poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Teleturniej

Ja to mam szczęście do oglądania w telewizji wariatów. Włączyłem dziś toto i słyszę w teleturnieju pytanie:
- Jak miał na imię hiszpański malarz: Dali?
Odpowiedź:
- Van Gogh.
Czy to nie można się załamać?
Wiedza ogólna Polaków jest taka żałosna...
Trudno mi sobie dziś wyobrazić jak mógł taki... Sienkiewicz, bez internetu i laptopa, napisać Trylogię. Skąd on brał te informacje siedząc w Stanach?
Jedyna nasuwająca mi się odpowiedź jest taka, że dużo wiedział.
Przywiózł ową wiedzę tuż nad swoim czołem. W miejscu, z którego można czerpać bez ekranu napędzanego prądem i klawiatury; miejscu które nie boli, a jedyny wirus nazywa się: Alzheimer.
Chyba mam Alzheimera...
Nigdy nie mogę sobie przypomnieć ilości wsypywanej soli do kilograma mielonego mięsa tak, aby gołąbki były odpowiednio słone. Jestem typem kucharza, który nie próbuje potraw, zanim te nie znajdą się na talerzu. Boję się przesolić, a niedosolone są do kitu. Improwizacja jest dobra na nocnym jamboree wśród tłumu podpitych jazz fanów. W kuchni się to nie sprawdza. Tu trzeba być konkretnym do bólu. To dla mnie katastrofa, bo ja taki być nie umiem. Szczęściem, nie tylko ja...
Zazdroszczę ludziom, których mózgi mają blokady zatrzymujące się na pewnym etapie myślenia z sugestią, aby zwolnić. Mój wiecznie wyrywa do przodu. Trudno nad tym zapanować, wiedząc że nad naszym mózgiem pieczę sprawuje nasz mózg, który musi być przez niego wyhamowany. Świat pogrąża nas w przekonaniu, że jeden mózg dla jednego człowieka to o jeden za mało. Czasem zaś przekonuje, że i ten jeden to zwyczajny zbytek natury.
To jak miał ten Dali na imię? Kleofas?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz