wtorek, 4 lipca 2017

Dyplomacja czyli pani premier tańczy

Tuż po wyjeździe Trumpa zostanie ogłoszony gigantyczny sukces polskiej dyplomacji. Zapewne pislandia nie omieszka dodać, że prezydent USA specjalnie nauczył się naszego języka, bo móc podyskutować z Jarosławem Micronem o biznesie i najnowszych trendach w budownictwie jednorodzinnym. Będzie gites.

A co napisze Trump na Twitterze?
- Wróciłem z Rumunii. Wiało!

W zasadzie mógłby być to koniec mojego wpisu, ale nie poddam się tak szybko. 
Na dyplomacji znam się jak grubas z Detroit na robieniu dobrych samochodów. Jestem jednostką prostą jak metr bambusa i bardzo średnio udaje mi się wymuszona kurtuazja, bo zawsze kiedyś wylezie ze mnie prostak i cham. 
Ale nigdy idiota. 
Bo idiotów wyczułbym nawet przez pancerz Iron Mena, a na organicznie przaśną głupotę, wicie - rozumicie... taki intelektualny rustykalizm i wyfruwającą z butów słomę, mam wręcz śmiertelną alergię.
Gdyby chcieć zobrazować to zdjęciem, wyglądałoby ono jakoś tak: 


 Albo tak...


Zauważyliście? 
Nasza Pani Premier Kochana zawsze lezie za swoim mężem - myśliwym. Gdyby jeszcze włożyć w  premierowskie rączęta zakupy z Biedronki i plecak z granatami, to co by nam wyszło? 


Cygańska kontrabanda z czasów okupacji...

Gdybyśmy mieszkali w państwie wielkości Chin bądź Kanady, jako pierwszy postulowałbym podzielenie kraju na dwie części. Jedną zawiadowałaby dobra zmiana, a drugą lewaki. Po jaką cholerę mamy się wspólnie męczyć? Rozbieżności zrobiły się zbyt duże. Jak niedawno w byłej  Jugosławii. Chyba nie muszę przypominać do czego one doprowadziły...
Sęk w tym, że cysorz, i jego przydupasy, nie dadzą sobie odebrać nawet sri fingers ze swojego bodrera. I dlatego normalnym ludziom pozostaje stąd zwiewać dokądkolwiek. Jak w dowcipie o dwóch dziadkach rozmawiających na cmentarzu:

- Ile masz lat?
- 84 a ty?
- 95...
To tobie nie opłaca się już wracać do domu!

Jakoś tak właśnie, powoli, zaczynam się czuć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz