niedziela, 3 września 2017

Post o poście

Zabawię się dziś w krytyka samego siebie i odniosę się do mojego ostatniego wpisu pt. "Lech Wałęsa". Burza, której dokonał w sieci trochę mnie onieśmieliła.
Dzięki serdeczne!
Najbardziej jednak mnie cieszy to, że była to burza całkiem merytoryczna, a o to w internecie wcale nie jest dziś łatwo. Pewnie sami to zresztą wiecie...
Poza tym, wielu osobom przypomniałem także ich młodość i czasy, w których byli zdrowi i piękni, bo z bogactwem i mądrością to do dziś bywa różnie. 
Postać Wałęsy zawsze była kontrowersyjna, odnoszę jednak wrażenie, że wyłącznie historia umie owe kontrowersje łagodzić pozostawiając raczej ziarna niż plewy.

Oczywiście... Zawsze znajdzie się grupa kretynów deprecjonująca fakty i zakłamująca prawdę w imię swoich partykularnych interesów. Nie powinni oni wszak zapominać, że to także historia kiedyś ich z tego rozliczy.
Ocena Wałęsy w ustach obecnej prawicy kompletnie mi wisi. Kaczor nie przekonałby mnie nawet, że dziś jest niedziela, a wiarygodność pisowców oceniam ilością kropli potu na ich czołach przy każdym wystąpieniu. Chlubnym wyjątkiem jest tu Rycho z Czarnowa, który może pierdolić na każdy temat bez zająknięcia. Gdyby jego gęba nie była aż tak idiotycznie beznadziejna, pewnie bym mu kiedyś uwierzył. Reszta zakompleksionych kato-prawicowców, od czasu przejęcia władzy, pracuje na intelektualnych oparach. Nawet słoń i lokomotywa mniej rzucają się w oczy niż ich żałosne męczarnie przed kamerami.

Figura Wałęsy, na tle opisanego wyżej chłamu, świeci mi jaśniej niż wyznawcom polskiego katolicyzmu "jasnogórska i czarnoskóra dziewica ze swoim... synem.

Pamiętacie film "Sami Swoi"?
- Somsiadowi konia ukradli! A taki był ładny! Amerykanski! Szkoda... Ha ha ha ha

Pislandia to taka piguła naszych narodowych przywar. Nędznej zawiści, zazdrości, niczym nieuzasadnionej megalomanii, ksenofobii, pieniactwa i zaściankowości, czyli wszystkim tym, czym niepomiernie gardzę. I prędzej zamienię się w Messersmitha i polecę ostrzelać Londyn, niż dam się zwieść tym szkodnikom.
Wiem, miałem pisać o Wałęsie...
Zaraz...
Dziś ważniejszy jest kontekst...
Kaczyński ubzdurał sobie, że Polacy to takie krowy na jego pastwisku; że wystarczy wykopać rów na miedzy, między nim a sąsiadem, aby głupie bydło nie wiedziało jak przejść. Oczywiście! Chce czasem je także wypuszczać, ale tylko te najbardziej mleczne i wyłącznie w nocy, aby się nażarły kargulowej trawy i osrały tę niezjedzoną.
A gówno panie Kaczor!
Czas Wałęsy przeminął. I chociaż nie ma dziś nikogo na jego miejsce, to właśnie ty musisz się ciągle bać, bo to właśnie ciebie historia wepchnie w najbardziej śmierdzące szambo.


Czego sobie i wszystkim myślącym serdecznie życzę!

Ps
Mam taką zasadę, że jeżeli poprzedni wpis wciąż cieszy się ilością kilkutysięcznych otwarć - nie publikuję nowego. Dziś czynię wyjątek, ale myślę że warto...












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz