poniedziałek, 1 września 2014

Zapętliłem się trochę....

W ziemię pierdyknie ogromna asteroida. To pewne, bo jesteśmy na kolizyjnym kursie. Z naszej planety zostaną jedynie miotające się po kosmicznej pustce żałosne strzępy. Księżyc poleci w cholerę, bo grawitacja ziemska nie będzie mogła go już zatrzymać, morza wyparują, a miodożery i trylobity zmienią się w kosmiczny chaos. Cała nasza cywilizacja przepadnie, a wszyscy bogowie wraz z i ich ziemskimi wyznawcami spotkają się w Domu Pana aby zaznać wiekuistego szczęścia.
Tak się stanie za siedemset pięćdziesiąt lat, ale już dziś są tego pierwsze symptomy. Nadciągający kataklizm pcha bowiem przed sobą całą lawinę znaków, które dostrzec może jedynie wprawne w przepowiedniach oko. Ja takie mam! Moja żonusia zasypała otóż, pierwszy raz w życiu, maliny cukrem, licząc na powstanie soku do herbaty. Na zimę. Takie półtora litra soku to może jeszcze nie plaga, ale jak zamarynuje podgrzybki i wyciśnie porzeczkę na wino - poważnie zacznę się martwić! Wiem, że sobie właśnie grabię, ale uogólnijmy temat...
Papież lata rejsowymi samolotami z teczką w ręku i mieszka w hotelu. Z litra wódki, w Unii, wychodzi w Polsce pięć ćwiartek, podstawą egzystencji Europy jest wyeliminowanie papierosów typu "Slim", a Putin chce zrównać z ziemią Ukrainę, aby przejąć władzę nad kompletną pustką, bo jest mu to do czegoś potrzebne. Jest jeszcze Kurwin-Mikke i Kaczor (całe szczęście, że tylko jeden), w oczach których jest jedynie zagłada wszystkiego nad czym nie sprawują kontroli. A jeżeli jeszcze powiedzą, że znają angielski, to ja się poddaję!
Zagryzę na podwórku wszystkie koty, które cały dzień liżą swoje dupy na dachach na naszych aut, wyślę pozew o rozwód z pewnym kraikiem w środkowej Europie, wysmaruję akty apostazji z każdą nadprzyrodzoną siłą i kupię mały domek w Toskanii z jeszcze mniejszą winnicą, w której będę pędził wino ze szczepów Merlot i zwiedzał wszystkie miejsca we Florencji, w których jeszcze nie byłem, bo za siedemset pięćdziesiąt lat rozpieprzy je na atomy ogromna asteroida.
To pewne, bo jesteśmy na kolizyjnym kursie. Z naszej planety zostaną jedynie miotające się po kosmicznej pustce żałosne strzępy. Księżyc poleci w cholerę, bo grawitacja ziemska nie będzie mogła go już zatrzymać, morza wyparują, a miodożery i trylobity zmienią się w kosmiczny chaos. Cała nasza cywilizacja przepadnie, a wszyscy bogowie wraz z i ich ziemskimi wyznawcami spotkają się w Domu Pana aby zaznać wiekuistego szczęścia.
Tak się stanie za siedemset pięćdziesiąt lat, ale już dziś są tego pierwsze symptomy. Nadciągający kataklizm pcha bowiem przed sobą całą lawinę znaków, które dostrzec może jedynie wprawne w przepowiedniach oko. Ja takie mam! Moja żonusia zasypała otóż, pierwszy raz w życiu, maliny cukrem, licząc na powstanie soku do herbaty. Na zimę. Takie półtora litra soku to może jeszcze nie plaga, ale jak zamarynuje podgrzybki i wyciśnie porzeczkę na wino - poważnie zacznę się martwić! Wiem, że sobie właśnie grabię, ale uogólnijmy temat...
Papież lata rejsowymi samolotami z teczką w ręku i mieszka w hotelu. Z litra wódki, w Unii, wychodzi w Polsce pięć ćwiartek, podstawą egzystencji Europy jest wyeliminowanie papierosów typu "Slim", a Putin chce zrównać z ziemią Ukrainę, aby przejąć władzę nad kompletną pustką, bo jest mu to do czegoś potrzebne. Jest jeszcze Kurwin-Mikke i Kaczor (całe szczęście, że tylko jeden), w oczach których jest jedynie zagłada wszystkiego nad czym nie sprawują kontroli. A jeżeli jeszcze powiedzą, że znają angielski, to ja się poddaję!
Zagryzę na podwórku wszystkie koty, które cały dzień liżą swoje dupy na dachach na naszych aut, wyślę pozew o rozwód z pewnym kraikiem w środkowej Europie, wysmaruję akty apostazji z każdą nadprzyrodzoną siłą i kupię mały domek w Toskanii z jeszcze mniejszą winnicą, w której będę pędził wino ze szczepów Merlot i zwiedzał wszystkie miejsca we Florencji, w których jeszcze nie byłem, bo za siedemset pięćdziesiąt lat rozpieprzy je na atomy ogromna asteroida. Itp... itd...
Powtarzajcie to sobie do znudzenia, ale nie jedźcie wszyscy do Toskanii, bo braknie miejsca. Kupcie maliny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz