sobota, 15 grudnia 2018

Malowana lala, lala la lala

Karczewski kazał się namalować. Będzie mógł powiesić swój portret obok klopa w łazience.

Wszyscy pislamiści zaczynają cierpieć na to samo, na manię wielkości.
Duduś i Krzywy Ryj składają sobie sami życzenia i wychwalają swój geniusz na internetowych forach, Bierecki epatuje z każdej fotki zgryzem rozjechanego szympansa, a Jaki z Krychą...
Zostawmy to.

Ponieważ chyba żaden pisowski troll nie umie niczego mądrego wymyślić, a cysorz pozawala im jedynie na promocję produktów cysorza, to każdy z nich może jedynie promować, przy okazji, siebie jako produkt.
Na temat jakości owych produktów nie napiszę, bo i tak czytanie moich wpisów zagraża zdrowiu czytających i jeszcze mogliby przyznać mi rację.
Ciekawe co ma to za znaczenie, skoro i tak wszyscy wiedzą, że pis jest zbiorem komuszych przygłupów, którzy wypłynęli z kaczego szamba.

Czuję wielki komfort pisząc wyłącznie dla siebie. Gdyby jednak jakiś troglodyta z prawicy dotarł do tego wpisu, to wyjaśniam, że jestem zdrowy na ciele i umyśle i biorę odpowiedzialność za każde napisane tu słowo.
Przecież wiem, że mnie czytacie! To dobrze, bo ja mam także duszę nauczyciela języka polskiego i wiem, że nic na naukę poprawnego pisania tak dobrze nie wpływa, jak regularna lektura.
Prześlijcie więc moje posty Kryśce i Patrykowi, największym tuzom pisanego słowa po Mickiewiczu i Szekspirze.
Dobra.
Wygadałem się na temat żałosnych dupków.

Poniższa część wpisu jest dedykowana dla ludzi normalnych.

Pamiętajcie!
Nie wolno dać nam się zastraszyć! Najmniejsza nawet oznaka strachu jest wodą na młyn wszystkich  przyspawanych dziś do stołków morderców demokracji.

A teraz będzie krótka i lekko banalna historyjka. Lubię takie opowiadać, bo to niewielki wysiłek intelektualny, a z wielu takich opowiastek czynią się często całkiem niebanalne dzieła.

Wylądowaliśmy w Manchesterze. Siedziałem na najlepszym miejscu w samolocie po kapitanie. To fotel po prawo za przednim wejściem, przy oknie. Jedyne miejsce, w którym można wyciągnąć swobodnie nogi i rozwalić się jak w tureckiej herbaciarni. Żonka dostała coś tam z tyłu i w tłoku. A ja jak panisko.
Wicie, rozumicie: Ryanair... 
Szczęśliwie, ilość lądowań zgodziła się z ilością startów i otworzono drzwi do wolnego kraju.
Tu muszę coś wtrącić...

Wiecie dlaczego, tuż po zatrzymaniu się samolotu wszyscy jednocześnie wstają?
Bo uwielbiają czekać z wykrzywionym łbem podpierając skrytki nad głowami.

Ja siedzę i wyglądam żonusi.
W pewnym momencie idzie prawdziwy Polak.
Jak to skąd wiem?
Bo otwiera setkę wódki i daje z gwinta w tłoku. Pewnie ostatni raz przed robotą na budowie.

Wakacje mijają i lądujemy we Wrocławiu. Jest początek czerwca i pokład okupują młode małżeństwa z dziećmi. Wszędzie panuje angielski, polskiego ani słychu. Nawet dzieci płaczą jak napchane brzoskwiniami.
Przy okienkach straży granicznej okazuje się, że wszyscy faceci to Polacy z żonami z Wysp. Zakorzenieni w Anglii, niepijący już setek z gwinta, zarobieni, z perfekcyjnym angielskim i ładnymi żonami.
Gdzie oni je znaleźli?
Przecież to nie Polki!

Pis (przepraszam, że z dużej litery, ale to początek zdania), proponuje... wręcz nakazuje, powroty biednym i stłamszonym zachodnim kapitalizmem krajanom nad Wisłę.
Bo Kaczyński i spółka oferują im świetlaną przyszłość.
- Po co wam znajomość wrażych języków!? Wpłaćcie swoje oszczędności do SKOK-ów! Jasna Góra czeka na was! Będziecie się mogli wreszcie wymodlić do bólu! Kupujcie polskie samochody elektryczne, a TVP-Info kładzie na łopatki Top Gear i Dawida Attenborow! Ojciec Tadzik przewiezie was najlepszymi autami po miejscach nieznanych.
Już sobie wyobrażam minę jakiejś Mary Kołolski na wieść, że właśnie dostała w promocji zajebistą wycieczkę Licheń-Świebodzin-Toruń-Żoliborz.

I tak montuje się prawdziwych patriotów, bo owa Mary zapomni wtedy macierzystego języka i powie tylko:
Eee, aaaa... aj dont...
Jak nasz żoliborski guru. Doktor prawa i sprawiedliwości.

Pamiętajcie do śmierci!
Jeśli jakiś produkt dają ci za darmo, to produktem jesteś ty! To z ciebie pragną wydoić wszystko co w życiu jest cenne!
Krzywousta dynia bez pestek wmawia nam, że prąd wprawdzie zdrożeje, ale my tego nie zobaczymy na rachunkach.
Jak zwykle nie dodał, że nie zobaczymy tego w rachunkach za prąd. Zobaczymy we wszystkich innych, bo tak zadecydowała nasza najbardziej demokratyczna władza pod wodzą kaczki z kotem.

I tak na sam koniec...
Publikuję zwykle jakieś zdjęcie. Nie przeczę, że robie to po to, aby przyciągnąć czytelników.
Nie widzę już takiej potrzeby.

I to było moje słowo na niedzielę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz