czwartek, 27 grudnia 2018

Kościoły, do których chodzę

To chyba mój ostatni wpis w tym roku. Przeczytajcie go do końca.

Opodal kościoła Santa Croce, we Florencji, stoi mały kiosk z jedzeniem na wynos. Firmowym daniem są w nim florenckie flaczki. Nazywają je lampredotto.
Piękne słowo - prawda?
W samym kościele zaś spoczywają doczesne szczątki mojego dozgonnego idola, geniusza nad geniusze, tytana pracy i wiecznego konformisty - Michała Anioła Buonarroti.
Człowieka, któremu słowo "kompromis" mówiło tyle, ile krokodylowi.

Stoi tam od czternastego wieku. To jeden z tych kościołów, do których chodzę.


W położonej niedaleko Pizie stoi Krzywa Wieża. Ktoś, kto wie tylko tyle, że tam jest, powinien dowiedzieć się także, że jest ona jedynie częścią niewiarygodnie pięknego kompleksu składającego się katedry, baptysterium, cmentarza oraz rzeczonej wieży dzwonniczej. Po włosku to campanilla.
Kolejne piękne, włoskie, słowo.

Jest tam od dwunastego wieku. To kolejny kościół, do którego chodzę.


Niedaleko rzymskiego Colosseum zbudowano przed wiekami bazylikę, w której Michał Anioł ustawił posąg Mojżesza. Wyłożona jest białym marmurem i ma na suficie takie plafony na widok których miękną wszystkim nogi. Na prawo od ołtarza zbudowano mauzoleum papieża Juliusza II z rzeczoną rzeźbą. Chciałbym raz w życiu dotknąć jej dłonią, ale pewnie by mnie zastrzelili. Szkoda.
Kościół nazywa się Basilica di San Pietro in Vincoli. Kocham język włoski!
Stoi tam od V wieku i wygląda tak...


Tam to mógłbym zamieszkać.

Do mojej listy mógłby jeszcze dodać może z dziesięć innych w Europie ale to wszystko.
Zerknijcie jeszcze tylko ten na Hradczanach, w tej... czeskiej... Pradze.


Ponieważ lista kościołów, do których chodzę, jest diabelnie krótka i żaden nie stoi w Polsce, z wyjątkiem tego na Wawelu i Mariackiego, to w zasadzie nie chodzę do żadnego.
Pewnie zdziwicie się jak mi jest z tym dobrze.

A teraz zerknijcie uważnie na opublikowane zdjęcia i powiedzcie mi...
- Dlaczego każdy Polski kościół, żeby nie wiem na jakim stał zadupiu, musi skrzyć się od złota?
Wejdźcie kiedyś do Duomo we Florencji, pozwiedzajcie tysiącletnie kościółki Templariuszy, zerknijcie na wnętrz kościołów we Francji...
Bida z nędzą w porównaniu z bazyliką w Pcimiu Dolnym.
Przecież za te wszystkie pozłacane zmazy proboszczów płacicie Wy!

Osiemnaście miliardów każdego roku z budżetu nie licząc tacy, pogrzebów, narodzin, komunii i innych bzdetów.  Kładę głowę pod topór, że to drugie tyle.
No... ale jeżeli czujecie z tego powodu większą ulgę na duszy, to wspomóżcie umierających z głodu kleryków z Lichenia na przykład...

Wnętrza w sumie podobnie biedne jak w Italii...


... może tylko ciut większe, ale za to na zewnątrz!
Taj Mahal wymięka!


No to już tak na sam koniec...
Zróbcie sobie wycieczkę do Florencji, do kiosku obok Santa Croce, kupcie na wynoś flaczki i wejdźcie do Galleria'della Accademia.
Stoi tam posąg Dawida.
Oglądając go zastanówcie się nad tym jak prosto pokonać potężnego Goliata. Wystarczy się nie bać i mieć procę. I coś ostrego do odcięcia tego wstrętnego łba.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz