sobota, 4 lipca 2015

W prosektorium najprzyjemniej jest na ranem...

Jeżeli jest dziś ktoś, kto nie pojechał nad wodę wymoczyć tyłek między nenufarami i rozciągnąć kości na kocu pod płaczącą wierzbą, to jest kilka możliwości...
- Zakochał się w asfalcie.
- Miał... lub ma... zbyt tolerancyjnych rodziców, a co za tym idzie ma także nie po kolei we łbie... To właściwie równoznaczne, ale niech już zostanie.
- Zmarł... i temperatura jest mu już całkowicie obojętna.
- Pracuje! To najgorszy scenariusz!!!
- Jeździ po sklepach próbując dokupić jakąś durną komodę lub regał, aby móc postawić na nich kolejną setkę książek.
- Nie stać go na żadną z powyższych czynności i łapie ryby w wannie.
Jest właśnie dwudziesta pierwsza, mój termometr za oknem pokazuje 29 stopni powyżej zera. Jutro ma być trochę cieplej, przełączcie zatem lodówki o oczko chłodniej, bo będzie lipa nawet tam.
Ja nie mam wyjścia, rano grzeję do roboty. Chociaż do południa, ale muszę, a później naleję letniej wody do wanny i przeleżę w niej do wieczora.
Ogólnie to szalenie lubię ciepełko pod warunkiem, że jestem akurat w Toskanii i mam głęboko co stanie się za godzinę, a wulkańczno-podobny piasek nie wrzyna mi się między między pośladki; gdzie murzyni targają na głowach setkę ręczników i girlandy koralików; gdzie słyszę: O! O! Tam widać Elbę! Tam ciepełko uwielbiam!
W Łodzi nie.
Tu, oprócz parującego asfaltu i wiecznie ujadających, okolicznych, psów, dzieje się tyle, ile w prosektorium nad ranem...
Ale bywają wyjątki...
Wczorajszy koncert Grzesia Turnaua był szalenie relaksujący. Umie gość śpiewać i robi to z sensem, bardzo go doceniam i lubię. Lata spędzone w "Piwnicy Pod Baranami" nauczyły go owej dyskretnej formy dowcipu, tak mocno kultywowanej w "Kabarecie Starszych Panów" i w rzeczonej "Piwnicy...".
Poezja wcale nie musi być nudna.
Jakaś paniusia na fejsbukowym forum Ryszarda Bonisławskiego narzekała wprawdzie na brak odpowiedniej ilości krzesełek i zbyt drogie bilety... ( 15 zyli za bilet to drogo?! Litości!!! ), ale malkontenci są wszak wszechobecni i tylko dobre wychowanie Pana Ryśka nie sprowadziło owej pani pod mój choleryczny charakter, bo babsztyl dostałby za swoje.
Niech się baba nauczy na czymś grać i zawyje jakieś własne tournee po Wietnamie i Kambodży za piętnaście dongów od duszy w tonalnej wymowie pozbawionej śliny paszczy, a później zajmie się krytyką.
Chciałbym opublikować krótki film, który nakręciłem podczas koncertu, ale nie wiem czy wypada, bo proszono o niefilmowanie.
Może to idiotyczne porównanie, ale na koncercie poczułem się troszkę tak, jak podczas zwiedzania starego żydowskiego cmentarza w Pradze, na którym pochowano w 1609 roku Jehunę Bena Ben Bacalela, twórcę Golema i Avigdora Kary; i o którym opowiedział Umberto Eco w dziwacznej książce: "Cmentarz w Pradze" Tam także można poczuć ów relaksujący powiew filozoficznego spokoju.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz