czwartek, 9 lipca 2015

Kaszaloty

W samym środku krainy Ducha Gór, na Śnieżce, książęta Szaffgotschowie wznieśli pod koniec osiemnastego wieku, kaplicę św. Wawrzyńca. Przydała się jak chińska porcelana na Księżycu. Wcześniej próbowano zastąpić "pogański" kult Świętowita, świętym Witem, którego, jak to opisują...
Uwaga!!!
Najpierw ugotowano w kotle z wrzącym ołowiem, następnie rzucono dzikim zwierzętom, a później rozciągano na katowni.
Miał facet wolę życia.
Pozazdrościć tym chrześcijanom, którym kąpiel w roztopionym ołowiu nie odbiera żywota, wściekłe lwy zjadają ich, ale są na tyle cali, że można ich jeszcze torturować. Ciekawe dlaczego nie chcą do niczego się przyznać?
Może już nie żyją?
Nie wiem, to tylko taka moja teoria, ale ja, jako zblazowany pogromca chrześcijańskich idiotyzmów, mogę czegoś nie łapać. Cała rzecz działa się zresztą w trzecim wieku, a wówczas ludzka tolerancja na ból była o niebo większa, czemu więc nie? Skoro Wit tyle przeżył to Dżizus miał partyjkę golfa podczas krzyżowego ognia pytań.
Straszenie chrześcijan Liczyrzepą przybierało z wiekami różne formy. Czasem miał rogi, czasem kopyta i diabelski ogon... zawsze był wstrętny  i demoniasty.
Liczenie rzodkiewek to diabelska praktyka, od której pysk się marszczy, włos wypada, a dupa różowieje. Nie kto inny jak właśnie Liczyrzepa, stworzył Błędne Skały, w których byłem i nie zabłądziłem, ale ówczesna tolerancja na inteligencję znajdowała się w powijakach. Wyjątkiem może być tutaj pewna świdnicka księżniczka, którą to Liczyrzepa porwał w celach jednoznacznych, rzekłbym: optyczno-seksualnych, ale owa dama nakazała mu policzyć w polu rzepę i zwiała, co jedynie potwierdza moją diagnozę o niewynalezieniu IQ i teorię, że długość życia nie ma żadnego wpływu na jej przyrost.
Już od dzieciństwa nie lubiłem bajek.
Może i bywają słodkie, ale dzieci zasypiają przy nich tylko z nudów.
Jadę jutro poszukać Ducha Gór i powiedzieć mu jaki z niego idiota. Mając takie możliwości... Wstyd Duchu!
Chciałbym pojechać także na Chybotka, kilkutonowy kamor leżący na kilku innych i bujający się idiotycznie przy każdej próbie wejścia na niego.
Nie byłem dwadzieścia lat w Karkonoszach.
Piękne okolice i wspaniali ludzie. Dawnymi czasy nabyliśmy w Jeleniej Górze kilka win prostych, z którymi siedzieliśmy na przystanku autobusowym w drodze do noclegowni. Przechodzący jeleniogórski żul dostrzegł naszą kolację i z zazdrością spytał chrypką Himilsbacha:
- Panie! Gdzieś Pan te kaszaloty kupił?!
Dziś wolę piwko, ale kaszalotów żal...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz