niedziela, 26 listopada 2017

Papież

Pierwszy i ostatni raz zobaczyłem na własne oczy JP2 13 czerwca 1987 roku. Jechał ulicą Piotrkowską do łódzkiej katedry, a ja przepychałem się do hufca Łódź - Śródmieście.
Byłem harcerzem. Takim trochę oszukanym, ale byłem.
To dziwne i trudne czasy.
Na szczęście niecały rok później pojąłem zonę i standardy dziwaczności życia w trudzie nabrały jakże odświeżających barw.
Dobra, nie będę sobie dalej bruździł, bo przecież nie o mój życiorys dziś chodzi.

Papież siedział w swoim papa-mobile i machał ręką. Trzydzieści sekund później znikł (a może zniknął?) mi z oczu na zawsze. Przejechał, a ja mogłem wreszcie przejść na drugą stronę ulicy.
Zero wrażeń.
Zapewne część czytających za chwilę oskarży mnie o obrazoburstwo, ale Wojtyła nigdy nie był moim idolem. Nie znosiłem wręcz rozpasanych ambicji budowania gigantycznych ołtarzy na całym świecie, na dwie godziny, dla jakiegoś Stand-upu.
Powiecie zaraz: To przecież nie on kazał!
Bidulek! Zaraz się rozpłaczę! On nie chciał, a oni mu budowali...

Największym przekleństwem katolicyzmu jest doktryna o nieomylności papieża. Pozwala ona wprawdzie przyznać, że kościół jest czemuś winien i można poprosić o przebaczenie, ale zawsze należy dodać, że stało się to w słusznej sprawie. Gdyby jednak coś, to zawsze można dopowiedzieć, że papa prosił o wybaczenie boga, nie zaś poszczególne grupy, które ucierpiały z winy chrześcijan. Wszystkim ogólnie wiadomo o wielkości wstawianej lipy, no ale jakże można negować kościelne kłamstwa!
I kółko się zmyka.
Kowal zawinił - cygana powiesili!
Doktryna działa, rozmodleni - zachwyceni, i można jechać z koksem dalej. Można, na przykład, zamknąć dzioby jakiejś mniejszości produkcją kolejnych świętych.
W tym nasz papa przebił wszystkich innych papieży do dnia sądu ostatecznego. Wyprodukował ich 480 sztuk! Uprościł procedurę kanonizacyjną, obniżył wymagania dla potencjalnych świętych i skrócił wymagany okres od śmierci kandydata do rozpoczęcia procedury beatyfikacyjnej.
No to do kogo modli się katolicka ciemnota?
Przykłady?
Służę uprzejmie...

- Alojzie Stepinac, prymas Chorwacji. Skazany na 16 lat więzienia za współpracę z ustaszami i nawracanie na katolicyzm niekatolickich Serbów. Prowadził politykę eksterminacji mniejszości w celu stworzenia państwa jednolitego religijnie. No jaki on cudowny był!
Chorwackie obozy koncentracyjne były często pod rządami ojców franciszkanów.

- Miroslav Filipovic-Majstrovic, komendant obozu w Jasenovacu, ksywa "Szatan", zabijał ludzi motyką.
- Petar Bzica zabił swoim ulubionym nożem 1360 osób.
Nawet, kurwa, faszyzujący Włosi ratowali przed nimi cywilów!
W roku 1998 Wojtyła ogłosił Stepniaca męczennikiem i uczynił świętym!

- Jose de Anchieta ksywa: "Miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje".
Kazał wymordować, w szesnastym wieku, każdego "złoczyńcę" stawiającemu "opór ewangelii". Wojtyła nazwał go apostołem Brazylii i beatyfikował w 1980 roku.

- 3 września roku 2000 JP2 ogłosił błogosławionym papieża Piusa IX. Możecie o nim przeczytać w moim wcześniejszym wpisie, w który wkradła się literówka i zrobiłem z niego Piusa XI.

- Josemaria Escriva de Balaguer. Pierwszy prałat Opus Dei. Określany jako megaloman, pro-nazista, zarozumialec i antysemita. JPII wręcz go czcił i pospiesznie beatyfikował.

Nie mam najmniejszego zamiaru zanudzać czytaczy pełną listą beatyfikacyjnych "osiągnięć" papieża-Polaka, ale mam jeszcze jeden przykład ciśnie mi się pod klawiaturę...
Jest nią wstrętna jędza, znana pod ksywą: "Matka Teresa z Kalkuty", której o wiele więcej było do "gwiazdorstwa" niż miłosierdzia. Katolicka fanatyczka, która chrzciła nędzarzy na siłę przed ich śmiercią, a umierającym odmawiała pomocy lekarskiej i podawania środków przeciwbólowych tłumacząc, że: "Cierpienie jest piękne". Obłuda tego babsztyla symbolizować się może choćby jej stosunek do irlandzkiego referendum w sprawie rozwodów, w którym agitowała przeciwko nim tłumacząc jednocześnie księżnie Dianie, po rozwodzie z Karolem, jakoś tak:
- To dobrze, że już po wszystkim! I tak nikt nie byłby szczęśliwy.
Fanatycznie walczyła z aborcją. Papa Karol nie zdążył doprowadzić do jej beatyfikacji, ale od czego mamy jego następców...
Wiecie co mnie najbardziej ciekawi?
Pamiętacie pogrzeb JP2?
Na jego trumnie leżała biblia...
W pewnej chwili "boski wiatr", zapewne, otworzył księgę.
Ciekawe na której stronie i co chciał nam z niej przekazać. To cholernie intrygujące!
Nie mnie, bo dla mnie był to tylko wiatr, ale cholerna szkoda, że nikt nie wpadł wcześniej na pomysł włożenia w to miejsce zakładki...

Chciałbym w tym momencie skończyć, bo to fajny koniec, ale nie mogę...

Zwróćcie uwagę na to, do kogo mamy się dziś modlić?
To żaden papież i żadne beatyfikowane barachło.
To Lech! To on przebija dziś wszystkich. To jego kreują na boga.
Już wolę tego starego.

Podobno, w trakcie pontyfikatu JP2,  na katolicyzm przeszło trzysta milionów ludzi. Mam nadzieję, że śmierć mniej znaczącego Kaczora tylu samo ludzi odstręczy od pisu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz