niedziela, 4 listopada 2018

Wesołe miasteczko czyli za co lubię Żydów

Pislandia wcale nie chce nas wyprowadzić z Unii.
- To kłamstwo! - grzmi kurdupel.
Szalenie ciekawe jest wszak to, że jego papuziarnia nie grzmi razem z nim. Wprawdzie ktoś tam coś kiedyś o tym bąknie, ale widać ni mają dyrektyw, a sami są zbyt głupi, aby bąkać bez dyrektyw.

Mam taką książkę pt. "Prywatne życie Stalina". Syn ją wygrzebał z półki i przypomniał mi pewiem dowcip o tym bogu z ZSRR.

"Plenum. Przemawia Stalin. Z sali dobiega kichnięcie. Konsternacja.
- Kto kichnął? - pyta.
Cisza.
- Wyprowadzić dziesiąty rząd i rozstrzelać!
Przemawia dalej. Kichnięcie.
- Kto kichnął?
Cisza.
- Wyprowadzić ósmy rząd i rozstrzelać!
I znów takie samo kichnięcie...
- Kto kichnął?
- To ja... - dobiega drżący głos staruszka z końca sali.
- Na zdrowie, towarzyszu.

Historia jest bezwzględna w powtarzaniu się. Mógłbym napisać kilka książek o wypłoszonych zasrańcach z kręgów niesłusznie zwanych władzą, bo są to jedynie kiczowato pomalowane koniki na karuzeli w wesołym miasteczku napędzanych strachem o swoje ogony.
Ostatnio słyszę słowa krytyki pod moim adresem, że się wymądrzam nie dając żadnych rad.
To tera bedzie rada...
Wyłączcie prąd, a cały ten pisowski domek z kart niechybnie się zawali.
Nie sugeruję bynajmniej żeby posłać kurdupla w odwiedziny do brata! Nie zaprzeczę także, że odczytałbym taki gest bez zadowolenia.
W sumie to nawet jestem na siebie zły, że zniżam się do podobnie niskich zachowań. Na swoje usprawiedliwienie mam chyba tylko słowa z tak hołubionej biblii i księgi wyjścia, która mówi jednoznacznie:
- "Oko za oko, ręka za rękę, ząb za ząb".

To oczywisty pretekst do wojny, a ja wolę atakować. Nadstawianie drugiego policzka nie jest w moim stylu. Cztery lata temu, kiedy zacząłem pisać swojego bloga, chciałem być całkowicie apolitycznym prześmiewcą ludzkich przywar, trochę kabareciarzem i ciutkę błaznem. Chciałem, aby mój blog rozśmieszał i tępił ludzkie przywary. Zacząłem nawet dobrze, ale wówczas do władzy doszła tak koszmarna banda debili, że skręciłem z drogi cnoty na drogę rozboju. Nie cenię się za ten postępek. Wprawdzie ludzką głupotę cały czas próbuję tępić, nie przypuszczałem jednak, że przyjdzie mi to z taką łatwością.
Jest ona bowiem (Uwaga! Będzie trudne słowo!), immanentną częścią naszej współczesności, która, żywię co do tego wielką nadzieję, niebawem przeminie. 

Pewnie będę się teraz powtarzał, ale musimy, za wszelką cenę, pozbyć się pisowskiej plagi i stworzyć takie prawo, by nigdy już nie wróciła.
Niedowiarkom polecam zaś obrazki, które będziecie mogli zobaczyć we wszystkich telewizjach za tydzień.

Pamiętacie "Skrzypka na dachu"? To jedyna płyta, którą wożę w samochodzie. Posłuchajcie pierwszej piosenki pod tytułem: "Tradycja".

Nie pozwólmy tworzyć nowej tradycji; opartej na ciemnocie, zakłamaniu i tworzeniu społeczeństwa opartego na pseud-narodowych fobiach jednego człowieka.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz