Zawsze przed wyjazdem za granicę zamęcza mnie moja nienachalna znajomość języków obcych i zawsze obiecuję sobie ją poprawić. I poprawiam... pomagając sobie rencami.
Będąc pierwszy raz we Włoszech chcieliśmy kupić sobie toster do grzanek. Pojechaliśmy "do miasta". Zatrzymaliśmy się gdzieś w centrum i pytam przechodnia:
- I would like to buy an electric toaster...
Cisza i wielkie oczy.
- Ich würde einen elektrischen Toaster kaufen... - próbuję pojechać Merkelową.
- Cosa?
- Niente, mi dispiace...
Tyle wiedziałem...
Sytuacja powtarza się kilka razy.
Aż wreszcie...
- I would like to buy an electric toaster... ELECTRIC TOASTER!
- Naturalmente, ho capito! - rzekł wreszcie pewien nobliwy Włoch i zaprowadził mnie do warsztatu elektryka samochodowego.
Tostera nie kupiliśmy.
Podjechaliśmy jeszcze na stację benzynową paliwka popić.
- A co mi tam! - pomyślałem płacąc za tankowanie.
- One more thing... I would like to buy an electric toaster... - zaryzykowałem, uśmiechając się na widok zasuszonej starowinki z drugiej strony lady.
I znów wyszedłem na idiotę, bo owa babulinka operowała angielskim na takim poziomie, że zrozumiałem tyle:
- Musi się pan wrócić do San Vincenzo i... - tu nastąpiła ciemność.
Przed dwoma laty, będąc w Anglii, w York, robiłem często zakupy w takim jakimś niewielkim markecie wielkości Biedronki. Zawsze przy kasie gość zza lady zadawał mi takie samo pytanie, które
wywoływało u mnie dreszcze, bo go nie rozumiałem, ale na wszelki wypadek odpowiadałem:
- No, thanks.
Przy ostatniej wizycie wreszcie doszedłem o co mu chodziło. Pytał czy chcę wziąć paragon.
Podobnych przygód przypominam sobie sporo, ale zawsze były one opłakiwane przez moje dobre samopoczucie i wstyd mi do dzisiaj kiedy je sobie przypominam.
Ludziska! Uczcie się języków obcych! Wychodzenie na idiotów jest cholernie przykre dla naszego ego.
Dla mojego na pewno...
Za trzy tygodnie wyjeżdżamy na wakacje do Anglii. Będziemy też w Szkocji i w Irlandii. Ciekaw jestem ile razy, tym razem, dam ciała...
Ale uczę się zawzięcie szekspirowskiej mowy i każdą swoją codzienną czynność staram się tłumaczyć na angielski spowalniając swoje ruchy do poziomu leniwca.
Wiecie co mi najbardziej pomaga w nauce?
To głupie, ale teksty Beatelsów, które w sporej liczbie znam na pamięć, chyba od końca liceum...
-
Is there anybody going to listen to my story
All about the girl who came to stay?
She's the kind of girl you want so much
It makes you sorry
Still, you don't regret a single day.
Ah girl! Girl!
Is there anybody going to listen to my story
All about the girl who came to stay?
She's the kind of girl you want so much
It makes you sorry
Still, you don't regret a single day.
Ah girl! Girl!
Nie bądźmy doktorem Kaczyńskim!
- EEEEE...AAAAAAAA! I don't...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz