wtorek, 5 września 2017

Miałem dziś nie pisać o polityce...

Nie chce mi się dziś pisać o polityce. Kompletnie. Każda wizyta w toalecie jest od niej ciekawsza, ale o tym też nie napiszę.
Napiszę o mojej czerwcowej wizycie w Szkocji.
Od niepamiętnych czasów moja romantyczna natura pragnęła ujrzeć na własne oczy Loch Ness.
Żaden ze mnie globtroter i zwykle jeżdżę tylko w te miejsca, na zdjęciach których nie muszę, po powrocie, przywalać stempla z napisem:
"Tu byłem, Darek"
Planując tegoroczne wakacje na Wyspach Brytyjskich jezioro Ness było jednym z priorytetów. A nuż ujrzę osławionego potwora? Może skurczybyk wypłynie jak przyjadę?
Uprzedzając ciekawskich napiszę, że niestety, nie wypłynął. Znalazłem go na pobliskiej stacji benzynowej i kupiłem za pięć funciaków.

 
To jedna z nielicznych, ale za to autentycznych, fotografii Nessi na brzegu osławionego jeziora.
Przypłynął do mnie, wylazł, walnął za mną po browarku...


...i usnął.


Pewien Szkot wysłał żonę na wakacje na Karaiby. Po tygodniu otrzymuje depeszę z hotelu:
- "Pańska żona się utopiła STOP Jej zwłoki oklejone krewetkami wyłowiła straż przybrzeżna STOP Co robić?".
- "Krewetki sprzedać STOP Pieniądze przelać na moje konto STOP Przynętę zarzucić ponownie"

Autorytatywnie stwierdzam, że potwory w Loch Ness nie pływają. Jedyne stworzenia jakie tam widziałem znane są pod nazwą "kaczki". Ale to takie ładniejsze, niepolskie...


Czasem nie warto jechać do miejsc, które mogą nas rozczarować. Skąd jednak możemy o tym wiedzieć zawczasu? Wprawdzie nie było mi dane ujrzeć prawdziwego potwora, ale to wcale nie znaczy, że go tam nie ma. Pewnie mnie olał. Potwory już tak mają. A ten z Loch Ness to już z pewnością, bo on, na ile ja go poznałem, to wciąż jeździ busem z Edynburga do Fort Augustus... w te i z powrotem, na półce, ponad głowami pasażerów. Tam gdzie go zostawiłem i pewnie dotychczas pijany.

Szkocja to magiczne miejsce. Oszałamiające widoki gór odczarowane z filmów o Harrym Potterze, Dżejmsie Bondzie i "Braveheart" Mela Gibsona.
Jak żałośnie, na ich tle, wygląda obrona bohaterskich żołnierzy z Westerplatte przed harcerzami z ZHP!
Do ciężkiej cholery! Nasza historia wcale nie jest gorsza od szkockiej! Wystarczy tylko wypieprzyć z niej tych, którzy za wszelką ceną chcą ją zakłamać! Najlepiej w kosmos.

Tu dowódca statku "Enterprise" z serialu "Star Fuck" - Antoni Macierewicz. Wchodzimy w nadświetlną.
Szerokiej drogi!


Pamiętacie ten most z Harrego Pottera?


A może kapliczkę z "Kodu da Vinci"?

To dlatego nasza młodzież stąd spieprza. Chyba, że należy jest wszechpolska lub z onr-u.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz