niedziela, 10 czerwca 2018

Pamiętajcie, że niedługo będą wybory!

Zmarł Antony Bourdain. Gdyby ktoś nie wiedział... był amerykańskim kucharzem. Słabo brzmi?
Cóż...
Jeżeli ktoś woli zachwycać się zamkniętym mostem dla przejazdu kawalkady z Kaczorem, to może, co mi tam, ale gdybym swoje życie miał ograniczyć jedynie do nienawiści do pisu i kleru, za kilka miesięcy nie spojrzałbym na siebie w lustrze.
Pisałem to wielokrotnie.
Ludziska Kochane! Nie dajcie się opętać pisowi! On właśnie dąży do tego, żebyście przestali myśleć, najlepiej w ogóle, ale jeżeli już, to wyłącznie o nich! 
Niestety, widzę, że to się im udaje, bo ilość zafiksowanych wyłącznie na krytyce, bądź wychwalaniu pisu, stale rośnie.
Będę szczery...
Grzmienie do ekranu jest gówno warte! I tak ich nikt nie wypieprzy do wyborów, a ja boję się tego, że ci najgłośniejsi, wcale na wybory nie pójdą.
Chyba dlatego, żeby móc dalej kłócić się ze swoim laptopem. I to tym pis też wie! Może są tam sami degeneraci, ale wiedzą  co robią! Można ich ośmieszać, wyszydzać, i gnębić na wszystkie możliwe sposoby, ale nie wolno lekceważyć! Bo ten wściekły elektorat rydzykowych staruchów was zwyczajnie i po raz drugi... brakuje mi innego słowa... zajebie.
Nie chce mi się dziś długo pisać, bo jest mi gorąco, zmęczyłem się na basenie, wypiłem ze dwa litry różnych płynów i ciągle bym się czegoś jeszcze napił.
Musimy stanąć kaczorowej bandzie ością w gardle w najbliższych wyborach do samorządów, bo inaczej biada z nami.
Będziemy obijać się o pomniki smoleńskie, modlić przed stumetrowymi krzyżami i pozamykają nam granice, a tłem waszych selfi będzie kościół w Licheniu.
I jedźcie na wakacje do Francji w tym roku jeszcze, bo niedługo pojedziecie dupą po nieheblowanej desce.
To dobry koniec.
Dobranoc i miłego tygodnia.
Darek

P.S.

Bourdain powiesił się na swoim pasku w hotelowym pokoju, w Paryżu, podczas kręcenia nowego odcinka swojego programu. Nic o tym nie wiem, ale możliwe, że tydzień wcześniej odwiedził Jasną Górę.
Postrzegał świat w bardzo zbliżonej do mojej formie. Klął bardziej niż ja, wypijał więcej wódy i zwiedził cały świat. Z tym kulinarnym na przedzie.
Byliśmy dziś w restauracji ormiańskiej na obiedzie. To świetna kuchnia, ale gdybym nawet dostał dziś po niej gwałtownej sraczki, to i tak zadedykowałbym ją Bourdainowi.
On by to zrozumiał i może nawet się uśmiechnął.
Może zatem zrozumiecie i wy, że moje pisanie ma tysiące odcieni...
Cześć i nieustająca pamięć dla tego faceta, którego z pewnością nie wygoniłbym z łóżka.
Było mi bardzo miło Cię poznać, panie Bourdain!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz