niedziela, 16 lipca 2017

Żmija

Mam oczywiście na myśli tego wiecznie strzelającego jadem babsztyla o nazwisku Pawłowiczówna, pierwszej ideolożce pisu. Jej internetowe wpisy są aż nadto dobitnym przykładem na to, z jaką hojnością, naiwna komuna, rozdawała naukowe tytuły przygłupom. Być może z myślą, że podobne tłuki w przyszłości nie bardzo będą mieć jak i czym komuchom zagrozić. Ale na firmamencie ciemnoty pojawił się Jarosław Micron. Człowieczek wyznający całą biblię, której nie napisał towarzysz Stalin i Pawłowiczówna przeszła do ofensywy. Nie winię jej za to. W końcu każdy idiota pragnie znaleźć jeszcze większego, którego mógłby oklaskiwać. Drogi tych dwojga troglodytów zeszły się w roku 1989 przy... okrągłym stole.
Gwałtownie przemijająca uroda panny P. od tamtej pory idzie w parze z dramatycznym zanikiem jej komórek mózgowych. Rok 2007 był przełomem. To właśnie wówczas oba walory zanikły całkiem. I  żmii zostały tylko jadowe zęby. Rzecz w tym, że i one pozbawione są toksyn. Bo i po co skunksicy jad? Wystarczająco cuchnie i odstręcza wyglądem.
Oj... dobrali się w tym pisie jak w korcu maku. Bo za komuny to były tylko pojeby, a za Hitlera sami sadyści. W czasach bliskich Jezusowi, na szczytach rzymskiej władzy, ucztowali wyłącznie biseksualiści i bodaj "Boski August" miał ksywę: "mąż wszystkich żon i żona wszystkich mężów". O tysiącu lat średniowiecza nie da się także wiele dobrego powiedzieć, a później byli przecież jeszcze Napoleon i Czajkowski.
No to doczekaliśmy się i u nas łabędziego jeziora. Takiego na nasze możliwości; z Pawłowiczówną w roli Goeringa. Hitlera gra Kaczyński, Macierewicz to Werner von Blomberg, a Ziobro - wymalowany Franz Gurtner.
Rząd marionetek pod przywództwem Belzebuba. To wielka nowość w historii świata i tylko przywódcy piekieł taka sztuczka mogła się udać.
Odechciało mi się pisać. 
Siemanko


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz