środa, 14 listopada 2018

Świat pozbawiony logiki

Nie zrażajcie się początkiem, bo bardzo aktualny wpis!

Jeszcze miesiąc z ogonkiem i nadejdą święta, ale już teraz wypływa sprawa karpi.
Że się nad nimi znęcamy, że cierpią, i że powinniśmy na święta wcinać fistaszki z kapustą.
Nie jestem wielkim fanem karpiego mięsa, bo jest takie sobie, ale...

... od razu budzi się we mnie agresja w stosunku do fanów jedzenia wyłącznie tego, co samo spadło z drzewa.
Skąd wiadomości, że wbijając swoje perłowe ząbki w soczystą gruszkę, nie czynimy jej bólu; że fistaszkowe cierpienia podczas ich międlenia są dokładnie tym, o czym fistaszek marzył dojrzewając? To były jakieś badania?
Załóżmy jednak, że zacznę przejmować życiem karpia... Ja mogę go nie zjeść, jest mi to rybka. Wszyscy możemy! Możemy zabronić hodowli wszystkiego co żywe i posłać miliony hodowców do zbioru jabłek. Ciekawe czy będzie to miało wpływ na ich cenę...

Dam sobie poucinać wszystkie członki, że gigantyczna większość z owych wrogów wszelakiego mięsa namiętnie zajada się przegrzebkami, krewetkami i innym sushi. To co, tuńczyków zabijanie nie boli?

Może jeszcze inaczej...
Cały świat wciąga kokę i pali maryśkę. Może nie?
A czy taki, niejedzący nawet rybki hipster, opychający się kotletem z marchewki i bułką posmarowaną masłem sojowym, ale namiętnie palący trawkę, zastanowił się ilu ludzi ginie corocznie w narkotykowych wojnach wyłącznie po to, aby on mógł się nawalić?
Skąd wiecie ilu ludzi pracodawcy mieszają codziennie z błotem, by upiec wegańskie bułeczki?

Po cholerę przejmować takimi sprawami skoro cierpią karpie!

Zawsze zdumiewała mnie ludzka bezmyślność i patrzenie na świat ze swojej, często poważnie pokręconej perspektywy.
W obliczu tego co napisałem, jedynym naszym wyjściem jest powrót na drzewa i wyhodowanie na powrót chwytnych ogonów.
Z żalem konstatuję, że zmierzamy w tym właśnie kierunku.
Dzierżący władzę starają się zmienić ludzkość w bandę bezwolnych zombi, a najgorsze jest to, że wielu z nich to odpowiada.
Nieważne ile jest 6x6.
Maska na ryj i bóg, honor, ojczyzna!
Prawie zacząłem żałować kiedy przycichła sprawa apelu smoleńskiego. Łudziłem się bowiem nadzieją zobaczenia na lotniskach rozpłakanych tłumów powtarzających macierewiczową mantrę godzinę przed odlotem. Coś musiało jednak nie wyjść i dlatego mamy teraz w paszportach boga.
Mnie wystarczyłoby zdjęcie i moje dane, ale bez boga już nigdzie polecieć nie można.

Informuję na koniec wszystkich niedoinformowanych, że produkcja czegokolwiek niesie za sobą czyjąś krzywdę.
Najgorsze zaś jest produkowanie głupoty. W tym jesteśmy mistrzami. Szczególnie w ostatnich trzech latach.
Nie pieprzcie mi zatem o świątecznym karpiu i jego traumatycznych przeżyciach, bo doprowadzimy do tego, że to kiedyś karpie wyjdą z wody i zaczną pożerać nas. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz