środa, 11 października 2017

Szczerbiec

Byliście kiedyś w kościele?
Głupie pytanie...
Mądrzej byłoby się spytać: Po co tam byliście?
Obcować z bogiem? Zwiedzić, bo zabytkowy... Mama kazała? A może odbębnić coniedzielną porcję obowiązkowych modlitw bez zadania sobie trudu nad ich sensem?

Ja tam wchodzę wyłącznie z drugiego powodu, w większości są to kościoły w Italii. Te nasze nie mają mi nic do zaoferowania.
Odwiedziłem ich także sporo na Wyspach Brytyjskich.
Filozofia kościoła anglikańskiego przemawia do mnie o wiele bardziej.
Dwa lata temu byłem po raz pierwszy w katedrze York Minster, monumentalnej budowli z czternastego wieku słynącej z bogatej kolekcji oszałamiających średniowiecznych witraży i masy innych dzieł sztuki sakralnej zgromadzonej w katedralnym muzeum. Mnie, zachowane kościoły, służą jedynie w taki sposób. Bardzo doceniam pracę najwybitniejszych artystów historii w tworzeniu arcydzieł, nawet jeżeli sprowadzają się one do chwały bóstw, w które nie wierzę.
Tylko nie mówcie mi teraz, że jestem jakimś dziwadłem. Dzisiejsza moda na Egipt, Turcję, Tajlandię, czy inną Tunezję, opiera się przecież na tych samych przesłankach, chyba, że ktoś jest wyznawcą boga Ra, Buddy lub Mahometa.
Wybaczcie mi przydługi wstęp, ale muszę opowiedzieć jeszcze jedną krótką historię...
Zwiedzając katedrę w York natknąłem się na przycupniętego w jej ławach biskupa. Ponieważ to piękna budowla, a my zwiedzaliśmy ją długo i co pewien czas wracałem w okolice ławeczki, na której biskup siedział dostrzegłem, że co chwila przysiada się do niego ktoś inny i chwilę rozmawiają. Nikt wcześniej nie padał przed nim na kolana, nie całował jego szacownych szat i nie składał biskupowi żadnych hołdów. Ot, przyszedł porozmawiać. Koniec historii.

Wróćmy do Polski.

Wyobraźcie sobie podobną rozmowę u nas i mnie siadającego obok biskupa w Kościele Mariackim, na przykład z pytaniem...
- Proszę pana. Niech mi pan wytłumaczy jak się ma wasza filozofia naturalnych metod prokreacji do niepokalanego poczęcia? A później urodzin?
- To cud!
- Taki sam jak u tej z TVP, którą po modlitwie przestał boleć ząb?
- Grzeszysz synu!
- To słowo, którego znaczenia nie znam.
- Jeżeli chcesz trafić do nieba...
- Nie chcę! Po jaką cholerę mi niebo? 

Bzdura!
Zastanowił się ktoś, że całe to chrześcijańskie niebo będzie dane tylko do dnia sądu ostatecznego?
Bo potem bóg i tak może wszystkich wywalić do piekła!
Wszechwiedzący najpierw do niego wszystkich sprasza, a potem wypieprza?
To wcześniej nie wiedział, kto faktycznie na nie zasłużył?
A jeżeli nawet ów sąd dotyczyłoby tylko tych, którzy dotrwali do końca świata, to jakie macie dziś szanse, aby do tego końca świata dotrwać?
Kosmiczne brednie, którymi od dwóch tysięcy lat karmią nas wyznawcy Jezusa, stworzono jedynie na użytek straszenia wyimaginowaną potęgą jakiejś niezrównoważonej psychicznie istoty, która ponoć zarządza naszym życiem.
A skoro tak, to jakiego pioruna wysyłać dzieci do innych szkół niż seminaria? Wszak tylko tam nauczą ich wszystkiego o wszystkim!

Jakie to żałosne, że przeciętnemu polskiemu katolikowi bez problemu "wystarcza być" i nikt nie śmie zadawać żadnych pytań.
Ksiunc powiedzieli i kropka!
Zamrożone intelekty wyczesanych moherów cofają w czasy, o których powinniśmy dawno zapomnieć i wyrzucić do lamusa historii.

Chwilowo tego zrobić się nie da, ale to właśnie ten czas, w którym naszym zasranym obowiązkiem jest się temu przeciwstawić, bo nic nas tak skutecznie nie zapędzi do kibla jak oczywiste objawy sraczki.   


Miałem dziś w planach odkłamać, tak mocno zakłamaną historią chrześcijaństwa, ale jak zwykle mój temperament wywlókł mnie na manowce.
Nic to. Chwilowo jeszcze nie wybieram się w zaświaty.

Mam jeszcze słówko do pewnego oszołoma klęczącego chyba na jakimś moście z repliką Szczerbca.
Wiesz koleś, że na rewersie jelca miecza widnieje napis w języku hebrajskim?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz