niedziela, 9 listopada 2014

Woodstock dla debili

Zdecydowanie zaczynam się skłaniać ku prawej nodze polskiej sceny politycznej. Może nie jest tam ciekawiej, ale o wiele śmieszniej. Dowiedziałem się niedawno od pewnego propagatora nieomylności Kurwina-Mikke, że lata sześćdziesiąte, cały ruch hippisowski, wolną miłość dzieci kwiatów, niekoniecznie wśród kwiatów, sponsorował, znany z entuzjastycznych ciągot do gangbangu, ekspresów na ustach i smyczy, niejaki Leonid Breżniew. Zapewne we współpracy z Chruszczowem, który pracował nad rozwaleniem amerykańskiego systemu w zaciszu kremlowskiego gabinetu od 1952 roku po tym, jak otruł Stalina żeby bzyknąć jego ochroniarza zanim tamten go wyśle na Sybir w celu mierzenia temperatury od grudnia do listopada za posiadanie zezowatego stryja. Tamta logika przypomina mi, jako żywo, obecną. Tyle, że dzisiejsi wyznawcy teorii spisku są żałośni w wynajdywaniu kolejnych wrogów. Tak, w sumie, to nawet ciekaw jestem zdania nakoksowanego hippisa z Woodstock, że oto może sobie walnąć w żyłę za pieniądze ruskich komuchów. Pewnie by się nawet ucieszył. Winny!!!
Dzisiejsze media trąbią o trzech muszkieterach z Pislandii, którzy kto nie umieją sobie przypomnieć, czy na drugi koniec Europy pojechali, czy też może polecieli i kto za to ma płacić, bo przecież, nie oni, bo i z czego? Na chorobliwy brak kasy narzekają najbardziej nasi wybrańcy, których to naród najpierw wybiera bez ich zgody, po czym zżera, trawi i wysrywa bez specjalnego napinania odpowiednich mięśni. I mają rację, bo są jak biegunka na początku rautu u sułtana Brunei, do którego przyszliśmy, by wysępić petrodolary.
Jest także drugi biegun debilizmu w Polsce. Myślę o nieogolonych trzydziestolatkach w sandałach, gotowych zabić każdego konia, aby tylko ten nie wwoził turystów pod żadną górkę. Ci dopiero napracowaliby się przed wynalezieniem maszyny parowej i automobili! Zalegaliby pewnie puszczę białowieszczańską polując na szlachciców w kolaskach, wpieprzając korzonki, nadgniłe liście morwy i wypadali niczym jedenastowieczna Jaćwież na wojów jakiegoś Mieszka przegryzając lejce. Że taki nie rzucił się jeszcze pod karocę królowej Anglii jadącej na ślub Karola z tą jego miłością życia, nie pamiętam jak jej tam... To wyraźne niedopatrzenie. A może rajcuje ich męska uroda wybranki Georga? W końcu te dredowate bździągwy, także często w sandałach i koszulkach typu Detox Fashion z liści bananowca, nie podniecą nawet konia, o którego walczą.
Nie żebym chciał wyasfaltować cały świat i uganiać się po nim w Lamborghini, ale świata nie zatrzymamy i bardziej potrzebne są nam lotniska niż jakaś żaba pędząca na tarło raz w roku koniecznie na północ. Nie wyzdychały za dinozaurów - dadzą sobie radę i dzisiaj. Kolega pracujący w Nigerii codziennie wyganiał spod łóżka jakiegoś pytona czy Żararakę, którym lepiej było koczować na jego japonkach niż w sawannie.
Ciągoty ku cywilizacji mają przeto także stworzenia o mało nachalnej inteligencji, a to świadczy jeszcze gorzej o tych, którzy "ponoć" ich bronią.
Pokój w Polsce ma dwa znaczenia, i chociaż oba kojarzą się ze spokojem, Green Peace wcale nie jest ani zielony ani pokojowy w żadnym tego słowa znaczeniu. To dla mnie kolejna grupka oszalałych ideowców gotowych walczyć o wszystko, czego nie da się przełożyć na język logiki.
Miałem w piątek nieszczęście wstać zbyt wcześnie i włączyć radio do porannej kupy, aby usłyszeć spoty reklamowe tych, którzy muszą, mimo organicznej niechęci, kandydować do jakichś stanowisk. Urzekła mnie reklama Ruchu Narodowego, który zaczynał się jakoś tak:
Polska ziemia w polskich rękach!
Polskie banki w polskich rękach!
I nie ma znaczenia czy są to ręce zbójów, debili, złodziei, oszołomów czy pislamistów - ważne żeby były polskie! Gratulacje! To jest właśnie myślenie, które najbardziej lubię. Dajcie nam wszystko, a my wam za to damy kolejny slogan.
Nie pójdę na te wybory i mam wątpliwości, czy pójdę na jakieś następne. Z jednej prostej przyczyny... Ilość głupoty niszczy naszą planetę bardziej niż wyziewy CO2.
To napisałem ja - Wasz Zielony Prostak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz