środa, 27 lutego 2019

Pomnik prałata czyli Wańka-wstańka

Trójka Polaków, zapewne tych z gorszego sortu, wpadła na pomysł przewrócenia pomnika pewnego gdańskiego zbokola robiącego za księdza. Po całej ceremonii rozpowszechnili swoje dane, opublikowali film i poszli grzecznie spać.
Nasza intelektualnie wypasiona policja niemal natychmiast wpadła na ich trop.
Stało się to bez pomocy Interpolu, MI-5, Mosadu, CIA i Federalnych Służb Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.
Zbrodniarze byli bez szans.
Grozi im kara pierdla chyba do lat pięciu, a może i dziesięciu? Tu nie jestem znawcą, ale ja to bym ich skazał na stryczek, spalenie i wystrzelenie ich prochów z armaty prosto w kosmos.

No, bo przecież...
Jak można, w dzisiejszej Polsce, bezkarnie przewracać żeliwny posąg jakiegoś kościelnego zboczeńca?

Nie można!

Na całe szczęście, że mamy Dudusia Mniejszego i jego przyodzianą w robocze ogrodniczki armię moherowych ludzików z ledwo co wyratowanej ze śmiertelnej zapaści Stoczni Gdańskiej!

- "Uratowani! Jesteśmy uratowani! Skoro posąg żyje to i my możemy!" - wrzasnęli dumni stoczniowcy cytując Jurka Stuhra w "Seksmisji" nomen omen.

Wiecie co...
Mam głęboko w dupie ten pomnik. Osobiście wysadziłbym go dynamitem i zawołał złomiarzy, aby go odwieźli tam gdzie jego miejsce.
A na resztach cokołu postawiłbym dwumetrowego wacka. I tak każdy by wiedział, kogo on symbolizuje.
A propos wacka...

Morawiecki...

Nie! Nie będę zniżał się do komentowania smrodu sraczki, która opanowała pislandię po ogłoszeniu spadających im notowań, ale zapytajcie Krzywoustego czy wyśle do maja załogową sondę na Jowisza i postara się wreszcie udomowić warany z Komodo.
Wymyślajcie zresztą co chcecie, a ja wszystkim gwarantuję, że na każde pytanie dostaniecie odpowiedź twierdzącą.
Z wyjątkiem jednego...

- Czy ty, skończony patałachu, kliniko fałszu i zakłamania, masz w sobie choć jeden promil takiego najzwyklejszego ludzkiego wstydu?

To nie są moje czasy, ale...
Nawet wówczas, kiedy byłem jeszcze przepięknym i wysportowanym młodzieńcem, a moja empatia dla szerzącego się komunistycznego skurwysyństwa była o wiele mniejsza nie przypuszczałem, że dożyję takich czasów, przy których najszczelniej zamknięte oddziały w Tworkach będą mi się jawić jakimś pieprzonym Eldorado.

Policjo nasz kochana! Kupcie sobie jeszcze parasolki i stójcie z nimi nad przewróconym pomnikiem, bo przecież jak stał, to nic na niego nie padało!
Jakież to wszystko jest obrzydliwe!


poniedziałek, 25 lutego 2019

O czym marzą Polacy

Jakaś pislamska kutasina ogłosiła, że kładą na stół taki program, który był marzeniem wielu Polaków.
Jeżeli "ich Polacy" marzą o tym, aby siedzieć w domach, oglądać tvpinfo, chlać wódę, gwałcić swoje dzieci i dostawać za to pieniądze - to się zgadzam. Pewnie jest takich wielu.
Jakie to żałosne i smutne, że czasy najciemniejszej komuny powracają do kraju, który jeszcze przed kilku laty był tygrysem Europy; któremu nie straszna była recesja na świecie i gdzie niemal każdy pracował na siebie i żył z tego co zarobił.

Chciałoby się teraz wspomnieć o średniowieczu, ale to jest bez sensu. Nie przypominam sobie bowiem, aby jakikolwiek ówczesny książę zajmował się rozdawnictwem z nadzieją na kolejną elekcję.
Bo chamów wszyscy mieli w dupie. Ich gównianym obowiązkiem było zapierdalać na szlachtę, a jak się to komuś nie podobało, to miecz i stryczek im to uświadamiał.

I tu widzę pewne podobieństwa.

Rolę karcącego miecza przejęły wprawdzie wybory, ale z założeniem, że jak nie zagłosujecie na pis, to przyjdą inni, ci źli, którzy poobwieszają wami wszystkie okoliczne drzewa, zdepczą kopytami wasze pociechy, podpalą chałupy, a was wezmą w jasyr i będziecie do końca życia wiosłować na galerach.
Bójcie się więc i głosujcie na nas!
Na ten nasz kochany pis, który powstał wyłącznie po to, aby robić wam dobrze. Nie musicie już siać ani zbierać. Niczego już nie musicie! My wam damy wszystko!

W najśmielszych swoich snach nie przypuszczałem, abyśmy skurwili nasze umysły to tego stopnia, by stać się aż tak tępą bandą przygłupów, którym można dziś wmówić, że przecież nie musicie wcale pracować, że pieniądze, i wasz dobrobyt, zależą wyłącznie od jakiego żoliborskiego skurwysyna i bandy jego przydupasów.
No i ośmielcie się powiedzieć, że nie po naszej stronie jest racja!

No to może zróbmy tak...
Rzućmy każdy swoją robotę, włączmy kurwizję i czekajmy na listonosza z obiecanymi milionami od krzywoustego.
Jeżeli po miesiącu życie jeszcze nie zweryfikuje potrzeby istnienia tej przebrzydłej bandy oszustów, to znaczy, że cały mój dzisiejszy wpis jest chorym snem psychopaty.

Gdyby zaś ktoś jeszcze nie wiedział do czego dziś piję to tłumaczę teraz...

Strajk generalny jest jedynym wyjściem! 
Nie takie skurwysyństwo udawało się w historii rozwalać, a ci, którzy zostaną w domach słuchając radia marysia - niech się walą! Im szybciej zdechną z głodu, tym lepiej dla nas.

P.s.

Miałem dziś napisać o moich niedzielnych flaczkach. I powinienem to zrobić, bo może były to ostatnie flaczki w moim życiu.
Ja na pedofilskich opłatkach długo nie pociągnę.


piątek, 22 lutego 2019

Kaczy cysorz


K...wa! Nie wytrzymałem...
Muszę dziś przywalić kaczorowi, bo dostanę kolki. Ta stara menda burzy mój spokój, a namiętne publikowanie kolejnych odsłon jego fizjonomii jedynie ostrzy moje kuchenne noże i rozmienia dychy na dwójki.
Wychodząc więc naprzeciw owym masochistycznym potrzebom bezustannego oglądania kaczego dzioba, dodam ich kilka od siebie z nadzieją, że kiedyś naoglądacie się ich do takiego bólu, że wreszcie dacie sobie z tym siana.  

Żaden ze mnie ornitolog, ale na potrzeby owego wpisu, zasięgnąłem informacji.
I co z tego mi wyszło?
Poczytajce.

Z czego składa się kaczka...
Zacznijmy od najważniejszego...

- Dziób.

Dzieli się na część górną i dolną. Zakończenie górnej części dzioba, stanowi tzw. paznokieć. Przy nasadzie dzioba znajdują się nozdrza.
Blaszki rogowe na krawędziach dzioba służą do odfiltrowywania nadwyżki wody pobranej z pokarmem. Dziób powinien być mocny, a w części środkowej harmonijnie połączonej z czołem. W odmianie dzikiej, u kaczora, powinien być oliwkowy z czarnym paznokciem. Natężenie barwy zależy od czynników środowiskowych.
Zilustruję to zdjęciem...


- Głowa.

Głowa ma być niezbyt duża, powinna tworzyć z dziobem harmonijną całość i być płynnie połączona z szyją. Czoło delikatnie wypukłe.
Niektóre kaczki posiadają na głowie czub. Nad okiem znajduje się brew delikatnie zarysowana. Policzki pełne i lekko wypukłe. Oczy okrągłe i wypukłe; barwa tęczówki ciemnobrązowa.


 - Brzuch.
Brzuch musi być dobrze rozwinięty i prawidłowo opierzony, ale nie suchy, obwisły lub nadmiernie wystający poza linię tułowia.


- Nogi.
Powinny być mocnej budowy, średniej długości, szeroko rozstawione i położone w środkowej części tułowia. Udo bardzo dobrze umięśnione i opierzone. Łapy są pokryte dobrze przylegającymi rogowymi tarczkami. Kaczki mają cztery palce zaopatrzone w błonę pławną. Palce są zakończone pazurem.


 Zaraz puszczę pawia.

Jaja, te do inkubacji, nie powinny być starsze niż 7 dni gdyż od ich świeżości zależą wyniki lęgu. Warto zacząć je obracać w okresie zbierania do momentu umieszczenia w inkubatorze, żeby żółtko nie przykleiło się do błony jaja.
Temat jaj uważam za zakończony.

Nie wymagajcie ode mnie następnej ilustracji...

Zajmijmy się teraz wnętrzem...
Układ pokarmowy tej pticy jest krótki i prosty niczym linia Mierzei Wiślanej. Od zamkniętego na wschodzie dzioba, wprost do odbytu na zachodzie, tworzy jedynie zjebaną parę pokrzywionych dwóch ósemek, która wygląda tak:


Kaczą super mocą jest brak nerwów i naczyń krwionośnych w płetwach. To oznacza, że żadne temperatury nie są im straszne. Pływanie w lodowatej wodzie czy spacerowanie po śniegu czy lodzie, nie sprawiają kaczkom kłopotu, bo nie odczuwają zimna. Przekłada się to niestety na poważne zmiany w wieku starczym...



Najbardziej zdeterminowane kaczki wykazują się godną podziwu wytrzymałością. W ciągu zaledwie jednego dnia potrafią pokonać dystans nawet ponad 500 kilometrów. Pokonanie odległości 1300 kilometrów z Warszawy do Brukseli zajęłoby niecałe 3 dni.

Kwakanie, które nierozłącznie kojarzymy z kaczkami, wcale nie jest ulubioną formą komunikacji tych ptaków. Zdecydowanie częściej porozumiewają się przy pomocy krzyków, ćwierków, szczebiotu, jęków, a nawet warknięć. Wachlarz możliwości komunikacyjnych kaczek okazuje się być całkiem złożony w porównaniu do naszych wyobrażeń. 


I na koniec...
Zwolennikom pewnych opcji politycznych może to się wydawać spełnieniem najgorszego z koszmarów, ale kaczki są wszędzie. Absolutnie wszędzie i na wszystkich kontynentach. Jedynym bezkaczkowym azylem pozostaje dotychczas Antarktyda. Tam kaczki nie występują. 
Jeszcze...

Jarek! Spierdalaj na Antarktydę! 

Napatrzyliście się już?
To amen

środa, 20 lutego 2019

Pedofile w sutannach

Wysłuchałem niedawno rozmowy z mężczyzną, który przez niemal dziesięć lat był gwałcony przez księdza ze swojej parafii.
Od samego początku nurtowało mnie pytanie, którego prowadzący oczywiście nie zadał...

- Dlaczego, w imię wszystkich świętości, ów niewątpliwie bardzo inteligentny facet, będący dziś w okolicach trzydziestki, z uporem maniaka, powracał do owego zboczonego pojeba, by mu dawać gwałcić się dalej?
Rozumiem, że w wieku dziewięciu lat mógł być na to jeszcze zbyt głupi, ale, do jasnej cholery! Mając lat osiemnaście, po dziesięciu latach traumy, mógł się wreszcie już opamiętać! Czy ktoś go zmuszał do łażenia na parafię w celu robienia proboszczowi loda?
Przez dziesięć lat?!
Przecież to jest chore!
Mało tego!
Po tym, kiedy wreszcie dotaeło do niego, że był molestowany, nie zwrócił się do organów ścigania, a  napisał wiernopoddańczy list do biskupa i czekał rok na odpowiedź, a potem kolejne pół na łaskawą audiencję.
Wybaczcie, ale logiki w tym nie ma za grosz.
Historia jest oczywiście dłuższa i miała jakiś tam finał w sądzie, ale to bardziej z ofiary zrobiono winnego. Zbokola w sutannie, zamiast do kastracji, wysłano do szkolenia innych dzieci, co jak myślę, czynił nie bez satysfakcji.

I co z tego, że papież całuje dziś w dłonie ofiary molestowań?
Ludzie!
Owi zboczeńcy to ci sami, którzy dostają od państwa czternaście miliardów rocznie za takie miwędzy innymi posługi! 

Nie wiem czy pamiętacie książkę Romana Kotlińskiego pseudonim: Roman Jonasz pt. "Byłem księdzem".
Tak się złożyło, że zaraz po seminarium został wikarym w niewielkiej miejscowości niedaleko, powiedzmy... Bełchatowa.
Cała moja rodzina wywodzi się z tych okolic.
Myślicie, że był w okolicy choćby jeden autochton, który by nie wiedział o wyczynach proboszcza z parafii, do której trafił młody ksiądz Kotliński? Widzieli wszyscy! To mała społeczność, a ludzie ze wsi kochają się w plotach.
Nie pamiętam już jakimi skurwysyństwami wsławił się ów wielki i święty kapłan, ale trąbili o nim wszyscy.
Oczywiście trąbili po cichu, boć to jednak ich proboszcz i nie wypada!


Nasuwa mi się teraz taka refleksja...

Każdy, komu wydaje się, że w jakiś niewiarygodny sposób, nieistniejący bóg, ma wpływ na ich życie, sam się podkłada pod księży i daje się rąbać na tysiąc różnych sposobów z tym analnym włącznie.
Przemoc pedofilska jest zaś tylko wierzchołkiem tej góry lodowej i najbardziej medialną jego odsłoną.
Większe zło czai się pod powierzchnią.
Dlatego żaden papież nie ujawni nigdy nawet procenta prawdy o największym syfie ostatnich dwóch tysięcy lat, czyli tak zwanym: kościołem katolickim.
Wściekła indoktrynacja facetów w czerni na to nie pozwoli, bo byłby to ich definitywny koniec.

Dlatego serdecznie współczuję ludziom, którzy jeszcze wierzą w boga i kościół. Temu molestowanemu panu, o którym napisałem, chyba najbardziej.

Nie rozumiem dlaczego mam mieć teraz jakieś opory w opublikowaniu zdjęcia pedofila w sutannie, który gwałcił czternastoletnią ofiarę w zamkniętej na klucz plebanii w Wyszkach,  a w wolnych chwilach dorabiał jako nauczyciel.


To właśnie on!
Nie rozumiem także dlaczego Wy, którzy wiecie o podobnych draństwach, dalej trzymacie mordy w kuble z księżymi odchodami!
Odechciało mi się dalej pisać.


poniedziałek, 18 lutego 2019

Bo generalnie jest kapitalnie

Są w Łodzi takie miejsca, w których zmiany ostatnich lat widać lepiej niż w innych. Znam ich wiele, ale nie o wszystkich napiszę.
Nasza wielka rewolucja kulturalna musiała odcisnąć, i odcisnęła, swoje piętno także na szeroko pojętej architekturze.
Było tak...
Niedaleko mojego domu była sobie w jezdni dziura. Co tam dziura!
To był krater!
Wpadałem w niego kilka razy to wiem. Widziałem kiedyś jak auto przede mną odsłoniło tam prawymi kołami wczesnopiastowską osadę.
Już w kilka miesięcy później, zapewne po długich i burzliwych naradach, włodarze naszego miasta wpadli na genialny pomysł i rozkazali postawić słupek na środku jezdni, który odgradzał ów krater od części jezdnej. I sprawa przycichła, bo była załatwiona rzecz jasna.

Tak się składa, że miejsce mojego zamieszkania należy do najbardziej wyuzdanych w swoim przepychu okolic centrum.
Nie można tu parkować bez bilecika z parkomatu, a wokół same wille milionerów i pełen przekrój gablot z gatunku Rolls-Roysów, Bentlejów i Porche. I słusznie, bo to żaden prymitywny Żoliborz.
Właściwie to codziennie się wstydzę wyjeżdżać swoją zdezelowaną drezyną z bramy, ale...
... jeśli już wyjadę, i ominę rzeczony wyżej krater, no to pełna kultura pcha się przez uchyloną szybę do środka auta z siła wodospadu.

Jednym z moich ulubionych miejsc są niedalekie okolice, przy których można się zrelaksować w oparach Chanel nr 5 i Lancome Poeme za trzynaście tysi flaszka.
Zilustruję to miejsce fotką...

Może jeszcze jedną...


Czujecie ten zapach?

Takie leżące drzewo to wręcz Eldorado dla pełnego pęcherza każdego pieska, a i jego pan może jebnąć porannego browarka i oddać butelczynę do skupu.

Wracaliśmy niedawno z Anglii. Wylądowaliśmy we Wrocławiu. Obok dworca kolejowego zbudowano niedawno ogromną galerię handlową o nazwie Wroclavia z dworcem autobusowym w podziemiach.

Od wielu lat skutecznie walczę z nałogiem nikotynowym i z każdym rzuconym niedopałkiem udaje mi się go rzucić. Ponieważ w galeriach palić nie wolno, więc wychodziłem na ulicę i rzucałem palenie do popielniczki. Miało to swoje dobre strony, bo śmierdzące kiepy trafiały w swoje miejsce, ale i złe, bo byłem narażony na skomasowane ataki wrocławskich żuli proszących o pieniądze lub fajkę.
Przyznaję bez bicia... nie trawię takich typów, ale także nie wiem jak się ich pozbyć. Czasem mnie też kompletnie osłabiają, a to, z kolei, prowadzi do prześmiesznych sytuacji. 

Kiedyś, pod okoliczną Biedronką, koczował taki jeden żul. Znałem go z wyglądu i wiedziałem, że jeśli tylko się pojawię, to zaraz mnie zaatakuje. Po kilkunastu takich atakach miałem go już serdecznie dość i kiedy doszedł do mnie po raz kolejny, otworzyłem szybę i powiedziałem:
- Wypierdalaj!
- Ale ja się chciałem tylko spytać która godzina...
- Piętnasta dziewięćdziesiąt sześć!

We Wrocławiu było trudniej. Ilość tamtejszych żuli na metr kwadratowy jest porażająca. Zastosowałem więc inny trik i na zaczepkę w stylu:
- Miszczu! Potrzebuję dwa złote na piwo...
Odpowiadałem:
- Sorry but I do not understand...
- Aha...
To naprawdę działa! 

Trochę mi szkoda tych ludzi, bo pewnie, w jakiejś części, nie są winni swojego losu. Niemniej jednak i oni dążą do poprawy swojego losu. Widać to w moich okolicach niemal na każdym kroku.
Zobaczcie zresztą sami...



Trudno mi spłodzić jakiś mądry morał do tego wpisu. Może tylko taki...


Z dziesięciu tysięcy metrów świat jest piękniejszy...

sobota, 16 lutego 2019

Kto będzie winien trzeciej wojny światowej?

Powiem to wprost, ale zanim odsądzicie mnie od czci i wiary, i wyślecie na leczenie do psychiatryka, przeczytajcie to do końca.

Winnymi będą wegetarianie!

Brzmi idiotycznie?

Tylko na pierwszy rzut oka.
Już tłumaczę...
Za każdym razem, kiedy w dużym nawet towarzystwie, pojawia się jeden wegetarianin, natychmiast pojawia się tam straszny zamęt. Soi nie ma, buraki tylko czerwone (trochę sobie oczywiście kpię...), ale rosół na kurze, schab ze świni, a nie z marchewki; no i flaki... najstraszniejszy koszmar każdego weganina. Kucharki w amoku, pani domu nie może dodzwonić się po pizzę z ananasem i brukselką, goście nie mają czym zagryźć wypitej lufy, bo na stole jedynie konglomerat zwłok, barszcz na żeberkach z białą kiełbasą i zimne nóżki.
Cała ta polska gościnność byłaby została uratowana, gdyby nie polska gościnność. Wystarczyłoby bowiem odesłać owego miłośnika korzonków ze szpadelkiem do przyległego lasu i kazać mu odrąbać co smaczniejsze porcje brzozowej kory i odrobinę pedów jałowca. Na szczęście jest rukola i kiełki rzodkiewek. Poleje się to wszystko kokosowym mleczkiem, pierdyknie pieprzem po wierzchu i impreza się rozkręci, bo przecież żadne zasady wegetarianizmu nie przeszkadzają uwalić się weganinowi na sztywno i puścić korzonkowego pawia pod kępą winogronowych krzaczorów.
Muzyczka zatem gra, nie grają tylko Beatlesi i zaczyna być gites majonez bez jajek. 
Nagadałem się i mogę wrócić do tak zwanego meritum...

Wyobraźmy sobie teraz, że cała ludzkość ludzkości przestaje jeść mięso...
Co się dzieje?
Bankrutuje miliard barów i restauracji na całym świecie. Ceny kukurydzy, soi i marchewki skaczą do nieznanego ludzkości poziomu. Giełdy całego świata sprowadzają banany z Saturna, sałatę z Urana, a brukiew ze Szkocji.
Jeżeli jeszcze nie widzicie w tym wpisie zarzewia wojny to lećmy dalej.

Chinole swoim miliardem dusz atakują przyległy Kraj Rad mordując każdą gazelę i każdego słonia w imię historycznej pasji zżerania słoniny z gazeli.
Ci zaś ruszają na zachód i, tratując każde napotkane pole koperku, wybijają pozostałą przy życiu populację dzików.
Najbardziej przejebane mają jelenie, bo nie dość, że ich rogi kojarzą się dwuznacznie, to są całkiem smaczne.

W poszukiwanie resztek mięs cały świat atakuje miliardowe Indie. Masowy mord ich świętych krów wznieca wojnę w pokojowej dotychczas części Azji. Arabusy wysadzają wszystkie chlewnie w Europie o okolicach. W Australii wymierają kangury. Wielka rafa koralowa pada ofiarą globalnego ocieplenia, a powód jest oczywisty...
Brak krowich pierdnięć!
Zapomniałem o najważniejszym...
Pozostali przy życiu Eskimosi cierpią głód  z powodu niemożności jedzenia fok, bo kiełki luceny ni chuja nie chcą rosnąć na kole podbiegunowym w tysiącletniej zmarzlinie.
Powiedzcie mi teraz po diabła martwić się polityką? Wystarczy zatrudnić wegetarian. Oni załatwią resztę.

To jakie zwierzęta zostaną?
Skunksy, papugi, pingwiny i żubry. Na całe szczęście, te ostatnie, to tylko te w płynie.
I tu widzę ratunek.



No właśnie! To było moje słowo na niedzielę.

czwartek, 14 lutego 2019

I to by było na tyle

Raczej definitywnie kończę z pisaniem o polityce. To nie ma sensu, Znający mojego bloga wiedzą, że prawie od czterech lat nie piszę o niczym innych. Czas wreszcie coś zmienić. Jestem tym wszystkim znudzony, zniesmaczony i nie mam już do tego serca. Światu nic się nie stanie. Ja już wymiękam. Jest tak wielu ludzi opętanych polityką, że nawet nie mam sumienia odbierać im satysfakcji dzielenia się swoimi poglądami na ten temat. .
Dostrzegam także, że coraz większa liczba osób ma w dupie ten temat i wcale im się ne dziwię. Każdy rozsądny obywatel powinien iść na głosowanie raz na kilka lat, oddać głos i dać sobie siana z polityką.
Oglądałem wczoraj kabaret Neo-Nówka...
Jest Wigilia. Przy stole spotykają się dziadek, syn i wnuk. Nie będę opowiadał treści, ale trzeba dodać, że dziadek jest zmurszałym staruszkiem, syn pisowcem, a wnuk popiera Platformę. Z takiego rozkładu sił wynika oczywiście wiele zabawnych konfliktów. Ojciec z synem wieczne się kłócą, a dziadek śpi.
W pewnym momencie się jednak dziadek się budzi i mówi tak:
- Pieprzyć pis i pieprzyć Platformę! Skłócili ze sobą wszystkich w każdej rodzinie!
I było to zdanie, po którym oklaskom nie było końca.
Obawiam się, że przez ostatnie lata ja także walnie przyczyniałem się do wzmożenia tego konfliktu. Nie jestem z siebie dumny i dlatego nie będę o tym więcej pisał. Niech sobie każdy we własnym zakresie odpowie na pytanie w jakiej Polsce chce żyć. Ja wyartykułowałem już swoją wersję i ani myślę to kontynuować.
Nie powiem dziś o czym będę teraz pisał, ale zaręczam wszystkich, którzy znają moje wpisy, że nie będę nudny.
Osiągnąłem swój cel, którym było milion otwarć mojego bloga na Facebooku i mogę teraz, z czystym sumieniem, zająć się tematami, które interesują mnie bardziej i mają potencjał na przyszłość.
Pewnie zawiodłem tym wpisem część moich czytaczy, ale nie przejmujcie się tym. Życie jest zbyt ciekawe, abym topił się w politycznym szambie.

Aby jednak trochę zachęcić do nowej formuły mojego bloga napiszę, że kolejny post będzie traktował o pedofilii w kościele.  
Pozdrawiam
Darek


Wracam do szkoły.

środa, 13 lutego 2019

Komputer w burdelu

 - Za PO... - rzecze Jakubiak - dzieci kradły sobie w szkole kanapki, a to, że dziś już nie kradną, to jest nasze wielkie osiągnięcie cywilizacyjne!

Fakt, ale większym osiągnięciem naszej cywilizacji jest dopuszczenie do współrządzenia kretynów, którzy wypychają nasz świat w nieznane dotychczas rejony skończonego debilizmu.

Jakubiak jest tu przykładem klinicznym.
Bardzo mnie smuci niestety i to, że internauci z gatunku tych, których wręcz mi nie wypada równać do tego wąsatego ciołka, choćby dlatego, że od zwolenników gorszej zmiany wymagam przynajmniej podstaw inteligencji, za wszelką cenę starają się mu dorównać.

W efekcie jest tak...
Włączam sobie fejsa i zaczynam czytać wpisy na moim profilu ogólnym.

Już na początku trafiam na rodzaj ankiet w stylu:

- Kogo uważasz, za lepszego premiera, Kaczyńskiego czy Tuska? 
- Czy Magdalena Ogórek powinna mieć swój program w TVPis? Głosuj teraz!
- Czy Jezus zginął na krzyżu, zabiło go auto na skrzyżowaniu czy uśmiercili Krzyżacy?
- Czy premier Morawiecki powinien podać się do dymisji? Zagłosuj!

Jadę dalej...

Peron dworcowy i dwie stare lochy w czerwonych narzutach z orłem.
- "Bóg daje życie i bóg ma prawo je zabierać!" - słyszę po raz pięciotysięczny. Nie wiem... Mam się z tego pięć tysięcy razy śmiać?

Następna scenka to ksiądz wsadzający do gęby przejeżdżających kierowców opłatki, a tuż poniżej  kolejna rewelacja powielona ze sto razy pod rząd.
- Trzy dni żałoby po śmierci Olszewskiego.
Czemu, kurwa, nie cały rok?
Wszak pięć miesięcy jego premierostwa, zakończonego słusznym kopem w dupę, to odpowiednio długo, aby Duduś nakazał opuszczenie narodowej flagi na najbliższy rok co najmniej, a żałoba należy mu się jak rolnikowi kosa! I to jeszcze w obliczu wrażego święta zakochanych!

Przeglądam dalej.
Co drugie opublikowane zdjęcie to rybi pysk Andruszkiewicza, a co piąte to zdjęcie Wałęsy obok zdjęcia świni.
Reszta to fotki śpiących piesków i reklamy samochodów.

Zaczynam zastanawiać się, czy w grupach, do których należę, najaktywniej funkcjonują pisowscy trolle, czy zwykli debile?

Przepraszam...
Bywają także i inne wpisy... Zacytuję kilka z brzegu...

- Miłego Wieczorka Kocham Was Aurelia z Żor.
Ja cię jakoś nie kocham, wybacz...
- Postawiłem po obiedzie klocka Ale mi dobrze i gitara.
Ciebie także jakoś nie kocham po tym wyznaniu. I gitara.
- Skandal w kościele! Ksiądz uprawiał z mężczyzną seks na ołtarzu!
Skandal, że w kościele, czy że na ołtarzu, czy że z mężczyzną? Poproszę o szczegóły.
- Prezydent Sosnowca wygrał internet.
To szczęściarz! Cały?
- Po dzisiejszej "kropce nad i" nie mam wątpliwości, że to przepajac.
Przecudny wpis, o którym od razu wiadomo kto go spłodził. Przegłub. 

Aurelko, mnie też kochasz? A czym ja Ci zawiniłem? To nie ja postawiłem tego zapachowego klocka tuż po seksie na ołtarzu, mimo że jestem mężczyzną. Widocznie w przeciwieństwie do księdza.
Nie umiem rozkminić co znaczy, że ktoś wygrał internet, ani słowa "przepajac", ale domyślam się, że chodzi o jakąś wielką sprawę.

Żeby jednak nie było, że jedynie potrafię krytykować to powiem, że bywają także wpisy sensowne. Niestety, nikną one w meandrach kretynizmu i wpierw człek dostanie rozwolnienia nim przeczyta jakiś inteligentny wpis.


Daukszewicz opowiedział kiedyś historię o pewnym baranim łbie, który chrzanił jakieś bzdury przez CB-radio. Po chwili odezwał się inny głos z taką propozycją...
- Te, koleś! Zaraz będziesz przejeżdżał koło Tesco. Jest tam wielki parking. Zatrzymaj się na nim, wejdź do marketu na stoisko z warzywami, połóż swój łeb na wadze i naciśnij przecisk z napisem "Burak".

Możecie się teraz na mnie zacząć obrażać, ale lepsza puenta nie przychodzi mi do głowy.


sobota, 9 lutego 2019

Kujda idziemy

Ten wielki profesor od Dudusia, który nie wiem jak się nazywa, i ani się śni szukać, rzekł ponoć coś o potrzebie wskrzeszenia partii rodem z PZPR. A po co? Toż pis już mamy, komuchy w rządzie, aparatyczyki u władzy i jeden pierwszy sekretarz. Nie będę tego roztrząsał, bo wszystkie psy o tym szczekają.
Popatrzmy na to z perspektywy historycznej. Bardzo przekornie, ale tak najłatwiej zobrazować podobieństwa i różnice pomiędzy zabitą wiochą, a wiochą zabitą dechami.

- Komuchy doszli do władzy jako potrzeba status quo na ziemiach przydeptanych kopytem Stalina. W zasadzie nie było innego wyjścia.

- Pis jest także realizacją chorego na władzę człowieczka, jednak tu wyjście było. Na przeszkodzie stanęła wrodzona głupota Polaków, która świetnie sprawdza się kiedy do nich strzelają, ale męczy w czasach pokoju.

- Komuchy wychowali twory pokroju Pietrzaka, Wolskiego, tytułowego Kujdę, no i oczywiście braci K... przesiąkniętych nienawiścią, wyhodowanych na gomułkowskiej inteligencji zgorzkniałych i bezrobotnych alfonsach bez szansy na opiekę nad najgłupszą nawet dziwką.

- Pis kultywuje tę tradycję. Różnica w tym, że w pisie głupich dziwek mnogo, co w połączeniu z serwowanym programem edukacji, da nam w przyszłości niezły burdel, bo przecież...

- Komuchy walczyły z analfabetyzmem...

- ... a pis go zaczyna tworzyć od podstaw.

Na szczęście skutecznie pokonuje także nasze zdrowie i jest spora szansa na zmniejszenie populacji do niezbędnego minimum. Bo to i spora część emerytów wymrze, a część żyjących z plusów zapije się z radości na śmierć. Proponowałbym już zaczynać budować żłobki.

- Komuchy je budowali. Tak samo przedszkola i szkoły, a hasło :Tysiąc szkół na tysiąclecie Polski" nie było czczym sloganem.

- Pis umie tylko stawiać schody i nie budować wieżowców.

- Komuchy tak bardzo walczyły z kościołem, że cały kraj obrósł krzyżami.

- Tu są podobieństwa. Pisowskie hasło: "Jeden kościół na jednego mieszkańca" rośnie w siłę, a pedofile nareszcie mogą zająć się tym, co tak naprawdę lubią, w zaciszu swoich ubogich domostw.

- Przydupasy komuchów żyli w Polsce jak pączki w maśle.
- I tutaj mamy pełną zgodność z pisem.

Ponieważ mamy sobotni wieczór i nie bardzo mam ochotę dalej pisać, to tak na koniec...
Pisowska swołoczy.
Wasza inteligencja jest na tak marnym poziomie, że nawet od komuchów musicie się jeszcze wiele nauczyć!

I to było moje słowo na niedzielę.


piątek, 8 lutego 2019

Spirala faktur czyli o bogaceniu się

Każdy kto prowadził działalność gospodarczą w Polsce, lub zamierza to zrobić, niech się najpierw zastanowi nad tym wpisem i uważa...

Wyobraźmy sobie, że wykonujemy jakieś zlecenie na kwotę netto 100 tysięcy złotych. Po skończonej pracy wystawiamy fakturę na 123 tysiące brutto.
23 tysiące to VAT, który musimy odprowadzić, czy się to komuś podoba, czy nie. Z pozostałych 100 tysięcy musimy zapłacić zaliczkę na podatek dochodowy. To 18 tysięcy.
Państwo dostaje zatem 41 tysięcy podatków za psi chuj. Nam zostaje 82 tysiące. Zajebiście! Całkiem niezła gablota.
Pomijając inne nasze koszty, które z owych 82 tysięcy robią nam góra połowę, zostaje nam w kieszeni 41 tysięcy. Mamy tyle co państwo. Niech będzie...
A teraz wyobraźmy sobie, że inwestor mówi, że ma to w dupie, nam nie płaci powiedzmy 30 tysięcy i mówi żebyśmy poszli do sądu. Mamy na to już tylko 11 tysięcy ze swoich pieniędzy oraz niezapłacone 41 tysięcy podatków.
Czujecie to?
Nie dość, że inwestorowi możemy skoczyć na pukiel, bo nie ma w Polsce instytucji, która byłaby w stanie wyegzekwować niezapłaconej kwoty, to urząd skarbowy domaga się podatków.
Zanosimy więc w zębach owe pozostałe nam 11 tysięcy i wisimy jeszcze 30, od których natychmiast nalicza się nam odsetki.
Więc ne dość, że nie dostaliśmy 30 tysięcy, to musimy dołożyć swoje 30 z
kapelusza. Tracimy więc nie 30, a 60 tysięcy! Z odsetkami!
Mało tego!

Inwestor najmuje inne firmy, z którymi postępuje tak samo. Z każdej niech ma 30 tysięcy, które inwestuje w swoją firmę. On się rozwija, a naiwniacy idą po zasiłek. Komornicy zabierają im majątki, bo przecież prawo trzeba respektować, podatki zbierać, a głupich mieć w dupie.

Piszę to, bo doświadczyłem w swoim życiu podobnego oszustwa na podobną skalę i zaręczam wszystkim, że nie ma z tego wyjścia. To Wy zawsze będziecie winni, bo państwo nie jest od tego żeby chronić dobrym prawem poszkodowanych.
No, bo co oni mają do oszusta? Płaci przecież podatki, rozwija się, jest przystojny i zawsze przychodzi do skarbówki z czekoladkami.
Takich kocha nasze państwo i to oni, może czasem pośrednio, ale rządzą! To ich stać na rauty dla Kogutów i Tarczyńskich, to oni jeżdżą brykami za pół miliona i połyskują Armanim w błyskach fleszów.
A teraz przełóżcie to sobie na miliard!

Będę się na koniec czepiał przeciwników partii Biedronia, którzy nie mogą przeżyć, skąd ten wziął milion na założenie partii.
Jeżeli nawet go ukradł, w co nie wierzę, to prędzej dołożę mu jeszcze trochę ze swoich zaskórniaków, niż dam złotówkę na kościół.
Szukajcie więc złodziei tam gdzie ich pełno, a jeśli nie wiecie gdzie oni są, to włączcie telewizor. Dobranoc


środa, 6 lutego 2019

Diabli mnie biorą

Nie komentujcie tego wpisu przed przeczytaniem go do końca!

Tym razem wcale nie na pis.

Powiedzcie mi dlaczego rozpoczęliście tak zmasowany atak na Biedronia? Do niedawna wszyscy piali z zachwytu nad nim jako prezydentem Słupska, a dziś, kiedy założył swoją partię, o której mówił od dawna, staje się pisowską przystawką połykającą głosy niestety... zapyziałych platformersów?

A gdzie są na to jakiekolwiek dowody?

Bardzo się cieszę, że jakaś, na razie bardzo mocno niezidentyfikowana, część Polaków zaufa "Wiośnie" i oleje PO.
I bardzo dobrze, bo to jedynie odświeży nasz kraj i wymusi na ich stetryczałych strukturach intelektualny rozwój.

Może jednak od początku...

Gdyby nie kretyńska pewność siebie ekipy Komorowskiego, Duduś nie byłby dziś prezydentem. 
Pierwsze dwa lata rządów pislamii PO przejebało na bezsensownym ustosunkowywaniu się do każdej wypowiedzi każdego pisowskiego durnia.
I proszę mi nie mówić, że było inaczej, bo nie spadłem z Księżyca.
Zatkało ich na dwa lata i jedyne co umieli, to gonić swój ogon.
Na szczęście pojawiły się "czarne parasolki" i sporo innych protestów bez ich udziału. Okazało się wówczas, że Polakom nie jest wcale potrzebna żadna partia, a zdrowy rozsądek.

I nastąpił kolejny błąd, tym razem po stronie Kaczora, który oddelegował na najbardziej eksponowane urzędy największych kretynów, bo kimże innym są choćby Macierewicz i ta wsiowa locha przed Morawieckim?
No i sam cysorz pieprzący przez osiem lat o dochodzeniu do prawdy?
Pis zaczęło podkładać się samo. Doszły do tego kolejne afery i te wszystkie "coś tam +",którymi raczą nas do dzisiaj.
Inteligencja wymaga mądrego rządzenia, a nie rozdawnictwa pieniędzy pierwej je zabierając. Nabrać się na to może wyłącznie skończony głupol żyjący mentalnie w czasach środkowego Gomułki  przyodziany, dla niepoznaki, w wyszydełkowanego mohera na bezmyślnym czerepie..
Do tego wszystkiego dołączyła wygłodniała namibijska hiena w koloratce, która prędzej dostane skrętu kiszek z przeżarcia, niż odpuści ostatni kęs i... poszło!
Mamy dwie struktury, które są do niczego.
Częściowo, ale tylko częściowo, rozumiem dzisiejszy strach zagorzałych zwolenników Platformy przed partią Biedronia, bo i oni intelektualnie zatrzymali się po wygraniu wyborów przez pis i srają dziś w swoje gacie przed każdą nowością.
Tylko czy jest to powód do tak gremialnego ataku na "Wiosnę", która ma na swoich sztandarach walkę z kościołem i pisem?
Co z tego, że Biedroń zabiera, ponoć...,  głosy "opozycji"?
I bardzo dobrze, bo szeroka koalicja PO, jeśli jest mądra, to zacznie się wreszcie zastanawiać nad tym jak dotrzeć do większej części społeczeństwa prócz tej, na którą może liczyć.

Uświadommy to sobie!
Jeżeli Biedroń jest alternatywą dla obu partii, to ja się cieszę, że taka partia powstała.
Teraz pora na krok Schetyny i innych, aby wysilić mózgi celem pozyskania większej ilości swoich  zwolenników.

Jeśli zatem boicie się o nasz kraj, to dajcie szansę nowemu, bo może się okazać, że sama koalicja PO jest wciąż zbyt cienka na pokonanie pisu i obudzimy się jesienią z ręką w nocniku na kolejne lata.
Warto zaryzykować i przestać dręczyć Biedronia.

Zawsze głosowałem na Platformę i jej okolice. Nie zrobię już tego, bo to nie umiem doszukać się jej zasług w obliczu oczywistego kryzysu.
No i wciąż chcą dopłacać klechom do budowy kolejnych kościołów, w których mogą bezkarnie robić ludziom wodę z mózgów.
Platforma nie jest zła, ale stała się swoim własnym reliktem i słuszny kop w dupę wcale jej nie zaszkodzi.
Nawet pomoże!

Została jedna sprawa...
Co się stanie w sytuacji, w której Biedroń okaże się być przystawką Kaczora?
Z jednej strony myślę, że nie jest on na tyle głupi, aby wikłać się  w bycie kolejnym podnóżkiem kaczej dupy choćby z tego powodu, że patrzy dużo dalej w przyszłość i wie, że nie tędy droga, a z drugiej...
Jeżeli nie mam dziś racji, to będę pierwszym, który wyrwie mu wątrobę, podsmaży ją na maśle, doda kaszy z cebulką i zje z apetytem.
Póki co mam większy apetyt na wątróbkę ze Schetyny, bo nie cierpię drobiu.

No to teraz możecie się po mnie przejechać do woli. Byle inteligentnie, bo głupoty nie znoszę.


poniedziałek, 4 lutego 2019

Dlaczego dajecie się oszukwać?!

Rozumem, że żaden Polak nie lubi być pouczany, no bo przecież jesteśmy narodem wybranym, a co za tym idzie najmądrzejszym, najwspanialszym i każdym innym "naj" z listy auto-pochlebstw, które nie pozwalają nam zasnąć.
Prawda jest niestety inna.
Jesteśmy w czubie bezmyślnych ksenofobów wyżerających na potęgę suplementy i dających robić z siebie wała każdemu, komu przyjdzie na to ochota.
Najlepiej widać to w polityce.
Jakże głośno przyklaskiwano onegdaj Tymińskiemu, jaki hałas towarzyszył przy wyborze Kukiza, kto wreszcie wybrał pis?
Wybaczcie mi mocne słowa, ale byli to wyłącznie kompletni debile! 
Skromnie licząc...
Jakieś 40% społeczeństwa.
Wydawałoby się, że to wystarczy, ale nie! Nam głupoty nigdy za wiele.

Cały internet aż się trzęsie w protestach przeciwko próbie morderstwa pani Ogórek. Zidiociała prawica łapczywie podchwyciła temat, a opozycyjne mózgi zbratały się z pisem koalicją.
- No jak tak można!?'
Przecież ta mimoza mało nie wyzionęła ducha w skomasowanym ataku krwiożerczych lewaków na przednią szybę jej gabloty oklejoną trzema karteczkami z napisem: Kłamczucha.
Stuknicie się w swój czerep!
Jeszcze chwila, a karzą nam zacząć płakać nad dolą biednej Pawłowiczówny.
I co?
Też zaczniecie?
Gdzie jest Wasza granica przyzwoitości?

Do niedawna ceniłem posła Budkę. Mówił sensownie i wykazywał pewien dystans. Kto teraz odebrał mu rozum, że nie może zdzierżyć Biedronia i jego partii? Czemu zaczyna gadać o wessaniu "Wiosny" pod skrzydła Platformy?
Strach u dupy!
Plissss!
Ta cała Platforma nie jest żadnym panaceum!
Biedroń też nie jest, ale przyciągnie do siebie wielu z tych, dla których oba rządzące ugrupowania  nie mają niczego do zaoferowania.
Mówią, że w każdej społeczności jest 10 % ludzi kochających inaczej, a więc choćby tych. To nie są głupi ludzie; oni pójdą za Biedroniem. No to co komu szkodzi, że mądrzy homoseksualiści poprą Roberta?
Powiem Wam...

Gówno mnie obchodzi, co i kto robi nocami w swoim łóżku. Żadna lesbijka nie jest w niczym gorsza od żadnego zamulonego mohera, wlekącego swój niedomyty tyłek pod Jasną Górę.
Są lepsi, bo znają zapach mydła i umieją czytać ze zrozumieniem.

Kończąc ten krótki wpis...

Żałosne próby przyrównywania tępej pani Ogórkowe do losów równie tępego Samuela Zborowskiego i z Biedronia jakichś rokoszan, jest żałosny i świadczy o intelektualnej słabości.

Obawiam się, że kolejne wybory wygrają zidiociałe mohery spod znaku TKM, ale żadna moja komórka nie przyswaja możliwości, aby mogli oni mieć większość.

Głupota już raz wygrała i wciąż ponosimy jej konsekwencje.
Nie publikujcie więc, do jasnej cholery, swoich traumatycznych wyznań co do losu pani Ogórek i przestańcie się przypieprzać do Biedronia.
Życie to zweryfikuje.
Nie Wy... Tylko historia.
Chyba, że macie na drugie Jarosław.


Uroda to nie wszystko.

sobota, 2 lutego 2019

Seks i polityka

Napisałem kiedyś na moim blogu o Miśku i przeczytało go przeszło siedemdziesiąt tysięcy internautów. Misiek się cieszy powodzeniem z obu stron krat
Nie martwię się przeto o powodzenie Miśka na żadnym dołku.
Mniemam, że jego współwięźniowie niemal kochają się w lekko puszystych i mieńciutkich (proszę mnie nie poprawiać, bo wiem co piszę), dzióbaskach, lubiących panów o lekko schizofrenicznym spojrzeniu.
Ale nawet gdyby ich nie lubił, a moje "insynuacje" okazałyby się być wyssane z palca, to chłop da sobie radę i zapewniam, że zrobi wszystko, aby być tam kochanym.
Życzę mu upojnych nocy w świecie za kratkami. Pewnie niebawem go z pierdla wyciągną, a to, że wyjdzie z roznamiętnioną prostatą, wpłynie bardzo pozytywnie na przebieg jego dalszej kariery opartej na permanentnym klęczeniu.
I co z tego, że tyłem do swojego boga?
Zagalopowałem się, przodem przecież także.

Inna sprawa ma się z posłem Niesiołowskim, który w więzieniu już swoje odbębnił.
O ile jednak, w sprawie Pana Stefana, mogę wypowiadać się jedynie w trybie przypuszczającym, o tyle, co do Miśka, żywię głęboką pewność, że jego kariera oparła się o nagie uda Rydzyka i Macierewicza.

Właściwie to powinien być mi wdzięczny, że poświęciłem mu pewnie z półtorej godziny swojego życia.

Nagonka na Niesiołowskiego jest oczywistą konsekwencją afery K-Tower. Mało kto bowiem zalał tyle sadła za skórę prawicowych trolli, co on. W sumie, tak w skrytości ducha, oczekiwałem na podobną reakcję i wcale mnie ona nie zdziwiła.
Dopóki jednak... choćby najmniejsza część oskarżeń nie okaże się prawdą, dopóty będę ją rozpatrywał wyłącznie w kategorii wrednych pomówień, mających na celu obrzydliwe szkalowanie.

To nie jest żadna polityka. To zwykłe chamstwo, które w normalnym kraju zaowocowałoby poważnymi konsekwencjami.
Ale nie u nas!
Bo, powiem to krótko i dosadnie...
Żyjemy w kompletnie pojebanym kraiku wypełnionym debilami, ksenofobami i skurwysyństwem.
I tu nasuwa mi się przykład wielkiego Glapy i jego sitwy, która umyśliła sobie jak kolejny raz zrobić z nas wałów...

Zarobki pracowników uzależnili od zarobków tego ciula.
Sześćdziesiąt procent...
To co ja bym zrobił na jego miejscu, aby to ominąć?
A dałbym sobie, kurwa mać, milion premii!
A co mi tam!
Sto milionów!

I co? Można?

Nie chcę się nad Wami pastwić, ale jeżeli nie wywalimy tej hołoty w najbliższych wyborach i przyjdzie mi żyć kolejne kilka lat oglądając pisowskie mordy, to ja stąd spierdalam.
Zdecydowanie wolę most nad Tybrem. 
I to było moje słowo na niedzielę.


piątek, 1 lutego 2019

Przywitanie czyli wejjjjjście smoka

Uchyliły się drzwi plenarnej sali polskiego cyrku, a jego, w mordę, wysokość, ukazała w nim swoje oblicze.
Kim Dzong Od Wież wkroczył, a poseł Pawłowiczówna prawie zemdlała. Butapren odkorkował słoik i walnął siedem haustów zagęszczonego roztworu kauczuku. Z jenota posypały się kudły, a Sobecka, zaglądając zalotnie lewym okiem do prawego, jebła szybki paciorek ku czci wymuszonej masturbacji.
Mazurkównie popękały z radości pięty.
Nawet Krzywy Ryj, który zwykł przemawiać w pozycji świebodzińskiego Jezusa, złożył swe spracowane rączki do oklasków, i cała prawa i sprawiedliwa strona sali wstała jak jeden mąż wiwatując radośnie.

Tymczasem nad Wisłą...
Warszawską Syrenkę opanowała nagła fala nostalgii na wspomnienie niedawnych wyczynów posła Niesiołowskiego i, orientując się, że ją to ani zjeść, ani bzyknąć, popełniła harakiri.

Ale wracajmy do sejmu...

Kej-Tower pokonał już trzy stopnie w dół (nomen omen), kiedy poseł Pawłowiczówna, dławiąc się ostatnim kęsem wietnamsko-buddyjskiej kaczki w ośmiu smakach, zdążyła wyśpiewać mdlejąc:

-   O mój wymarzony.
    O mój wytęskniony,
    Nie wiesz nawet o tym że...
    Że zabierzesz ją, jako żonę swą
    Hej do Kej-Tower bram!"

I padła... niczym stadnina w Janowie Podlaskim... wydając odgłos jako żywo przypominający ten, którą wydają zwłoki zestrzelonej kaczki uderzającej o ziemię; a wraz z nim pojawił się ów specyficzny zapach kaczego szajsu.
Sala zadrżała.
Niebawem okazało się jednak, że to tylko poseł Pawłowiczówna uderzyła dupskiem o pierwszy kęs zjedzonej właśnie potrawy uwalniając ów, tak pożądany po prawicy, aromat.
I wiwaty się wzmogły, a cysorz pokonał kolejne trzy stopnie (nomen omen), w dół.

Zapyziała część lewostronnych lewaków skamlała wprawdzie nieśmiało...

- De-we-lo-per!
- De-we-lo-per!

... ale, zstępujący na sejmową ziemię duch bezpośredniego potomka Bolesława Chrobrego,  schodził coraz niżej.
Nomen omen.

Bo jedynie pismo święta mówi:
"Ostatni będą pierwszymi"


Tylko mnie jakoś chce się ciągle rzygać.