Ciekaw jestem czy ktoś rozumie znaczenie słów: "Z prochu powstałeś..."
Obawiam się że niewielu.
Wytłumaczę.
Według biblijnego opisu świata człowiek powstał z prochu Ziemi. Właściwie to nie wiadomo, czy z prochu ziemi, czy Ziemi, ale biblia nie jest od tego, aby tłumaczyć takie szczegóły.
Czyli było tak...
Był sobie jakiś bóg od zawsze. Siedział na chmurce nad nieistniejącym jeszcze niebem i kombinował co by tu stworzyć.
Po nieskończonej ilości ziemskich lat wpadł wreszcie na pomysł stworzenia. I zaczął tworzyć. Zajęło mu to sześć dni, bo w siódmym tak się już zmęczył, że musiał odpocząć.
Najpierw więc stworzył dni, a potem widocznie naszą Ziemię, żeby móc jakoś rozplanować robotę.
Normalnie to mi go prawie szkoda, bo narobił się jak wół po nieskończonych wiekach nieróbstwa.
I pełen szacun dla boga, bo wreszcie czymś się zajął.
Kiepsko to wprawdzie świadczy o jego inteligencji, bo ja po dwóch dniach leżenia bykiem przed telewizorem dostaję takiej cholery, że tworzyłbym i tworzył do obrzydzenia. Ale ja się nazywam Dariusz Sobala, a nie bóg, i gdzie mi tam do jego temperamentu! Zresztą nie było przecież wtedy żadnych dni, czyli: punktu odniesienia.
Nieśmiertelność ma cholernie dużo wad.
Jak się już żyje, to się przecież wie, że ma się góra sto lat ma myślenie i dopasowuje się ten okres do możliwości.
W przypadku boga to wszystko się zwyczajnie jebie.
No, ale dobra.
Jak już stworzył nam Ziemię, wszystkie te pagórki i jeziora, kiedy zamienił dinozaury w kamienie, zasadził wszystkie drzewa z jabłkami i wynalazł gadające węże do ich ochrony rozsądnie stwierdził, że cała jego robota jest o kant dupy rozbić, bo nie ma amatorów jabłek.
No to wziął trochę ziemi (albo Ziemi), i jakimś cudem rąbnął sobie z tego Adama. Takie pierwsze in vitro z boskim dotykiem w tle. Zero owulacji i jajeczkowania, że o plemnikach nie wspomnę.
I ów Adam szlajał się po raju niczym smród za wojskiem do pełnoletności. I byłby się zaszlajał na śmierć, gdyby bóg nie wyrwał mu pewnego dnia jedno ziobro i wynalazł Ewę; rozsądzając tym samym spór o to, co było pierwsze... jajko czy kura, bo dla wszystkich stało się jasne, że pierwszy był kogut.
Najpoczytniejsza bajka wszechświata jest dla mnie zbiorem kompletnych durnot, do których dorobiono jeszcze bardziej durną filozofię stworzoną dla durniów.
Zapewne nie byłby to mój problem gdybym żył w jakiejś Danii lub Szwecji, ale tutaj nie da się do tego nie odnieść.
Z jednej strony skazują nas za zżeranie jabłek, z drugiej za to, że z ich powodu mamy sraczkę. Lekarstwem na wszystko mają być rozanielone trolle z pisu i okolic, które, trzymając się grzecznie za rączki i bujając na boki w oszalałym chocholim tańcu pod wodzą fana Maybachów, wysysają z ludzi pozostałe resztki rozsądku.
Ależ oczywiście!
Idźcie dziś do kościołów, by pozwolić posypać swoje głupie łby resztami niedopalonego węgla z pieców waszych proboszczów!
I koniecznie czujcie się winni!
Najbardziej zaś z własnej głupoty!
Ja zaś, ze swojej strony, oszczędzę części zabiegów boga i każę się spalić.
Jest taki miejsce w Irlandii, zapomniałem nazwy, w którym mieszkał i tworzył Georg Bernard Shaw. Miał on w swoim ogrodzie maleńki domek, może trzy na trzy metry. W nim powstawały jego najlepsze dzieła. Uwielbiał w nim przesiadywać i tworzyć. Domek ów, istniejący do dzisiaj, ma pewną niespotykaną cechę. Zbudowano go na jakimś obrotowym ustrojstwie i można nim kręcić we wszystkie strony choćby po to, aby przez cały dzień świeciło tam słońce.
Shaw przeżył 94 lata i kazał się po śmierci spalić, a prochy rozrzucić wokół domku.
I stało się zadość jego woli.
Leży więc Pan Shaw, w swojej sproszkowanej formie, dookoła ciupinkowanego domeczku po wieczność, a ja gwarantuję wszystkim, że jego eugeniczna filozofia życia jest o wiele więcej warta od boskiej.
Być może zamieniamy się po śmierci w proch, ale ważne jest to, jak ten proch wykorzystają żyjący.
Klepanie paciorków nad resztkami węgla z proboszczowego pieca to wynaturzony kretynizm dla tych, którzy kompletnie nie rozumieją sensu naszego życia.
A ten jest banalnie prosty.
Jaki?
Niech sobie każdy odpowie na to pytanie we własnym zakresie, bo ja już się wygadałem.
Piekne! Dzieki za te wspaniala chwile dzisiaj gdy czytajac to moglam sie ot tak normalnie posmiac. Nic dodac, nic ujac.
OdpowiedzUsuńAleż proszę Cię uprzejmie :)
UsuńTrafiŁ Pan w dziesiatke . Tylko glupi lud da sie czarnym kieckam omanić
OdpowiedzUsuńNie tak całkiem do końca :) w bibli są dwie opowieści o stworzeniu człowieka pierwsza mówi że bóg stworzył mężczyznę i kobietę z prochu ziemi :) Druga opowiada właśnie o tym że najpierw był stworzony Adam z prochu a potem z jego żebra powstała Ewa. A tak na marginesie dodam że według starej żydowskiej tradycji pierwszą żoną Adama była Lilith. To właśnie o niej jest mowa w pierwszej opowieści :)
OdpowiedzUsuńWierzących w ...., nie przekonasz.
OdpowiedzUsuńJestem fizykiem, atomistą i katolikiem w jednym. Ten skrajny Pana sarkazm wynika z konfliktów wewnętrznych. Ja nie identyfikuję się z Rodziną Radia Rydzyka ani z wynaturzoną częścią kleru. Znajomość mechaniki kwantowej pozwala mi na stwierdzenie, że nauka i wiara to tory równoległe, a ich punk przecięcia, którzy wykorzystuje się do udowadniania wiary lub jej braku nauką znajduje się w nieskończoności. Wiara naukowa ani nauka religijna czy ateistyczna po prostu nie istnieją.
OdpowiedzUsuńNie miotają mną żadne wewnętrzne konflikty. Jestem człowiekiem niewierzącym i uważam każdą wiarę za zło przyczyniające się do stwarzania konfliktów właśnie. A co do sarkazmu, to owszem...
UsuńLepszy sarkazm niż bieganie z nozem lib podkładanie bomb.
UsuńJa wolała bym żeby wiara szanowała naukę i nie parodiowała jej w pseudonaukowym bełkocie. A w Polsce ten nurt ma sie świetnie - księża stawiają się w roli autorytetów nauk przyrodniczych, socjologii , kulturoznawstwa , historii , medycyny . I swoje pseudonaukowe brednie przekazują jako dogmat obowiązujący katolików. Nie sa zresztą jedyni w swej pysze i głupocie bo inne religie maja tak samo durnych przedstawicieli. Pozdrawiam Małgorzata
UsuńPiękny tekst, z jedną poprawką - popiół na dziś pochodzi ze spalonych palm wielkanocnych, które były poświęcone w ubiegłoroczną Niedzielę Palmową. Chociaż właściwie to żadna różnica, w dodatku nie wyobrażam sobie żeby jakiemuś katabasowi chciało się ten popiół przez rok przechowywać.
OdpowiedzUsuńDoskonale!!!!!! Pozwalam sobie skopiowac.... Gratuluje jasnosci myslenia....
OdpowiedzUsuńSuper !
OdpowiedzUsuńJestem wolnym człowiekiem. Wierzę w co chcę. Nawet gdybym wierzyła we wróżki, to nie jest powód, żeby wyzywać mnie od kretynów i uczyć, co to jest sens życia ;)
OdpowiedzUsuńAle to obowiązuje obie strony
Usuń...
OdpowiedzUsuńA ile na tace zebrali okupanci z watykanu?
OdpowiedzUsuńCiekawie napisałeś choć nie mogę się do końca z Tobą zgodzić. Nie łączyłbym kościoła jako instytucji z Bogiem do którego mu od lat daleko ... Mimo iż jestem osobiście wierzący i praktykujący, to nie biorę udziału we mszy- dla księży, (od których się mocno odsunąłem po ostatnio ujawnianych, strasznych i obrzydliwych faktach na ich temat) a dla Boga w którego wierzę z uwagi na własne doświadczenia mimo młodego wieku. Przytoczę moją historię która zmieniła moje życie ...
OdpowiedzUsuńWydarzenie, które miało miejsce w 2014 roku nawrócilo mnie w podejściu do Boga oraz wrażliwości do ludzi. 15 Lutego 2014 roku uczestniczyłem w niemal śmiertelnym wypadku samochodowym jadąc trasą S3 do domu rodzinnego w Sulechowie. Kierując samochód osobowy (bez pasażerów) w pewnej chwili zasnąłem za kierownicą około południa. Doszło do zderzenia czołowego ze znacznie większym pojazdem od tego którym tamtego dnia kierowalem. W wyniku czego doznałem licznych urazów wielonarządowych (m.in. rozlany uraz mózgu, złamanie trzonu kości udowej, złamanie innych części przedramienia, złamanie trzonu kości ramiennej, ostra niewydolność oddechowa, otwarte rany obejmujące głowę i szyję). Byłem naprawdę o krok od śmierci. Lekarze, specjaliści nie dawali mojej rodzinie absolutnie żadnych szans na moje przeżycie. Co najwyżej mówili o ewentualnej szansie bycia "roślinką". Załamana rodzina modlila się gorąco za mnie, mając jeszcze resztki nadziei mimo pesymistycznej wersji lekarzy na mój temat. Przeżyłem wtedy śpiączke, i kilka miesięcy bez pamięci i przytomności. Pamiętam z tego wszystkiego głos z mojej głowy, snu, stanu bez świadomości "będziesz żył!" nie wiem skąd pochodził ale tylko to pamiętam z tej nieprzytomnej walki o życie. Po roku ambitnego leczenia, jeżdżenia po różnych szpitalach w kraju, a przy tym oczywiście wielkich kosztach leczenia doznałem cudu. Mózg który był mocno uszkodzony, posiadając po wypadku wiele groźnych dziur w swojej strukturze zrosł się! Lekarze czytając moje karty informacyjne leczenia szpitalnego nie dowierzali że takie coś mogło nagle nastąpić. Ku mojemu zdziwieniu sami polecali bym dziękował Bogu, gdyż chyba mam jakiś cel przez Niego wyznaczony w swoim życiu. Uwierzylem dzięki temu w cuda. Dziś do kościoła nie chodzę bo muszę, lecz chodzę bo chce. Chcę podziękować Bogu za każdy dzień mojego życia. Każdy dzień od tamtego czasu cenie podwójnie i jestem a właściwie stałem się innym myślę że lepszym człowiekiem. Bardziej wrażliwym na krzywdę ludzką, na czyis smutek, tragedię. Żyje w przeświadczeniu, iż mam od Boga jakąś misję do wykonania. Dokumenty medyczne wskazują z tamtego okresu że normalne życie w dniu dzisiejszym to nic innego jak cud Boży. Obronilem po tym wszystkim inżyniera budownictwa, uprawiam sport i pracuje jak normalny człowiek. Ta historia udowadnia że modlitwa i wiara czynią rzeczy które naukowcom, specjalistą nie mieszczą się w głowie. Głosze innym że cuda istnieją i jestem na to doskonałym przykładem!
Pozdrawiam serdecznie
To, że jesteś człowiekiem nie wierzącym to ok ale widzę w Tobie dużo wątpliwości cały czas musisz coś udowadniać, cytować , odwoływać się do jakiś idei. Wiesz co ja też taki byłem ale pewnego dnia usłyszałem pewną wypowiedz "co Pan sądzi co zrobi BÓG" jak się zachowa...." i Wiesz co gość odpowiedział- nie wiem nie zastanawiam się ale tą sprawę pozostawiam BOGU!!!. I uwierz od tamtej chwili wszystko się zmieniło, wszystko się rozjaśniło nie zastanawiam się nad sensem takim czy innym WSZYSTKO POZOSTAWIM BOGU. BO JA MAM WIARĘ Siłę, której TY nie rozumiesz szkoda
OdpowiedzUsuńNo super. Miło mi , że masz wiare i pomimo mózgu i wolnej woli danej Ci przez Boga robisz za warzywko na puchowej pierzynce.
UsuńPopiół to symbol przemijania i jest aktem pokuty, który ma tobie uświadomić, że powinieneś z popielać w sobie zło, nienawiść do siebie i drugiego człowieka.
OdpowiedzUsuńJeżeli masz w sobie brak dobrego słowa do katolika, postawy szacunku, jesteś w tym aspekcie fobem.
To wpierw zanurz swoją głowę w popiele, zanim poslesz inwektywy w moim kierunku, bo bardzo łatwo z siebie zrobić przygłupa, poczytaj i bądź mądrzejszy niż inni.
www.Paszyn.pl/radosc-postu
Akt przemijania to widzę w lustrze i mam na to bardzo racjonalne wytłumaczenie. Jak zacznę posypywać się popiołem i pokutować to odmłodnieję? Wybacz, ale to nie ja sieję nienawiść. Wy, katolicy, wykształciliście u siebie ten rodzaj miłości, który opierasię na tłumaczeniu dlaczego jesteście lepsi od całe reszty. To wam zawsze trzeba współczuć i to o was nie wolno niczego złego powiedzieć, bo jedynie wy macie monopol na mądrość i wyłącznie o was nie wolno niczego złego powiedzieć. Wy zawsze wiecie wszystko lepiej, a ci, którzy nie wiedzą, to foby.
UsuńPrześledź w wolnej chwili historię chrześcijaństwa i napisz mi, w którym momencie byliście tacy kochani. Chyba jedynie na rzymskich arenach w obliczu lwów. Później to już równia pochyła i niekończący się upadek. Uprawiacie pokutę, aby móc być coraz gorsi.
Pozdrawiam
Akcja równa się reakcji. Ponueważ dokonałam apostazji nie musze nadstawiać drugiego policzka kuedy jakis wyznawca modnego obecnie wojujacego i strrasznie przesladowanego kosciola katolickiego wali mnie w twarz. Moge mu oddac z czystym sumienuem i poczuciem dobrze spełnionego obowiązku wobec siebie.
UsuńA Życie jest żeby pożyć. A niech każdy sobie odpowie jak pożyć żeby było fajnie. Przypominam, fajnie to wtedy kiedy się za dużo nie żałuje przed śmiercią.
OdpowiedzUsuńWidać człowieczku że masz sporo kompleksów. Przede wszystkim brak szacunku do innych zwłaszcza wierzących i nie piszę w tym miejscu wyłącznie o chrześcijanach ale o wszystkich wierzących. Z twojego rozumowania wszyscy którzy wierzą w swojego Boga to idioci czyli pewnie jakieś 95% populacji. Gratuluję
OdpowiedzUsuńQuo vadis Anonimie? Zostaw to swojemu Bogu...
OdpowiedzUsuńA 95% to senne majaczenia - tyle procent ciemnoty to nawet w najgorszym bantustanie nie znajdziesz...
Niestety ale dla mnie wszyscy wierzący to idioci i przykro mi to pisać, gdy moi rodzice są praktykujący ... ale nie tylko oni...
OdpowiedzUsuńJeżeli uważasz, że chodzenie do kościoła, czy po prostu wiara w Boga jest powodem do śmiechu to naprawdę żal mi Ciebie. Nie dość że jesteś człowiekiem małej wiary to w dodatku wykazujesz się pewną niedojrzałością. No ale cóż... każdy idzie swoją ścieżką. Będę się i za Pana modlił :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOt,prościutki człowieczek jesteś i gdzie tam Ci myśleć nad tym kto i dlaczego ma taki a nie inny światopogląd.Nawet jeśli Cię to śmieszy to klasa i kultura nakazują zamknąć mordeczkę.Horyzonty myślowe masz ciaśniutkie więc dziwi Cię i smieszy to czego nie pojmujesz i nie pojmiesz.W boga nie wierzę i nigdy nie wierzyłam ale nie uważam,że czyjaś religia jest powodem do wyśmiewania.To karygodne,chamskie i prostackie.
OdpowiedzUsuńJeszcze po słowach "karygodne,chamskie i prostackie" trzeba dodać, że jest to mowa nienawiści. Obrzydliwy tekst (BTW nie jestem katoliczką, czyli wg autora tekstu ciemnotą)
UsuńGrubo ponad osiem tysięcy ludzi,którzy przecztali ten wpis ma z goła inne zdanie. To zapewne są również podobnie obrzydliwe chamy do mnie. Jedynie Wy, przeciwni, mają rację.
OdpowiedzUsuń😄
OdpowiedzUsuń