wtorek, 1 lipca 2014

Japońska bajka.

Oglądałem niedawno program o stosunku dzisiejszej młodzieży do czytania książek. Wypowiadali się kilkunastolatkowie, dla których trzysta stron tekstu jest jak wejście na K-2 zimą. Jeden chłoptaś wręcz chwalił się, że nie umiał przebrnąć przez pierwszy rozdział jedynej książki, za jaką się zabrał, a świadomość, że zostało ich jeszcze kilkadziesiąt odebrała mu chęć do życia. Obok siedziała ironicznie uśmiechnięta dziewczyna potwierdzając mimiką słowa swojego guru. Chciałoby się rzecz: jaki guru - taka nauka. Całe szczęście, że rzecz działa się w USA, o którym to państwie nigdy nie miałem dobrego zdania. Od razu powiem... Znam Stany jedynie z filmów i wiadomości, ale ich wspaniały system edukacji, opiewany w tysiącach filmów i bazujący na... Jakby to ująć... partyzantce nauczycieli, uważam za kretynizm.

Rozumiem, że uczniów należy czymś zainteresować, podrzucić im jakiś lotny temat, który byłby w stanie ich ująć, wbijając do amerykańskich łbów świadomość o istnieniu czegoś poza bejsbolem, Fast foodem i czerwonymi kubkami do piwa. Ale po co to robić? O wiele łatwiej rządzić głupolami. Chleba i igrzysk! - główne hasło starożytnego Rzymu wróciło w glorii chwały. Rzym przetrwał w owej glorii z górą siedemset lat, mamy zatem trochę czasu aby się opamiętać. Wątpię jednak.

Chyba gdzieś w połowie lat osiemdziesiątych, rozpoczął się w Polsce etap telewizyjnych reklam, teledysków i informacji w stylu Teleexpressu. Każdy zaczął połykać łatwostrawną pigułę z poślizgiem. Mógł zobaczyć "Boney M" i "Abbę" na żywo, zachwycić się takimi nowinkami jak Blue Box i pierwsze Atari. Sam wpadłem w ten żywioł. Jestem gadżeciarzem do dziś, rzecz w tym, że jak otwieram dobrą książkę... to tonę. Nie ma bowiem bardziej intymnego stosunku autor-czytelnik, od doskonałej literatury.
Zamiast więc kupować dziesięciolatkom kolejny tablet czy wypasioną komórkę, która myśli za nich, nauczmy "JE" myśleć. To nie boli! Tylko jak można wymóc na młodych rodzicach podobną troskę o swoje dzieci w sytuacji, kiedy zaaferowany czymś tatuś zostawia własne dziecko w pięćdziesięciostopniowym upale, w samochodzie na parkingu, pod robotą? Boję się, że gdyby go spytać kim był Kopernik - odpowiedziałby, że wynalazł kopertę. Uderzmy się w pierś. To my doprowadziliśmy to takiej destrukcji intelektu, to my włączamy dziecku debilne bajki z Japonii, aby na drugim ekranie zobaczyć "Taniec z Gwiazdami". W sumie to nie wiem co gorsze...
Trudno mieć pretensję do producentów cudownego środka na profilaktykę przeciw hemoroidom. Z tego żyją, ale my wcale nie musimy smarować swoje dupy jakimś paskudztwem, profilaktycznie, tylko po to, aby na łożu śmierci wyznać: Ale dupę mam zdrową! Może nie siadajmy zimą na kamieniach?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz