sobota, 30 czerwca 2018

Dlaczego pis rządzi

Przestańmy się wreszcie oszukiwać i powiedzmy to sobie szczerze, tak bez ogródek. Pis wygrał wybory, bo nasza światła inteligencja wolała wygładzać w fotelach  zmarszczki na swoich dupach, niż iść zagłosować. Bo wydawało się nam, przepraszam, że dołączam do grupy inteligentów, że pokonamy rydzykowych kołtunów "siłom i godnościom osobistom".

W moim podwórku, na parterze, mieszka młoda siksa, do której przychodzi w zaloty pewien dwumetrowy adorator. Ona wystawia głowę przez okno, a on stoi na podwórku. Nazywam ich Romeo i Julia, bo nigdy nie widziałem, aby ten gość wszedł do jej mieszkania. Gdzieś jednak i kiedyś musiał wleźć, bo Juli rośnie brzuch. To drugi brzuch w jej karierze zawodowej matki Polki i, z pewnością, nie ostatni. Daję głowę, że nie przepracowała ona ani dnia. Woli pracować nocą. W sumie to specjalnie się nie namęczy, chyba że facet ma dzidę proporcjonalną do wzrostu.
No wiec...
Gadają sobie odgrodzeni namiastką balkonu w formie okna, piją piwko, czasem poleci jakaś "kurwa"; ona się opala na parapecie...
Jedno dziecko jeździ już na hulajnodze, a drugie jeszcze na wacku tatusia.
Sielanka.
Za kilka miesięcy będą mieć pięć stówek, za półtora roku tysiąc. Ojciec Julii to śmieciowy biznesmen, który kilka razy dziennie odwiedza filie swojego przedsiębiorstwa.
Taka sobie historia bez morału, ale daję głowę, że prawie każdy mógłby opowiedzieć podobną.

To właśnie tacy ludzie podnoszą słupki poparcia pislandii.
Najgorsze zaś jest to, że oni nigdy nie przestaną na nich głosować, bo to jest ich przyszłość, za którą otrzymują comiesięczną gratyfikację. Wściekle wredna kalkulacja pisowców zapewnia im elektorat na najbliższe ćwierć wieku, a yntelygencja w fotelach.
Szkło Kontaktowe przed snem, kawusia z rana, a cały dzień dąsy i lament na niedobry rząd.
Dla kogo niedobry?

Zamontowałem niedawno w kuchni pochłaniacz nad kuchenką. Był mi on potrzebny jak zmarłemu obrączka, bo moja kuchnia jest duża i ma prawie cztery metry do sufitu, ale trudno, stało się. Od tego czasu, prawie zawsze kiedy gotuję, muszę o niego pierdolnąć ze dwa razy grzywą.
Pewnie z czasem wyrobię w sobie nawyk lekkiego pochyłu w trakcie pichcenia, ale to potrwa.
Obawiam się, że każdy zasiedziały w fotelu teoretyk-krytykant dobrej zmiany powinien mieć coś podobnego. Coś o co może się kilka razy dziennie jebnąć w pecynę. Tak dla przypomnienia...
Ja tu jestem i się nie ruszam, a skoro już mnie tu zamontowałeś, to albo zacznij myśleć, albo mnie wywal.
Na jedno wychodzi.
I to jest metoda na pislamabad.
Tak mi się wydaje...

Nie musicie komentować zdjęcia. Wolałbym komentarze do wpisu..


Miłej niedzieli
Darek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz