środa, 13 grudnia 2017

Przedwigilijny Karp

Dawno nic mnie tak nie rozbawiło!
Ale może od początku...
Ten Karp ma imię... To Karp - Hanna, a więc właściwie to karpica.
Karpica jest wybitną wykładowczynią w szkole Rydzyka i światową sławą religioznawstwa, która swoje rybie zmazy publikuje w jakże poczytnym miesięczniku "Egzorcysta".
Doktor Hanna Karp, słowo honoru, że teraz nie zmyślam, jest z domu Karaś!
Nie mogę oprzeć się pokusie opublikowania dwóch zdjęć...
To jest karaś...

 
A to karp


Wybitne osiągnięcia dr Hanny Karp przypominają mi, jako żywo, innego doktora. Indianę Jonesa mianowicie. To niekończące się pasmo normalnie zajebistych odkryć.

Muszę napisać o tym kilka zdań!
Hanna "od ojca" nie okrywa głowy fedorą i nie obnosi się z biczem. Nie wyskakuje z samolotu w potonie i nie przekopuje Sahary w poszukiwaniu arki przymierza.
Ona naucza!
Nauczyła już Kaśkę Figurę i Kayah, wyedukowała Biedronia z Palikotem za ich uleganie niebezpiecznej modzie zgniłego zachodu objawiającej się obwiązywaniem lewego nadgarstka czerwoną nitką.
Dokładnie analizując doktorat pani doktor, wraz z falą kolejnych jej odkryć, szybko zorientujemy się, że praktyki wyznawców Ery wodnika, Szatana i Czarnej Makumby miały wiele wspólnego z sytuacją społeczno-polityczną w Polsce. Ale tylko do 2015.
Ojcem pani doktor nie był sir Henry Jones. Był nim jakiś Karaś z domu Karaś. Ale tylko fizycznym. Mentalnym zaś został jezuita Aleksander Postacki. Demonolog i autorytet toruńskiej wykładowczyni. Autor książki „Harry Potter i okultyzm”, który swoje osiągnięcia promuje obecnie Kazachom w Kazachstanie.
Biorąc pod uwagę powyższe fakty, nie powinno nikogo dziwić, że kariera naukowa dr Karp rozwija się nad wyraz pomyślnie, choć bardziej na styku z okultyzmem.
Niestety, to w zupełności wystarcza, aby doktor Karp, z domu Karaś, powołano na ekspertkę od mediów i nałożono karę na TVN24 w wysokości półtora miliona zyli polskich za telewizyjną relację z okupacji sejmowej mównicy.

Czasem mam tak, że zaczyna brakować mi słów już do określenia stanu skretynienia, w którym przychodzi nam żyć i cisną mi się na usta jedynie bluźnierstwa.
Nie chcę tego robić choć wierzcie mi, że mój zasób obraźliwych słów jest przeogromny.
Dodam więc tylko na koniec, że przygody Indiany Jonesa zarobiły już przeszło miliard dolarów. A toruński stawik z karpiopodobnymi tworami pokroju dr Karp, wygląda przy nim jak kupa nosorożca.

Pewnie czytają mnie teraz jacyś wędkarze...
Gdybyście chcieli złapać ogromnego, tłustego, kompletnie wam niepotrzebnego wam karpia, to zamiast robaka, załóżcie na haczyk pięć dolców i wywleczcie wreszcie z toruńskiej sadzawki cały ten śmierdzący chłam.
A gdyby się niechcący jeszcze odezwał... to od razu czymś ciężkim między oczy! I do śmieci!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz