sobota, 2 czerwca 2018

Wytrzymajcie ten wpis do końca

Wyobraźmy sobie państwo, w którym nie ma, i nigdy nie było, żadnego kościoła, dokąd nie zawitał żaden duchowny żadnego wyznania, a w słowniku brak nawet określenia religia.
To oczywiście utopia, ale ciekawa.
Zaręczam wszystkim, że w takim państwie byłoby tyle samo ludzi porządnych, bandytów, homoseksualistów, cyklistów i ludzi noszących brody. Przestępczość utrzymywałaby się na podobnym poziomie, a średnia inteligencji narodu nie wprawiałaby w osłupienie innych nacji. Wybrali sobie mądry rząd. Pracują, płacą podatki i ponoszą konsekwencje niewiedzy w istnienie boga.

I cały kraj byłby sobie żył bez świadomości, że oto, gdzieś obok, jakieś rządy dają co roku dwa miliardy swojej waluty dla ludzi nieskażonych jakąkolwiek uczciwą pracą i zajmujących się robieniem wody z mózgu całej reszcie.
No i, na koniec, wyobraźmy sobie jeszcze, że do takiego kraju przyjeżdża jeden z nich i zaczyna opowiadać o bogu.
Celowo nie piszę tego słowa z dużej litery, bo ono nic dla mnie nie znaczy.
Domyślacie się dalszego ciągu?
Kolejny rok to szturm wszelakich religii na kraj pozbawiony jedynej i słusznej wiary. Ile by ich nie było... Jest potencjał! Kto pierwszy - ten lepszy!
Sprawa nie jest łatwa, bo przecież nikt nie miał babci, która by opowiadała o bogu i pokazywała święte obrazki. Sama zindoktrynowana w dzieciństwie, nieświadomie indoktrynuje najukochańsze wnuki. Wnuki mają to chwilowo gdzieś, ale nasionka kiełkują.

Mija kilka lat i w państwie powstaje pierwszy kościół. Funduje go kilka grup wpływów.
Pierwsi dogadali się z proboszczem, bo to mądra i ładna menścizna.
Drudzy szukają w tym interesu.
Trzeci są na tyle głupi, że zaczynają wierzyć w pozagrobowe życie i łykają każdą wypowiadaną bzdurę.
Jeszcze inni mają to wszystko w dupie. 

I w szczęśliwym państwie bez boga rodzi się konflikt.
Jakiś jeden boga zobaczył, inny nawet z nim pogadał.
Niczym grzyby po deszczu powstają z martwych zastępy neofitów, rozrastają się wpływy. Jedni robią na tym interes, inni łażą na kolanach... Każdemu według zasług!

Oskarżacie się mnie, że obrażam Wasze babcie o ich nieświadomą indoktrynację. Piszecie mi, że bóg to nie kościół. Mówicie, że posyłanie dzieci do komunii to nasza tradycja.

A ja myślę, że...
Gdyby nie było kleru - nie byłoby kościoła. Gdyby nie było kościoła - nie byłoby religii. Gdyby nie było religii - nie byłoby babć, którym ich babcie przekazały do waszych genów wiarę w boga. Gdyby nie wiara w boga - nie opowiadalibyście głupot o rozdzieleniu boga od kościoła. To właśnie kler, poprzez dwa tysiące lat permanentnej indoktrynacji, zaszczepił u większości wiarę w boga.
I mówcie sobie co chcecie...
Możecie mówić o mnie, że jestem idiotą, że posyłanie dzieci do komunii to nasz obowiązek, bo one i tak kiedyś za siebie zdecydują.
Dlaczego nie mogą zdecydować o tym będąc dorosłym? Kiedy Jan Baptysta ochrzcił Jezusa? Ilu wie co to baptysterium?
Czy Jezus był u komunii?
Nie był, bo to on ponoć komunię wymyślił.
Jakoś nigdzie nie mogłem się doczytać, że Jezus kazał chrzcić niemowlęta i posyłać do komunii ośmiolatków. I robić z tego fetę na dwanaście fajerek.
Bóg to kościół.
Bez kościoła boga by nie było i możecie mówić co wam się podoba, ale jesteście dziećmi kościoła. Boga w tym ani cala.
To kościół rządzi i kropka!
Czy się to komuś podoba czy nie.

Dziś jeszcze i ten ciołek.
Godfather z bożej łaski.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz