niedziela, 5 sierpnia 2018

Woodstock i matematyka

Dawno, dawno temu, w czasach mojego bezproduktywnego przemierzania korytarzy szkoły podstawowej, sprzedawano zeszyty w kratkę. Ich okładki nie były oblepione reklamami tabletek na sraczkę, ani przeciw niej. Były niebiesko-zielone i tępe w dotyku niczym papier toaletowy po 30 groszy rolka. Zapisałem takich pewnie nawet ze cztery. Do połowy...

Tak, byłem wyjątkowo tępym i krnąbrnym uczniem, ale to już wówczas była wina Tuska.

Moi koledzy poginęli...
A to w powstaniach, a to na krucjatach, a to na lekcjach W-F, prowadzonych przez niedobite resztki stalinowskich zakapiorów.
Gigantyczna część ocalałych z wyżej wymienionych pogromów dostała azyl w Izraelu i USA. Głupsi orali kamory w kibucach, mądrzejsi zaś kręcili hollywoodzkie gnioty. Jedynie kilka osób wyszło na ludzi. Jeden został nawet frezerem.
Do szkoły miałem pod górkę w obie strony, a w samej szkole straszyli nas wiecznie dentystą. Do dziś utrzymała się jedna plomba w moich ostatnich siedmiu zębach.
Wśród nich ostał się jeden ząb mądrości.
Tak coś jednak czuję, że nie mam co wybrzydzać, bo Jaki z Brudzińskim nigdy nawet na takiego takiego zęba nie nadepnęli. Zresztą nie tylko oni. Znam jeszcze parę innych przypadków...
Zapytacie dlaczego?
Dlatego otóż, że w ich zeszytach w kratkę, na ostatniej stronie okładki, nigdy nie było wydrukowanej tabliczki mnożenia!
Człek siedział w twardej ławce, w sali bez klimatyzacji, słuchając pierdół o jakimś Panu Tadeuszu i w strachu, że za chwilę otworzy drzwi pani woźna i powie?
- Sobala! Do dentysty!
Pewnie dlatego właśnie wykułem tabliczkę mnożenia na blachę. Żeby nie myśleć.

Jak ja lubię denerwować wszystkich czytających, bo... po jaką cholerę to wszystko piszę?
Otóż...
Wedle organizatorów Przystanku Woodstock na imprezę przybyło 700-800 tysięcy ludzi, ale...
Wedle policji było 140 tysięcy.
Jaka ta nasza policja jest dokładna w liczeniu!
Jak znam życie, to od jutra rozpocznie się fala hejtów o festiwalu.
Ponieważ przykłady u nas idą z góry, najpierw wypowie się Brudziński. Głos nie omieszka zabrać także, zawsze odkrywczy w swoich sądach, Jenot, i mister Dziurawa Skarpeta.
Już za tydzień, każde kazanie przed "sumą", zbeszta bandę satanistycznych faszystów ośmielających się uśmiechać i bawić.
Kurwizja też coś odkrywczego zapewne wymyśli, ale tu braki mojej wyobraźni kładą mnie na łopatki. Jakby to ująć delikatnie?
Rzeczywistość równoległa.
Nie przejmujcie się.
Pod Jasną Górę zmierzają wszak właśnie tabuny rozdeptanej inteligencji w czerwonych pelerynach, których przybędzie najmniej dwa miliony! A co mi tam! Siedem milionów! Miliard... i całe, kurwa, Chiny!
I Jarosław.
I policja...
Do ochrony kwiatu polskiego społeczeństwa.
I też będą się radować i śpiewać.
Ciekawe czy przybędzie także straż ogniowa z Kostrzyna...



Pamięta ktoś takie ławeczki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz