piątek, 11 lipca 2014

Protestujący na start!

Nawet krótki urlop od czegokolwiek odpręża. Od pisania bloga również. Nadchodzi jednak chwila, że czas powrócić. Nie zaglądałem do kompa równy tydzień i zacząłem się czuć trochę jak narkoman bez towaru, tym bardziej, że kilka dni temu doznałem olśnienia. Sprawił to pewien facet, który napisał mi na fb żebym odczepił się od profesora Chazana. Jego argumenty były stekiem bzdur, ale to właśnie ów kawał niewysmażonego mięcha sprawił, że mam dziś temat.
Zawsze zastanawiało mnie kim są ludzie, którzy sterczą pod teatrem klepiąc paciorki? Myślałem, że od tego są kościoły. Jestem w stanie zrozumieć również jakiegoś "paciorkowca" w pidżamie zapiętej na ostatni guzik, na klęczkach, przed własnym łóżkiem, dziesięć minut przed zaśnięciem. Jeśli mu to pomaga, to ok. Cóż jednak chcą nam owi obrońcy wiary przekazać modląc się na środku ulicy? Że znają na pamięć paciorek? Że znaleźli jeszcze paru, którzy znają go również? Że oto właśnie manifestują ową znajomość ogółowi pragnąc wywołać rumieńce wstydu na twarzach niedouczonych niewiernych? I dlaczego są to zwykle ludzie pamiętający dzieduszkę Stalina? Chyba nie on ich nauczał...
Niezrozumiała konstrukcja mózgów owych ludzi była dla mnie niezgłębioną tajemnicą. Ale w końcu wiem! Uświadomił mi to ów jegomość, karcący mnie za utyskiwanie na wielkiego psora Chazana pytając: A dlaczego nie protestowałem kiedy jakiś Xksiński powiedział to... a Igrekowski tamto. Czemu nie krzyczałem na Zetowskiego, kiedy powiedział sramto?
Domyślacie się już kim są owi protestujący przeciwko czemukolwiek? To zawodowi protestanci! Gotowi ruszyć do boju na każde pierdnięcie, zamalować ostatnie prześcieradło i grzmieć przez megafony swoje "Ojczenasz" do obrzydzenia.
Spełniają się w tej roli niczym Szpakowski na Mundialu.
I wciąż widzą przy piłce Maradonę...
Jest to rodzaj tępoty, którą się brzydzę, która wywołuje u mnie syndrom nadwrażliwego jelita i młodzieńczy trądzik, niekoniecznie na policzkach.
Nie ma możliwości uciec od takich typów, są wszędzie, wywlekają swoje rozmodlone organizmy z domów obwieszonych Madonnami z jasnogórskich kramików i jeleniami na rykowiskach, śpią na siedząco pod pierzynami, bo zawsze im zimno, nie cierpią TVN (tu się akurat z nimi zgadzam), rozumieją religię jako krucjatę przeciwko wszystkiemu, co ich religią nie jest.
Jakie to żałosne, że najmniej o owej religii wiedzą właśnie ci, którzy mają najwięcej do powiedzenia.
Nie żebym się chwalił, ale ja... typowy przykład niemal walczącego ateisty, zaginam większość z nich swoją wiedzą na ten temat. I wcale nie dlatego, że należy znać poglądy swoich wrogów, choć to z pewnością przydatne, ale dlatego, że mnie to bardzo interesuje. Czasem wręcz fascynuje, bo to kawał naszej historii, która nauczyła nas jedynie tego, że nikogo, niczego, nigdy nie nauczyła. Zaczynam się nakręcać, więc będzie lepiej, jak pójdę już spać. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz