Każdy, w miarę normalny facet po ślubie, niejeden raz odbył z żoną rozmowę w stylu...
- Jadłeś już?
- Jadłaś już?
- Ty mnie przedrzeźniasz?
- Ty mnie przedrzeźniasz?
- Kocham cię...
- Tak, jadłem.
Domyślacie się pewnie, że dziś będzie seksistowsko. Polityki mam chwilowo po dziurki od nosa. Nigdy mnie ona zresztą specjalnie nie interesowała, a znając siebie wiem, że politykiem byłbym bardzo złym. Zeżarłaby mnie moja okropna wada - krytykanctwo mianowicie. Niemal codziennie narażam się żonusi z tego powodu. Wspólne oglądanie telewizji, a szczególnie jej ulubionych programów, niemal zawsze kończy się kłótnią.
- Czy ty lubisz kogokolwiek? - pada sakramentalne pytanie - Idź do telewizji i pokaż jaki z ciebie orzeł!
Z moją niewyjściową gębą nie chcieliby mnie, na szczęście, nawet w radio, zresztą... mowa nie jest moim żywiołem i o wiele lepiej spełniam się pisząc, czasem malując lub wykonując prace z gatunku tych... manualnych.
Dlatego jasny szlag mnie trafia kiedy widzę jakąś kosmiczną łamagę z upudrowanym noskiem, dla której nawet pchanie marketowego wózka wykracza poza granice jej manualnych zdolności. Co tu mówić o samochodzie, który ma trzy pedały, dwadzieścia przełączników i największego wroga kobiety - takie okrągłe coś przed sobą zwące się kierownicą. Żeby to miała choć na tyle roztropnego męża, który przyklei do tylnej szyby wielki papier z napisem w rodzaju:
ŻONA NIE JEST ŻADNĄ TERRORYSTKĄ, PO PROSTU TAK PROWADZI!
I żeby nie być gołosłownym...
Une tylko tak na chwilę! Bo im się spieszy...
Na szczęście moja żonusia dawno temu zdała już sobie sprawę z kompletnego braku jakichkolwiek zdolności w tym względzie i tę sprawę mam załatwioną na amen.
Jeżeli i wy, chłopy, macie w swoim aucie podobnie, to powinniście się jedynie cieszyć.
Niestety, życie zmusza nas czasem do wylezienia z auta i pakuje w codzienność. I wraz z zamknięciem samochodowych drzwi wpadamy w meandry kobiecej logiki. Jeżeli zdążyliśmy się już na nią nieco uodpornić, to wcale nas nie będzie dziwić dlaczego na księżyc latali tylko faceci.
Księżyc, a na nim dwie panie kosmonautki, których jedna mówi"
- Huston! Mamy problem!
- Co się stało?
- Nic
- To o co chodzi?
- Nieważne.
- Kochanie, sprawimy sobie wyśmienity weekend?
- Cudowny pomysł moja droga, do zobaczenia w poniedziałek.
Jakie to szczęście, że podrożała chociaż woda, bo nie tylko nam, ale i abstynentom wreszcie ktoś dobrał się do dupy
Ale, jak to niedawno zapowiadała moja ulubiona wiśniaczka z trybuny sejmowej:
Podwyżki wody nie będzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz