wtorek, 24 lutego 2015

Piramida...

Nie będę ściemniał, rok 2015 zaczął się dla mnie cholernie niefortunnie. Od miesiąca walczę z zacofanymi ludzikami przyszpilonymi do stołków w różnych biurach, których myślenie należałoby karać średniowiecznymi torturami z ucięciem łba na końcu. Ale powoli, sycąc się każdą sekundą użynanego czerepa jakąś tępą odmianą zardzewiałej piły. Pracowałem kilka lat w biurze. Na szczęście nie byłem biurwą, ale doskonale poznałem ten typ intelektualnego prostactwa ledwo widocznego zza przepisów, załączników do przepisów i innych papierowych gówien, którymi ci wszyscy, z wytartymi zmarszczkami na wyślizganych dupach, się zasłaniają. Przecież do czego oni mają się spieszyć? Kawusia, herbatusia, ciasteczko i godzinka bajeru z koleżanką przy biurku obok to norma. I nie mówcie mi, że nie mam racji! I gówno ich obchodzi, że z powodu natrętnego żłopania kofeiny ktoś czeka miesiącami na jakieś pieniądze, bo padł im system... częsta wymówka. System czego? Oni mają trzydziestego na koncie swoją "wypracowaną" dolę, kredyty i uśmiech kasjerki. Ciekaw jestem ile musiałbym dziś przedłożyć papierów, aby wybudować piramidę dla Cheopsa... pewnie piramidę.
Jestem zwolennikiem prostoty... Jesteś głodny - jedz! Wszystko! Żadne prostowanie bananów, wyliczanie średnicy jajek i długości porannego siusiu. Czemu to służy? Chyba tylko premii za bycie biurowym kreacjonistą. Syn, będąc w USA, odwiedził takowe kuriozum, Muzeum Kreacjonizmu mianowicie, chyba z potrzeb masochistycznych, ale on od dzieciństwa lubował się w intelektualnych dewiacjach.
Ech! Nie chce mi się już o tym dalej pisać. Ludzie zza biurek zaczynają jawić mi się jako wampirze gęby wysysające radość życia tym, którzy zwyczajnie coś tworzą. Pewnie jestem niesprawiedliwy i większość owych wampirów zdaje sobie sprawę z bezsensu swoich zajęć, ale to żadna dla mnie pociecha. Franz Kawka opisał to lepiej niż ja i niech, zamiast krzyża i biblii, każą wykuwać na blachę jego "Proces".
Prosty przykład... Ceny papierosów rosną w tempie galopującym, bo państwo... No właśnie? Co chce państwo? Żeby ludzie dłużej żyli? Bzdura! Państwo chce żebyśmy, pracując, dożywali 65 lat i spieprzali na cmentarz. Każdy emeryt to wrzód na dupie ZUS-u, ale... z drugiej strony... Co zrobić z armią zapracowanych paniuś? Powiedzieć Wam? Zutylizować! Nakazać palenie co pół godziny, obowiązkowe picie pół litra wódki na zmianie, że o maryśce nie wspomnę - dziesięć machów na minutę. Niech se mają komputery, co mi tam. Jeżeli jakaś delikwentka dożyje emerytury - dla niej nagroda! Dlaczego one mają mieć lepiej? Dlaczego to ja mam mieć codziennie wrażenie, że obcuję jedynie z wariatami zza drugiej strony biurek? Może gęba normalnego wariata, próbującego załatwić banalnie prostą sprawę, wyda się im gębą wampira? A może tak już jest, tylko się o tym nie mówi? Może przyszedł jakiś załącznik? A może biurokratom zwyczajnie wydaje się, że są niezastąpieni? To skąd te piramidy?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz