czwartek, 1 listopada 2018

Zmarli, którzy żyją i odwrotnie

Słyszałem dziś w Polskim Radio Trójca wypowiedź jakiegoś księdza.
Coś plótł o niebie i rozmowach o nim. Nie słuchałem go specjalnie, ale w pewnym momencie powiedział jakoś tak:
- Wszyscy doskonale znamy cudowne poczucie humoru pana boga...

Faktycznie. Najwspanialej objawiało się ono podczas wojen, a najlepiej przy tej drugiej. Można jebnąć ze śmiechu. Średniowiecze było wielkim pasmem skeczów; do dziś lecą mi łzy.
Skoro ten cały bóg taki dowcipny, to może i ja spróbuję ogarnąć świat po bożemu...

Lata czterdzieste ubiegłego wieku, czasy, w których Hitler ze Stalinem rozśmieszali nam świat, zaowocował szczęśliwym poczęciem Hendrixa, Joplin, Morrisona, Freddiego i cholera wie ilu jeszcze innych setek ludzi genialnych jak choćby Stephen Hawking.
Bóg, w swoim nieokiełznanym poczuciu humoru, wielu z nich powołał do siebie grubo przed czterdziestką. Widocznie znudziły go rozmowy z Sokratesem i Konfucjuszem i chciał sobie zaśpiewać a capella kawałek "Mercedes Benz" z Janis Joplin i "The End" z Morrisonem. Z muzyką.

Hawkinga nie chciał, dlatego uraczył go wstrętną chorobą i kazał mu jeździć na wózku, a poza tym dał mu wystające zęby. Jakoś nie potrafił tylko poradzić sobie z jego mózgiem.
Tyż dowcipnie, co nie?

Przykładów boskich dowcipów jest tyle, ilu ludzi na świecie. Ja sam, patrząc w lustro na swój wstrętny pysk, zaśmiewam się z siebie każdego poranka.
Zapewne to właśnie miał na myśli ów klecha z coraz zabawniejszego radia Trójca. Dla kompletnych jaj zostawił w nim Manna, Wojtka zresztą.

Te jego dowcipy mają jednak zasięg! A jak mu się już wszystko znudzi, to wprowadza na rynek postaci typu Suski i dalej możemy się chichrać.
Rozumiem, że tworzenie debili w naszych szkołach zrobił po to, aby powstał program "Matura to bzdura", a Pawłowiczównę jako antytezę KFC.
I tutaj nasuwa się najważniejsze pytanie.
Po co bogowi pis?

Tego to nawet on chyba nie wie.
Mamy dziś Dzień Zmarłych. Celowo nie piszę "Wszystkich Świętych", ani Święto, bo to sugeruje, że wszyscy zmarli się powinni cieszyć z tego, że nie żyją, albo, że wszyscy są święci.
Nonsens tej nazwy jest załamujący, ale niech tam, myślę o czym innym.

Tak się u nas utarło, że tuż po cudownym obudzeniu się z woli boga, powinniśmy zaraz się nadąć i zasmucić, po czym trwać w tym stanie do szczęśliwego zaśnięcia. No i koniecznie musimy nad każdym grobem klepać się w pierś i przekonywać siebie, że to jest moja cupla, jakbyśmy to my przyczynili się do ich śmierci.
Zapewne pamiętacie wielką część osób, którzy zmarli.

Czy aby na pewno byli to tylko rozmodleni ponuracy z krucyfiksem w dłoni i piorunami w oczach?
Kościół tak właśnie każe im nas pamiętać i za nich się modlić.
Bzdura bzdurę pogania; ku uciesze wiecznych rządów zboczonych capów w kieckach. 

Skoro jednak ów bóg jest taki napakowany dowcipem, to są to dowcipy bardzo niskich lotów.   

Pamiętajmy ludzi takich jakimi byli, co chcieliby od nas usłyszeć dziś i co my byśmy im mieli ochotę powiedzieć. Na tym, moim zdaniem, polega pamięć o naszych przodkach i tak okazujemy im swój szacunek.
Reszta jest naszym milczeniem.

Tak na koniec...
Mam już po dziurki od nosa publikowanie zdjęć debili z pisu i przez pewien czas będę lansował na zdjęciach wyłącznie siebie.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz