sobota, 14 lutego 2015

Kilka rad dla zakochanych.

I jak to w wolnym kraju... Mamy kolejne święta, zaimportowane z naszej własnej i nieprzymuszonej woli, przywleczone ze zidiociałych Stanów, które, rzecz jasna, muszą nam się podobać, i którymi koniecznie musimy cieszyć. Jak kiedyś z pierwszym majem. Różnica jest tylko taka, że wówczas rzucali do sklepów tańsze serdelki, a dziś musimy kupować drogie serduszka z pluszu i czekoladki, które są nam tak samo potrzebne jak tytoń świni. I choć geneza tego święta sięga Cesarstwa Rzymskiego, nikt mnie nie przekona, że jego zamerykanizowana wersja nie została stworzona jedynie w celach komercyjnych. Wybaczcie, ale nawet w czasach, w których dopadała mnie jeszcze jakaś forma zakochania, po otrzymaniu karteczki z serduszkiem, na którym, mimo najszczerszych chęci, piękne paluszki wypisały coś w stylu:

W Walentynki piękny świat,
więc Ci życzę uroczyście: 
Żyj przynajmniej dwieście lat!...
Za mną oczywiście!

Spierniczałbym kajakiem do Kanady via morze Barentsa i niezamarzający nigdy Murmańsk. 
Miałem kolegę, który powiesił się przez dziewczynę, bo go nie chciała. Szekspir i wielu innych poetów, całymi miesiącami, siedząc przy świeczce, kreślili nawiedzone strofy o miłości, ocierając słony deszcz z powiek. A mnie się i tak najbardziej podoba trzynasta księga "Pana Tadeusza". Zacytować? Eeee... Raczej znacie! 
Z drugiej strony... 
Jakoś brak mi wiadomości o poparciu, sympatycznego skądinąd święta, naszych czarnych przyjaciół pieprzących w nieskończoność o potrzebie miłości bliźniego. Ale oni żyją w świecie równoległym, a słowo "miłość" prostytuują na tyle sposobów, że zaczynam wierzyć w cuda... Dlaczego? Bo oni z każdej przyjemności zrobią zwyczajne gówno i aż cud, że ludzkość wciąż się... hmmm... prokreuje?
Ale to zawdzięczamy zwyczajnej, zwierzęcej potrzebie seksu, a nie wydumanym filozofiom. Cała reszta to cywilizacyjna otoczka stworzona na potrzeby handlowców. Nie zmienia to faktu, że chlipiące pod kołdrą nastolatki z powodu jakiegoś Krzysia, pójdą po rozum do głowy i nie napiszą mu walentynkowej karteczki z wierszykiem typu: 

Bujaj się koleś, boś kawał ch...ja,
Wsadź sobie w dupę serduszko!
Ja się codziennie w innym bujam,
I co noc mam pełne łóżko.

Wtedy ów Krzyś mógłby stanąć na wysokości zadania i zamiast się wieszać, odpisać jej jakoś tak:

Kosmata jędzo, płaska jak szyba,
I z ilorazem pawiana,
Jeśli napiszę Ci słowo: Wybacz!
To pewnie jesteś naćpana! 

Tak czy owak, parka chwilowo zakochanych znajdzie w końcu swoją wymarzoną drugą połowę i dadzą zarobić jakiemuś batmanowi za wystawienie kilku wazonów zakurzonych kwiatków w głównym przejściu do ołtarza, aby móc skłamać, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Ale czyjej? Codziennie umiera wiele osób.
Nie przejmujcie się moim pisaniem. Rzadko bywam tutaj poważny. Kochajcie się! To mniej boli niż dokucza! Zawsze mamy w zanadrzu niezamarzający Murmańsk.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz