sobota, 8 lipca 2017

Niejadalny rydzyk

Ponieważ kompletnie nie interesuje mnie wizyta Trumpa ani opinie na jej temat, nie mam zamiaru napinać się na żaden komentarz. Ten milion znawców globalnej polityki, od prawa do lewa, w zupełności wystarczy. Mój głos jest więc zbędny.
Nie wiem także co wyczynia nasza prawica i jak bardzo prosi się o dziesięć lat pierdla za swoje dobre zmiany. Osobiście wolałbym wpuścić ich wszystkich na gęsto usiane pole minowe gdzieś pod... białoruską granicą. Komu się uda przeleźć - będzie u swoich. Stamtąd już tylko krok do Korei Północnej i ich mistrzów... ding dongów, czy jak oni się tam wabią.  

Opowiem dziś bajkę.

W czasach, w których Toruń nawet nie przypuszczał, że na świecie pojawić się może ojciec Rydzyk, a Wisła zachęcała podróżnych do kierowania się w opisywany rejon ze względu na łatwy do przebycia bróg, na ulicy Kopernika urodził się jeden Mikołaj. Po latach nudnej nauki został  prawnikiem, lekarzem, matematykiem, chemikiem, ekonomistą, wojskowym strategiem i wynalazcą chleba z masłem...
W wolnych chwilach tłumaczył wiersze z greckiego na łacinę.
Chyba rozumiecie dlaczego, dzięki takim ludziom, ów okres nazywamy Odrodzeniem... Smarując na jutrzejsze śniadanie chleb jakimś smarowidłem z Biedronki pomyślcie jak bylibyście durni gdyby nie Kopernik.
Zapewne wówczas przeczuł przyszłe najazdy ciemnoty na Toruń i Mikuś do Torunia więcej nie wrócił.
Zakotwiczył nad Zalewem Wiślanym, we Fromborku, opodal ruskiej granicy, i zajął się tym, co prawdziwe tygrysy lubią najbardziej.
Wlazł z krzesłem na dach, otworzył flaszkę i zaczął bezmyślnie gapić się w niebo.

Tymczasem w torunianie zamartwiali się, że ich miasto nie ma jeszcze nazwy. Z pomocą przyszli im nieudolni budowniczowie, którzy po pijaku wzięli się za budowanie. I wyszła im krzywa wieża.
Nawet Wisła się wtedy wkurwiła i zalała swoimi wodami brakorobów wraz z ich brakoróbstwem. 
Krzywa wieża zaś, nie mogąc wytrzymać uderzeń fal, pełna strachu wrzasnęła do rzeki:
- Wisło, Wisło, nie podpływaj tak blisko, bo ja runę!
A rzeka odpowiedziała:
- To ruń! 

Prawda, że lubimy bajki?

Niesiony echem krzyk Wisły dotarł do mniej inteligentniej części mieszkańców miasta bez nazwy... Nazmyślałem co niemiara, ale w bajkach wszak wyłącznie chodzi o morał. Będzie i on.

Nawalony niemieckim sikaczem Kopernik, lukając na nocny nieboskłon zobaczył, że coś mu się przesuwa, płynie i jeździ przed oczami. Siadł więc i napisał powieść: "O obrotach sfer niebieskich".  
Nie było to dzieło rangi "Kodu da Vinci" i słusznie trafiło na listę ksiąg zakazanych na lat przeszło dwieście. To także ono doprowadziło pewnego euro entuzjastę, o imieniu Galileusz, do jakże słusznej izolacji do końca życia.
"To ruń" trwa nienaruszony dzięki najsławniejszemu torunianinowi w historii, ojcu Tadeuszowi... I jego wizjom powrotu do odrodzenia średniowiecza. Trzymajmy ten kierunek z naiwną myślą, że kiedyś nareszcie nadejdzie prawdziwe odrodzenie.

Niewiele dziś napisałem o "ojcu" Rydzyku, mimo że to właśnie on miał być tematem przewodnim mojego wpisu, ale niewiele wiem o fiucie. Fiucie, który tak bardzo zohydził mi przepiękny Toruń, który zawsze był, po mojej ukochanej Łodzi, drugim miastem, w którym chciałbym zamieszkać.

Torunianie!
Wywalcie wreszcie tę gnidę ze swojego miasta, bo Wisła jeszcze nie powiedziała swojego ostatniego słowa...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz