wtorek, 13 czerwca 2017

Frasyniuk kontra banda tchórzy

Dziesięć minut po wylądowaniu we Wrocławiu złapał mnie katar i do dziś jestem przeziębiony. Tłumaczę to osobie alergią na Polskę i wszystkim co się w niej dzieje. Moje zainteresowanie polityką spadło właściwie do zera, a tysiąckrotnie powtarzające się wpisy o tym samym jedynie mnie irytują.
Filmiki z wynoszonym Frasyniukiem biją rekordy udostępnień i wszystkim publikującym je internautom ani w głowie sprawdzić czy poniżej nie ma już ich ze czterdziestu. Od kaczorowego kwakania na comiesięcznym spędzie bezmózgów pod pałacem narciarza-pączusia zapychają się serwery, a zdjęcia wykrzywionego głupotą pyska panny Pawłowiczówny już je chyba powinny były rozsadzić.

Tak to wygląda w oczach wypoczętego po wakacjach ptysia z katarem, drapiącym gardłem i dokuczliwym bólem gdzieś w szyi za uchem.
Wystarczy.
Nie zacząłem dziś pisać, aby się nad sobą użalać.

Zawsze zdumiewała mnie postać Frasyniuka. Zawsze wyglądał jakoś zbyt młodo na czasy, które połowa rodaków zna tylko z opowieści rodziców i czarno-białych filmów. W zestawieniu z obliczem, raptem cztery lata starszego cysorza, buźka Władka przypomina mi Księżyc w pełni oświetlający krowi placek. Na dodatek umie sensownie mówić i nie jest potomkiem Bolesława Chrobrego. Ani po kądzieli, ani po mieczu. Jest za to inteligentnym facetem, a ja w takich się kocham najbardziej. Mam wrażenie, że wbrew pozorom, nadchodzą powoli czasy rządów ludzi mądrych. Najwyższa na to już pora. Przyklasnę każdej jego inicjatywie i będę go wspierał. Z jednym wszak zastrzeżeniem.
Żadnych grubych kresek!
Pisowską swołocz trzeba rozliczyć za rozpieprzenie wizerunku kraju i uczciwie osądzić. Naszą największą przywarą jest bowiem litość nad pokonanym. Pis nigdy nie poczuje się pokonany. Zawsze będzie wynurzał łeb ze swojego gówna próbując się odrodzić by po raz kolejny namącić w głowach maluczkich.
Nie wolno do tego dopuścić!
Władek!
Tylko o to się boję. Reszta jest ok.
Pozdrawiam



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz