- Koko, ty śpiochu! Wstawaj!
- Gdybym ja miał cztery nogi...
Dwie krótkie nogi, dwie długie nogi...
To bym ja mógł, Boże drogi...
Raz być wysoki, raz niskim być!
Zanucił dziadziuś pod nosem stareńki przebój Mieczysława Fogga wstając z fotela.
Przejaśniło się i chyba jest ciepło. Kiedyś to na Święto Zmarłych każdy się odsztyftował jak ta lala, baby w kożuchach, a chłopy pół dnia glansowali buty. Dobrze jak zrobiło się zimno i posypał śnieg, bo jak było ciepło to w autobusie naftaliną śmierdziało.
Chyba w sześćdziesiątym trzecim, zaokrętował się na pomocnika zaopatrzeniowca taki jeden Mietek. Mały, chudy i gazer jakich świat nie widział! Szybko skumali się z cookiem, bo ten był taki sam. Mietek miał ksywę Naftalina. Wywalili go z milicji za wódę. Kiedyś opowiadał jak to złapali we trzech jednego gościa, który był szpiegiem, czy jakimś tam podobnym i zapakowali do auta. Dostali wcześniej jego zdjęcie żeby go szukać i, w razie czegoś, zawieźć do Warszawy, a ten im się nawinął gdzieś na obrzeżach Łodzi. Taki przypadek. Jadą więc do stolicy, a ten się odzywa:
- Panowie... Mam w torbie prawie milion złotówek. Zatrzymajcie się koło lasu, a ja ją zostawię i wysiądę, nic więcej...
Dwóch się zgodziło, a trzeci nie chciał! Idealista jakiś, w mordę! Do dziś żyliby jak królowie, każdy w nowym domu. Co ta komuna z ludźmi nawyrabiała! Teraz to każdy mądry i mówi, że jej nie popierał.
- Naftalina zrobił z nami jeden rejs i uciekł, bo cook zleciał z kilku metrów na pokład i połamał kręgosłup. Kilka miesięcy leżał w szpitalu i podobno się nawet wylizał. Obaj przeprowadzili się do Łodzi i pewnie piją jak dawniej. Jeśli jeszcze żyją, bo obaj byli starsi niż ja.
Oj napiłbym się piwa, ale lekarz zabronił. Diabli z lekarzem, obok apteki jest Livio i ta mała ruda z popsutymi zębami. Kupimy butelkę. Co ja się będę martwił swoją wątrobą po osiemdziesiątce? Raczej mnie nie przeżyje. Ten wyciąg z cykorii tyle mi pomógł co Duda jak wybrali go prezydentem. A naobiecywał! Głupi człowiek. Kaczyński też o tym wie i teraz ma kłopot, bo nie spodziewał się tej nominacji i wcale go podobno nie lubi. A ten Duda ma jakąś obsesję na punkcie jego brata i wykleja ściany zdjęciami Lecha, klęka przed nimi i się modli. Tak mówią. Do młodej Kaczyńskiej też się uśmiecha jak niedźwiedź na widok zająca.
Zdesperowany i wygrzany uniformem Koko wstał, odszedł od kaloryfera i usiadł obok drzwi.
- Mieliśmy iść na spacer! - powiedział dziadziuś - skleroza. Już się szykuję.
Chwilę później wyszli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz