Żonusia podrzuciła mi nowe powiedzonko: "Pierdolisz jak czerwony pasek na TVP Info". Zapewne jest w tym sporo ziaren prawdy, bo nie oglądam tego programu od lat. Czego zresztą można spodziewać się po tych, przywleczonych z Torunia, bezmózgach? Są jak stada gołębi, które wykluły się wyłącznie po to, aby jeść, latać i srać; darmowe latanie zapewniła im już telewizja, na michę też w niej zarobią, zatem... ich jedynym zajęciem zostało wszystko obsrywać. To specjaliści najwyższych lotów... (nomen omen).
Coś mi się ostatnio nie bardzo chce pisać. Jestem totalnie zbrzydzony wiecznie (ponoć) rosnącym poparciem dla pisu, nieustannymi kłótniami ich oponentów... ich bezsilnością. Coraz bardziej chaotyczny proces poszukiwania lidera, który umiałby wszystko połączyć w jakąś rozsądną całość i stworzyć jednolitą opozycję z dobrym programem - się nie uda. Po co więc na siłę ich szukać? Liderzy wyłaniają się sami.
Weźmy przykład z historii...
Gdyby tak Pani Pihowicz, Borys Budka i może jeszcze Frasyniuk, stworzyli jakiś triumwirat, to może... Śmiem jednak wątpić.To zawsze będzie przecież tylko łatanie dziur w podartych portach bez przyszłości.
Wyjeżdżając na wakacje na Wyspy Brytyjskie, wziąłem swoje ulubione spodnie. Nie były już nowe, ale jeszcze żyły. Były przewiewne i dobrze uszyte. Wyglądały tak:
Nie, żebym zaraz chwalił się swoim jędrnym tyłkiem, lubiłem je, bo były podobne do spodni, które nosił Hannibal Lecter w ostatniej scenie "Milczenia Owiec".
Zaczęły się jednak dramatycznie przecierać w okolicach kolan i było wiadomo, że nie dożyją do końca naszych wakacji. Postanowiłem więc im urządzić godny pogrzeb. Porwałem je na strzępy i pstryknąłem zdjęcie nieboszczyka w trumnie z dopiskiem, że oto kupiłem najnowszą kreację Armaniego za jedyne 149, 99 funciaków, wraz z paskiem, i puściłem do netu.
I w tym momencie zaczyna się przydługie motto mojego dzisiejszego wpisu.
Ktoś mi napisał, że mam nierówno pod sufitem, bo u niego można kupić podobne, ale w o wiele lepszym stanie za dychę, inny, że jestem zwyczajnie pojebany. Na szczęście moje fejsbukowe koleżanki zrozumiały dowcip. Najbardziej zaś zaintrygowała je wystająca z rozporka końcówka paska. Nie będę tego komentował, ale pasek został mile połechtany...
I tak to właśnie jest z naszą dzisiejszą polityką. Schodzone do cna indywidua robią wszystko, aby nawet we własnej trumnie pokazać się z jak najlepszej strony. I podobnie do zespołów grających progresywnego rocka, którzy także nie umieją nigdy zakończyć własnych kawałków i chcą je grać w nieskończoność, tak liderzy opozycji wolą pstrykać sobie zdjęcia nawet w trumnach byleby tylko nie wypaść z obiegu.
Potrzeba nam świeżej krwi. Potrzeba nam miliona parasolek skondensowanych pod jedną parasolką. Taką z kompletnie nieznanej firmy, o nieznanym nazwisku, która umiałaby porwać tłumy zagubionych i zdołowanych wciąż ludzi.
Był kiedyś, w byłej Jugosławii, Josif "Broz" Tito, który miał szczęście urodzić się w na tyle neutralnym miejscu, że nikt nie mógł mieć do niego żadnych pretensji. I to on został przywódcą. Dopiero kiedy go zabrakło Bałkany ogarnęła fala pobratymczej wojny. Pora znaleźć kogoś podobnego i u nas, bo zalewająca nas fala nienawiści niczego dobrego nie wróży.
Miałem niedawno wielką przyjemność wysłuchania rozmowy z biskupem Pieronkiem. To bardzo mądry i przyzwoity człowiek!
Może on?
Ponoć 98 procent naszego społeczeństwa to chrześcijanie...
A jeśli już, i za wszelką cenę, chcemy doprowadzić do wojny domowej, to zostaje tylko ojciec Tadeusz. I niech pojmie za żonę panią Ogórek. Pierwszą ładną kobietę, której nie chciałbym nawet zgwałcić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz