poniedziałek, 6 lipca 2015

Święta

Amerykanie mnie bawią.
Z jednej strony to śmietanka światowej inteligencji... (iluż noblistów jest z USA!), a z drugiej nieokiełznane prostactwo pasące się hamburgerami i dietetyczną colą siedemnaście razy dziennie.
Z jednej strony miliony uprawiające jogging, a z drugiej trzystu kilogramowe knury nie mogące wywlec się z łóżka bez pomocy dźwigu.
Z jednej strony miliardy dolarów, a z drugiej debile z Kentucky nie wiedzące, że Poland to żaden stan w Ameryce.
Można by mnożyć te dwie strony do rana, ale nie o to mi dziś chodzi. Wszyscy oni bowiem, mają jedną wspólną miłość. Jest nią 4 Lipca...
Ich narodowe święto.
Nakręcono o nim siedemset filmów w Hollywood, każdy szanujący się poeta spłodził kilka wierszy o Deklaracji Niepodległości od Wielkiej Brytanii, i nie ma takiego kloszarda, który by nie wiedział, że tego dnia należy ubrać się w biało-niebiesko-czerwone kartony z wyciętą gwiazdą na tyłku. I każdy z owych czterystu milionów ludzi wsuwa owego dnia "tradycyjnego hot doga i tradycyjnego hamburgera" popijając "tradycyjną coca-colą" lub "tradycyjnym piwem z czerwonego, plastikowego, kubka". Wieczorem sztuczne ognie, parady i festyny.
Przełóżmy to teraz na Polskę i 11 listopada...
Od rana msza na każdym programie. Maszerujący prezydent i bogoojczyźniane pieśni. TVN wysyła, wraz z parasolem, swojego namiestnika pod Belweder, Kaczor gromi, tłumy płaczą, Rydzyk leci do Izraela po nowy helikopter, bo jest promocja, Wawel oblężony, krzyże łopoczą na wietrze, jakiś zapleśniały emeryt doznaje ostatniego wzwodu i, przenosząc się na łono Abrahama, woła:
Pizza to Szatan!
Do Częstochowy!
Szwed pod murami!
IKEA!
Premier Kopacz zafundowała nam ten los!
Módlmy się!
I umiera.
Cały dzień zmarnowany. Za zimno na parady i trzeba nakarmić kota. Deszcz ze śniegiem zniechęca resztę gawiedzi do zadzierania łbów, by docenić wystrzał przeistaczający się w kształt mgły z Tupolewa 154 i napisu: Smoleńsk.
Komorowski nie ratuje życia indykowi, Wielka Brytania nie żyje chrztem najmłodszej następczyni tronu, a pod Biedronką śpi w krzakach zajszczany żul, któremu wsio ryba kto i o czym pierdzieli w telewizji.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz