wtorek, 8 sierpnia 2017

Pociąg Antosia

Problem z pisaniem bloga, który ma lekkie ambicje komentowania politycznej rzeczywistości jest taki, że teraźniejszość zbyt szybko przegania możliwości komentatora. Czasem już mam nadzieję, że oto wysforowałem się przed peleton i męczę mięśnie samotną ucieczką pod górę, a już za godzinę  Macierewicz ogłasza, że kupuje sobie pociąg-salonkę jak jakiś, kurwa, Mikołaj I. Ponoć chcą do niego strzelać, dlatego mu jest niezbędny pancerny grzechotnik w atłasach. Zresztą... jego miłość do kolejnictwa poznaliśmy kilka lat wstecz, kiedy to spieprzał jak poparzony szczur ze Smoleńska.

Ciut później wybucha oddolna (jakżeby inaczej...) akcja budowy dworku dla nieustającego żałobnika z drabinki. Dziesięć minut potem Czarnecki ogłasza, że wstrzymanie europejskich funduszy dla Polski jest oznaką gigantycznego wzrostu naszej zamożności.
No to nadeszła chyba wreszcie pora zacząć dofinansowywać zubożałe gospodarki Niemiec lub Francji!
Za rok będziemy już pewnie wyżsi od Holendrów, Hiszpania w czołobitnych ukłonach przed Zalewską wypierdzieli ze szkół Don Kichota, Italia "Boską Komedię", Grecja Arystotelesa z Platonem, a zidiociała Szwajcaria odda krzywoustemu spolonizowane wcześniej banki.
I cała Europa przyjmie wreszcie prawdziwy chrzest z rąk ojca Rydzyka. Za drobne dwa ojro od każdego zgniłego Europejczyka na dzień. Na początek.

Chyba na dziś wystarczy tych niusów, bo przecież należy się teraz do nich jakoś odnieść. No to trzeba się za to "WZIĄŚĆ"

- Antek! Jesteś bezpieczny! Jedyny kto chciałby cię wziąść na celownik, to nadepnięta przez ciebie skunksica w rui, ale spoko... Twoja salonka tak daleko nie dojedzie.

- Co do pałacyku dla posła K...
Pomysł godny uwagi! Myślę, że cztery obsrane Toi Toiki na jakimś wysypisku śmieci sprawiłyby kotu prezesa  o wiele  większy ubaw od stalinowskiego klocka na Żoliborzu.
Sam wódz zaś... cóż, ten na szczęście, nie ma wygórowanych ambicji i wystarczy mu tylko tyle, aby przed swoją niechybną śmiercią, wystrzelać posłów opozycji i dwadzieścia pięć milionów morderców jego braciszka.

- No i mój ulubieniec - Czarnecki.
Człek prosty niczym szyna pod salonką ministra wojny, niepoprawny optymista o inteligencji krzesła, na którym wygrzewa w Europarlamencie swoją dupę.

- Jaki ojciec - taki syn czyli: Morawieccy.
Dwaj bezpośredni potomkowie króla Bolesława Krzywoustego. Obaj jednako głupi. Nic więcej nie mam do dodania.

- Zalewska...
To zdecydowanie ten rodzaj potworów, za którym uganiały się zakute łby średniowiecznych rycerzy. Bezskutecznie.
Jakie to smutne, że nieistniejące przecież potwory mają jednak wpływ na naszą rzeczywistość. Przykładem jest panna Mazurek.

Największą tragedią Polski są wciąż Niemcy. To oni umoczeni są w sprawę chrztu Polski, pierwszej koronacji, bitwy pod Cedynią i protoplastów Donalda Tuska. Zmiana jest zatem konieczna. Na szczęście pałeczkę przejmuje redemptorysta Rydzyk. Capo di tutti capi toruńskiej mafii, który do łóżek niewiernych podkłada biblię zamiast końskich głów. Potencjalny następca papieża, który nie pozwala całować się rękę.
Byle komu.
Mamy, w mordę, potencjał! Już w następnej kadencji pisu co i rusz będą do nas przybywać tabuny Orbanów, Erdoganów i Łukaszenek celem namaszczenia swoich głów świętymi dłońmi ojca Tadeusza.
A wszyscy przyjadą salonką Macierewicza.
Jak to fajnie, że mogę tego nie doczekać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz