To jedziemy...
Żeby mu język kołkiem w gardle stanął! - pomyślałem o zapowiadającym pogodę na najbliższy weekend - Ciepło, gorąco, a później upał. Na zachodzie Europy się trochę zachmurzy. I na Ukrainie. We wtorek...
Gdybym ostatnie dwa tygodnie smażył tyłek nad Adriatykiem, pewnie byłoby mi to obojętne, ale w sobotę idziemy na wesele. Raczej zostaniemy od razu do poprawin, bo po licho wracać, skoro impra zapowiada się na sto fajerek.
Tylko ta pogoda...
Ani wypić, ani potańczyć! Mamy siedzieć jak artefakty w grobowcu Tutenchamona popijając mineralną bez gazu?
A gówno!
Wezmę dwie koszule na zmianę, zadzwonię po niemieckich strażaków z sikawkami i jedenastu murzynów z wachlarzami wielkości trabanta. I gitarę, bo po co po nią w środku nocy mam wracać?
Bawić tyż trza się umić!
Dawnymi czasy grałem po weselach. Darmowa wóda, jedzenia do bólu, a panienki, kurde, te lubią muzyków...
A im dalej po północy - tym bardziej. Najbardziej zawsze podoba się wokalista. Pewnie sobie myślą, że będzie śpiewał im serenady...
Akurat mu to w głowie...
Mieliśmy w zespole atrapę kolumny, pustą w środku, w którą ładowaliśmy dostarczane nam przez nawalonych biesiadników pełne flaszki i co lepsze przekąski, żeby dać sobie w palnik po imprezie.
- Panie muzyk! Czerwone maki na Monte Cassino! Dla dziadka z partyzantki. Był dwa razy ranny! Raz w dupę, raz pod Kutnem.
- Siefie! "Magda K"!
- A niezbędnik?
- Juś sie robi!
Najzabawniejsze zawsze było, kiedy perkusista zapatrzył się na jakąś wirującą pod sceną laseczkę i wypadły mu pałeczki z rąk. Myślicie, że przerwał granie? Nic z tych rzeczy.
Nasz basista miał wieczny kłopot ze swoim wzmacniaczem i kiedy, nagłe, zalegała w nim cisza i zaczynaliśmy brzmieć jak po wyłączeniu wszystkich niskich tonów, podchodził do wzmacniacza, pierdolnął go z góry pięścią i wszystko wracało do normy.
Piękne czasy.
Jakby to zaśpiewał Marek Kondrat u Olgi Lipińskiej...
"Życie wokoło aż się skrzy,
Wesoło płyną cudne dni,
Po prostu jest już dobrze tak,
Że tylko nam kłopotów brak!"
Po prostu jest już dobrze tak,
Że tylko nam kłopotów brak!"
Jutro skoczę do fryzjera, umyję może gablotę, chociaż w sumie to po co, bo i tak będzie czekała na tatę aż otrzeźwieje, kupię na poniedziałek browarka, żeby kac nie wyprzedził klina, głęboko schowam komputer i dam się rozładować telefonowi.
Bo zamierzam się dobrze bawić!
Może nawet zjem kawałek tortu!
Tylko ten upał...
Sto lat młodej parze!
Ale słowo honoru...
Jak zaczną wszyscy gadać o polityce, to ja wychodzę. Zapalić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz