niedziela, 6 stycznia 2019

Najgłupsza bajka świata

Nie pisałem tu jeszcze bajek i czas nadrobić zaległości.
Trzech króli...
To takie święto, które obchodzimy dzięki byłemu prezydentowi Łodzi, niejakiemu Kropiwnickiemu.

Tytułem wstępu walnę najpierw kilka zdań o genezie owej bajeczki.

Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami, za siedmioma górami, ble ble ble, żyli sobie trzej królowie.
To pierwsza z wersji.
Druga jest taka, że byli to jacyś magowie, czarodzieje... znaczy.
Osobiści skłaniam się w stronę magów, bo któremu królowi chciałoby się zapierdalać 1860 kilometrów do stajni w Betlejem z kadzidłem, złotem i mirrą na wielbłądach?
A skąd znam długość trasy spytacie?
Pisał o tym już Marco Polo w czternastym wieku i pora byłoby to wiedzieć.
Start nastąpił w należącym dziś do Iranu mieście Sawe.
Zakładając, że ich wielbłądy są w stanie, średnio, pokonać 30 kilosów dziennie, to trasa zajęła 62 dni.
Matka boska rozpoczynała wówczas trzeci trymestr niepokalanej ciąży.
Zajebisty tajming magów musi i dziś budzić ogromny szacun.

Przejdźmy teraz do prezentów...

Konia z rzędem temu, kto dziś wie co to jest mirra, ale w wieku minus zero, zapewne była ona w codziennym użytku częściej niż dzisiaj jest Facebook.
Już tłumaczę.
Mirra to rodzaj eterycznego olejku z kory drzew balsamowców używanych jako lekarstwo w dolegliwościach układu pokarmowego, oddechowego i rozrodczego. Co ciekawe, wielką ilość mirry używano do balsamowanie zwłok.
Mirra jest także składnikiem kadzidła używanego podczas liturgii, a więc mag niosący kadzidło wyraźnie próbował zaoszczędzić. Najgorzej miał ten od złota, chyba że przyniósł kawał tombaku.

A teraz bajka.

Za górami, ble ble ble, trzej magowie, coś około 24 października, roku pierwszego przed naszą, jakże słuszną erą, wsiedli na swoje długodystansowe wielbłądy i ruszyli na zachód. Na pierwszym garbie zamontowali DżiPiEsy, oparli się wygodnie o drugi i zakrzyknęli zgodnym chórem:
- W drogę !
Sześćdziesiąt dwa dni podróży walnęły jak z wielbłądziego bicza strzelił. DżiPiEs doprowadził ich wielbłądy z dokładnością metra pod stajenkę. Zeskoczyli zawaleni prezentami na betlejemską ziemię i uchylili drzwi najświętszej stajenki w historii. Matka boska powiła właśnie, oczywiście w sposób niepokalany, swoje ósme dziecko, a Święty Józef, odgryzając pępowinę, westchnął...

- A taką miałem nadzieję, że to będzie dziewczynka...

Koniec


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz