piątek, 8 grudnia 2017

Bezeceństwa czyli higiena części intymnych

Jest w pisie taki babsztyl, na widok którego ścina mi się białko. Nie pamiętam jak się wabi, ale jest ponoć profesorem i... wyjątkowo brzydką kobietą.
Zaraz ktoś zwróci mi uwagę, że nie powinienem tak pisać, że jestem niegrzeczny i takie tam inne...
Wybaczcie, ale jestem facetem i żebym nie wiem bardzo jak się starał, zawsze będę oceniał kobiety jako facet.
I daję głowę, że z drugiej strony jest tak samo.
To po pierwsze...
Po drugie zaś...
Uroda niejedno ma oblicze. Weźmy taką Dodę...
Owóż to coś, mieniące się profesorem, a słynące z niebanalnych poglądów zapewniło, że kobiety (faceci chyba też...) nie powinni myć się w okolicach krocza. Zważywszy, że jest to ekspertka Ministerstwa Edukacji i swoje słowa kieruje do młodzieży, wyrażam moje głębokie ubolewanie dla wszystkich nauczycieli WF, bo ich zajęcia, już niebawem, sprowadzać się będą wyłącznie do wietrzenia szatni.

Nigdy nie lubiłem bajek, bo są one prymitywnie głupie. Ich morały jeszcze bardziej. Zawsze pojawia się w nich przecież jakiś rycerz na białym koniu ratujący zaspane księżniczki. Oczywiście ów królewicz jest tuż po dramatycznej, acz zwycięskiej walce z trzygłowym smokiem. Ma pozłacaną zbroję i pachnie Old Spicem...
Powiedzcie mi zatem kochane moje księżniczki...
Naprawdę chciałybyście poczuć na swoich zaspanych karminowych usteczkach pocałunek księcia, który od trzech lat nie zsiadał z konia?  I nigdy nie miał czasu umyć sobie nóg, ani krocza, w pogoni za waszymi wdziękami? Choćby w mijanym strumieniu?
Nie przypominam już sobie, który to król chwalił się tym, że nie zdejmował całe lata butów, ale taki był.
Być może ciągnący się za nim smród przysparzał mu rzesze kolejnych kochanek, ale musiały to być kobiety wyjątkowo na ów smród odporne.

Kończę, bo już się wkurwiłem...
Gówno mnie obchodzi jakaś zmiana na stanowisku premiera. Myszka Miki byłaby lepsza. Odrażający fetor ciągnący się za faszystowską mafią zwaną pis, której jedną z twarzy jest owa "profesor" sprawia, że każda wzmianka o kimkolwiek z prawicy budzi we mnie organiczny wstręt.
A kaczorowe metresy, wyjaśniające katolicką wyższość smrodu nad czystością wyjaśniają, w którą stronę zmierzamy...
To bród, smród, ubóstwo i pożółkłe zębiska brzuchatego capa. I panie profesorki teolożki.
Sorki. Idę sobie zwymiotować.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz