środa, 22 lipca 2015

To już moje zboczenie...

Nie wiem czy jest to możliwe, ale wczoraj strułem się niemytymi truskawkami, których najadłem się jeszcze w aucie, przed powrotem do domu i umyciem ich. Było to rano, ale efekt przyszedł po południu i był porażający, bo nie przypominam sobie, żebym kiedyś w życiu wymiotował jak kot. Myjcie owoce!
Nie pamiętam także, żebym w ciągu dwóch dni zjadł tyle lekarstw w dwa dni i przespał 20 godzin. Ocuciłem się dziś po 18,00 i, z przyczyn obiektywnych, musiałem pojechać do Biedronki po papier toaletowy.

Nie mam pojęcia jak może wyglądać świat z wnętrza głów dwóch blondynek, które zaczęły wyjeżdżać spod sklepu, ale jest jest to z pewnością świat równoległy. A znalezienie ich instruktorów jazdy musiałoby zaowocować dla nich ciężkim więzieniem. No, do ciężkiej cholery! To coś okrągłego przed siedzeniem kierowcy jest pomocą w jeździe, a nie narzędziem do wzbudzania zamętu. Nie mam najmniejszej ochoty opisywać ich manewrów, bo staje się już to nudne, ale... Baby! Nie wjeżdżajcie tam, skąd nie umiecie wyjechać, najlepiej nie wjeżdżajcie nigdzie i znikąd nie wyjeżdżajcie. Świat z Wami jest piękniejszy do czasu, w którym nie przekręcicie kluczyka w stacyjce. Załóżcie, że mąż, kochanek, boyfriend, czy jak ich tam nazwać, zawiezie Was szybciej, precyzyjniej i bez wypowiadania wojny każdemu, kto jest w odległości kilometra od Waszego bolidu. Możecie do woli opowiadać koleżance o guziczkach, zapinkach, krynolinach i kiszeniu ogórków. Byle z tylnego siedzenia. Z prowadzeniem aut dajcie sobie, w większości, spokój.

Tak jak ja już nigdy nie zjem niemytych truskawek, a jeśli już, to tylko po zakupieniu odpowiedniej ilości papieru.
Jeździłem przez wiele lat Volvo, które miało jedną denerwującą cechę. Zbyt nisko zaprojektowaną rurę wydechową i bywałem częstym gościem u odpowiedniego specjalisty od rur. Wjeżdżało się u niego do garażu z kanałem. W końcu warsztatu stało gigantyczne lustro i można było sobie poprawić makijaż, pstryknąć słitfocię albo upewnić się, że nasze koła nie są jeszcze w kanale.
Otóż ...
Siedziała w aucie, w owym warsztacie, pewna damulka, którą mechanik sprawnie skończył obsługiwać w momencie mojego wjazdu. Wylazł z kanału i powiedział:
Może pani jechać!
I poszedł.
Lorelaj wyskoczyła z gabloty jak oparzona, czując nagłą potrzebę zbratania się z chamstwem i krzycząc, że to on powinien wyjechać, bo ona nie umie.
Gość, widocznie dobrze już zaprawiony w bojach z podobnymi przypadkami rzekł tylko:
- Chyba Pani żartuje!
 I poszedł.
Co to babsko wyprawiało później, to temat na osobny esej.
Mam wrażenie, że bezmyślna kupa metalu, plastików i szyb, wożąca kupę torebek, szminek i kompletnego braku rozsądku, dałaby sobie lepiej radę bez właścicielki.
Żeby było jasne! Nie jestem wrogiem kobiet-kierowców. Nie jestem wrogiem nikogo, kto ogląda świat w trójwymiarze...
- Szesnaście blondynek stoi przed kinem. Wychodzi portier i pyta dlaczego panie nie wchodzą? Bo film jest od osiemnastu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz