rycerzy Europy do zjednoczenia i marszu na Jerozolimę inicjując pierwszą wyprawę krzyżową.
"Wyklęty będzie ten, który powstrzyma swój miecz przed rozlewem krwi" - ogłosił.

- W roku 1116 sobór laterański ustanowił "spowiedź na ucho". To oczywiście nigdy nie była, i nie jest do dziś, forma kontroli sprawowania władzy! To taki środowiskowy wywiad.

Szalenie ciekawy był rok 1204, w którym powołano "świętą inkwizycje". Głowy nie dam, ale dla mnie, był to wynik braku skutecznych działań kościoła w temacie sprawowania rządu dusz, ale sto lat "spowiedzi na ucho" wykryło wreszcie ten problem. Słudzy kościoła zamęczyli i spalili wówczas żywcem miliony ludzi.
Osiemset czterdzieści lat później, niejaki Adolf Hitler, doprowadził tę technologię do perfekcji. Nie wypada wszak pominąć z kogo wziął przykład.
Majątki "heretyków" przejmował kościół.
Jak na ironię inkwizytorzy byli najczęściej werbowani spośród dominikanów i franciszkanów ślubujących życie w ubóstwie. Pierwsza krucjata pochłonęła setki tysięcy istnień ludzkich, a pewien przeor, dowodzący wojskami krucjaty powiedział:
- "Trudno odróżnić wiernych od heretyków, dlatego trzeba zabijać wszystkich. Bóg ich odróżni..."
Zaś papież Innocenty III dodał:
- "Każdy, kto próbuje stworzyć własny wizerunek boga, niezgodny z dogmatem kościoła, musi być bez litości spalony".

- Kolejny papa, niejaki Grzegorz IX, na wszelki wypadek, zakazał czytania biblii po sankcjami kar inkwizycyjnych.

- W czternastym wieku wybuchła w Europie epidemia "czarnej śmierci". Kościół rzeczowo wyjaśnił, że winę za to ponoszą Żydzi.
Czuję, że odrobinę zanudzam swoich czytaczy, a więc przyspieszę...

- Od roku 1450 do 1750 nastąpił jakże chwalebny okres polowań na czarownice. Zamęczono setki tysięcy kobiet, a o czary możne było oskarżyć także dzieci pod warunkiem, że dziewczynki ukończyły dziewięć i pół roku, a chłopcy dziesięć. Młodsze dzieci torturowano wyłącznie w celu uzyskania zeznań obciążenia rodziców. W procesach o czary brane były pod uwagę także zeznania dwulatków. Tortury obejmowały takie przyjemności jak: łamanie kołem, wieszanie za ręce, biczowanie, przypiekanie, gotowanie w oleju, wbijanie kolców w oczy, wyrywanie obcęgami piersi i narządów płciowych, czyli... wszytko to, za co dziś płacą zwolennicy salonów sado-maso.

Na całe szczęście, dla nas, w roku 1492, niejaki Kolumb, odkrył Amerykę, a inkwizycja ruszyła tropami odkrywcy. Bulla papieska uprawomocniła zaś deklarację wojny przeciwko wszystkim narodom, które odmówiły przejęcia chrześcijaństwa. Wymordowano Azteków, Majów i cholera wie jeszcze kogo. Tysiące ton złota przywiezionego z Ameryki Południowej spowodowało załamanie gospodarki europejskiej, ale tylko na trochę, bo zajebiści Hiszpanie rozpieprzyli wszystko w trzydzieści lat.

- Chyba tylko z tego powodu w roku 1572, we Francji, wymordowano jedynie dziesięć tysięcy protestantów, a papież Grzegorz XIII napisał do króla Francji Karola IX:

- "Cieszymy się razem z tobą, że z boską pomocą, uwolniłeś świat od tych podłych heretyków".

Pewnie dlatego, już w osiemdziesiąt lat później, wprowadzono dogmat o niepokalanym poczęciu matki Jezusa.

W roku 1931 papież Pius XI wydał encyklikę "Non abbiamo bisogno", w której wyraża wdzięczność kościoła dla faszyzmu za zlikwidowanie wroga - socjalizmu. Dwa lata później Hitler oświadczył,  że "W chrześcijaństwie widzi niezachwiany fundament moralności i dlatego owowiązkiem jest utrzymywanie jak najlepszych stosunków ze Stolicą Apostolską". W czasie II wojny światowej Pius XI przyjmował na codziennych audiencjach niemieckich zbrodniarz wojennych udzielając im błogosławieństwa.

- W roku 1977 Paweł VI wyjaśnił, że kobieta ma zakazany wstęp do kapłaństwa ponieważ bóg był mężczyzną.

- Rok później papieżem zostaje skromny i postępowy Albino Lucciani. Wszyscy go uwielbiają. Zgadza sie na stosowanie środków antykoncepcyjnych i kobiet-księży. Sprzeciwia się celibatowi. Szybko postanawia zniszczyć mafijne struktury watykańskich finansów i oczyścić kościół z oszustów i aferzystów. Sporządza też listę 121 watykańskich purpuratów do natychmiastowego zdymisjonowania.
Jego pontyfikat trwał 33 dni.
Tuż red rozpoczęciem zaplanowanych czystek pechowo zjada niestrawny posiłek i umiera. Na wszelki wypadek nie zażądano sekcji zwłok, a jego testament się dematerializuje.
Nowym papą zostaje Polak. Gość z pewnością mądry i świetny aktor, lubiący także pisać.

Może przed tygodniem w pewnym kościele, w Polsce, kobieta w trakcie mszy rozwinęła plakat z sentencją Wojtyły. Wyedukowana katolicka tłuszcza wyniosła ją za to z kościoła na kopach, bo były w niej słowa o emigrantach i tolerancji.

No i tak na sam koniec...
Do dziś Watykan nie dopuszcza nikogo do archiwów inkwizycji, a wybitna "Encyklopedia Katolicka" twierdzi, iż inkwizycja: "dużo zdziałała dla rozwoju cywilizacji".

Długo szukałem pewnej książki o tytule: "Słownik Filozoficzny". Wydanie z początków lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wychodziłem ją w końcu i pilnuję niczym skarb.
Jest w niej hasło: Cybernetyka i wyjaśnienie...
- Reakcyjna pseudonauka stworzona na potrzeby kapitalistów. 

Nie chcę się specjalnie mądrzyć, ale działania każdego reżimu opierają się na tych samych zasadach. Pozwólmy więc jeszcze dłużej pogrążać nasz świat w ciemnocie. Nie chodźmy na wybory i siedźmy na swoich kanapach lamentując i publikując fotki Pawłowiczówny i Tarczyńskiego. Wszak nie opłaca się czytać tak długich postów jak ten.

- Czy chcesz aby pis rządził drugą kadencję? Jeżeli jesteś na "tak" - wyślij lajka. I koniecznie zawiadom wszystkich swoich znajomych, że idziesz spać.
Kurwa mać! W jakim ja żyję kraju?!


 

poniedziałek, 13 listopada 2017

Pierwszy wulkan w IV RP

To oczywiście Jarosław Pierwszy Dochodzący. Dziewięćdziesiąty pierwszy miesiąc dochodzi i nie może dojść.
Ja wiem, że produkcja plemników w siedemdziesięcioletnich jajcach przebiega opornie i trzeba się dobrze napocić, by dojść, no ale bez przesady!

Niestety, przypomniał mi się dowcip...

- Dlaczego mężczyźni nie mają piersi?
- Bo by im skóry na jajka nie wystarczyło.

A jak się ten stary kawał ma do Jarosława poza tym, że jest równie stary?
Ano tak, że wszystkim wiadomo, w które rejony spływa krew podczas dochodzenia.  
W sumie to gówno mnie obchodzi rozdział jego płynnej tkanki łącznej; gdzie jej ile dopływa i na jak długo. Nurtuje mnie, co się stanie w momencie, w którym wreszcie dojdzie.
Nastąpi to ponoć 10 kwietnia roku następnego.
Casanova sam to zapowiedział ze swojej drabinki.
Nie wiem jak Wy, ale ja nie chciałbym wtedy stać w jej okolicach. Po ośmiu latach permanentnego wzwodu dojście upodobnić może naszą stolicę do Pompejów, Herkulanum i Stabie łącznie i będziemy musieli czekać dwa tysiące lat na najbliższy lot Lotem. Może tysiąc, bo będzie wystawał Pałac Kultury i ludzie się jorgną którędy na Pragie.
Żartuję sobie rzecz jasna, ale szalenie mnie bawią steki bzdur płynące z ust złotoustego cysorza. 
Zapewne już od piątku, największe tuzy pisdokratów łamią swoje móżdżki z małym rozumkiem, jakby tu wybrnąć z deklaracji nadprezesa. Mają sześć miesięcy i zaręczam wszystkim, że na coś wpadną. Nie wiem na co, bo ja żyję w świecie równoległym i nie potrafię myśleć na ich poziomie. wydaje mi się jednak, że wpadną na to, by wuc dochodził dalej. I dalej... i dalej... Aż go wreszcie rozerwie.
Bo nie o to chodzi by złapać króliczka! A by gonić gooooo  Goł goł goł...



sobota, 11 listopada 2017

Independence

Będę dziś poważny i nie opowiem żadnego dowcipu.

Zrobiłem sobie dziś kwadrans z masochizmem i wysłuchałem prawie całego przemówienia naszego pączusia na obchodach. Nie wiem jak to wyglądało w tv, ale w radio jego wystąpienie zabrzmiało jak początkujący Adolf. Dużo krzyku i frazesów, a treści jak na lekarstwo.
Rozumiem, że funkcja prezydenta jest u nas marginalna i sprowadza się do robienia dobrego wrażenia na tych, którzy lubią świecidełka i bzdety, ale jednocześnie są na tyle głupi, aby czerpać radochę z wydawania ze swoich podatków 47 tys. złotych na kabiny do palenia tytoniu i 547 tysięcy na publikowanie nekrologów.
Jechać dalej z wyliczanką? 
Voilà...
72 samochody, 11 ciężarówek i dwa autobusy. Trzy skutery wodne,  luksusowa łódź "Cosrivia" i pięć kajaków; jacht "Casco". Z mniej emblematycznych luksusów wypada dodać Pałac Prezydencki, Belweder i kilka nieruchomości przy ulicach: Wiejskiej, Maszyńskiego i Frascati.
Pięć baniek duduś wydał na produkcję orderów i ich miniatur. Futerały do tychże to drobne pół banieczki. Drobny milion dwieście rocznie to codzienny monitoring mediów.
275 tysięcy kosztowało podatników złożenie kwiatów na grobie DżejPiTu, a 350 jakże owocna wizyta w Etiopii. 
Nie chce mi się za bardzo dziś pisać, a o dudusiu to już w ogóle, ale... do ciężkiej cholery!
Jeżeli w czasie państwowej uroczystości, w oficjalnym przemówieniu do narodu, prezydent kraju wymienia i wita serdecznie nawet sierżantów i szeregowych, to może wypadałoby przywitać także Przewodniczącego Rady Europy mimo, że jest nim Donald Tusk.
Popieprzyło się w główce od nadmiaru nieswojego bogactwa? 
A może poślubne klepanie biedy rodziny Dudów i codzienny chleb z nutellą, tak fatalnie wpłynęły na pamięć, że biedak zapomniał? 
A może zaprosił Tuska wyłącznie po to, aby go w ten sposób upokorzyć?
A może się go zwyczajnie boi?
A może nadprezydent mu zakazał?
A może...
Dopowiedzcie sobie sami, bo mnie przychodzą do głowy już same inwektywy dlatego jednak opowiem dowcip...
Dziennikarka zadaje prezydentowi pytanie:
- Fama głosi, że używa pan słów, których znaczenia nie rozumie lub nie zna. Czy to prawda?
- Niech pani powie tej swojej Famie, że może mnie pocałować w dupę i vice versa. 

No to teraz mniej więcej wiecie "Ile kosztuje suwerenność i niepodległość".


P.s.

Żonusia upiekła dziś kurczaka kupionego w Biedronce za kilkanaście złotych. Były do tego przysmażane jarzyny i winko. Wydaliśmy może cztery dychy.
I co, można?


Wrócisz koleś jeszcze kiedyś do nutelli!

piątek, 10 listopada 2017

Tylko dla kobiet i ludzi myślących

Pomyślałem sobie tak:
Jest teraz piątek 10 listopada, godzina szesnasta dwadzieścia osiem. Za oknem zrobiła się czarna noc i trochę pada. Fani futbolu zapewne zdążyli już kupić sześciopaka, dwie paczki czipsów i... sześciopaka... na wszelki wypadek. Mam ich więc z głowy.
Co bardziej nawiedzeni pojechali na miesiączkę kaczystów, młodzież zaczyna chlać w pubach, a żony podchmielonych już kibiców kombinują zaś jakby tu, jeszcze przed meczem, zdążyć przebrać się w coś zwiewnego i wleźć na seks czata.
Bo prawdziwy entuzjasta czegokolwiek nie zawraca sobie dupy pierdołami w stylu: żona, mąż, dzieci, karmienie rybek, Seweryn Krajewski, dotarcie do istoty istnienia lub zalegający stolec.
Innymi słowy udało mi się przeczekać oblężenie oszalałych zakupowiczów i mogę udać się do Biedronki po soczek, mineralną i kiść bananów, czyli wszystko to, bez czego mogę się doskonale obejść, ale jeszcze nie kupiłem; bo każdy sms spod adresu "Gosiunia" wprawia moje nerwy w szamotanie pępka.
- To nie kupiłeś migdałów?! Ani niejałowej gazy!
Powoli zaczyna do mnie docierać dlaczego kobiece torebki, z każdą kolejną, stają się coraz większe. Niedługo zaczniecie wlec je za sobą jakiś cholerny wór św. Mikołaja!
Odbiegłem od tematu...
Pod Biedronką od razu dało się dostrzec przygotowania do wojny. Tłumy jak na marszu czarnych  parasolek, o zaparkowaniu można zapomnieć, a w środku ludziska zabijają się dupami w pogoni za dobrą zmianą.
Jakże słuszną linię ma nasza partia!
Pisdokracjo!
Opamiętaj się wreszcie, bo od darowanego nam dobrobytu, ludziom kompletnie pojebało się w głowach! Tylko kupują, żrą i tyją. Tyją, żrą i kupują! Jak tak dalej pójdzie, to imć Konstanty z Radziwiłłów, podda kraj Szwecji i, jak to powiedział inny imć, radziwiłłowski przodek imcia Konstantego, Wielki Hetman Litewski, imć Janusz Radziwiłł herbu Trąby, przytoczy słowa wielkiego swojego przodka skierowane do pewnego prostaka, któren wabił się Kmicic...
- "Oddałem ten kraj Szwedom, aby ich orężem drugiego nieprzyjaciela pohamować, wyżenąć go z
granic, odzyskać, co stracone, i w jego własnej stolicy mieczem traktat wymusić...
Słyszysz ty mnie? Ale w onej skalistej, głodnej Szwecji nie masz dość ludzi, dość sił,
dość szabel, aby tę niezmierną Rzeczpospolitą zagarnąć."

Jest wielce prawdopodobne, że mecz reprezentacji Polski już się zaczął. Nie wiem, ale mam to w głębokim poważaniu, bo żadne igrzyska nigdy specjalnie mnie nie rajcowały. Żywię także nadzieję,  że obchody 91 miesięcznicy przeszły do historii także.
A Biedronka wciąż jeszcze otwarta...


Bo to Biedronka rządzi!

środa, 8 listopada 2017

Lepiej przy piwie myśleć o żonie, niż przy żonie o piwie

Każdy, w miarę normalny facet po ślubie, niejeden raz odbył z żoną rozmowę w stylu...

- Jadłeś już?
- Jadłaś już?
- Ty mnie przedrzeźniasz?
- Ty mnie przedrzeźniasz?
- Kocham cię...
- Tak, jadłem.

Domyślacie się pewnie, że dziś będzie seksistowsko. Polityki mam chwilowo po dziurki od nosa. Nigdy mnie ona zresztą specjalnie nie interesowała, a znając siebie wiem, że politykiem byłbym bardzo złym. Zeżarłaby mnie moja okropna wada - krytykanctwo mianowicie. Niemal codziennie narażam się żonusi z tego powodu. Wspólne oglądanie telewizji, a szczególnie jej ulubionych programów, niemal zawsze kończy się kłótnią.
- Czy ty lubisz kogokolwiek? - pada sakramentalne pytanie - Idź do telewizji i pokaż jaki z ciebie orzeł!
Z moją niewyjściową gębą nie chcieliby mnie, na szczęście, nawet w radio, zresztą... mowa nie jest moim żywiołem i o wiele lepiej spełniam się pisząc, czasem malując lub wykonując prace z gatunku tych... manualnych.
Dlatego jasny szlag mnie trafia kiedy widzę jakąś kosmiczną łamagę z upudrowanym noskiem, dla której nawet pchanie marketowego wózka wykracza poza granice jej manualnych zdolności. Co tu mówić o samochodzie, który ma trzy pedały, dwadzieścia przełączników i największego wroga kobiety - takie okrągłe coś przed sobą zwące się kierownicą. Żeby to miała choć na tyle roztropnego męża, który przyklei do tylnej szyby wielki papier z napisem w rodzaju:
ŻONA NIE JEST ŻADNĄ TERRORYSTKĄ, PO PROSTU TAK PROWADZI!

I żeby nie być gołosłownym...



Une tylko tak na chwilę! Bo im się spieszy...

Na szczęście moja żonusia dawno temu zdała już sobie sprawę z kompletnego braku jakichkolwiek zdolności w tym względzie i tę sprawę mam załatwioną na amen.

Jeżeli i wy, chłopy, macie w swoim aucie podobnie, to powinniście się jedynie cieszyć.
Niestety, życie zmusza nas czasem do wylezienia z auta i pakuje w codzienność. I wraz z zamknięciem samochodowych drzwi wpadamy w meandry kobiecej logiki. Jeżeli zdążyliśmy się już na nią nieco uodpornić, to wcale nas nie będzie dziwić dlaczego na księżyc latali tylko faceci.

Księżyc, a na nim dwie panie kosmonautki, których jedna mówi"
- Huston! Mamy problem!
- Co się stało?
- Nic
- To o co chodzi?
- Nieważne.

- Kochanie, sprawimy sobie wyśmienity weekend?
- Cudowny pomysł moja droga, do zobaczenia w poniedziałek.

Jakie to szczęście, że podrożała chociaż woda, bo nie tylko nam, ale i abstynentom wreszcie ktoś dobrał się do dupy

Ale, jak to niedawno zapowiadała moja ulubiona wiśniaczka z trybuny sejmowej:
Podwyżki wody nie będzie!

sobota, 4 listopada 2017

Wiara czyni czuba

Zacznę dziś na poważnie, choć wcale taki za chwilę nie będę.
W roku 1968, amerykański Sąd Najwyższy uznał nauczanie wierzeń religijnych jako faktów za  niezgodne z pierwszą poprawką do konstytucji. Niestety, wypaczone rozumienie zasad demokracji w tym kraju spowodowało, że około trzydziestu procent tłuściochów z USA wierzy, że świat ma sześć tysięcy lat, a wszystko to, co napisano w biblii jest świętą prawdą.
Trudno się nawet temu dziwić ludziom, którzy całe życie żrą wyłącznie hot dogi i hamburgery, a wszystko to popijają waniliowym shakiem lub colą.
To tyle na poważnie.
Marian Kowalski...
Kulturysta i wybitny współpracownik wybitnego brydżysty - Janusza herbu Korwin, niedoszły prezydent, niedoszły absolwent liceum ogólnokształcącego w Lublinie, niedoszły działacz onr-u i niedoszły pierwszy narodowiec RP, jest kreacjonistą.
Marian Kowalski nie pochodzi od małpy i zna słowo "genetyka". Ponieważ jednak jest łysy, a przez to i bardziej podatny na ataki tzw. "ciemnej energii" z kosmosu, jego życiowym celem jest pierdolenie dyrdymałów elicie podobnych do siebie intelektualistów spod szyldu kancelarii prawa i sprawiedliwości pod nazwą: Miesiączka Kaczor & Brocha.

Marian... stojąc którejś nocy na bramce pod dyskoteką, zadał sobie kilka niebanalnych pytań na poziomie znajomości genetyki bramkarza stojącego pod dyskoteką...

- Dlaczego tyle chlam, a mam tylko jedną wątrobę?
- Dlaczego jaszczurka, która iks razy spadła w przepaść to w końcu nie wyprodukowała skrzydła?
- Dlaczego na świecie wciąż żyją stonogi starsze od dinozaurów, które były najbardziej doskonałymi bytami - wyginęły?

Marian faktycznie powinien mieć dwie wątroby, a spadając tyle razy na łeb, powinien już wykształcić skrzydełka. Marian jest również żyjącym przykładem wyższości robactwa nad gadami. Mariana ewolucja ominęła szerokim łukiem.
Marian w jednym się wszak nie myli.
Genetyka Mariana (wg Mariana) pokazuje, że Marian jest bardziej zbliżony do świni, a nie do małpy nawet, ale tylko na niektórych odcinkach. 
Marian jest bowiem produktem bożym.
Mariana stworzył bóg i szczerze wątpię, czy aby można było gdzieś znaleźć bardziej dobitny przykład głupoty marianowego stwórcy.
Chyba tylko w Ekwadorze.


Chyba tylko w Ekwadorze


Dobranoc

czwartek, 2 listopada 2017

Moje Zaduszki czyli trzy wpisy w jednym i morał

Część pierwsza.
Mój halloweenowy psikus zdecydowanie się udał.
Wielu osobom do cna zbrzydziłem swoim wpisem całodzienne wyżywienie, a spora część rozstała się na pewien czas także ze słodyczami. Kilku amatorom piwa udało mi się nawet obrzydzić ów szlachetny napój.
No... bez przesady!
Choćby piwo było z gówna - nic mu w smaku nie dorówna.
Wiele osób przyznało, że z powodu mojego wpisu może nie przespać nocy.
Ponoć, na widok opublikowanych zdjęć... (tak piszecie...), część Waszych psów do tej pory ukrywa się jeszcze pod stołami, a koty poszarpały w domu firanki w dramatycznej ucieczce na karnisz.
Większość jednak skoncentrowała się na marszałku Terleckim i jego niebanalnej urodzie. Tych cytować mi się nie godzi, ale z każdym wpisem się zgadzam.
Osobiście jednak odnoszę wrażenie, że jego wygląd jest efektem wewnętrznego podciśnienia. Taki syndrom zapadającej supernowej.
Łatwo dostrzec, że panie z pisu mają najczęściej jakoś odwrotnie, ale gwiazdy są różnej wielkości i maści, a ze mnie żaden astronom.

Część druga.
Na cmentarzu Père-Lachaise w Paryżu pochowano wiele znakomitości. Spoczywają tam szczątki Abelarda (tego od Heloizy), jest grób Bizeta, Champolliona; genialnych malarzy - Delacroix, Pissarra, Jean-Auguste-Dominigue Ingres i Modiglianiego; Isadory Duncan, Moliera i Edith Piaf. Leży tam także Marcel Proust i Rossini. No i sam Oscar Wilde, ale o nim za chwilę...
Nie wypada przecież pominąć ikony lat siedemdziesiątych, mokrych snów setek tysięcy ówczesnych nastolatek (nastolatków chyba także...), hipnotyzującego Jima Morrisona z The Doors...
Genialną spuściznę Doorsów, ku mojemu zadowoleniu, odkrywają bowiem kolejne pokolenia młodzieży.


 

Nikomu z nich nie dziwię się nawet, że przynoszą na cmentarz alkohol i dragi, aby choć przez chwilę zintegrować się duchowo ze swoim idolem. To problem administratorów nekropolii, który mi wisi.
Grób Oscara Wilde otoczono dziwacznym plastikiem, bo towarzystwo wylizywało nagrobek...

 
Część trzecia.
Pewna niewiasta opublikowała wpis, który streszczę używając języka polskiego.
"Obudziłam się 4,30 nad ranem i wyszłam na taras zapalić. Nagle doszły mnie dźwięki gitary leżącej w pokoju. Wróciłam. Gitara leżała cicho na łóżku. Poszłam do kuchni napić się wody, a gitara zagrała "Rozkwitały jabłonie i grusze".
Mój dziadek grał to kiedyś na mandolinie. Kot wypadł z domu jak oparzony. Jak mam to sobie wytłumaczyć?" 
Wyobrażacie sobie kpiny internautów?
Nie będę ich cytował, ale uśmiałem się jak norka.

Morał.
Nie czytajcie moich debilnych wpisów. Nie zwiedzajcie cmentarza Père-Lachaise bez odpowiedniego zapasu LSD i nie wychodźcie nad ranem na taras. Pojedźcie lepiej na zachodnie wybrzeże Irlandii do Galway. W jego centrum stoi ławeczka z rzeźbą Oscara Wilde. Można ją lizać do wyczerpania zapasów śliny. Można także wsadzić jej dłoń między uda, albo, jak ja, usiąść grzecznie na kolanach.


Można także, w przyszłych wyborach, ponownie zagłosować na pis... do czego przyznało się kilka osób po przeczytaniu mojego wpisu.
- No jakie miałem wyjście - tłumaczą... - koalicja PO-PSL?
Odpowiadam wierszem...
"Skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie
Chcieliście Polski, no to ją macie"

Zapamiętajcie te zdjęcia i morał, bo za chwilę pojedziecie do Paryża, albo do Galway, dupą po nieheblowanej desce, wsłuchując się z tarasu w dźwięki mandoliny dziadka.