piątek, 25 stycznia 2019

Pierwsza dama i ZUS

Tak sobie myślę...
Nie wiem czy słusznie, ale zastanówmy się nad tym wspólnie.
Każdy emeryt płaci podatek od zusowskich świadczeń.
Innymi słowy jest tak:
Zarabiamy całe życie, a od zarobków płacimy haracz na ZUS. Nasza forsa przeznaczana jest na utrzymanie tych, którzy już nie pracują i znika w meandrach biurokracji. Nikt nie wie ile tego jest, ale każdy dostaje wiadomość, że jest tego za mało i biedne państwo musi dopłacać. Aby dopłacało mniej, tak to rozumiem, wprowadzono podatki od emerytury. I tak, od każdego tysiąca złotych, emeryci dokładają trzy stówy z pieniędzy, które już dawno sobie wypracowali. Nasi przywódcy wciąż jednak zrzędzą, że muszą dokładać z państwowej kasy kolejne miliardy, jakby to oni do niej wyłącznie musieli dokładać, a społeczeństwo, te cmentarne hieny, zżerali ich krwawicę pławiąc się w luksusie.

A może by tak nasi szanowni rządzący odpowiedzieli sobie najpierw na kilka prostych pytań...

- Po jaki chuj połowa zusowskich biurokratów zajmuje się doliczaniem podatku do emerytur i rent, a później odliczaniem go od podstawy wypłat tworząc miliony ton makulatury, zużywając prąd i zapychając sieć wyłącznie po to, aby stworzyć wrażenie przydatności?

W latach dziewięćdziesiątych pracowałem w państwowej firmie. Żona kierownika mojego biura pracowała zaś w ZUS. Był to okres przechodzenia tej gównianej instytucji na rozliczania komputerowe. Kierownik codziennie przynosił do pracy setki małych karteluszek i podrabiał podpis swojej żony sprawdzając ponoć jakąś zgodność z jakimś systemem, aby ów wpis mógł trafić do komputera.
Trójka ich dzieci robiła po szkole to samo. Każdy podpis był wart konkretne dodatkowe pieniądze, a ilość karteluszek liczono w miliony.

Kto za to płacił?
My!
Kto tu z kogo robił wała?
Oni!
Nie cierpię tego podziału na "My" i "Oni". Żyłem z nim całą swoją młodość. Zawsze byliśmy jacyś "My" i zawsze byli jacyś "Oni"; panowie i chamy, władcy i plebs...

- A może by wypadło kiedyś skończyć z szaleństwem wmawiania 99 procentpm społeczeństwa, że są jedynie kulą u nogi?
- A może by tak wypieprzyć połowę zusowskich darmozjadów i zlikwidować podatki od zapłaconych podatków?
- Czy aby nie nadeszła już pora szukania pieniędzy tam gdzie one się wysypują koszami, a nie pieprzyć o konieczności budowy nowych wysokościowców dla armii kolejnych nierobów?
Kawusia, ciasteczko, Tetris i... cyk - przerwa śniadaniowa. Potem to już z górki. Tetris, ciasteczko, kawusia i jakiś zidiociały petent.
Byle jeden!
Wystarczy!
Do okazałej budowli ZUS w Łodzi chamstwo ma dostęp tylko do pierwszego piętra. Pozostałe dwanaście dalej podpisuje pewnie karteczki.

Każdy prezydent USA może zabrać swoją żonę, w każdą zagraniczną podróż, jeżeli jest ona oficjalnie zaproszona wraz z mężem. Jeśli jednak nie jest, a on chce ją zabrać, to jego zarobki  pokrywają koszty takiej wizyty. Zarabia na to.
I kropka.
No, ale nie u nas! Nas stać.
Stać nas na utrzymywanie indywiduów pokroju Sobeckiej, Pawłowiczówny czy Tarczyńskiego? Możemy płacić miliony na obsesje dochodzenia do prawdy kaczej dupy... Antosia...
Możemy budować schody donikąd i wydawać setki tysięcy na jakieś, kurwa, ławeczki?

Nie, moi drodzy!
Nie stać nas na płacenie dożywotniej pensji jakiejś damulce z tego powodu, że jej Duduś ośmiesza nas przed całym światem od prawie czterech lat.
Nie!
Nie stać nas na napełnianie kies nieogolonemu butaprenowi na granicy rozpadu komórkowego, ani innym Kogutom.
Nie!
Nie, nie godzę się na finansowanie wrednych knurów w purpurach wożących swoją kupę gnijącego tłuszczu w pozłacanych karocach. 
I mam głęboko w dupie bojaźń pisowskiej bandy o los pierwszej damy!

Niech sobie kupuje waciki za pieniądze Siary-Siarzewskiego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz