niedziela, 11 stycznia 2015

Trochę o biesiadowaniu.

Czasem tak trzeba... Należy czasem pójść do teatru, wymoczyć zmordowane ciałko w słonej wodzie morza koloru Czarnego i spłynąć Dunajcem. Czasem aż się prosi dać komuś bezczelnie w pysk patrząc jak zalewa się krwią i odejść z satysfakcją dobrze spełnionej pracy rozcierając obolałą pięść. Można także zasadzić drzewo płodząc syna i zasadzić drzewo. Powinniśmy również wrzucić grosik Orkiestrze nawet jeżeli wiemy, że o ten grosik nasze ministry zmniejszą ilość przeznaczanej kasy na ochronę zdrowia. Ale to jest już tylko zwykłym skurwysyństwem.
Jak każda forma rządzenia.
Bywa i tak, że należy obudzić się bliżej południa, w rozchwianej rzeczywistości, przeklinając poprzedni, jakże zakrapiany wieczór, w rozbawionym towarzystwie. Miałem tak dziś, ale o tym za chwilę.
Kiedy urodził się mój syn, a było to na Wielkanoc kilka lat wstecz..., poziom stresu, o który nigdy się nie posądzałem, wymagał natychmiastowego odreagowania. Odwiedziliśmy ze szwagrem kilka miejsc, zatrzymałem kilka samochodów obijając się o krawężniki i obudziłem się w domu z jakimś obcym ciałem w łóżku. Na szczęście, a może właśnie odwrotnie, był to ten sam szwagier. Po opanowaniu serii nerwowych tików lewej powieki usłyszałem narastający szum rozsuwających się ścian...
Co Wam będę opowiadał... Było źle.
Dziś rano może nie aż tak źle jak wówczas, ale skomplikowany zestaw alkoholi zmiażdżył moją radość życia na ładnych kilka godzin niedzielnego popołudnia. No i co z tego? Trzeba mieć o czym opowiadać wnukom. Kogo obchodzi oglądanie sójki w zalotach? Zresztą to wszystko opowiedział nam już pan Sumiński, a mój otępiały wzrok nie zauważyłby dziś przelatującego nad głową kondora. Przenoszenie ciężkiego stołu do innego pokoju opłakałem rzewnymi łzami, a na widok policjanta z okna auta mój tyłek ścisnął się w króliczy nosek. Jak zapewne wiecie lubię historię. Historia świata, a Polski w szczególności, to historia wojen, drak i biesiadowania. Najczęściej wszystkiego do kupy. Zachwycamy się umiejętnościami przodków do szabelki i ilości wypitego miodu na jednostkę. Dziś już się tak nie walczy ani nie pije, niech zatem dzisiejszy wpis stanie się przyczynkiem do odnowienia zamierającej tradycji nocnych rozmów Polaków. A teraz uciekać od komputerów!!! To może jest i okno na świat, ale także powoduje kaca. Mój kac jest bardziej naturalny i dużo łatwiej można go przetrzymać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz