sobota, 30 lipca 2016

Ideolodzy

Jak łatwo się zorientować na moim profilu, mam trochę ponad dwa tysiące znajomych. To oczywiście kosmiczna lipa, bo znam niewielu. Podobnie ma pewnie każdy z Was. W sumie to nawet się z tego cieszę, bo mogę poczuć się kimś znanym, a moja empatia rozkwita. Jest ze mnie wprawdzie kawał nerwusa, marudy i malkontenta, ale serduszko mam raczej dobre. Ponoć są nawet ludzie, którzy mnie tolerują. To smutne, bo wolałbym być znienawidzonym skurwielem bez krzty współczucia dla kogokolwiek. Zapewne wówczas żyłoby mi się o wiele wygodniej. Niestety, nie miałem widocznie odpowiednich nauczycieli i wyszło jak jest.

Dawnymi czasy miałem kolegę, który mieszkał naprzeciw pewnego łódzkiego kościoła, "mojej" parafii zresztą, który zmagał się ze swoim uwielbieniem dla powstałej ciut wcześniej "Solidarności".
Jego pech polegał na tym, że miał ojca partyjniaka. Zasiedlali ogromne mieszkanie w pięknej kamienicy, a ich żywot upływał w atmosferze komunistycznej harmonii i socjalistycznego ładu. Do czasu aż syn-licealista pokochał niezależne i samorządne związki zawodowe, o których wiedział, jak to licealista, wszystko. Że są dobre, że walczą z jego ojcem komuchem, że chcą przyszłości godnej i na miarę zasług tysiącletniego państwa. Kłótnie z tatusiem przybierały więc na sile; stanęło na tym, że syn wyprowadził się piętro wyżej, na strych, i tam urządził mekkę opozycji mało konstruktywnej, ale za to jakże modern. Dalszych losów owego kolegi nie znam, ale nie chciałbym go dzisiaj spotkać, bo znając ten typ idealistów przypuszczam, że spędził te wszystkie lata na kolejnym dopasowywaniu swoich poglądów do chwilowej mody i dziś może być kimś z gatunku: pislandio, droga pislandio! Tusk do gazu! Polska dla Polaków!
To nie jest typ ludzi, z którym chcę mieć do czynienia.
Ja wciąż naiwnie zakładam, że każdy człowiek ma rozum. Owszem, ma mózg, ale żeby od razu przydawał się do myślenia?!
Steruje organami i oddechem, martwi się o systematyczne nawilżanie oczu, każe odczuwać głód i narastające wieczorem chucie; czasem potrzebę kąpieli i zmiany majtek; taka forma psa Pawłowa, która zaczyna być u nas normą.

Ze wstydem przyznaję, że od usłyszenia pierwszych słów Wałęsy poczułem do niego organiczną niechęć. "Solidarność" nie przekonała mnie nigdy, a kolejne klony tej cudownej organizacji sieją jedynie defetyzm i coraz większe obrzydzenie do jakiejkolwiek formy ideologii.
Bo ideologia to zło w czystej postaci. To pod jej sztandarami pada najwięcej trupów, rodzą się wojny i kwitnie ciemnota. 
Dlatego nigdy i za żadne skarby nie dołączę do tego gówna! 
A teraz... powiedzmy... po trzydziestu pięciu latach mojego dorosłego życia i raczej bez zmiany mojego osądu świata, przyznam z dumą, że już wówczas miałem rację. Czując podskórnie całe zakłamanie zostałem tylko obserwatorem. Człowiekiem zawsze z boku i z dystansem.
Może dlatego, piszę to z pewną dumą, lubicie czytać mojego bloga, za co Wszystkim serdecznie dziękuję. 
Odczuwam z tego powodu pewien rodzaj szczęścia, że wśród tego tornada otaczającej nas głupoty zachowały się jednostki na nią odporne.

Dostałem dziś wiadomość od pewnego "znajomego", która brzmiała tak:
- Panu już serdecznie dziękuję!
Z ciekawości zerknąłem na jego profil i co?
Oczywiście: Jezus was kocha!
Panu już serdecznie dziękuję. Dziękuję wszystkim panom i paniom, których kocha Jezus. Bo dla mnie Jezus to taki "zus" bez pierwszej sylaby.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz