piątek, 6 lipca 2018

Kolejny sukces Morawieckiego

 Jedynie za Gierka nasz kraj odnotowywał podobną ilość sukcesów, co za obecnych rządów. Gdzie by wówczas człek nie zerknął - tam był sukces. A gdzie był sukces - tam było na ludowo.
Bo pis, podobnie do Jaroszewicza i Gierka, kochali i wciąż kochają lud nasz i basta.
Tamci zbudowali Malucha dla mas, a ci wynieśli malucha masom do rangi cysorza.
Ktoś wątpi, że Gierek był uczciwszy? 

Nie pisałem chyba z tydzień, ale po publikacji 817 postów, można zrobić sobie kilka dni wolnego. Znając jednak siebie, zaległości odrobię w tydzień.
Pisanie bloga cholernie bowiem uzależnia i zawsze znajdzie się temat, który warto byłoby poruszyć.

Podobnie jest z władzą.
Nasi prominenci, żeby nie wiem jak wielkimi byli idiotami, czują genetyczną potrzebę wypowiedzenia się na każdy temat, niezależnie od tego, czy mają o nich jakąś wiedzę, czy nie.
Robienie z siebie nawet kompletnego wała, politycy zawsze będą uważać za swój niebywały sukces.
I tu widzę główną różnicę pomiędzy głoszeniem moich poglądów, przeze mnie na moim blogu, a nimi. Ja, jak nie mam niczego do powiedzenia, to zamykam dziób i milczę.
Pamiętacie to przysłowie o milczeniu i mowie...

Rozgadałem się. Wybaczcie.

Chyba to było w ostatni piątek...
Siedzieliśmy sobie grzecznie na działce przy zakrapianej kolacji, a z domku dobiegał głos z telewizorni. Produkował się w niej nasz najświętszy Krzywousty Dżunior. Coś tam pieprzył o niebywałym sukcesie na linii Polska-Izrael. Nie słuchałem tego gówna.
Po kilku dniach Mateuszek przeniósł się na Okęcie wspierając wiecznie psujące się silniki Rolls Royce z najnowszego Dreamlinera; na tle kretyńskiego usia siusia, w wykonaniu zespołu pieśni i tańca Mazowsze, zaczął pierdolić jakieś dyrdymały o wolności.

Jak ktoś nie ma niczego do powiedzenia, to natychmiast napusza się i wpada w patriotyczne nuty. Że ojczysty, że honorowy, że pełen narodowego wdzięku...
To niby ten samolot?
Litości!
Nic nie znaczące przymiotniki, takie sranie w banie. Pożywka dla tępego plebsu i odgrzebany Gierek.
Brakowało w tym tylko Patryczka Jakiego i pieśni rozpoczynającej się od słów:

"Na lewo most
Na prawo most
Dołem Wisłoka płynieeee!"

I gitarrrrra! Niech se płynie dalej, bo Mateuszek koniecznie musiał do Bruksellllli... gdzie
skala jego kretynizmu osiągnęła swoje apogeum. Nawet nie chce mi się przytaczać na to przykładów, bo wszyscy je znają bodaj lepiej ode mnie.

Opiszę to tak...

Jest kilka rodzajów klaunów.
- Pierwsi, to tacy naturalnie śmieszni. Na przykład Suski. Obiło mi się o uszy, że ów błazen zdał sobie ostatnio sprawę ze swojej głupoty i zapowiedział pozwy do sądu przeciwko jego suskości. Czekam z niecierpliwością na swoją kolej.
Kolejny żałosny bezmózg, oderwany dynamitem od opolskiego pługa, to oczywiście ten od rabladora. Nazwiska chyba nie muszę przytaczać.

- Są do nich podobni, ale z nutką bolesnej schizofrenii. Tu lista się wydłuża. Mamy Dudusia, który się nieustannie uczy, Staśka Piotrowicza, co go torturowała komuna, Tarczyńskiego, co jego dziadziuś wcale nie był szmalcownikiem, Mamy Szydłową od kolejnictwa i... tę... wiecznie uśmiechniętą bździągwę od szkolnictwa. Sorry, ale nie pamiętam jak się wabi. A jest jeszcze Pietrzak, Rosiewicz, Wolski...

- Kolejny rodzaj, to zwyczajni paranoicy i obłąkańcy. Na najwyższym stopniu stoi tu oczywiście Jarosław, którego spicze o dochodzeniu do prawdy już zajęły poczesne miejsce w annałach psychiatrii.
No i jest Krzywousty.
Drugie miejsce.
Człek ewidentnie chory, który wdrapał się na premiera po szczeblach grabi swojej poprzedniczki. Historyk nieznający historii, bankowiec od siedmiu boleści i premier od ośmieszania naszego kraju.

Czegoś tu jednak brakuje...
Może namiotu wypożyczonego na jeden dzień za milion złotych? Może Jakiego, wraz z jego oświadczeniem, że był w szkole prymasem.
Nie wiem.

Za żadne skarby nie oczekuję od rządzących odpowiedzi na proste pytanie:
- Dlaczego najpierw wywołano wojnę z całym światem o tzw."polskie obozy zagłady" i zmianę ustawy o IPN, a później zaczęto o tym negocjować z USA, Izraelem i cholera wie z kim jeszcze innym, a teraz, kiedy mądrzejsi ustąpili debilom, ci ogłaszają swoje zwycięstwo!!!
A może by tak wystarczyło nie wywoływać tej wojny i nie byłby sprawy?
Ale nie!
Bo pis zawsze zwycięża.
Najczęściej 27 do 1.
Przekładając to na język polski, brzmi to tak:

Kaczorowi apologeci są zbyt durni, aby cokolwiek z tego zrozumieć, ale wiedzą, że pis ma zawsze rację.

Mój poprzedni wpis przeczytał jakiś pisowski obłąkaniec i zaczął srożyć piórka, że to niby nie rozumiem idei pomocy najuboższym, a mój język to seksizm, bo określiłem mianem "siksa" bezrobotną od urodzenia niewiastę, żyjącą z dawania dupy kolejnym adoratorom celem zdobycia kolejnych pięciuset złotych na następne dziecko.
Odpisałem mu tak:
- Jesteś głupcem przyjacielu.
Co mi odpisał?
- Nie jestem twoim przyjacielem!!!
Czujecie to?
Nie zaprzeczył, że jest głupcem, obraziło go słowo: przyjaciel.

Musiałbym zlecieć z Giewontu na łeb, do Zakopanego, aby zeszmacić swój mózg na tyle, ażeby połknąć choćby jedno słowo wypowiedziane z ust tych oszukańczych tępaków z pisu.
I tak na koniec...
Oto najnowsza historia Polski...


Czy i Wam chce się teraz rzygać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz