niedziela, 15 lutego 2015

Spaghetti z ośmiornicą

Z moimi wpisami na blogu jest tak samo jak z apetytem. Powiedzmy, że przechodzę obok pizzerii, a moje nozdrza atakują jakieś "Cztery sery", albo wersja dla chłopów, z czosnkiem, cebulą i kiełbasą. Nabieram więc apetytu. Czasem mijam także sklep dla wegetarian, ale, na szczęście, jadąc autem... Opodal serwują frutti di mare. Przyśpieszam. Dżizus, ten zapach... Do szczęścia brakuje jedynie wywiadu z Piotrem Żyłą... hehehehehehe skręconym na rozbiegu niczym hehehehehehe zwinięta krewetka hehehehehehehe. Obiektywizm nie jest moją mocną stroną. Olewam to, ale się przynajmniej do tego przyznaję. Nigdy nie myślałem, że żyjemy w tolerancyjnym kraju i już słyszę: Jak to? Krewetka? Toż to takie smaczne! Zjadłem kiedyś dwie w Szwecji i do dziś czuję ucisk w migdałkach.
Ale... Jeżeli pół świata się nimi zajada, to spoko. Żeby być jeszcze bardziej wstrętnym napiszę tak: Jedzmy gówno! Miliardy much nie mogą się mylić!
Taki paskudny początek wpisu jest wynikiem pewnego programu w telewizji: Superstacja. Prowadzi go jakiś Kuba, wytatuowany gostek z irokezem na głowie. Nie przekonują mnie jego zewnętrzne atrybuty i nigdy nie miałem ochoty na oglądanie jego programu. Do wczoraj. Okazuje się, że to człowiek myślący podobnie jak ja. Mający gdzieś katoli i pokrewnych im oszołomów głęboko w dupie. Rzucający mięsem na ekranie do tychże. Ponieważ jednak formuła programu jest ze wszech miar tolerancyjna i każdy wariat może się wypowiedzieć, robi jedną zaskakującą w telewizji rzecz.... Wychodzi ze studia (pewnie na drinka), i wraca kiedy ów nie zakończy swoich dąsów. I co? Można? Już widzę podobne zachowanie w telewizji "Trwam już dwa tysiące lat i ani mi w głowie przestać!" Ci na wizji muszą trwać, bo to jest ich powołanie. Coś  mam dziś problemy z przejściem do meritum, a co męczy mnie już chyba od tygodnia. Chodzi o strajki.
To taka polska przypadłość...
Syndrom sępa.
Uwielbiamy dożerać zgniliznę. Jeżeli nasze nozdrza podrażni choćby jej najsłabszy zapach, natychmiast rzucamy się wydziobywać z niej resztki. Taka nagroda za czekanie. Okrążanie i wypatrywanie z bezpiecznej wysokości rozszarpywanych zwierzątek, aby w najodpowiedniejszym momencie umoczyć złakniony dziób w parujących resztkach.
No, bo jak inaczej wytłumaczyć eskalację protestów kolejnych, po górnikach, gałęzi naszej gospodarki? Nawaleni rolnicy zawalają drogi uciekając wężykiem z traktorów, aby policja nie wiedziała komu wypisać mandat za pijaństwo wierząc, i chyba słusznie, że policjanci nie dojdą, po nazwiskach, do odpowiednich właścicieli bolidów do orania. Zidiociali kolejarze jadą wprawdzie prosto, ale to akurat żadna ich zasługa, nauczyciele przestają uczyć, bo robią to za nich kato-sekciarze, a kominiarze czyścić kominy. Wszystko po to, żeby wykorzystać chwilowe zmiękczenie prominenckich dupek przed wyborami. A ci, bo ta kurewska nacja, obsranych strachem polityków, niemogących oderwać się od stołków pajaców, zrobi wszystko, żeby poczuć się, choćby dzień dłużej najważniejszymi ludzikami w kraju.
Ale skoro to taki niewdzięczny kawałek chleba, to po diabła tam lezą?
Dla mnie są takimi amatorami krewetek, których organicznie nie cierpią, ale zjedzą ile zmieszczą. Żeby choć czasem mieli odwagę wyjść z wizji i nie prowadzić jałowych dysput o dupie Maryni.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz